Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Skald Tom 1 Karmiciel Kruków

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Łukasz Malinowski
  • Tytuł Oryginału: Skald. Karmiciel Kruków
  • Gatunek: Powieści i Opowiadania
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 448
  • Rok Wydania: 2013
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 140 x 205 mm
  • ISBN: 9788362329847
  • Wydawca: Erica
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Warszawa
  • Ocena:

    5/6

    5/6

    6/6

    4,5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Skald Tom 1 Karmiciel Kruków | Autor: Łukasz Malinowski

Wybierz opinię:

LadyBoleyn

Dotychczas nie miałam okazji poznać twórczości Łukasza Malinowskiego, doktora nauk humanistycznych, specjalizującego się w historii średniowiecznej Skandynawii, który jest zarazem autorem książki „Berserkir i ulfhednar w historii, mitach i legendach" oraz przekładu „Sagi o VigaGlumie". Dlatego też, gdy tylko w moje dłonie trafiła najnowsza powieść tego pisarza, „Skald. Karmiciel kruków", z przyjemnością zabrałam się do lektury, odkrywając, że oprócz przyjemności czytania, dowiem się jeszcze wielu interesujących rzeczy na temat dziesięciowiecznej Skandynawii. Takim oto sposobem niemalże od pierwszych stron obdarzyłam sympatią charyzmatycznego Wikinga, którego tropem podążyłam bez żadnego wahania.

 

Jak wspomniałam, akcja „Skald. Karmiciel kruków" rozgrywa się w X-wiecznej Skandynawii, gdzie nie brakuje chaosu oraz zamętu. Lokalni władcy toczą zażarte spory o władzę i bogactwa, a chrześcijańscy misjonarze coraz liczniej przybywają na tereny, dotychczas osiadłe przez Wikingów, pragnąc głosić nieznane na tych terenach Słowo Boże. Również wojownicy zbytnio nie przejmują się demonami czy czarownicami, decydując się na łupieże wyprawy, podczas których mogą powiększyć swój majątek oraz zyskać sławę.

 

W takim właśnie świecie funkcjonuje Ainar Skald, który by zdobyć pokaźny skarb jest gotowy wywołać wojnę. Mężczyzna ten wiedzie szalone życie, nie stroniąc od dobrych trunków, pięknych kobiet czy genialnych pomysłów na zyskanie kolejnych bogactw, w czym pomaga mu wrodzony spryt. Ainar, o którego waleczności powstają pieśni, przez swój egocentryczny styl bycia, naraził się niejednemu śmiertelnikowi, przez co zyskał wielu wrogów, gotowych do zrobienia wszystkiego, by ten zniknął z powierzchni ziemi. Dlatego też decyduje się na ucieczkę do klasztoru, położonego na Wyspie Irów, gdzie również nie otrzymuje spokoju. Niemalże natychmiast zostaje oskarżony o serię morderstw, dokonywanych na terenie placówki. Ainar, dla którego honor jest najważniejszy, postanawia wyjaśnić zagadkę zbrodni oraz dowiedzieć się, kim jest kobiecy demon, który w nocy nawiedza pokornych zakonników... Dodatkowo sam będzie musiał również stawić czoło tajemnicom z własnej przeszłości...

 

Przyznam, że Ainar Skald to bohater, do którego żywię ogromną sympatię, głównie właśnie dlatego, iż jest takim typowym „łobuzem", posiadającym niesamowity urok. Jego lekki styl bycia, szalone pomysły czy milion argumentów na jeden zarzut sprawiają, że nie sposób go nie lubic. „Skald. Karmiciel kruków" to fascynująca podróż do świata, w którym nie brakuje niebezpieczeństw i zaskakujących wydarzeń. Nie sposób nudzić się, poznając losy głównego bohatera, który skutecznie przyciąga uwagę czytelnika, spragnionego zwariowanej przygody. Akcja cały czas brnie do przodu, nie dając odbiorcom chociażby momentu na odpoczynek, przez co lekturę tę można przeczytać praktycznie jednym tchem. Łukasz Malinowski swoim lekkim i przyjemnym stylem sprawia, że odbiorca przenosi się do Skandynawii, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej na temat losów zadziwiającego na każdym kroku Ainara. Autor wprowadził do lektury sporą dawkę humoru, zawartą w dialogach, przez co nieraz uśmiechałam się, czytając kolejne rozmowy postaci, zawsze wierzących we własne przekonania. Główny bohater nie przywiązywał zbyt dużej uwagi do życia i sądzę, że pisarz doskonale ujął to w tymże utworze – czytelnik dobrze bawi się, podążając tropem mężnego woja, wiedząc, że finał każdego wydarzenia z jego udziałem będzie zaskoczeniem.

 

Pomysły pana Malinowskiego niejednokrotnie wywarły na mnie zdumiewające wrażenie. Szczególnie wydarzenia, rozgrywające się w klasztorze, sprawiły, że cały czas zastanawiałam się nad tym, kto jest odpowiedzialny za powstałe zbrodnie, nie potrafiąc odgadnąć rozwiązania zagadki. Łukasz Malinowski tą kryminalną intrygą udowodnił, że potrafi wzbudzić zainteresowanie odbiorcy, całkowicie wciągając go do wykreowanego przez siebie świata. Zakończenie powieści całkowicie zaskakuje i powoduje, że czytelnik zaczyna zupełnie inaczej spoglądać na ukochanego bohatera. „Skald. Karmiciel kruków" to wspaniała lektura, która przede wszystkim jest prawdziwym szokiem dla tych, którzy spodziewali się kolejnej nudnej opowiastki, osadzonej w odległych czasach. Dodatkowo interesujące zwroty, użyte przez postacie, które następnie w przypisach były wyjaśniane, oraz informacje, zawarte na ostatnich kartach lektury, pozwoliły mi dowiedzieć się wielu ciekawych wiadomości, o których dotychczas osobiście nie słyszałam.

 

Przeżyłam wspaniałą przygodę wraz z niepowtarzalnym Ainarem Skaldem, który swoim stylem bycia zapewne zdobył, jak i zdobędzie, niejedno czytelnicze serce. Polecam powieść Łukasza Malinowskiego miłośnikom intrygujących pozycji, w których nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji. Podczas czytania „Skald. Karmiciel kruków" spędziłam przyjemne chwile, żałując, że tak szybko nadszedł koniec przygód mężnego głównego bohatera.

Katee

„Skald. Karmiciel kruków" to jeden z najbardziej obiecujących polskich debiutów fantastycznych ostatnich lat. Łukasz Malinowski, historyk i znawca Skandynawii, stworzył dzieło, które porywa od początku do samego końca.

 

Ainar Skald – tytułowy bohater utworu – jest postacią niezwykle barwną i pewną siebie. Nieokiełznany, bezczelny, odnoszący liczne sukcesy na polu bitwy bez przerwy pakuje się w kłopoty, z których w zadziwiający sposób, zawsze wychodzi obronną ręką. Ainar nie stroni od alkoholu, hucznych zabaw, kobiet jak i krwawych potyczek. Jego cięty język i bystry rozum dają mu zdecydowaną przewagę nad przeciwnikami i stawiają w pierwszym szeregu z najlepszymi wojownikami.

 

Liczne awantury w jakie się wdaje sprawiają, że liczba wrogów wciąż rośnie. Dla własnego bezpieczeństwa Skald postanawia na jakiś czas zniknąć z oczu prześladowcom i schronić się w jednym z klasztorów. Niestety i tam nie jest mu dane wypocząć. Ktoś w dość tajemniczych okolicznościach i w bestialski sposób morduje mnichów, a głównym podejrzanym staje się Ainar. Skald nie zasłużyłby na miano nieustraszonego bohatera gdyby sam nie postanowił oczyścić swojego imienia z bezpodstawnych zarzutów, rozpoczyna prywatne, dość nietypowe śledztwo, które wywoła dużo zamieszania i przysporzy mu kolejnych wrogów.

 

Łukasz Malinowski zasłużył na uznanie zwłaszcza ze względu na stworzenie tak barwnej i wieloznacznej postaci jaką jest Ainar Skald. Zdecydowanie nie można uznać go za postać pozytywną. Kieruje się własnymi zasadami moralnymi, które są sprzeczne z powszechnie przyjętymi normami, sprawnie włada zarówno językiem jak i mieczem, morduje bez mrugnięcia powieką, a kobiety same wskakują mu do łóżka. Mimo to pod grubą powłoką bezwzględnego wojownika czai się dobre serce, które w pewnych sytuacjach potrafi zaskoczyć.

 

Pomimo licznych wad nie sposób Ainara nie lubić, Skald swoją buńczuczną postawą kradnie serca wszystkich czytelników, jego sposób bycia sprawia, że kibicuje mu się we wszystkich potyczkach i tylko czeka na kolejny żart z jego strony.

 

Opowieść stworzona przez Łukasza Malinowskiego jest opowieścią jak najbardziej pozytywną, mimo że krew leje się strumieniami, a trup ściele się gęsto, książka jest idealna na chwilę relaksu jak i poprawę humoru. Gwarantuję – Ainar nie da wam się nudzić.

 

Początkową przeszkodą w lekturze są nieznane słowa i powiedzenia rodem ze Skandynawii, jakimi posługują się bohaterowie książki. Na szczęście, ich wyjaśnienia znajduje się w przypisach i szybko stają się zrozumiałe.

 

„Skald. Karmiciel kruków" to znakomita pozycja dla wielbicieli fantastyki jak i książek historycznych. Dawno żaden z wykreowanych przez pisarzy światów nie wciągną mnie tak bardzo. Mroczna i zimna Skandynawia zamieszkiwana przez nieokiełznanych i brutalnych Wikingów porywa czytelnika w fantastyczny świat magii i dawnych wierzeń.

 

Mitologia Skandynawów w znacznym stopniu odbiega od tej najbardziej popularnej, greckiej czy rzymskiej, dodatkowo autor wprowadził do historii kilka swoich nietypowych pomysłów. Dla dociekliwych na końcu książki znajduje się, w ciekawy sposób, napisane wyjaśnienie, będące równocześnie częścią historii opowiadaną przez Skalda, wędrownego pieśniarza.

 

Pomimo tego, że „Skald. Karmiciel kruków" jest książkę dość obszerną objętościowo to po zakończeniu lektury czułam pewien niedosyt, było mi mało i chciałam więcej. Przyznaję, że ciężko było rozstać się z bohaterami i już teraz z niecierpliwością czekam na kontynuację. Mam nadzieję, że w kolejnej części autor mnie nie zawiedzie i da nam równie dopracowane, znakomite dzieło.

Moni_sz

 Po książkę Łukasza Malinowskiego sięgnęłam z nadzieję na wielką przygodę. W końcu Wikingowie to wdzięczny temat. Są odważni, gotowi na wszystko i jeszcze się "nie przejedli" w literaturze. Nie zawiodłam się ani troszeczkę bowiem autor stworzył na kartach powieśći niezwykle ciekawą historię. Jej głowny bohater - Ainar kiedy trzeba jest odważny, gotowy na wszystko również, ale ponadto jest leniwy, chciwy i zrobi wszystko by zaspokoić cielesne zachcianki. Trudno ukrywać, że nie grzeszy zbytnią skromnością i bywa nad wyraz bezczelnym człowiekiem. Jest jednak również utalentowanym skaldem dzięki czemu jego imię i pieśni znane są również poza Skandynawią.

 

Jak to na niego przystało narozrabiał w pogoni za bogactwem i ostatecznie ranny schronił się w klasztorze na Wyspie Irów. Cóż, klasztor to nie najlepsze miejsce dla walecznego pieśniarza i wojownika tym bardziej gdy munkowie chcą go koniecznie przeciągnąć na swoją wiarę. Wszystko zmienia się gdy pewnego dnia u drzwi Ainara pojawia się mała Znajda z ludzkim uchem w przysłowiowej dłoni.

 

I zaczyna się "taniec" z munkami, domniemanym demonem oraz wrogami czyhającymi u wrót klasztoru.

 

Możecie mi wierzyć lub nie ale chciałabym przyczepić się do czegoś w tej książce bowiem większość debiutów powieściowych miewa jakieś niedoróbki. Mimo najszerszych chęci nie potrafię się niczego takiego doszukać. Opowieść o Ainarze wydaje się być w stu procentach dopieszczona przez autora.

 

Cała fabuła jest dobrze przemyślana i w momencie kiedy czytelnikowi wydaje się, że „chyba już wie" następuje nagły zwrot akcji i znowu wiemy tylko tyle, że to nie Ainar zawinił.

 

Świetnym pomysłem było umiejscowienie akcji w średniowiecznym klasztorze o dość surowej regule -nawet jak na tamte czasy. Wierzenia mnichów splatają się z mitologią skandynawską. Podobają mi się rozmowy Skalda z opatem klasztoru, podczas których obaj argumentują, że to ich wiara jest tą prawdziwą.

 

Czasami zdarza się, że autor, który jest pasjonatem danej dziedziny zatraca się w niej całkowicie. Ignoruje potencjalnego czytelnika z całą jego niewiedzą na temat, którym się zajmuje. Pan Łukasz daleki jest od tego. Język powieści jest bardzo przyjemy i powiedziałabym plastyczny. Wytłumaczenie mniej znanych terminów znajduje się w przypisach. Ogólnie powieść jest bardzo przyjemna w odbiorze. Czytelnik bez problemu może skupić się na losach Ainara przyswajając przy tym sporą dawkę informacji na temat skandynawskiej mitologii.

 

Poza tym każdy znajdzie tu coś dla siebie - jest fantastyka, jest historia, wątek kryminalny napędza powieść a i miłość się znajdzie... Myślę, ze miłośnicy krwawych scen równiez nie powinni być zawiedzeni. I choć nie jest ich wiele to co tu ukrywać - są dość sugestywne.

 

Nie mogę zapomnieć również o okładce, która przyciąga oko i co tu ukrywać - bardzo pobudza wyobraźnię

 

"Skald..." zagościł w mojej biblioteczce już na stałe, bo co tu ukrywać jest to kawał dobrej historycznej fantastyki. Pozostaje mi tylko pogratulować Łukaszowi Malinowskiemu świetnego powieściowego debiutu i mam nadzieje, że jeżeli uraczy nas dalszymi losami Ainara to kolejne opowieści będą na co najmniej takim poziomie jak "Karmiciel kruków".

 

Polecam wszystkim miłośnikom gatunku oraz czytelnikom, którzy lubią dobrą polską literaturę.

Palanee

Powieści fantastyczno-historyczne stanowią bardzo ciekawą gałąź literatury. Pozwalają twórcom na osadzenie znanych wydarzeń, postaci czy po prostu realiów epoki w zupełnie nowej rzeczywistości. Jest to zarazem świetny przykład jak dwa z pozoru różne gatunki mogą się świetnie uzupełniać oraz dostarczać czytelnikowi niezapomnianych wrażeń. Z drugiej strony bardzo łatwo można zaprzepaścić możliwości, jakie drzemią w tego typu powieściach, zapominając bądź o historii, bądź o elementach fantastycznych. By fantastyka bazująca na historii sprzedała się i zadowoliła czytelnika musi mieć wyważone proporcje. W innym przypadku nie dość, że uleci z pamięci wraz z przewróceniem ostatniej kartki, to jeszcze wywołała niepożądany uśmiech na twarzy lub co gorsza narazi się na śmieszność. Pisarz ma trudne zadanie, gdyż oddając realia epoki historycznej i przywołując fakty, postaci, religię musi jednocześnie dodawać elementy fantastyczne, które wpasują się w daną historię i będą tworzyć z nią integralną całość. A jak się stało w przypadku debiutanckiej powieści „Skald. Karmiciel Kruków" Łukasza Malinowskiego?

 

Stało się dobrze. Momentami nawet bardzo dobrze. Na kartach powieści przywołał Skandynawię i jej wierzenia, choć nie do końca trzymając się utartych ścieżek. W ten sposób Łukasz Malinowski wyznaczył własną drogę, stworzył własną interpretację i dostarczył nie lada rozrywki. Użyłam słowa powieść, choć formalnie nie jest to dobre określenie. Jest to raczej zbiór trzech powiązanych ze sobą opowiadań dotyczących życia Skalda i jego (bardzo krwistych) przygód. Dlatego też dla jednych może być to przeszkodą, dla innych ciekawe wprowadzenie w świat średniowiecznej Skandynawii, gdzie nie było miejsca na sentymenty, a większość spraw załatwiało się ostrzem miecza. Opowiadania można czytać oddzielnie, choć wtedy tracą nieco na swojej atrakcyjności. Lepiej książkę potraktować jako powieść, w której jedna historia jest następstwem drugiej. W ten sposób można nie tylko poznać kolejne losy głównego bohatera, ale przede wszystkim oddać się nurtowi przygody i poczuć niepowtarzalny klimat. Czytelnik towarzyszy więc w poszukiwaniach skarbu, w próbie ujarzmienia truposza, który powstał z grobu czy też prowadzeniu śledztwa za murami klasztoru. Każda z nich jest na swój sposób ciekawa, choć ostatnia z nich może nieco irytować przegadaniem i zbyt dużymi przestojami w akcji.

 

„Skald. Karmiciel Kruków" to właściwie historia jednego człowieka, którego kłopoty trzymają się bardzo blisko i trudno mu ich uniknąć, nawet za murami teoretycznie bezpiecznego klasztoru. Ainar, gdyż tak zwie się tytułowy bohater, nie bez przyczyny otrzymał przydomek Karmiciela Kruków. Bo choć para się poezją, to jednocześnie jego czyny są dalekie od pięknych strof, które wygłasza. Zamiast więc grywać w siedzibach jarlów, szybko wpada w bójki. Zamiast bawić się i pijać miód, macha mieczem, a krew leje się w zastraszających ilościach, niczym w horrorach klasy B. Nie stroni od bluźnierstw, choć w samych dialogach nie ma podwórkowej polszczyzny. Jest ironiczny, gra na nerwach rozmówców, a do tego nie boi się doprowadzić przeciwnika do furii. Bo jak sam głosi Ainar, to nienawiść i gniew napędzają człowieka, nie cnota, dobroć i miłość. Jak mówi, tak robi, przez co droga, którą zostawia za sobą naznaczona jest trupami, a rozpościerające się przed nim widoki przesłaniane są przez wrogów, tylko czekających aż skald popełni błąd. Z wielu względów można nie lubić bohatera, gdyż ten nie zna świętości. Kobiety służą tylko do zaspokajania przyjemności, a dni upływają mu na błogim lenistwie przerywanym popijaniem miodu oraz zabijaniem kolejnych osób, które odważyły się mu przeciwstawić. Knuje intrygi, a swe działania (nawet w słusznej sprawie) sprowadza przede wszystkim do przemocy, nie pięknych słówek. Z drugiej jednak strony okazuje się, że i w takim człowieku można znaleźć pokłady szeroko pojętej miłości, nawet jeśli jest ona nikła i niewyraźna. Okazuje się, że skald może uratować czyjeś życie, nawet jeśli naraża swoje. Nie robi tego jednak dla siebie, bliskich, przyjaciół (których w gruncie rzeczy nie ma), ale dla dziewczynki, która z dużą dozą stanowczości twierdzi, że jest jego córką. Czy tak rzeczywiście było, musicie przekonać się sami!

 

Kreacja głównego bohatera, jego sposób bycia, postępowania i cechy charakteru, powodują, że nietrudno zauważyć podobieństwa do innych postaci znanych zarówno z literatury jak i małego ekranu. Dla mnie pierwszym i chyba najbliższym przykładem był Gerald z Rivii, popularny Wiedźmin, który podobnie jak Ainar nie miał zasad, nie straszne mu było machanie mieczem a i on przekładał siłę nad potyczki słowne. Zaraz potem naszło mnie, że tak naprawdę bardzo realną postacią, choć może nie dosłownie podobną, był Dr House, który do celu dążył po trupach a i zasady, zarówno szpitalne jak i moralne, raczej nie miały dla niego sensu bytu. A może miały sens, by House mógł je łamać. Jeden jak i drugi bohater, pomimo cech, których nie lubimy u drugiego człowieka, zdobył sympatię wielu milionów ludzi. Bo choć mówi się, że kobiety lubią niegrzecznych mężczyzn, to zdaje się, że jest to raczej przypadłość obu płci. Łukasz Malinowski wykorzystał więc ową miłość czytelników (i widzów) do czarnych charakterów i ukuł własną postać, która z jednej strony irytuje, z drugiej przyciąga.

 

I choć książka ma wiele zalet, szczególnie jeśli weźmie się jej przeznaczenie (niezobowiązująca lektura), pojawiło się w niej kilka niedociągnięć. Dla mnie największym utrapieniem podczas czytania było pojawianie się powtórzeń. I nie chodzi mi tu o przytaczanie informacji dotyczących wydarzeń z przeszłości Skalda, co ma swoje uzasadnienie w konstrukcji książki (zbiór opowiadań). Bardziej irytujące było powtarzanie pewnych porównań np. dotyczących deszczu. Kilkukrotnie w czasie lektury ostatniego opowiadania autor przyrównywał wodę lejącą się z nieba jako mocz jednego z bogów. Wspomnienie owego faktu dwa, trzy razy w całej książce byłoby nawet ciekawym zabiegiem i wprowadzeniem w wierzenia Ainara, ale podkreślanie tego niemal za każdym razem, gdy zaczynało padać, stawało się męczące. Podobnie stało się z określeniami dotyczącymi męskiego przyrodzenia. Autor używał słów młot i maczuga, co być może miało podkreślić niebywałą siłę i moc sprawczą penisa. Jednak ja wolę tradycyjne słownictwo, które nie wywołuje śmiechu. Maczugi i młoty zostawmy orężowi, którym posługują się wojownicy w czasie bitew i pojedynków.

 

Książkę polecam fanom fantastyki z elementami historii. Pomimo wspomnianych mankamentów opowiadania czyta się błyskawicznie, a same przygody Ainara, choć wydają się banalne, wciągają i zapewniają kilka godzin rozrywki. Szczególnie usatysfakcjonowane będą osoby, które lubią w powieściach wszelkie opisy pojedynków, krwistych i brutalnych walk, wymyślnych tortur.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial