Isabelle
-
Nasze życie składa się z wielu zakrętów, a za każdym z nich znajduje się nieznane. Nie zawsze los jest dla nas łaskawy. Wystarczy jedna chwila, aby stracić wszystko...
Irina i Anna straciły to, co posiadały najcenniejszego - ukochane dzieci. Romek i Julia, właśnie za zakrętem, w który często wpatrywała się Anna, stracili w wypadku życie. Zrozpaczone matki początkowo obwiniają się wzajemnie o utratę dzieci, pałają do siebie wielką i nieskrywaną nienawiścią. Z czasem jednak wszystko w nich łagodnieje i odkrywają, że potrzebują się wzajemnie, nie potrafią bez siebie żyć. Są znajomymi, przyjaciółkami, siostrami w bólu. Każda z nich, oprócz własnego, bierze na swoje barki ból tej drugiej. Przeżywają swoją żałobę każda inaczej. Irina zaszywa się w domu i ogląda telewizor, którym próbuje zagłuszyć cierpienie. Anna cały czas myśli o córce, parzy jej rano kakao, chodzi ścieżkami którymi ona chodziła.
„Zagubione we własnych światach próbowały żyć dalej. Każda pogrążona w swoich myślach i przeżyciach. A jednak razem. Nie potrafiły się od siebie uwolnić. Zarówno jedna, jak i druga uznały nieporadne próby przerwania ich więzów przez Irinę za znak."
Kobiety trwają w tej dziwnej znajomości niemal cztery lata, aż do momentu przełomowego, kolejnego zakrętu, za którym czai się...
Jest to piękna książka, pięknie napisana, pokazująca poszczególne etapy żałoby i sposoby ich przeżywania. Niezwykłe studium matczynej miłości i matczynego cierpienia, a wszystko na tle współczesnej Rosji, a głównie miasta Petersburg.
I właśnie tu muszę wyrazić ubolewanie, bo liczyłam na więcej tego kraju. Akcja dzieje się w Rosji, ale miałam wrażenie, że równie dobrze mogłaby się dziać wszędzie. Brakowało mi jakiejś spójności między bohaterami a miejscem. A liczyłam naprawdę na wiele...Zakończenie również troszkę mnie rozczarowało, zbyt idylliczne i nieprawdopodobne, niemniej bardzo wzruszające i piękne.
Polecam, bo historia niezwykła, pełna wzruszeń i niezwykłych emocji z jakimi na co dzień nie mamy kontaktu...