Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Urojenie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Janusz Koryl
  • Tytuł Oryginału: Urojenie
  • Gatunek: Powieści i OpowiadaniaThriller
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 216
  • Rok Wydania: 2013
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 140 x 205 mm
  • ISBN: 9788363579128
  • Wydawca: Dreams
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Rzeszów
  • Ocena:

    5/6

    5/6

    3/6

    4/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Urojenie | Autor: Janusz Koryl

Wybierz opinię:

Medium

Wiele razy spotkałam się z rekomendacjami książek Janusza Koryla, jednakże nie po drodze mi było do nich. „Przez recenzentów okrzyknięty polskim Stephenem Kingiem", taka opinia widnieje o Korylu we wnętrzu książki „Urojenie", którą to zdobyłam z wymiany z Sophie. Nie byłam do niej całkowicie przekonana, ale spotkałam się z wieloma pozytywnymi recenzjami na jej temat, więc ochoczo wzięłam się do lektury.

 

Rzeszów, początek roku 2012, Mateusz Garlicki wraz z żoną bawią się na imprezie sylwestrowej. Jednak szampańską zabawę przerywa im praca Garlickiego. Jest on, bowiem policjantem, zajmującym się morderstwami, a na komendę przyszedł właśnie Tadeusz Olczak, z ogromnym, ubrudzonym krwią, nożem i przyznał się do morderstwa. Od tego momentu Garlicki musi radzić sobie z wieloma trudnościami, które dotyczą tej sprawy. Zabójca ucieka z zamkniętej celi i nijak nie da się tego logicznie wytłumaczyć. Cała ta sytuacja powoli staje się obsesją śledczego...

 

Pierwsze, co rzuca się w oczy to okładka, dziwna twarz pomalowana na biało, świdrująca mnie wzrokiem, i tytuł „Urojenie", do którego użyto zmyślnej, czerwonej czcionki powoli acz nieubłaganie wprowadził mnie w lekko mroczny klimat. Do teraz, kiedy patrzę w te okładkowe oczy po plecach przechodzą mi ciarki. Wnętrze książki, numeracja rozdziałów, krótki opis miejsca i czasu wydarzeń zawartych w poszczególnych rozdziałach, oraz napis „Wszelkie podobieństwo do postaci i zdarzeń jest przypadkowe" sprawia, że w mojej głowie zawitała myśl: Jakbym oglądała serial kryminalny, ale nie na płaskim ekranie telewizora, tylko w mojej głowie za sprawą wyobraźni. Książka ma tylko około 214 stron, co jak na początek mojej znajomości z pozycjami Koryla względnie mnie zadowoliło, aczkolwiek po przeczytaniu „Urojenia" stwierdziłam, że mogło ono być dłuższe, wzbogacone o sceny z życia Olczaka, czy np. dłuższe przemyślenia żony Garlickiego.

 

Chociaż książka wydała mi się za krótka, to z fabuły ujmować jej nie będę. Autor w tej kwestii wykazał się dość ciekawym pomysłem jak i sposobem przeniesienia tego na karty książki. Całość fabuły całkowicie mnie pochłonęła. Od książki nie mogłam się dosłownie oderwać, otwierałam ją nawet na niektórych lekcjach, a wszystko, dlatego, że chciałam poznać dalsze losy bohaterów oraz rozwiązanie tej tajemniczej zagadki, którą Koryl zaprezentował nam w pierwszych rozdziałach „Urojenia". Jednak w samej końcówce miałam lekkie deja vu, tak jakbym już kiedyś widziała coś podobnego, chodzi mi tutaj o sam koniec, ostatni rozdział, już po rozwiązaniu całej sprawy morderstwa. Frapuje mnie to niezmiernie, więc jeżeli ktoś miałby podobne odczucia i wiedział skąd się wzięły śmiało może mi to wyjawić.

 

Jak już wcześniej wspomniałam książka bardzo mnie zaciekawiła, Koryl w „Urojeniu" wykreował nam bardzo ciekawy świat. Już sam wstęp(rozdział pierwszy) zapowiada nam ciekawą treść, a opis wprowadza nas, tak samo jak okładka, w mroczny klimat. Jedno autorowi muszę przyznać, wie jak zaciekawić czytelnika i utrzymać ten stan zaciekawienia do samego końca, w którym zrzuca na nas niespodziewanie bombę zmieniającą nasze podejście do wcześniej przeczytanej treści. Dzięki temu, książka, przynajmniej mi, na długo zapadnie w pamięć, chociaż powrotu do jej czytania nie przewiduję. Jest to, bowiem, jak dla mnie, książka, która jest dobra tylko za pierwszym razem, ponieważ przy następnym jej czytaniu już nie czuje się tego dreszczyku emocji, oczekiwania na koniec, wszystko jest już znane. W „Urojeniu" znajdziemy też niewielki element nadnaturalny, który z biegiem wydarzeń staje się dość znaczący. Jest on ciekawie wkomponowany w całość książki i nadaje fabule ciekawego posmaku.

 

Podsumowując, pozycja bardzo dobra, trochę za krótka, ale da się to przeżyć. Dla fanów thrillerów książka będzie nadawała się znakomicie. Lekki dreszczyk emocji i niepokoju, chęć rozwiązania sprawy morderstwa razem z Garlickim oraz zaskakujące zakończenie, czynią z niej coś na wzór starych dobrych kryminałów, które zaskakiwały czytelnika swoją treścią i pozostawiały po sobie ślad w świadomości czytającego. Jestem bardzo zadowolona, że mogłam przeczytać tę pozycję i z czystym sumieniem mogę polecić ją fanom gatunku oraz dopiero początkującym czytelnikom.

Obsesja Kasiulka

Janusz Koryl z wykształcenia polonista. Debiutował w 1985 roku zbiorem wierszy „Uśmierzanie źródeł". Poeta, autor reportaży, prozaik. Wydał kilkanaście książek poetyckich m.in. „Kłopoty z nicością", „Siatka na motyle", „Spacer po linie" oraz powieści: „Zegary idą do nieba", „Śmierć nosorożca", „Sny" i „Ceremonia". Laureat wielu ogólnopolskich konkursów literackich m.in. zdobywca miana Książki Roku 2011 za „Sny".

 

Sylwester 2011 roku, aspirant Mateusz Garlicki wraz z żoną bawią się w restauracji „Kleopatra". Klika minut po północy policjant wychodzi na zewnątrz, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Zauważa na przystanku szamoczącą się grupę. To kilku wyrostków zaatakowało młodą dziewczynę. Postanawia interweniować. Dostaje cios w brzuch, mężczyźni uciekają. Jednak dość szybko otrząsa się i wraca do lokalu. W tym samym czasie w tłumie rozbawionych ludzi świętujących nadejście Nowego Roku na placu miasta przy koncercie Budki Suflera, pojawia się dziwny człowiek. Który nie reaguje na wystrzały korków szampana, wydaje się nieobecny i niczym nie zainteresowany. Zwraca również uwagę swoim strojem, płaszcz i kapelusz, jakich już się nie nosi.

 

Nie zważając na tłum świętujących ludzi zmierza w kierunku najbliższego posterunku policji. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że mężczyzna kładzie przy okienku posterunkowego zakrwawiony nóż i oświadcza, że zabił kobietę i należy go aresztować.

 

I na tym historia powinna się skończyć. Mamy zbrodniarza, narzędzie zbrodni, mężczyzna sam poddaje się karze, nie stwarza zagrożenia, ani problemów przy aresztowaniu. Sprawą ma się zająć Mateusz Garlicki, który zostaje ściągnięty prosto z balu na komendę. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że aresztowany mężczyzna znika z celi. O co chodzi? W jaki sposób ulotnił się z celi, z której nie da się wyjść samemu, i dlaczego Tadeuszowi Olczakowi zależy na rozwiązaniu sprawy?

 

Tym razem sięgnęłam po książkę sugerując się jedynie okładką. Oczy mężczyzny na okładce są tak magnetyzujące, że gdy tylko książka do mnie dotarła, to wpatrywałam się w nią kilka minut i nie mogłam się oderwać. Nie interesowałam się, o czym jest książką, to ta okładka zdecydowała o wszystkim. Na szczęście się nie zawiodłam. Kryminały kocham miłością odwzajemnioną, to wiadomo. Od jakiegoś czasu przeważają w literaturze, po którą sięgam. Bardzo mnie cieszy, że polscy autorzy również sięgnęli po ten gatunek i odnalezienie się w nim wychodzi im to coraz lepiej.

 

To moje pierwsze spotkanie z autorem i mam nadzieję, że nie ostatnie. To jak autor buduje napięcie, ta pomysłowość w fabule, dreszczyk emocji. Książka wciąga od pierwszej strony i nic nie mogło mnie skłonić, abym się od niej oderwała, przeczytałam ją od razu. A zakończenie- naprawdę nie spodziewałam się, nawet sekundy nie było, aby autor coś zasugerował.

 

Książka to rozdziały opatrzone miejscem dokładną godziną, dzięki temu możemy dokładnie prześledzić całą historię. A cała historią dzieje się w ciągu 18 dni. Narracja trzecioosobowa, język prosty i przystępny. Główny bohater bardzo dobrze nakreślony. Jego osoba budzi zaufanie, to policjant, jakiego chcielibyśmy mieć w swoim otoczeniu. Policjant z powołania, który pomimo sprawy, która wydaje się nie do rozwiązania, niemającej podstaw, gdzie sprawca zbrodni gra mu ewidentnie na nosie, pragnie doprowadzić ją do końca za wszelką cenę, nie spodziewając się najgorszego. To bohater, który potrafi przyznać się do błędu i wyciągnąć z tego wnioski.

 

Styl, jakim posługuje się autor przyciąga czytelnika. Nie ma długich nudnych opisów, a wręcz pan Janusz zmusza czytelnika, aby wraz z aspirantem starał się sie rozwiązać zagadkę. Tu nie ma chaosu, niepotrzebnego słowotoku. Tu wszystko jest po coś, ma swój cel.

 

Książkę polecam wielbicielom literatury polskiej, dobrego kryminały z wątkiem paranormalnym.

Awiola

"Miota się tylko między snem a jawą, między pewnością a urojeniem".

 

Skonstruowanie fabuły, której misternie uknuta intryga ma za zadanie kompletnie ogłuszyć czytelnika, to wyzwanie wymagające dużych pokładów umiejętności i dobrego warsztatu pisarskiego. Niewątpliwie zadania takiego podjął się Janusz Koryl, autor wychwalanej przeze mnie "Ceremonii". Niewątpliwie również ocena wykonania tego zadania zależy od kilku czynników, między innymi od stopnia wyrobienia czytelniczego poszczególnych grup odbiorców.

 

Janusz Koryl to prozaik i poeta, mieszkający od 1978 r. w Rzeszowie. Autor jest absolwentem filologii polskiej i z racji swojego wykształcenia przez dekadę pracował jako polonista w jednym z rzeszowskich liceów. W swojej pracy zawodowej wykonywał również zawód dziennikarza, był autorem programów w lokalnym oddziale Telewizji Polskiej, oraz pisał recenzje do ogólnopolskich pism literackich. Na chwilę obecną pracuje jako urzędnik w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie.

 

31 grudnia 2011 r., bal sylwestrowy, na którym bawi się aspirant rzeszowskiej dochodzeniówki Mateusz Garlicki wraz z małżonką, trwa w najlepsze. Niestety jego szampańska zabawa zostaje brutalnie przerwana telefonem służbowym z komendy policji. Garlicki zmuszony zostaje bowiem przyjechać na posterunek, w którym oczekuje na niego niejaki Tadeusz Olczak twierdzący, że zabił kobietę. Podejrzany podaje wszelkie możliwe szczegóły i dane, a następnie zamknięty w areszcie znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Dziwna sprawa w postaci braku zabójcy i brak śladu jakiejkolwiek ofiary, staje się obsesją policjanta.

 

Janusz Koryl w swojej kolejnej książce postawił sobie bardzo wysoką poprzeczkę, skupiając się na przewrotnym zakończeniu utworu, którego wykonanie można oceniać w dwojaki sposób. "Urojenie" to pełnokrwisty thriller, w którym autor drobnymi kroczkami buduje napięcie, mające swoje ujście w końcowych partiach książki. Ocena całej intrygi, która w zamyśle Koryla winna budzić niedowierzanie, szok i konsternację, zależeć będzie od stopnia doświadczenia czytelnika w obyciu z tego typu lekturami. Otóż czytelnik mający za sobą nawet tylko kilka tego typu książek, w większości przypadków domyśli się w połowie powieści, jakie zakończenie przygotował autor. W moim przypadku tak właśnie było, zarys rozwiązania intrygi nasunął mi się dość szybko, dlatego przyjemność z czytania książki niestety drastycznie spadła. Duży wpływ na przewidywalność zakończenia miał tutaj sam tytuł, wskazujący poniekąd kierunek, w którym będzie zmierzać fabuła, może inna nazwa, byłaby lepszą alternatywą. Z drugiej jednak strony, nie dziwię się osobom, które po przeczytaniu "Urojenia" powiedzą: "Wow, to było coś!". Dlaczego więc taki rozdźwięk? Otóż czytelnicy, którzy nie spotkali się wcześniej z wykorzystanym przez autora motywem, mogą poczuć się zadowoleni z przewrotności konstrukcji fabularnej. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie mogę powiedzieć, że "Urojenie" to słaby i przewidywalny thriller. Dla niektórych bowiem będzie doskonałym przykładem jak budować intrygę i zaskoczyć czytelnika niespodziewanym finałem.

 

Warto podkreślić, że Janusz Koryl raczy czytelnika wielką dbałością o szczegóły w prowadzonym przez Garlickiego śledztwie. Wartka akcja brnie do przodu, odsłaniając kolejne nieprawdopodobne fakty, które nie trzymają się kompletnie całości. To właśnie detale tworzą cały specyficzny klimat "Urojenia", nieco mroczny i tajemniczy, nie dający się określić jednym przymiotnikiem. Trafionym zabiegiem jest również konstrukcja poszczególnych rozdziałów, w postaci podawania konkretnego miejsca, daty i godziny.

 

Po lekturze mojej pierwszej książki Koryla pt. "Ceremonia", spodziewałam się kolejnych mocnych wrażeń i specyficznego klimatu, jaki niewątpliwie autor potrafi stworzyć. Mocnych wrażeń zabrakło, jednak klimatem książki nie jestem rozczarowana. "Urojenie" wśród czytelników z pewnością posiadać będzie swoich zwolenników, jak i przeciwników. Wszystko bowiem będzie zależeć od odbioru zakończenia. I każdy co ciekawe, będzie w tej materii mieć swoją rację. Śledztwo aspiranta Garlickiego to lektura na leniwy wieczór, która zapewnia kilka godzin godziwej rozrywki. Warto zajrzeć, nawet dla samego obrazu Rzeszowa ukazanego w utworze.

 

Dariusz S. Jasiński

Napisanie dobrego dreszczowca to z pewnością wielkie wyzwanie. Niezwykle trudno jest przerazić czy choćby spowodować niepokój czytelnika tylko za pomocą słów. Pod tym względem filmowcy mają znacznie łatwiej, szczególnie odkąd pojawiła się technologia 3D i czasem coś dosłownie potrafi wyskoczyć z ekranu. Trudną sztukę strasznego pisania opanowali jedynie nieliczni ze Stephenem Kingiem na czele (choć i on wielokrotnie mnie zawiódł).

 

Z prozą Janusza Koryla spotkałem się po raz pierwszy. W notce biograficznej wyczytałem, że został okrzyknięty przez recenzentów polskim Kingiem. To bardzo odważne porównanie, bo już na starcie zawiesza poprzeczkę bardzo wysoko.

 

Zanim zasiądę do jakiejkolwiek książki zawsze uważnie studiuję wszelkie opisy, jakie serwuje wydawca. Niejednokrotnie okazywały się one mocno przesadzone, a czasem wręcz niezgodne z prawdą. Opis „Urojenia” zapowiadał mroczny thriller i ekscytującą pogoń policji za niezwykłym zbrodniarzem. Brawo za dobór słów, bo wszystko, co przeczytałem było świętą prawdą, jednak okazało się, że dostałem coś innego, niż mogłem się spodziewać.

 

Jest sylwester 2011 roku, na rynku w Rzeszowie trwa miejska zabawa przy dźwiękach Budki Suflera. W rozbawionym tłumie pojawia się mężczyzna z zakrwawionym nożem. W restauracji „Kleopatra” tę szczególną noc wraz z żoną spędza aspirant Mateusz Garlicki, główny bohater powieści. Tymczasem na posterunek policji zgłasza się tajemniczy człowiek i przyznaje się do popełnienia morderstwa, podając swoje dane, dane ofiary i dokładnie informując, gdzie policja może odnaleźć ciało. Do sprawy zostaje przydzielony Garlicki, który opuszcza zabawę, tym samym po raz kolejny zawodzi żonę. Pilnie udaje się na miejsce zbrodni i... I od tej chwili nic nie jest już takie, jak w normalnym kryminale.

 

Od razu muszę napisać, że absolutnie nie zgadzam się z porównaniem do Kinga. Czytaliście może jego „To”? Ponad tysiąc sto stron ciągnącej się wolno akcji? Albo 800 stron Bastionu? Powieść Janusza Koryla czyta się znacznie szybciej, a akcja mimo że prowadzona w bardzo klimatycznym, wolnym tempie, tak naprawdę gna na złamanie karku, a każda kolejna strona potrafi zaskoczyć.

 

Choć wydawało mi się, że rozwiązanie zagadki jest banalne i po kilku rozdziałach już byłem pewien, że rozgryzłem autora, to po przeczytaniu ostatnich zdań byłem troszkę zły, bo dałem się podejść w tak łatwy sposób. A przecież manewr z podaniem prostego rozwiązania, dla zamydlenia oczu czytelnikowi sam niejednokrotnie stosowałem z powodzeniem. Ech panie Januszu, nabrał mnie pan!

 

Wielką zaletą „Urojenia” jest bardzo fajny, przystępny język. Książkę czyta się z niezmierną łatwością, a lektura mimo ponurej atmosfery jest prawdziwą przyjemnością. Styl Koryla bardziej przypomina mi połączenie Mastertona (tempo prowadzenia akcji) i Koontza (bardzo realistyczne tło wydarzeń ubarwione nadprzyrodzonymi elementami).

 

„Urojenie” to trzecia powieść Janusza Koryla, która ukazała się nakładem wydawnictwa Dreams. Dwie poprzednie zebrały bardzo dobre recenzje i uznanie czytelników. Żałuję, że nie mam porównania, ale przypuszczam, że najnowsza powieść autora nie zawiedzie czytelników. Ja bawiłem się świetnie, choć lektura zabrała mi ledwie kilka godzin. Ale też byłem bardzo niekonsekwentny, po każdym kolejnym rozdziale obiecywałem sobie, że jeszcze tylko jeden i przejdę do innych obowiązków. Okazało się, że okłamywałem się tak do samego końca.

 

Jeśli usiądziecie do „Urojenia” by się troszkę wystraszyć - zawiedziecie się, jeśli jednak zamierzacie tylko dać się wciągnąć w mroczny świat prozy Koryla, powinniście być zadowoleni, bo autor nie da Wam odetchnąć. Zalecam jedynie, byście zarezerwowali sobie troszkę czasu w któryś z ostatnich zimowych wieczorów, bo wierzcie mi - bardzo trudno będzie się Wam choć na chwilę oderwać od lektury.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial