Varia
-
Takie książki lubię najbardziej. Życiowe i bijące prawdą po oczach. Sylwię Chutnik poznałam dzięki felietonom w Pani i z miejsca polubiłam jej nieokiełznany styl. Autorka ma w zwyczaju opisywanie rzeczy prozaicznych, takiej naszej klasycznej codzienności, ale czyni to w sposób, który sprawia, że „klapki spadają z oczu".
Dzidzia to odważna opowieść o kalekiej dziewczynce, która dotknięta upośledzeniem umysłowym żyje w pełni zależna od matki. Kobieta we dnie i w nocy czuwa nad tym „kadłubem", traktując swój los jako karę za grzechy przodków. Przeklina dzień w którym to wszystko się zaczęło, ale gdzieś tam w głębi, czuje się jednak odpowiedzialna za swoje dziecko. Życzliwi sąsiedzi szczodrze obdarzają ją słowami krytyki, a ksiądz z ambony dopatruje się w jej córce świętości „znoszącej złote jajka".
Jak łatwo można zauważyć, nie jest to pokrzepiająca serca proza o heroizmie matki i jej rodziny. Próżno doszukiwać się w niej szacunku, czy nawet zrozumienia dla losu niepełnosprawnego dziecka. Dzidzia jest symbolem kulawego państwa i społeczeństwa zżeranego przez znieczulicę. W przerysowany sposób obnaża prawdę o ludziach i ich współczuciu wobec bliźniego, w którym to właśnie ona, kaleka, ma najcelniejsze myśli i spostrzeżenia.
Nie jest to sympatyczna opowieść, lecz dzięki trudowi w nią włożonemu, czujemy, że jeszcze więcej z niej wynosimy. Jestem świadoma, że zaraz posypią się opinie „to nie dla mnie". Sama w trakcie lektury kilka razy zastanawiałam się o co tu właściwe chodzi. Nie twierdzę abym była w stanie zrozumieć wszystkie aluzje pisarki, ale jestem pod coraz większym wrażeniem jej pomysłów i warsztatu.
Niezwykła historia o banalności naszego życia. Polecam.