Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Baba Na Safari

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 4 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Baba Na Safari | Autor: Bożena Mazalik

Wybierz opinię:

LadyBoleyn

Kobieta zazwyczaj przedstawiana jest jako delikatna i krucha istota, która o brutalnym świecie nie ma żadnego pojęcia. Najlepiej odnajduje się w domu, w towarzystwie kuchennych garnków, starając się dogadzać mężczyźnie, który zajmuje się bardzo ważnymi zajęciami, pokazując zarazem swoją siłę, moc i potęgę. Na szczęście, czasy, kiedy kobieta nie miała zbyt wiele do powiedzenia, dawno już minęły. Nikogo w tej chwili nie dziwi płeć piękna pracująca jako kierowca autobusu czy mechanik samochodowy. Dlatego też zdziwienia nie powinna budzić Bożena Mazalik, która w swojej debiutanckiej książce, „Baba na safari" pokazuje, w jaki sposób poradziła sobie podczas polowań i szalonych wędrówek w Afryce, nie pozwalając, by mężczyzna ją zdominował!

 

Tytułowa baba na safari to ciekawa świata kobieta, która wraz z dzielnym mężem Ernestem jest w stanie sprostać każdemu zadaniu. A co z tego, że kiedy Ernest dzierży w dłoni strzelbę to ona zabiera ze sobą jedynie aparat? I to z narażeniem życia, bowiem niejednokrotnie zdarzyło się, że przez własne ambicje prawie została zaatakowana przez dzikie zwierzę... Ale w tym przypadku liczy się efekt, czyli zdjęcie. Bo zrobić dobre zdjęcie to jednak sztuka.

 

Bożena Mazalik, autorka, a zarazem główna bohaterka swojej powieści, przedstawia czytelnikom życie pełne niebezpieczeństw i przygód, jakie wiedzie u boku męża, podróżując razem z nim po krajach Afryki w poszukiwaniu kolejnych wyzwań. Pisarka łamie ówczesne przekonanie, że kobieta w ogóle nie nadaje się do polowań czy chociażby tropienia zwierzyny, pokazując, iż chcieć to móc. Razem z „babą na safari" przemierzamy RPA, Namibię i Zimbabwe poznając szczegóły dotyczące polowań, życia na terenach, gdzie sklep nie czai się za każdym krokiem, oraz wypraw, które kończą zagubieniem się w buszu... Tropiąc zwierzynę i śledząc poczynania swojego męża, autorka nie traci orientacji, obserwując przyrodę i ludzi, zupełnie różniących się od otoczenia, w którym żyje na co dzień.

 

„Baba na safari" to wspaniały reportaż, przy którym wręcz nie można się nudzić. Bożena Mazalik zabiera nas w podróż po nieznanych terenach, pokazując uroki miejsc, o których zazwyczaj rzadko się mówi. Autorka posiada niesamowicie lekki język, który sprawia, że tę lekturę czyta się praktycznie jednym tchem, czując się tak, jakbyśmy podążali tuż obok bohaterów, przeżywając razem z nimi wszelkie przygody. Niewątpliwie, największym atutem całej powieści jest niesamowite poczucie humoru pisarki, która niejednokrotnie sprawiła, że śmiałam się, obserwując jej podchody czy też pytania do męża, nieukrywającego zażenowania wiedzą (a raczej jej brakiem) swojej małżonki. Wspaniałe opisy otaczających terenów i różnego rodzaju motywów działania w dzikiej puszczy ruszają wyobraźnię czytelnika, powodując, iż ten zaczyna zazdrościć postaciom, które na kilka tygodni uciekają do świata, gdzie wszystko funkcjonuje zupełnie inaczej... Pokochałam dialogi głównej bohaterki z małżonkiem, które są jedyne w swoim rodzaju, pokazując, jak wiele w uszczypliwościach znajduje się niekiedy miłości. Jednak oprócz przyjemności czytania, Bożena Mazalik przekazuje odbiorcom wiele interesujących informacji na temat chociażby polowań czy też życia i obyczajów ludności afrykańskiej. Autorka w sposób fenomenalny przedstawiła wszelkie tego typu wiadomości, łącząc to ze swoim poczuciem humoru, przez co nieświadomie zaczynamy żyć historią opowiedzianą przez tytułową babę. Dodatkowo do publikacji zostały dołączone zdjęcia z prywatnego archiwum pisarki, dzięki czemu z łatwością możemy wyobrazić sobie jej przygody, mając przed oczami antylopy i krokodyle, które padły przez łowcze dokonania Ernesta...

 

„Pierwotnym zamiarem było napisać książkę tylko i wyłącznie dla myśliwych i wydać ją w wydawnictwie łowieckim. W trakcie pisania jednak okazało się, że więcej osób jest zainteresowanych jeśli już nie łowiectwem, to Afryką, zwierzyną jaka tam występuje, ludźmi i obyczajami" – powiedziała pani Mazalik w wywiadzie z TWG Kurier. I niewątpliwie, słusznie się stało, bowiem osobiście dotąd nie spotkałam się z lekturą, która oprócz reportażu byłaby również wspaniałym utworem na każdy dzień. Debiut autorki należy do wyjątkowych, a Bożena Mazalik doskonale odnalazła się w przedstawionym przez siebie temacie, skutecznie przyciągając uwagę zaintrygowanego odbiorcy. Serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z „Baba na safari", która łamie wszelkie stereotypy, jakoby kobieta nie mogła uczestniczyć w polowaniach... Gdzie diabeł nie może tam babę pośle, zwłaszcza taką, która do samoobrony używa aparatu fotograficznego.

 

Dosiak

Pojęcie „safari" kojarzy mi się z wyprawą w głąb Afryki w celu zobaczenia, sfotografowania i sfilmowania życia dzikich, egzotycznych dla Europejczyka zwierząt. Wyobrażam sobie, że współczesny biały człowiek wybiera się na safari po to, by podziwiać naturę, oderwać się od cywilizacji i poznać fragment zupełnie innej rzeczywistości. Niestety nie wszystkimi kieruje taka motywacja. Dla niektórych safari to wyprawa na polowanie, okazja do zabijania pięknych zwierząt i traktowania ich jak przedmioty, ozdobniki i trofea. Książka Bożeny Mazalik niemal w całości skupia się na opisaniu przebiegu wyjazdów organizowanych właśnie w celu ustrzelenia konkretnych gatunków zwierząt. Z tego względu nie potrafiłam czerpać przyjemności z lektury. Czytając o kolejnych przygotowaniach do polowania, o podchodzeniu zwierzyny i wystawianiu przynęty czułam smutek, że takie działania są w ogóle legalne. Nie potrafiłam zrozumieć, co sprawia, że autorka i jej mąż czerpią przyjemność z zabijania antylop, guźców, zebr czy lwów. Szkoda, że pani Mazalik nie poświęciła nawet jednego zdania na wytłumaczenie czytelnikom swojego stanowiska. Chciałabym dowiedzieć się, dlaczego wybrała tak okrutne hobby i co czuje, gdy na jej oczach pada majestatyczne i groźne zwierzę.

 

Baba na safari nie jest typową podróżniczą książką, w której autor próbuje poznać kulturę mieszkańców odległych regionów, zwiedzić jak najwięcej miejsc, skosztować przeróżnych potraw, po prostu chłonąć atmosferę. Publikacja Bożeny Mazalik skierowana jest do osób zainteresowanych polowaniami, marzących o własnej wyprawie w tym celu. Autorka wraz z mężem odwiedziła różne afrykańskie państwa na przestrzeni kilku, a może kilkunastu lat. Trudno to określić, ponieważ w książce nie ma informacji, kiedy dana podróż miała miejsce. Niestety w moich oczach każdy wyjazd przebiegał w podobny sposób. Po przeczytaniu tej publikacji nie potrafię powiedzieć, co przydarzyło się Bożenie i Ernestowi Mazalik w Namibii, a co w RPA czy Zimbabwe. Wszystkie historie o rozstawianiu nęcisk, siedzeniu na ambonach i czekaniu na zwierzynę czy częstym zmienianiu obozowiska, zlały mi się w jedną całość. Może to wina tego, że opisy przyczajania się na zwierzynę są dla mnie świadectwem okrucieństwa, a nie relacją z interesującej przygody. Niemniej za największą wadę Baby na safari uważam niedostatek wiadomości o kwestiach innych niż wychodzenie w busz i czekanie aż na horyzoncie pokażą się antylopy bądź lamparty. Z relacji Bożeny Mazalik nie dowiedziałam się jak organizuje się taką wyprawę, jak załatwia pozwolenia na odstrzał dzikich zwierząt i transport do kraju czy wreszcie, w jaki sposób szuka się osób, które na miejscu pilnują i pomagają spragnionym mocnych wrażeń turystom.

 

Moją niechęć do procederu zabijania afrykańskich zwierząt wynika też z okoliczności, w jakich to wszystko się dzieje. Taki zagraniczny turysta-myśliwy przyjeżdża na farmę w Afryce i czeka aż ktoś niemal podetknie mu ofiarę pod nos. Możliwe, że mam mylne wyobrażenia, ale do takich wniosków doszłam po lekturze tej książki. Owszem, mąż Bożeny wychodził w busz, samodzielnie przygotowywał broń i szukał zwierząt, ale często po prostu wdrapywał się na ambonę i strzelał do zgromadzonych przy wodopoju lub pasących się antylop. Myślę, że jeszcze jestem w stanie zrozumieć polowanie polegające na rywalizacji człowieka ze zwierzęciem, na sprawdzeniu swoich umiejętności tropiciela i myśliwego. Ale w momencie, kiedy właściciel farmy sam nagania odpowiedniego osobnika i wystawia go na strzał, to naprawdę, nie potrafię doszukać się sensu w takiej wyprawie. Autorka najczęściej jedynie towarzyszyła i kibicowała mężowi w polowaniach, sama po broń sięgała rzadko. Z mojej perspektywy najciekawszymi fragmentami książki są właśnie te momenty, w których Bożena Mazalik spędza czas inaczej niż jej małżonek. Podobały mi się opisy afrykańskiej przyrody, zagrożeń czyhających na turystów oraz mentalności mieszkańców różnych regionów Czarnego Lądu. Niestety było ich stanowczo za mało. Nurtuje mnie także kwestia tego czy rzeczywiście autorce sprawiało radość bierne uczestniczenie w polowaniu. To Ernest był głównym myśliwym, on pożądał konkretnych okazów do kolekcji i wszystkie wyprawy organizowane były zgodnie z jego życzeniem. Natomiast autorka po prostu obserwowała jego poczynania, ewentualnie robiła notatki czy zdjęcia. Niektóre fragmenty książki sugerują, że pani Bożena wolałaby pozwiedzać okolicę czy posiedzieć nad jeziorem, ale harmonogram podróży na to nie pozwalał, bo najważniejszy było zastrzelenie elanda lub innego dzikiego zwierzęcia. Chociaż z drugiej strony, autorka nie skarżyła się na te niedogodności i w bardzo wielu wyjściach w busz brała udział, więc trudno jednoznacznie ocenić jaka była jej motywacja, by w ogóle na safari wyjeżdżać.

 

Baba na safari to książka napisana prostym, pozbawionym rozbudowanych opisów stylem. Prostoty nie uważam za wadę, bo to w końcu relacja z podróży i nie każdy amator wojaży musi być urodzonym literatem, ale surowość opisów jest drażniąca. Nic by się nie stało, gdyby autorka rozwinęła nieco pewne tematy, dodała więcej emocji i własnych odczuć. Irytowały mnie również zdania zbudowane w taki sposób: „Sprawdziliśmy broń i zaczęli szukać kogoś, kto na nas czeka. Bagaż już wcześniej ściągnęliśmy z taśmy i umieścili na wózku". Moim zdaniem aż prosi się o dopisanie końcówek i utworzenie wyrazów „zaczęliśmy" oraz „umieściliśmy". Nie wiem czy jest to błąd czy nie, ale mnie taki zapis bardzo przeszkadzał. Publikacja Bożeny Mazalik raczej mnie rozczarowała, więc nie wystawię jej wysokiej oceny, ale zapewne znajdą się czytelnicy, którym Baba na safari przypadnie do gustu. Jak dla mnie zabrakło w tej książce wyjaśnienia skąd w ogóle u państwa Mazalik zainteresowanie myślistwem i przekazania czytelnikowi emocji, żeby osoba przeciwna zabijaniu zwierząt bez powodu, mogła zrozumieć, co ludzi przyciąga do takich aktywności.

 

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial