Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Marzenia Dla Każdego

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Marzenia Dla Każdego | Autor: Barbara Delinsky

Wybierz opinię:

Agnesja

„Marzenia dla każdego" autorstwa Barbary Delinsky to druga przeczytana przeze mnie powieść z serii Satine, czyli kieszonkowych wydań romansów przepełnionych uczuciami, emocjami, codziennymi problemami i poszukiwaniem szczęścia. Autorka ma na swoim koncie kilka książek, natomiast z jej umiejętnościami pisarskimi spotkałam się dopiero w tym oto dziele. Lekturę rozpoczęłam w pewien niesamowicie nudny wieczór nie spodziewając się, że „Marzenia dla każdego" tak bardzo mnie porwą, że nie będę mogła się oderwać do późnej nocy. I czy się przy tym nudziłam? Ani trochę.

 

Gideon Lowe to jeden z członków konsorcjum, zarządu kierującego budową luksusowego osiedla w Crosslyn Rise. Aby otrzymać zgodę na wykonanie prac budowlanych, Gideon umawia się z naiwną Elizabeth Abbott, która robi sobie nadzieję i codziennie wydzwania do mężczyzny nie zdając sobie sprawy, iż miał on na celu tylko i wyłącznie uzyskanie podpisu na dokumentach. Na miejsce budowy niespodziewanie przybywa Chritine Gilette, architekta wnętrz. Nie dość, że przypomina Gideonowi Elizabeth, to na dodatek dochodzi do wypadku podczas którego łamie się drewniana belka. O ten incydent Gideon obwinia Chris. Tak rozpoczyna się ich niezbyt przyjemna z początku współpraca. Z czasem Gideon oczarowany urokiem i talentem Chritine, zakochuje się w niej bez pamięci. Jednak architektka jest zbyt pochłonięta pracą i rodzinnymi sprawami, aby umawiać się na randki. Gdy zdaje sobie sprawę, że odwzajemnia uczucie Gideona, na ich drodze pojawia się niespodziewana przeszkoda. Powracają wspomnienia sprzed kilkunastu lat. Jill, córka Chris, chce poznać swojego ojca, który po jej narodzinach upuścił ją i Chris i uciekł na inny kontynent. Czy to może wpłynąć na związek Christiny i Gideona?

 

Historię opowiada nam trzecioosobowy narrator. Dzięki niemu skupiamy się na kilku osobach naraz. Trudno jest więc określić, kto tak naprawdę jest głównym bohaterem powieści, ponieważ zarówno Chris jak i Gideon ogrywają w niej kluczowe role. Z takiej perspektywy idealnie możemy obserwować rodzące się między nimi uczucie. Po raz kolejny przekonuję się, że nienawiść może przemienić się w prawdziwą miłość. Język, którym posługuje się Barbara Delinsky nie wyróżnia się niczym wyjątkowym. Nie znajdziemy w powieści bogatych opisów, biuletynu przymiotników i skomplikowanych zdań. W końcu jest to romans, a dla takiego gatunku literatury najbardziej pasuje lekki i przystępny styl. Powieść pełna jest mocnych uczuć, emocji i ludzkich obaw. Opowiada o poszukiwaniu prawdziwego szczęścia. Christina w wieku osiemnastu lat zaciążyła się z Brantem. Myślała, że między nimi jest jakieś uczucie, ale po urodzinach Jill, gdy chłopak uciekł nie przyznając się do swojego dziecka, jej serce zostało śmiertelnie zranione. Wiedziała, że popełniła błąd, a mimo tego otoczyła Jill matczyną miłością. Każdy zasługuje na otrzymanie drugiej szansy, na odnalezienie szczęścia i ułożenia sobie życia. Dla Christiny tą szansą stał się Gideon. Zapewne każdy chce mieć coś od życia. Dlatego mamy marzenia, a jak głosi tytuł książki, marzenia są dla każdego. Nawet dla tego, kto spisał swoje życie na straty.

 

Powieść porwała mnie już od pierwszej strony. Śledzenie poczynań bohaterów oraz obserwacja rodzącego się między nimi uczucia nie dały mi ani na chwilę oderwać się od lektury. „Marzenia dla każdego" to powieść opowiadająca o sytuacjach, które mogą spotkać każdego z nas, dlatego uważam, że jest to lektura godna polecenia. Nie tylko fanom romansów. Uwierzcie, że czasami marzenia się spełniają...

 

Caroline Ratliff

Od czasu do czasu warto jest przeczytać jakąś lekką lekturę, by dać myślom odpocząć i zaabsorbować się tylko błahymi problemami bohaterów w książce. Można się wtedy zrelaksować i uciec od codziennego życia. 'Marzenia dla każdego' autorstwa Barbary Delinsky to jedna z takich lekkich i przyjemnych lektur - wprost idealna na wakacyjny odpoczynek na plaży bądź w ogródku. Jest to typowy przykład literatury kobiecej, więc myślę, że panowie raczej nie mieliby czego w niej szukać. Ale któż wie, każdy lubi co innego ;).

 

Christine Gilette to utalentowana architektka wnętrz. Kobieta po trzydziestce, o pięknej urodzie. Pewnego dnia przybywa do Crosslyn Rise, by przedstawić swój pomysł wykończenia domów na luksusowym osiedlu. Nieszczęśliwym trafem, robotnicy zafascynowani urodą kobiety zapominają czym jest ostrożność i upuszczają belkę, któa niszczy nadproże. Członek zarządu, który zainwestował w całą budowę, Gideon Lowe, grozi, że zrobi wszystko, by Christine nie otrzymała zlecenia. Rzuca jednak słowa na wiatr, ponieważ gdy przychodzi co do czego, nie oddaje głosu w wyborze najlepszego projektu. Okazuje się nim właśnie projekt Christine. Początkowe, negatywne uczucia mężczyzny do Chris ulegają zmianie, i z czasem jest nią coraz bardziej zafascynowany.

 

Lubię czasami przeczytać książkę o prawdziwym życiu, o związkach, o trudnej miłości. A zwłaszcza w czasie wakacji. Grzejące mocno słońce nie sprzyja czytaniu, ale na powieści z literatury kobiecej bądź romanse zawsze znajdzie się czas, chęć i ochota. Dlatego właśnie z przyjemnością sięgnęłam po 'Marzenia dla każdego'. Jest to bardzo prosta, szablonowa, ale w pewien sposób urocza lekturka. Dwoje młodych ludzi, na początku drą ze sobą koty, by chwilę potem tkwić w swoich objęciach. Nuda? Nie zawsze. Czytało się przyjemnie.

 

Bardzo podobał mi się fakt, że Barbara Delinsky nie poprzestała jedynie na opisaniu romansu Christine i Gideona, ale wplotła także wątek wiecznej, zobowiązującej i wyjątkowo szczerej matczynej miłości. Córka Christine, Jill, to owoc jej nastoletniej miłości. Mimo, że dziewczynka jest tzw.'wpadką', kobieta kocha ją ponad życie, jest jej najlepszą przyjaciółką i nie było dnia, by żałowała, że ją urodziła. Pierwsza prawdziwa miłość Chris, Brant, nie wierzył, że to on jest ojcem i wyjechał na studia, pozostawiając ciężarną dziewczynę w niezwykle ciężkiej sytuacji. Jill dorastała bez ojca, lecz gdy tylko w życiu jej matki pojawił się Gideon - wiedziała, że jest idealnym partnerem dla Christine i z miejsca go polubiła. W tym samym czasie jednak zapragnęła poznać swego biologicznego ojca. Matka obwinia o to Gideona, że to on przypomniał jej dziecku Branta, mimo, że dziewczyna go nigdy nie poznała, ponieważ wyjechał przed narodzinami córki. Na szczęście cała trójka dochodzi do porozumienia i od tej pory stanowią zgodną rodzinę. Uroczo, czyż nie? Autorka postawiła Christine w trudnej sytuacji: mężczyzna czy córka? Jednak umiejętnie splotła losy bohaterów, i powieść kończy się przysłowiowym happy endem.

 

Co mnie nie do końca przekonało? Fakt, iż Christine i Gideon na początku wprost nienawidzili się do szpiku kości, a zaraz potem mężczyzna odkrył, że jest w Chris zakochany. Za cienka linia jest między nienawiścią a miłością, zdecydowanie za cienka. Autorka przedstawiła to trochę chaotycznie i nieumiejętnie, ale wybaczam jej to. Większość plusów rekompensuje ten błąd.

 

Podsumowując. 'Marzenia dla każdego', autorstwa Barbary Delinsky to przyjemna, lekka, iście wakacyjna lektura, głównie dla kobiet. Bo z tego co wiem, faceci romansideł nie lubią. I niech żałują, bo te okazują się czasami bardzo interesujące. Polecam na gorące jak i chłodne dni. Niezobowiązująca, czysta rozrywka na 224 stronach w estetycznej, ładnej okładce.

Meme

Na świecie jest tak wielu różnych ludzi – blondyni, bruneci, rudzi – a jednak... każdy z nich urodził się z czyś, co jest przypisane człowiekowi od wiek wieków – przyzwoleniem do darzenia innych uczuciem, do kochania. Miłość przychodzi znienacka. Powoduje, że ta druga osoba staje się częścią pierwszej – wszystko o niej wiemy, wszystko kojarzy się tylko z nią, a myśl nieubłaganie krążą wokół jednego... Jednak czy miłość możemy rozumieć jedynie przez uczucie kobiety i mężczyzny? Czy uczucie, jakim matka darzy swe dziecko może być równie wielkie, albo nawet większe?

 

Pisarka, z którą spotkałam się po raz pierwszy przy lekturze „Marzeń dla każdego" to Amerykanka, specjalizująca się w pisaniu romansów. Ukończyła Uniwersytet Tufts na wydziale psychologi i oraz Boston Collage, gdzie zdobyła tytuł Magistra Socjologi. Nim spróbowała swoich sił w pisarstwie była dziennikarką i fotoreporterką dla gazety „Belmont Herald". Obecnie mieszka w Newton w Massachusetts razem z mężem i dziećmi. Dotychczas jej książki przetłumaczono na 25 języków i sprzedano w trzydziestomilionowym nakładzie.

 

Christine Gilette, chiałaby zdobyć zlecenie, które może odmienić jej karierę architekta wnętrz. Przybywa do Crosslyn Rise, aby przedstawić swój projekt wykończenia domów na luksusowym osiedlu. Niestety nie wszystko idzie po jej myśli – podczas wizyty na budowie staje się przyczyną rozproszenia robotników. Spadająca belka niszczy nadproże. Gideon Lowe, jeden z członków zarządu, a jednocześnie kierownik prac, wyładowuje swoją nieskrywaną złość na winowajczyni niepożądanego incydentu. Mężczyzna grozi, że zrobi wszystko, by nie otrzymała zlecenia.Jednak kobieta przedstawia na tyle błyskotliwy projekt, że głos Gideona staje się ku jego przykrości, nic nie znaczącym. Początkowa niechęć Gideona z czasem ustępuje miejsca całkowicie odmiennym uczuciom. Talent i urok Christine zaczynają coraz bardziej go fascynować. Dziewczyna jednak stroni od zalotów i woli poświęcać się jedynie pracy. Jaki może być tego powód? Czy rodzące się uczucie ma szanse na rozkwitniecie?

 

Wiele osób uważa, że harlequiny to pozycje, które mają jedynie dostarczyć człowiekowi emocji, opisując zawiłości związane z ludzkimi uczuciami. Ot tak – lekkie pozycje, które prócz ogromnego zaskoczenia i uśmiechu na twarzy nie pozostawiają zbyt wiele. Na dodatek wszystko jest tak ubarwione, że człowiek niezbyt wierzy, że porywające doznanie mogłoby spotkać i jego. A jednak pozycje te cieszą się popularnością i to nie tylko u kobiet. Ale jak możliwe jest to, że miliony książek o miłości nie nudzą się ludziom?

 

Uczucie to coś, czego doświadcza prędzej, czy później każdy. I choć zaczyna się niepozornie, a czasem nawet zupełnie nie tak jak powinno, ma w sobie taką „iskierkę", którą chce odnaleźć każdy człowiek. Na Gideona i Chris spadło ono jak grom z jasnego nieba – z nienawiści przerodziło się w czułość. Sądzę jednak, że Pani Barbara pozostawiła zbyt niewielką granicę między tymi dwoma przeżyciami – często bywa, że z złego rodzi się dobre, jednak tutaj czytelnik nie mógł się zorientować, kiedy to nastąpiło.

 

„W rzeczywistości Gideon już miał problem, ale zdał sobie z tego sprawę dopiero po trzech tygodniach w czasie których nie mógł wyrzucić Christine Gillette z pamięci. Olśniło go dopiero, gdy zadzwoniła, by się z nim umówić na spotkanie, a ona odłożył słuchawkę z bijącym sercem."

 

Byłam niebywale zaskoczona, z faktu, iż Pani Delinsky wplotła w akcję wątek matczynej miłości. Po krótkim opisie pozycji, który czytałam przed lekturą, spodziewałam się jedynie porywającego romansu, kipiącego nawet namiętnością. Historia Chris, jej zaangażowanie w relacje z córką i zaradność z pewnością imponowały niejednemu czytelnikowi. Kobieta kochała Jill najmocniej na świecie, choć nastolatka pochodziła z tzw. „wpadki". Spodobało mi się to, jak pisarka opisywała przyjaźń dziewczyn i jedność myśli, jakie charakteryzowała te dwojga ludzi. Choć dla wielu osób wyglądały jak siostry, funkcjonały jak najprawdziwsza rodzina, mimo że brakowało w niej męskiej ręki.

 

„(...) jeśli mamy być rodziną, to bądźmy nią! To oznacza bycie ze sobą w słońcu i deszczu. To oznacza wspólne życie. To oznacza dzielenie się wszystkim."

 

Postać wspomnianej już Jill była jedną z moich ulubionych. Dziewczynka przy swoim młodym wieku, wykazywała się nie tylko dojrzałością, ale również wyczuciem w wielu sprawach. Jak każda dojrzewająca nastolatka pragnęła jednak wiedzieć, kim tak naprawdę jest. Choć początkowo wydawało mi się to irracjonalne, doszłam do wniosku, że Pani Delinsky wykazała się niezwykłą umiejętnością patrzenia na świat i świetnie ukazała rzeczywistość, z którą często możemy się spotkać. Podobało mi się to, jak najpierw wybadała Gideona, a potem zaczęła go traktować jako część jej i matki życia.

 

„Masz rację, że nic już nie będzie takie samo. Ty i ja odnaleźliśmy się, Jill dorasta, Crosslyn Rise rośnie. To jest postęp. A ty się boisz, bo po raz pierwszy od dawna coś się zmienia w twoim życiu."

 

Postać Gideona, która początkowo wydawała się typowym budowlańcem, a potem namiętnym kochankiem, idealnie wgrała się wgrała się w ramy prawdziwego zakochanego mężczyzny – nie były mu w głowie jedynie nocne figle, ale chciał być również oparciem dla Chris i ojcem dla Jill.

 

„Chcesz sobie popłakać i powrzeszczeć na mnie – w porządku. Po to tu jestem. Czasami tylko w ten sposób można wyrzucić z siebie gniew, strach czy zmartwienie. Ale nigdy więcej, do jasnej cholery, nie odgradzaj się ode mnie. Nie wyłączaj mnie ze swojego życia."

 

Chris wydawała mi się od początku rozkapryszoną córeczką bogatych rodziców, jednak z czasem zaczęłam powątpiewać w to, głównie z racji koncepcji, jaką mogła powziąć Pani Delinsky przy tworzeniu dzieła. I nie myliłam się, że pisarka chciała stworzyć w czytelniku błędne wrażenie, za co należy jej się ogromny plus. Kobieta okazała się niezwykle odpowiedzialną matką, nieufną kochanką i typową, pełną sprzeczności i emocjonalnych powątpiewań płcią piękną.

 

„ - (...) Dlaczego wszystko musi się zmieniać?
- Bo dojrzewamy. Jedne rzeczy zastępujemy innymi, lepszymi. Wiem, że to przerażające. Każda zmiana budzi strach."

 

Podsumowując muszę przyznać, że dawno nie czytałam takiej pozycji, którą mogłabym określić mianem „dwa w jednym". Cieszę się, że Pani Barbara pozwoliła czytelnikowi nie tylko na chwilę przyjemności, ale również pokazała, czy jest jedno z najważniejszych uczuć – matczyna miłość. Jednocześnie pisarka nie zapomniała o tym, co urzeka i urzekać będzie miliardy ludzi. Chciałaby się powiedzieć – życie jednak nie jest takim love story i nie zawsze kończy się pięknym happy end'em, którego wszyscy oczekują. Jednak... jednak gdzieś tam, może nawet na drugi końcu świata, czeka ten jedyny/jedyna. I to, że dziś nikogo nie ma, nie oznacza końca świata, bo przecież każdy ma prawo do szczęścia i miłości, i z pewnością prędzej, czy później je odnajdzie ;)

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial