Bookworm
-
Stanisław Brzozowski, pisarz i filozof, mieszkając Florencji zaprzyjaźnia się z prawosławnym mnichem, staje się poniekąd jego mistrzem. Ten wybitny człowiek, uwikłany w chorobę, próbuje w ostatnie lata swojego życia zrozumieć wiele ważnych rzeczy, dokończyć zaczęte dzieła i budować swoją przyjaźń. „Ostatnie Wzgórze Florencji" jest więc biografią bardzo niestandardową i przede wszystkim interesującą.
Początkowo podchodziłam do „Ostatniego wzgórza Florencji" bardzo sceptycznie, żeby nie powiedzieć, że nie miałam ochoty czytać. To książka niezbyt długa, w ładnej szacie graficznej, bardzo miła w dotyku, a jednak patrząc na długie akapity pełne słów włoskich, nazwisk znanych które gdzieś jednak umknęły, poglądów filozoficznych i politycznych, zamąciło mi się niemal w głowie. Wiedziałam, że nie będzie tu niezwykłej przygody ani zwrotnego tempa akcji. W końcu jednak gdy zaczęłam czytać niemal z przymusu... książkę pokochałam. Miłość ta oczywiście nie jest bezwzględna i ślepa, ale czytanie stało się przyjemnością, a Brzozowski- zawsze nazywany po prostu Leopoldem- okazał się być niemalże bliskim przyjacielem.
Zacznę od wad, nielicznych i w gruncie rzeczy nieważnych, gdy przyrównuje się je z całokształtem.
Nie podobał mi się narrator. Jego postawa prawosławna, to jak wszystko, każdą myśl filozoficzną obracał w Boga, czasami wydawała mi się przesadna. „Zapiekło mi na języku, na sercu, jakby Bóg mi tę moją rozdartą duszę ostrzegawczo posypał solą" - to jeden z fragmentów, który poirytował mnie najbardziej. Może było to tak niemiłe tylko z mojego punktu widzenia jako agnostyka, w każdym razie swojej subiektywnej opinii nie jestem gotowa zmienić.
Następna rzecz - klimat. Nie czułam Włoch. Prawdę mówiąc, jedyne obrazy, które stawały przede mną, to dwóch dyskutujących mężczyzn, otoczonych księgami i przeróżnymi papierami. Kosztem treści warto byłoby wprowadzić trochę opisu, sentymentalnych rozważań, widoków na miasto. Poza tym wad nie wytropiłam.
W „Ostatnim Wzgórzu Florencji" na każdej stronie znajduje się ogromna ilość informacji i wiedzy do zdobycia, a jednak nie jest to tak, jakby czytało się podręcznik, wiedzę odbiera się jako coś przyjemnego.
Książka ta dała mi nowy sposób patrzenia na klasykę literatury polskiej, poczynając od romantyków, przechodząc do Sienkiewicza, przedstawionego tu w nie najlepszym świetle. Niektóre sentencje okazały się niezapomniane.
Dramaty bohatera wstrząsają czytelnikiem. Od książki emanuje jego niezwykłą osobowością i wybitnym intelektem. Tragedia, jaka toczy się w jego życiu, dotyka nas jako bardzo niesprawiedliwa. Ostatni rozdział, a wraz z nim epilog, są tak bolesne, że nie chciałam czytać dalej. Rozstanie z tym wybitnym umysłem przychodzi tak samo trudno nam, jak i narratorowi.
Nie mam pojęcia, jak autorowi udało się na 270 stronach ukazać życie Brzozowskiego, jego idee oraz te należące do narratora, wprowadzić parę zdań opisu i fragmenty dzieł... może lepiej w to nie wnikać, ale być wdzięcznym, że ten kolażowy całokształt można nazwać dziełem sztuki.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Studio Emka.
http://www.studioemka.com.pl/index.php?page=p&id=417