Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Blondyn I Blondyna

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Blondyn I Blondyna | Autor: Magdalena Kulus

Wybierz opinię:

Scathach

Ciężko pisać, gdy serce jeszcze drży po lekturze, a emocje nie opadły. Wiem na pewno, że książka Magdaleny Kulus zajmie honorowe miejsce w mojej biblioteczce i w taki też sposób będę ją traktować.

 

Co jest w niej takiego wyjątkowego?

 

Gdy otrzymałam ją do recenzji miałam bardzo mieszane uczucia, wynikające z obawy przed tym co czeka mnie przy lekturze. Teraz cieszę się radością dziecka, że otrzymałam wspaniały dar możliwości przeczytania jej i podzielenia się z Wami wrażeniami. Dlaczego? Poniekąd dlatego, że z autorką łączy mnie bardzo, bardzo wiele – jak wiele, zobaczycie sami, a poniekąd dlatego, że już dawno nie miałam tak wielkiej przyjemności podczas czytania czyjegoś świadectwa życia. Autorka, a jednocześnie bohaterka tej niezwykłej publikacji jaką jest książka-blog choruje na zanik mięśni. Jej niepełnosprawność przykuła ją do wózka inwalidzkiego, co jednak wcale nie odbiera jej radości życia! Wraz ze swoim asystentem goldenem retrieverem Igorem, co dzień walczy o spełnienie snu o samodzielności.

 

Dzięki książce tej możemy dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku śledzić ich wspólne przygody, troski i całą masę zabawnych przygód.

 

Magdalena Kulus ofiaruje czytelnikowi wspaniałe świadectwo życia przepełnionego optymizmem, niewiarygodną otwartością, miłością i wytrwałością. Odkrywa ona to, co powoli przestaje być tabu, a coraz częściej zaczyna być tematem wiodącym wielu kampanii: że niepełnosprawność nie wyklucza z życia, że można pracować, spełniać marzenia, realizować się, rozwijać i czerpać z niego garściami. Uczy empatii, wiary w siebie, optymizmu, a jedno z większych przesłań jakie ze sobą niesie to jedno zdanie „Przeżyj swoje życie".

 

Podczas lektury moje serce radowało się non stop, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Autorka wlała we mnie tak wielkie pokłady radości, że nie sposób się tym podzielić. Moje przeżywanie tej książki było – i nadal jest – tym większe, że Magdalena Kulus to absolwentka mojego wydziału – Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Śląskiego – i mojego kierunku – filologii polskiej. Czułam rozpierającą dumę, że TACY ludzie wyrastają z tej uczelni i że TACY ludzie chcą na nią przychodzić i na niej studiować.
Wzruszeniom towarzyszącym lekturze nie było końca – postawa rodziców autorki mnie rozczuliła, a poczucie humoru z jakim Magdalena podchodzi do życia nieustannie zadziwiało. Ta książka to wielki hołd poświęcony więziom rodzinnym i przyjacielskim.

 

Co łączy mnie z Panią Magdaleną oprócz wyboru studiów i uczelni? Podobnie jak większość Czytelników blogu, jest ona recenzentką książek, a także, uwaga, byłą członkinią Ruchu Światło-Życie zasłuchującą się w szantach. Cały czas towarzyszyło mi uczucie, że to taka „swoja dziewczyna". Autorka jest jednak w czymś zasadniczo lepsza ode mnie i pewnie od wielu z Was – przeżywa życie tak, jak ja nigdy nie potrafiłam. Stała się dla mnie niedoścignionym wzorcem. I choć mogłam wraz z nią odbywać podróże po znanych mi miejscach Katowic, chodzić do cenionych i często odwiedzanych przeze mnie teatrów – Korezu i Śląskiego, tak naprawdę dopiero od października spojrzę na nie jej oczami.

 

Magdalena i Igor to duet doskonały, który jest idealnym przykładem na to, że praca i wysiłek mogą dokonać wielu cudów. Ich wspólna droga do samodzielności, choć usłana wieloma trudnościami, stała się największą przygodą ich życia, a możliwość czytania i towarzyszenia im na tej drodze była dla mnie prawdziwym darem. Autorka uświadamia odbiorcy jak wielu z nas żyje podobnie do emerytów – spanie, książka, film, spanie – a jak niewielu korzysta z krótkiego czasu jaki został nam dany na ziemi. Pani Magdalena zachwyciła mnie także swoją wiarą.

 

Jej książka wzbogacona jest zdjęciami ilustrującymi niektóre z przygód Blondyny i Blondyna – żałuję, że jest ich tak niewiele.
Moim ulubionym rozdziałem, jako książkoholika, jest rozdział o Targach Książki w Krakowie – przeczytajcie, a pewnie podzielicie mój zachwyt.

 

Książkę odebrałam bardzo osobiście, toteż recenzja jest bardzo subiektywna. Nie sposób jest mi ją ocenić, to publikacja naprawdę wyjątkowa, zasługująca na to, by znaleźć się w każdej biblioteczce i by wracać do niej co rusz. Póki co – zadowalam się blogiem, który tworzony i aktualizowany jest nadal i Wam polecam to samo.

 

Gdy ogarnie Cię zwątpienie, zaufaj autorce i wraz z nią odzyskaj wiarę w sens tego co robisz.

 

Gorąco i szczerze polecam!

LadyBoleyn

Każdego dnia na ulicach naszych miast mijamy osoby niepełnosprawne, poruszające się na wózkach inwalidzkich. Mogłoby się niekiedy wydawać, czy choroba czy też częściowy paraliż powoduje, że życie człowieka momentalnie przybiera ciemnych kolorów, a on sam skazany jest na samotność i opiekę innych. Jednak, patrząc na tych ludzi, którzy zmagają się co chwilę z kolejną przeszkodą, można zauważyć, że mają zdrowe podejście do życia, z uśmiechem starając się przyjmować wszelkie niespodzianki losu. Magdalena Kulus, autorka książki „Blondyn i Blondyna" należy do osób, które pomimo problemów zdrowotnych biorą tchnienie życia pełnymi garściami.

 

Magdalena Kulus, doktorantka na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego, choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Początkowo nie przywiązywała wagi do swojej choroby, lecz przyszedł czas, kiedy uświadomiła sobie, jak będzie wyglądała jej dalsza przyszłość, która jest zależna od pomocy rodziny i przyjaciół. W roku 2007 założyła bloga, który początkowo miał być poświęcony jej psie asyście – Igorze, nazywanym również Ajkiem – ukochanym zwierzaku, ale też i towarzyszu, nie odstępującym jej na krok. Strona jednak w pewnym momencie przestała być tylko o Igorze, bowiem Magdalena Kulus zaczęła również pisać o sobie, tworząc wirtualne kartki z pamiętnika, w których nie brakowało humoru czy też słów, doceniających to, jak wiele autorka posiada, mając wspaniałych znajomych, pracę oraz własne pasje. Przez bloga poznała również wiele osób, chorujących na zanik mięśni tak samo jak ona, dzięki czemu zyskała następnych przyjaciół, z którymi może porozmawiać na różne tematy, niekoniecznie dotyczące choroby. „Blondyn i Blondyna" zawiera wpisy z blogowego zakątka pani Kulus od września 2007 do stycznia 2011 wraz z przemyśleniami anegdotami z czasów, kiedy Igor jeszcze nie zamieszkał w domu tejże bloggerki. Jak można zauważyć, pani Magdalena posiada znacznie więcej energii i uśmiechu niż wielu z nas, którzy nigdy nie będą zmagać się z takimi problemami, jak ona.

 

„Każdy człowiek ma swoje Himalaje. Czasem wyczynem godnym zdobycia Korony Ziemi staje się samodzielna wyprawa na uczelnię albo do kościoła. Magda Kulus ma zanik mięśni, jeździ na wózku i codziennie zdobywa jakiś Mount Everest" – napisała pani Monika Szwaja. I niewątpliwie słowa te wspaniale oddają całą tę lekturę, jak i życie pani Kulus, która codziennie zmierza się z kolejnymi przeszkodami. Książka „Blondyn i Blondyna" to nie tylko zbiór wpisów i wspomnień autorki, w której poznajemy jej przygody oraz postać psa Igora, potrafiącego wywołać niejeden uśmiech na twarzy czytelników. To również wspaniała nauka życia dla odbiorców, którzy nie potrafią docenić tego, co mają. Niepełnosprawna osoba, która porusza się na wózku, tryska uśmiechem gdziekolwiek się pojawi, co można wyczuć również czytając ten maszynopis, który wyszedł spod jej klawiatury. Magdalena Kulus posiada wielu przyjaciół, znajomych i kochającą rodzinę, opiekującą się nią nie dlatego, że tak trzeba, a dlatego, że kochają ją i pragną jej szczęścia. Można byłoby powiedzieć, że autorka wiedzie znacznie bardziej rozbudowaną egzystencję niż ci, którzy są zdrowi i gotowi na to, aby zdobywać każdy zamierzony przez siebie cel. W tym utworze nie znajduje się żadna myśl o cierpieniu czy też użalaniu się nad sobą – pani Kulus opisuje jedynie te miłe i przyjemne chwile, starając się wszystko widzieć przez różowe okulary, co wychodzi jej wręcz fenomenalnie. Widać, że ogromną miłością darzy Igora, który nie jest spokojnym psem asystującym, którego rola to tylko i wyłącznie pomoc swojej pani. Ajki, bowiem również i takie zyskał imię, tak jak każdy zwierzak lubi niekiedy szaleć, bawić się i zjeść przysmaki, które nie powinny znaleźć się w jego żołądku. Nieraz autorka ukazała, że uważnie musi pilnować Igora, pragnącego wykraść kiełbaski z torby spotkanej osoby w autobusie. Jednak najlepszy przyjaciel człowieka to również istota, której nie idzie zastąpić, bowiem nieraz pomógł już pani Magdalenie, kiedy to była w potrzebie.

 

Kilka razy już napisałam, że Magdalena Kulus posiada nienaganne poczucie humoru, co można zauważyć czytając tę książkę. Jednak muszę do tego powrócić po raz kolejny, bowiem moim zdaniem to bardzo pozytywny aspekt tej lektury, zasługujący na szczególne uznanie. Cały utwór utrzymany jest w humorystycznym i zabawnym stylu, dzięki czemu kolejne słowa autorki czyta się z uśmiechem na ustach. Przygody pani Magdaleny oraz jej cudownego psa należą do wyjątkowych i przyznam, że każdy ich wspólnie spędzony dzień przepełniony jest atrakcjami, jakie niesie los, dzięki czemu czytelnik nie nudzi się czytając te niezwykłe zapiski. W książce zamieszczone są również zdjęcia autorki, Igora oraz przyjaciół. Na każdej z tej fotografii można znaleźć uśmiech pani Magdaleny, jak i osób, które jej towarzyszą. Niewątpliwie, Magdalena Kulus potrafi rozbawić swoje towarzystwo, ale tez i czytelników, którzy z uwagą śledzą każde jej zdanie w „Blondynie i Blondynce".

 

Zachęcam wszystkich do przeczytania „Blondyna i Blondyny", która jest książką wyjątkową i niosącą pewnego rodzaju przesłanie. Magdalena Kulus pokazała, że szczęście zależy od nastawienia człowieka do życia i że nie warto marnować go na użalaniu się nad sobą. Tym, którzy lubią uśmiechać się oraz wynosić wartości z lektury, polecam właśnie tę pozycję.

Alex9

Blog można prowadzić z wielu przyczyn, to co umieszczamy na nim w formie notek dotyczy mniej lub bardziej poważnych rzeczy. "Buszując" po sieci napotykamy wiele internetowych pamiętników, czasem do nich wraca się, czasem zapomina się o wpisach z momentem wejścia na kolejną stronę. Jednak są takie, na które nie trafiliśmy w wirtualnej rzeczywistości, a szkoda, bo oferują świetne zapiski. Takim właśnie jest blog Magdaleny Kulus, nie miałam szczęścia by rozpocząć znajomość z autorką w internecie, ale dostałam drugą szansę dzięki jej książce. Opowiadać o swoim życiu nie jest łatwo, chociaż dla postronnego obserwatora może wydawać się to prostą sprawą, tylko nielicznym udaje się pokazać siebie takim jakim się jest naprawdę, bez zbędnych słów.

 

Zaczynając czytać książkę "Blondyn i Blondyna" ma się świadomość, że historia przed naszymi oczyma jest prawdziwa, to nie fikcja, lecz 100% rzeczywistość młodej kobiety. Niczego przed lekturą nie zakładałam z góry, tytuł nastawił mnie pozytywnie i właśnie takie podejście było właściwe. Życie nie jest bajką przekonujemy się codziennie o tym, ale czasem daje się we znaki jednym bardziej niż innym. Szybko można powiedzieć "on/ ona ma lepiej/ gorzej ode mnie", lecz to tylko puste słowa nic nie wnoszące do naszego egzystencji, trudniej jest wymagać od siebie by przeszkody starać się pokonywać, bez oglądania się czy ktoś nam poda pomocną dłoń. Jednak opowieść Magdaleny Kulus nie skupia się na różnicach pomiędzy jej osobą a otoczeniem, wręcz przeciwnie, ukazuje ona swoje życie poprzez to co jest jej udziałem na co dzień - naukę, pracę, spotkania ze znajomymi.

 

Właściwie tytuł wskazuje głównych bohaterów - Blondynę i Blondyna, człowieka i psa, ale to tylko bardzo powierzchowne stwierdzenie. W rzeczywistości czytelnik ma okazję poznać niezwykłą przyjaźń, u podstaw której leży chęć niesienia pomocy - właśnie chęć, a nie coś przymusowego. Sympatia wzajemnych kontaktów jest widoczna w słowach opisujących Igora, bo to prawdziwe imię psa opiekuna Magdaleny Kulus, również nazywanego Królewiczem. Czasem mówimy, iż ktoś ma szczęście do ludzi, a może trzeba by powiedzieć, że to los dał szansę ludziom i na ich drodze życiowej postawił kogoś - w tym wypadku autorkę tej książki. Nie jest ona tylko stroną biorącą, ale przede wszystkim równie wiele, jak nie więcej, dająca innym z siebie. Czytanie o codziennych sprawach może wydawać się nudne, jednak w przypadku "Blondyna i Blondynki" pozytywna energia i humor powodują, że lektura mija niepostrzeżenie. Oczywiście są też wspomniane mniej pogodne chwile, kiedy los dotkliwie przypomina o negatywnych swoich stronach, jednak w takich momentach bohaterka nie jest sama, lecz w gronie bliskich.

 

Każda przeczytana historia pozostaje w mojej pamięci jako słowo klucz, który otwiera szufladę wspomnień gdy na swej drodze spotykam coś pokrewnego, przynajmniej moim zdaniem. Po tej lekturze jeden wyraz zyskał nowe znaczenie - przyjaciel. Wiem kim są dla mnie moje bratnie dusze, jednak czy umiałabym opisać ich tak jak autorka, że nie są tylko imionami, ale żywymi osobami?

Katee

"Blondyn i Blondyna" to książka blog, a że blogów zawierających cudze wspomnienia unikam jak ognia (niestety nie kojarzą mi się zbyt dobrze) to i do lektury podchodziłam dość sceptycznie. Moje negatywne nastawienie zniknęło bardzo szybko, już po pierwszych stronach nie mogłam oderwać się od lektury.

 

To zadziwiające jak życie drugiego człowieka może nas pochłonąć.

 

Magda Kulus jeździ na wózku, ma zanik mięśni. Od dziecka zmaga się ze swoją niepełnosprawnością, wielokrotnie walczyła o swoje życie i zdrowie. Mimo, że nie jest rozpieszczana przez los, nie traci pogody ducha i wiary w drugiego człowieka. Nie zamyka się w domu i nie użala nad sobą, codziennie pokonuje przeszkody, które zniechęciłyby niejednego człowieka. Realizuje się zawodowo i społecznie, jest duszą towarzystwa i bez problemu zyskuje sympatię wszystkich dookoła.

 

Nieodłącznym towarzyszem Blondyny w zmaganiach z codziennością jest Blondyn, Igor - pies asystujący.

 

Do tej pory psy asystujące kojarzyły mi się tylko i wyłącznie z towarzyszami osób niewidomych, nie miałam pojęcia, że takie psy mogą być również pomocne osobom z innymi rodzajami niepełnosprawności. Dziękuję Pani Magdzie za uświadomienie :)

 

Igor towarzyszy Magdzie dosłownie wszędzie, nie odstępuje jej nawet na krok, jest mile widziany na uczelni, w bibliotece, nawet w kościele (choć uzyskanie pozwolenia nie było takie łatwe) i tak samo jak Blondyna jest duszą towarzystwa, rozchwytywany przez wszystkich przyjaciół i znajomych nigdy nie zostaje pozostawiony sam sobie.

 

Książka ta bawi i wzrusza jednocześnie. Magda opisuje swoje życie z Igorem nie pomijając nawet tych przykrych sytuacji, które niestety również się zdarzają. Momentami czytałam z niedowierzaniem, skąd ta kobieta znajduje siły na walkę z codziennością i przeciwieństwami losu? Każdy z nas powinien brać z niej przykład.

 

Z Magdaleną Kulus łączy mnie miłość do zwierząt i wykształcenie, obie ukończyłyśmy filologię polską, obie kochamy książki i obie piszemy recenzje książek, gdybyśmy któregoś dnia miały okazję się spotkać z pewnością nie zabrakłoby nam tematu do rozmów, tym bardziej, że Magda wydaje się bardzo bezpośrednią, "równą" dziewczyną, która uwielbia zawierać nowe znajomości.

 

Gdyby tego było mało, Magda bardzo przypomina mi znajomą, którą miałam okazję poznać dzięki potędze internetu. W pewnym momencie miałam wrażenie, że to jedna i ta sama osoba :) Obu należy się wielkie uznanie za niesłabnący optymizm, którego niestety brakuje ludziom w pełni zdrowym.

Sil

Książkę, bo chyba tak można nazwać tą specyficzną pozycję, otrzymałam zupełnie niespodziewanie. Przyszła wraz z inną pozycją otrzymaną od Wydawnictwa Sol i sprawiła, że musiałam, delikatnie mówiąc, przeorganizować układ mojej biblioteczki. Do tego wszystkiego doszła jeszcze reorganizacja spojrzenia na czytaną przeze mnie literaturę. Bo zwykle czytam kryminały i thrillery, rzadziej romanse i obyczaje, okazjonalnie poradniki. Najczęściej staram się sięgać po książki łączące swą treścią wiele różnych gatunków literackich. „Blondyn i Blondyna" Magdaleny Kulus jest zupełnie innym typem literatury. Typem po który nigdy nie sięgałam, nawet w wszechogarniającym Internecie. Teraz jednak musiałam i, powiem szczerze, byłam tym faktem nieco zaniepokojona. Na szczęście niepotrzebnie.

 

Bloguję od dziewięciu miesięcy. Nie od razu było jak teraz. Wiedziałam, że chcę pisać o książkach, ale nie byłam pewna czy podołam. Blog to niesamowita odpowiedzialność, trzeba być systematycznym, posty muszą być przemyślane i napisane poprawnie. Na szczęście mam sztab wspierających mnie ludzi. Jedni pomagają graficznie, inni poprawiają moje recenzje, bym nie musiała się ich wstydzić. Od czasu do czasu mam ochotę napisać coś od siebie, tak zwane moje „wolne myśli". Swoisty pamiętnik, ale odkrywający jedynie niewielki fragment mojego osobistego życia. Bo choć lubię pisać... to niekoniecznie popieram wylewanie wszystkich domowych brudów na Internetu. Tak właśnie traktowałam blogi – pamiętniki. Jak koszyk, do którego konkretny bloger wrzuca wszystkie swoje przemyślenia, niekoniecznie takie, które powinny być ujawniane. Tego właśnie się bałam sięgając po „Blondyna i Blondynę". Wątpiłam w to, że w moje ręce przekazana została wartościowa literatura, myślałam, że czeka mnie męka i znój podczas jej czytania. Bardzo się pomyliłam. Człowiek uczy się na błędach, ja nauczyłam się, by nie oceniać książki po okładce i... po potencjalnej zawartości.

 

„Każdy człowiek ma swoje Himalaje. Czasem wyczynem godnym zdobycia Korony Ziemi staje się samodzielna wyprawa na uczelnię albo do kościoła".

 

Powyższe słowa zaczerpnęłam z obwoluty książki. Dlaczego? Bo są kwintesencją tego, co ta pozycja w sobie zawiera. Każdy ma swoje Himalaje, mam je Ja, masz Ty drogi Czytelniku, ma i Magdalena Kulus, autorka i bohaterka „Blondyna i Blondyny" w jednej osobie. Pamiętam jak złamałam nogę w szkole średniej, był początek roku szkolnego a ja byłam bardzo pilną uczennicą. W jednym dniu założono mi gips, a w następnym wybrałam się do szkoły. Autobusem, bo rodzice nie byli w stanie ani mnie do niej zawieźć ani odebrać po lekcjach. To była moja pierwsza i ostatnia wizyta w szkole z gipsem. Godzina na dojście z domu na przystanek, pół na dojście z przystanku do szkoły. I po szkole ponownie. To było dla mnie dużo za dużo. Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym tak funkcjonować dzień po dniu. Może bym w końcu przywykła do ogromu poświęcanego na to czasu, ale czy bym to zaakceptowała? Wątpię. A Magdalena Kulus nie miała wyjścia. Urodziła się chora, cierpi na zanik mięśni i odkąd pamięta musiała liczyć na pomoc i wsparcie innych ludzi. Nie poddała się jednak, szukała, starała się i w końcu udało się jej, mimo słabych rąk, otrzymać psa przewodnika – tytułowego blondyna – Igora, którego pokochała od pierwszego wejrzenia. I to właśnie o tym specyficznym związku, chorej dziewczyny i psa przewodnika jest ta książka.

 

Powiem krótko, książka powinna znaleźć się na półce każdej osoby, która nazywa siebie Czytelnikiem. Bo pokazuje prawdziwą historię w bardzo przystępny i interesujący sposób, czyli tak, jak powinno się to robić. Mnie „Blondyn i Blondyna" bardzo się spodobała i polecam ją każdemu. Zdecydowanie warto ją przeczytać. Polecam!

Kolmanka

Jestem pod tak ogromnym wrażeniem tej książki, że ciężko mi zebrać myśli i wyrazić to, co wywołała we mnie ta lektura. Magda, autorka i bohaterka książki boryka się z poważną chorobą. Cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Od lat porusza się na wózku i proste, codzienne czynności stanowią dla niej nie lada wyczyn. Jej życie napiera tempa dzięki Igorowi (Blondynowi), biszkoptowemu czworonogowi, który staje się dla niej psem asystującym. Dziewczyna od 2007 roku prowadzi swój blog internetowy, którzy doczekał się wydania papierowego (a właściwie fragmenty bloga).

 

Tyle słowem wstępu. Teraz czas na moją opinię. Bardzo polubiłam Magdę, jej siłę, optymizm, wiarę w ludzi (ja chyba już jej nie mam), humor, niespożytą energię i radość życia. Jest niesamowita. Wie jak żyć i wyciskać z tego to, co najlepsze, jak z cytryny. Ma oddanych przyjaciół, kochającą rodzinę, pisze doktorat, czynnie udziela się w życiu kulturalnym swojego miasta, a także działa na rzecz innych chorych w fundacji SMAk życia. Piszę z ogromnym poczuciem humoru i dystansem. Zdecydowanie na uwagę zasługuje jej relacja z rodzicami. Oj zazdroszczę jej tak kochających, wyrozumiałych i mądrych rodziców. Dowcipy i miłe docinki jej taty na długo pozostaną w mojej pamięci i ich wspomnienie nie raz, niespodziewanie wywoła u mnie wybuchy śmiechu. Magda uwielbia długie pogawędki ze znajomymi, książki i spacery ze swoim Blondynem. A jaki jest Blondyn? To nad wyraz mądry i troskliwy psiak. Pomaga Magdzie w poruszaniu się po mieście, w ubieraniu się, przynosi jej drobiazgi, otwiera i zamyka drzwi i wiele wiele innych. Oboje pałają do siebie ogromnym uczuciem, które bije z każdej strony książki. Jako pies oczywiście ma jedną cechę. Jest obżartuszkiem, co udowadnia na każdym kroku. Do łez rozbawił mnie fragment, gdzie staje nawet do komunii na mszy, licząc na to, że ksiądz wsadzi mu coś do pyska:)

 

Magda nie narzeka. Nie lituje się nad sobą. Wymaga od siebie bardzo wiele i na prawdę wiele z siebie daje. Czytając jej zapiski, momentami było mi wstyd za siebie. Czemu? Ile razy zdarza mi się marudzić, lenić, narzekać (oj tak narzekać) zamiast po prostu... działać. To chyba taka cecha narodowa. Ta lektura otwiera oczy na kilka, najistotniejszych spraw. Podziwiam Magdę i uwielbiam jej psa. Od dziś zostałam wierną czytelniczką jej boga i mocno kibicuje jej w walce z chorobą.

Inesł

Przyznaję, iż byłam w stosunku do tej książki odrobinę nieufna. Bałam się, że jej główna bohaterka oprócz swej przyjaźni z psem zechce przemycić też garść utyskiwań na jej tragiczny i niesprawiedliwy los, tudzież bariery architektoniczne, nieustanne cierpienie, brak refundacji za leczenie z NFZ i inne pretensje podobnego kalibru. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Magdalena Kulus nie tylko się w swej książce nie skarży, ale wręcz zaraża swoich czytelników optymizmem i pozytywnym podejściem do życia... Jako osoba niepełnosprawna mogłaby zamknąć się w czterech ścianach i płakać, a tymczasem ona pracuje w Urzędzie Miasta Tychy, robi doktorat z polonistyki na Uniwersytecie Śląskim, założyła stowarzyszenie osób chorych na zanik mięśni "SMAk życia" i świetnie się bawi za sprawą swych przyjaciół, w tym tego najwierniejszego - psa asystenta, o którym jest jej książka "Blondyn i Blondyna".

 

Tytułowy Blondyn to biszkoptowy golden retriever o imieniu Igor (przez panią zwany pieszczotliwie Królewiczem, Ajkusiem lub Gusiem), który pomaga Megi, chorej na rdzeniowy zanik mięśni w życiu codziennym. Pies wspiera ją we wszystkich możliwych czynnościach: począwszy od przynoszenia leków, telefonu, pilota, poprzez podawanie z zamkniętej szafy pidżamy, a na wyciąganiu kasety z magnetowidu (nie) kończąc. Pomaga jej bowiem także w rehabilitacji, bezpośrednio wpływając na komfort życia i jest iskierką, dla której chce się żyć. Nic więc dziwnego, że Ajkuś bez problemu zjednuje swoją pracą oraz siłą woli sympatię nawet najtwardszych przeciwników i wszędzie jest mile widziany.

 

Owa wyjątkowo 'ruchliwa' osóbka jaką jest Megi zabiera swego prawdziwego przyjaciela - Blondyna dosłownie wszędzie. Na spotkanie z przedszkolakami w ramach dogoterapii (Królewicz jest do tego stworzony!), do biblioteki, na uczelnię czy na spotkanie autorskie z Normanem Davisem, gdzie trudno kontrolować nieodgadnioną psią naturę... Nie byłoby jednakże aktywności Magdy, gdyby nie jej bliscy: niezastąpieni rodzice oraz przyjaciele (w tym klerycy zapisujący się na kilka tygodni naprzód na 'dyżur' u niej). To w tej książce Magda chce im za wszystko podziękować, docenić ich trud i nieustanną pomoc. Im oraz Blondynowi, którym ta książka jest przesiąknięta. Proszę zwrócić uwagę na sam tytuł "Blondyn i Blondyna": to pies jest na pierwszym miejscu, nie właścicielka... Opisując ich wspólne przebywanie, pracę, przyjaźń, nie sposób nie uronić łzy wzruszenia czy wydobyć z siebie okrzyku radości. Okazuję się bowiem, iż nawet taki ułożony Ajkuś, ma jak każdy golden słabsze chwile, kiedy zje 15 kg karmy lub garść śmieci z trawnika...

 

Książka "Blondyn i Blondyna" składa się z postów, jakie Magda zamieszcza na swym blogu (http://blondyniblondyna.blox.pl - polecam!). Czyta się ją świetnie i bardzo szybko, momentami wręcz zachłannie. Jest bowiem w niej sama prawda, sprawy życia codziennego - przez nas wykonywane automatycznie, a dla osoby niepełnosprawnej urastające do wielkiej rangi - głębokie przemyślenia i wielka nadzieja. Ten swoisty pamiętnik dotyczący zmagań z nieuleczalną chorobą, to doskonała okazja dla ludzi w pełni zdrowych, by poznać inną jakość życia, dowiedzieć się, ile problemów nastręcza Megi prysznic, zapakowanie się do samochodu, wyjście na imprezę sylwestrową czy udział w rekolekcjach Ruchu Światło Życie poza miejscem zamieszkania. Mimo, iż można odnieść niekiedy wrażenie, że ta mnogość tematów może męczyć, zapewniam Was, iż to właśnie dzięki owemu 'chaosowi', poznajemy pełny obraz życia głównej bohaterki i jej najbliższych, z wyjątkowym psiakiem na czele. Autorka, jak sama pisze o sobie jest osobą zachłanną na życie, na wrażenia, na jutro i dobrze wie, że każdy z nas - zdrowy czy chory - ma mało czasu. Postarajmy się o tym pamiętać narzekając kolejny raz na nasz los i uczmy się afirmacji życia od tak pozytywnych, lecz doświadczonych ciężką chorobą, bohaterów ...

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial