Varia
-
Pogoda nareszcie znalazła właściwy tor na tę porę roku. Można usiąść pod drzewem i oddać się lekturze. W moim przypadku deszcz i zawierucha czytaniu nie sprzyjają, ale ostatnio udało mi się poznać książkę wyjątkową i wartą promowania.
Kartki z białego zeszytu, to zbiór felietonów stanowiących osobiste zapiski dojrzałej kobiety. Na pierwszy rzut oka ich temat może się wydawać prozaiczny – życie pięćdziesięciolatki, nic nowego. Jednak towarzyszące mu wtrącenia ze światowej literatury oraz do bólu szczery ton wypowiedzi, czynią go głębokim i świadomym przesłaniem.
Mam słabość do takich, snutych w nieśpieszny sposób historii, a forma pamiętnika, nawet jeśli ujętego w konwencję comiesięcznego felietonu, bardzo mi odpowiada. Delektowałam się tym zbiorem przez kilka dni. Dawkowałam sobie zawarte w nim emocje. I nawet, jeśli z powodu dzielącej nas różnicy wieku, nie zawsze byłam w stanie się z nimi utożsamić, to uważam to za cenne doświadczenie. Pewien drogowskaz na przyszłość, ponieważ talent autorki potrafi z najprostszej chwili uczynić zdarzenie wyjątkowe.
„W niedzielny poranek wykluwam się ze snu i powoli dojrzewam do dnia. Słyszę dzwony. Czuję brzuch i skórę na łydkach. Stopa łagodnie pociera drugą. Kciuk sprawdza obecność pozostałych palców. Jestem. Jak Wenus z piany coraz bardziej wynurzona. Ponownie obecna i żywa, chociaż przecież nigdy nie przestałam. Niedziela jest świętem także dlatego, że mogę tego doświadczyć i bez pośpiechu po prostu być. O tym Ken Wilber mówi: W otwartości tej chwili nieskończona wdzięczność spotyka całkowitą prostotę."*
* s. 93