Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Umrzeć W Deszczu

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Aleksander Sowa
  • Tytuł Oryginału: Umrzeć W Deszczu
  • Gatunek: Powieści i Opowiadania
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 144
  • Rok Wydania: 2011
  • Numer Wydania: III
  • Wymiary: 145 x 200 mm
  • ISBN: 9788388330384
  • Wydawca: Poligraf
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Brzezia Łąka k/Wrocławia
  • Ocena:

    5/6

    4,5/6

    5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Umrzeć W Deszczu | Autor: Aleksander Sowa

Wybierz opinię:

Alex9

Amsterdam miasto dźwięków i zabawy, gdzie poważne słowa raczej nie pasują, ale jest miejscem dobrym, by opowiedzieć swoje życie, a może dokonać spowiedzi ze swego życia przed samym sobą. Świadkiem tej rozmowy jest dziennikarka, jej zadanie jest takie jak zawsze - przeprowadzić wywiad, tylko w tym wypadku zamiast pytań są odpowiedzi, a w miejsce dialogu jest monolog, nie przerywany żadnym wyrazem z drugiej strony, tu mówi tylko jedna osoba. Zadaniem dziennikarki jest wysłuchanie tego co ma do powiedzenie mężczyzna i bycie świadkiem jego śmierci. Od początku jej rola jest ustalona - niemy słuchacz i obserwator bez prawa do skomentowania tego co usłyszy. Ekshibicjonistyczny ostatni występ w myśl hasła - "przedstawienie musi trwać" czy raczej jedyna możliwość pokazania swego życia z własnej perspektywy? Szczera chęć powiedzenia prawdy i rozrachunku z mitami czy tylko próba zwrócenia uwagi innych? Może wszystkiego po trochu a może potrzeba zrozumienia dlaczego życie kończy się w tym momencie i co do tego doprowadziło.

 

Więc toczy się opowieść o ludzkim bycie, wcześnie naznaczonym stratą bliskiej osoby i jednoczesnym wejściem w dorosłość. Mówi się, że dom rodzinny wpływa na człowieka, pozytywnie lub negatywnie jednak zaznacza się na późniejszych dokonaniach. Tak było z głównym bohaterem, początkiem kariery był prezent od dziadka podarowany w pewien wakacyjny wieczór, gdy zastanawiał się nad swoją przyszłością i dalszym życiem. Starszy człowiek widział więcej niż nastolatek, może dlatego, że znał już świat, jego blaski i cienie, a na pewno dostrzegał w swoim wnuku to czego on nie był jeszcze świadomy. Dał mu cel, którego młody chłopak nie widział, coś co pozwalało zapomnieć o bólu, a jednocześnie szansę na wejście na całkiem nową ścieżkę. Nauka fotografowania nauczyła go inaczej patrzeć na świat, dostrzegać drobiazgi, wcześniej umykające i zdobyć doświadczenie na przyszłość. Jedno ze zdjęć zrobionych wtedy naznaczyło życie bohatera na długo, uwiecznienie umierającego psa zostało nie tylko na kliszy, ale i w umyśle jego twórcy. Nowa pasja pozwoliła zapomnieć, a może tylko nie myśleć, o utraconej miłości i zacząć kolejny rozdział w księdze życia - ona też pozostawiła ślad w sercu i umyśle, była kolejnym elementem budującym życiową drogę. Czasem kilka niepotrzebnych słów, źle pojęta duma, poczucie niezawinionej krzywdy wystarczy by zapomnieć o tym co było dobre, o miłosnych przysięgach, by po latach, jak list, którego adresat jest nieznany i wraca do nadawcy, powrócić, przypominając co się straciło przez nierozważne słowa ... Jednak w momencie gdy są one wypowiadane nie ma się świadomości co szykuje los.

 

Po raz drugi droga wskazana przez dziadka pozwoliła zapomnieć o stracie i rozpocząć kolejny etap życia. Nowe miejsce, nowi znajomi, nowe uczucie - tym razem oparte na przyjaźni, a do tego sukces zawodowy. Tylko czerpać pełnymi garściami ze świata, korzystać z jego uroków, poznawać jego niuanse, beztroska młodość, aż tyle i tylko tyle. To nie kończy się w jednym momencie, chociaż tak się może wydawać gdy nagle odchodzą ludzie dla nas ważni, zostaje nam odebrane coś co wcześniej dostrzegaliśmy i docenialiśmy, ale dopiero gdy tego zabraknie widzimy jak było ważne. Zmienia to nas bardziej niż sami jesteśmy zdolni to zauważyć. Kolejna strata boli równie mocno, a może jeszcze bardziej, bo rana która się zabliźniła goi się dłużej i trudniej.

 

Nowa życiowa przystań daleko od miejsc, które przypominają straty, daje tylko chwile zapomnienia. Ból jest zagłuszony tylko wtedy gdy zaczyna się czuć strach o własne życie, gdy nie się czasu na myślenie o tym co nam odebrano, bo widzi się wokół siebie o wiele większe ofiary i to nie jako pojedyncze przypadki, ale liczone w setkach, tysiącach, setkach tysięcy. Takie widoki daje wojna, w jej wirze nawet ludzie, którzy z założenia mieli być tylko obserwatorami stają się jej czynnymi uczestnikami. Kiedyś starszy człowiek wskazał ścieżkę bohaterowi, potem zrobił to człowiek, który stracił wszystko co było dla nie najważniejsze, ale wierzył, że pozostał przy życiu bo ma jeszcze do wypełnienia swoją misję, chociaż nie zna jeszcze celu końcowego. Bohater ukazał wojnę od strony, której nie znano lub nie chciano dostrzec tam gdzie zapomniano jej znaczenia. Jednak zapłacił za to otwarciem starej rany - straty bliskich sobie ludzi. W takim momencie nie pamięta się już celu, pozostaje tylko pustka, której nie da się wypełnić. Od tego momentu nie szuka się już bliskości, bo ciągle towarzyszy myśl, że będzie jej towarzyszyć znów ból i odejście człowieka. W chwilach największego osamotnienia, na ślepo, szuka się się towarzystwa by chociaż na chwilę poczuć ciepło. Jednak za ten czas los wystawia słony rachunek.

 

Ludzkie życie można przedstawić na zdjęciu, można przedstawić wyrazami, utrwalić na taśmie bądź papierze. Jednak będzie to tylko suchy zapis czyichś uczuć, sukcesów i porażek, by je zrozumieć chociaż w małym fragmencie najlepiej słuchać i patrzeć na rozmówcę, czas na zrozumienie nadejdzie gdy się zostanie sam na sam ze sobą i słowami, które się usłyszało. Każda relacja z takiego monologu będzie tylko słabą kopią tego co zostało wypowiedziane.

Orchisss

Z okładki:
Sławny fotograf polskiego pochodzenia trafia w latach dziewięćdziesiątych na Bałkany jako korespondent wojenny. Brutalna wojna domowa zmienia jego spojrzenie na siebie i świat.
Po powrocie trafia na ślad niespełnionej miłości sprzed lat. Wspomnienia sprawiają, że postanawia popełnić samobójstwo. Zanim umrze, chce jeszcze opowiedzieć swoją historię.

 

Źle się dzieje w państwie duńskim. Czemu? Bo A., która skrajnie rzadko sięgała po książki pisane przez Polaków robi to coraz częściej. I co gorsza - podobają się i robią wrażenie. "Umrzeć w deszczu" też zrobiło wrażenie. I to jak najbardziej pozytywne.

 

Poznajemy historię Arta - pół-Polaka, pół-Czecha, który jest znanym fotografem. Postanawia on popełnić samobójstwo, a na świadka swojej spowiedzi wybiera dziennikarkę. W ciągu paru godzin wyznaje jej wszystkie swoje "grzechy". Poznajemy go jako kilkunastolatka i jesteśmy prowadzeni przez jego życie ... aż do końca.

 

Etapy życia Arta determinują kobiety - Agnieszka, Monika, Alenka, Blanca i Joy. Każdą z nich traci - jak to zazwyczaj w życiu bywa w najmniej odpowiednim momencie. Każda z nich wnosi wiele w jego "ja" i ... zabiera jeszcze więcej. Historia zatacza dramatyczne koło (jakie - odsyłam do "Umrzeć w ...").

 

Smutek bije z każdej strony historii. Autor dobiera słowa, które potęgują emocjonalność tekstu. W niezwykle ciekawy (i jakże mi bliski) sposób wplata słowa ważnych dla siebie piosenek w opowieść. Muzyka niejednokrotnie nadaje (lub dodaje) sensu danej chwili - ten zabieg autora zrobił na mnie ogromne i jak najbardziej pozytywne wrażenie. Przy lekturze "Bikini" J.L. Wiśniewskiego odgrażałam się jak bardzo drażnił mnie autor swoim niesmacznym stylem eroto-porno. W przypadku Aleksandra Sowy opisy "zbliżeń" są zmysłowe, nie rażą i nie powodują chęci rzucenia książką w ścianę. Po prostu współgrają z tekstem, który jest smutny i gorzki, ale jednocześnie ciepły i spokojny. Doskonale budowany jest nastrój spowiedzi, która nie rozlicza, nie stopniuje i nie ocenia - a jedynie się dzieje.

 

Autor prowadzi nas w historii poprzez Wrocław lat 80., Pragę przełomu lat 80. i 90. (moja zdecydowanie ulubiona część!), Amsterdam, Bałkany lat 90. Nie mam wiedzy na temat przygotowania autora do tematu, jednak przyznaję, że imponuje mi swoboda z jaką zmierzył się z wybranymi przez siebie tematami. Pana Sowę czyta się bardzo przyjemnie. Niejednokrotnie miałam wrażenie jakbym słuchała opowieści osoby, którą bardzo dobrze znam.

 

Muszę jednak dorzucić łyżkę dziegciu do tej beczki miodu ;) Szkoda, że zakończenie jest dość banalne i przewidywalne. Jest konsekwentne, gdyż po bardzo emocjonalnej i uczuciowej historii należało spodziewać się dramatycznego zakończenia. Łudziłam się jednak, że autor wybierze trudniejszą ścieżkę i nie ucieknie się do banału. Szkoda, bo troszkę psuje to obraz tej historii, która jak na debiut jest całkiem niezła.

 

Jaki wniosek i morał? Warto czytać polskich autorów, coraz ciekawsze perełki nam się ukazują. A mam wrażenie, że im dalej od mainstreamu, tym lepiej, ciekawej - pewnie prościej, ale przez to prawdziwiej. Historia "Umrzeć w ..." pewnie nie powali na kolana, ani nie zrewolucjonizuje czyjegoś życia, ale pozwoli zatopić się w spokojnej, smutnej historii. Która da do myślenia, to na pewno.

 

Mała Mi

„Umrzeć w deszczu" to bez wątpienia najsmutniejsza książka, jaką w życiu czytałam. I nie tylko ja, bo takie właśnie zdanie możemy przeczytać na okładce tejże. Daleko jej do ckliwych historii miłosnych, choć miłość gra tu istotną rolę. Naładowana emocjami, przejmująca do głębi. A to po postu historia o życiu – tylko, że w jego najgorszej odsłonie.

 

Głównego bohatera poznajemy w dniu jego śmierci. W zaciszu własnego domu opowiada swoją historię pewnej dziennikarce. I nie można tego traktować inaczej jak spowiedź – Artur niczego nie ukrywa, nie stara się usprawiedliwić. Czytelnik przysłuchuje się tym intymnym wyznaniom, wypełniany coraz większym smutkiem. Bohater przenosi nas w czasy swojego dzieciństwa, kiedy tuż po śmierci jego pierwszej, młodzieńczej miłości, dziadek wręcza mu starego radzieckiego zenita i uczy chłopca sztuki fotografii, która w późniejszym czasie staje się dla Artura bardzo dochodową pracą, ale równocześnie kieruje jego los na niebezpieczne tory. Następnie przechodzi internat – kolejna kobieta, kolejne zauroczenie, później studia w Pradze, początki kariery, aż w końcu praca reportera wojennego, w okrutnej bałkańskiej wojnie domowej. Wydarzenia z lat dziewięćdziesiątych zmieniły Artura, ale człowiek przecież nie może pozostać taki sam, po doświadczeniach wojny. A jednak, po powrocie czeka go coś, co ostatecznie rozbije tego poturbowanego przez los człowieka i przypieczętuje decyzję o samobójstwie.

 

Jest to książka z rodzaju tych, które pozostają w człowieku. Niepozorna objętościowo, pozostawia ślad i nie pozwala o sobie zapomnieć, niosąc jednocześnie ogromne pokłady smutku i wyciskając z oczu łzy. Za tą atmosferę w dużej mierze odpowiedzialne są krótkie zdania i prosty język, za sprawą których cierpienie bohatera jest niemalże namacalne.

 

Artur Sadowski to postać tragiczna. Ciąży na nim fatum najgorsze z możliwych – fatum śmierci, które skazuje go na bolesną samotność. Mocno doświadczony przez życie, decyduje się w końcu na samobójczą śmierć. Można go potępiać, ale mnie bliżej do zrozumienia. Człowiek nie może tyle przeżyć i się nie załamać, a jemu i tak udawało się to przez długi czas. Nie wiem czy - biorąc pod uwagę ostatnie miesiące jego życia - można go polubić. Ja starałam się zrozumieć. Zrozumiałam jaki ból wypełniał serce tego, dobrego przecież, człowieka. Aleksander Sowa okazał się mistrzem w swoim fachu – doskonale gra na ludzkich emocjach, tworząc bohatera tak realistycznego, tak nam bliskiego, a jednocześnie takiego, z którym nie chcemy się utożsamiać. Zarzucić można mu jedynie mało rozbudowany wątek wojny na Bałkanach, ale jak sam mówi – to nie odwzorowanie wydarzeń historycznych było jego celem podczas pisania tej książki.

 

„Umrzeć w deszczu" to książka głęboko refleksyjna, wymagająca zastanowienia, pewnych przemyśleń. W jakimś stopniu wzbogacająca człowieka. I choć zawarta w niej historia nas nie odpręży, to jednak całkowicie pochłonie, bo przy tej ilości smutku, który ze sobą niesie, jest jednocześnie niezwykle wciągająca i wzruszająca. Warto się zapoznać z tą króciutką powieścią dla samego Artura – poznać jego historię, postarać się zrozumieć pewne decyzje i zobaczyć jak okrutny jest los, dając jednym wszystko, zabierając tym samym innym. Osobiście chyba długo się jeszcze nie otrząsnę, bo życie jakie wiódł bohater mocno mną wstrząsnęło i nie sądzę, abym szybko mogła wyrzucić z głowy to, co przeczytałam.

 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial