Bujaczek
-
W prawdzie tą książkę czytałam jakiś czas temu, ale często do niej wracam. Nie czytałam jej teraz, ale chciałam o niej teraz napisać.
Przedstawiam Wam Hannah, piętnastoletnią dziewczynę, która walczy o swoje szczęście. Gdy miała 4 latka jej mama zginęła w wypadku. Przez jakiś czas Hannah żyła tylko z tatą w cichym domu. Lecz pewnego dnia pojawia się Roswitha. Kobieta sprawia, że tata znowu się śmieje, a i sama Hannah ma do kogo przyjść by się wypłakać czy wtulić.
Gdy ojciec żeni się z Roswithą. Wszystko się zmienia. Przechodzą na inną religię- zostają świadkami Jehowy. Nagle jeżdżą do innego kościoła, nie obchodzą urodzin ani świąt. Ale... widocznie tak musi być. Tak to sobie dziewczynka tłumaczy. Wszystko jest dobrze dopóki główna bohaterka nie kończy piętnastu lat. Zaczyna się buntować. Pierwszym powodem jest chęć posiadania czegoś po matce, co skutecznie jest jej uniemożliwiane. Dziewczyna robi wszystko by coś mieć związanego z mamą. Po jakimś czasie udaje się jej znaleźć ciuchy i zdjęcie mamy... Drugim powodem jest Paul. Chłopak, który wzbudza w niej nieznane dotąd uczucia i nie odstrasza go zachowanie Hannah gdy dziewczyna miotana sprzecznymi uczuciami co chwile robi coś innego...
Ludzie, których kochała teraz cały czas na nią krzyczą, wymuszają, karzą... Dziewczyna ucieka z domu... Raz, potem drugi... Podczas jednej ucieczki idzie na obwodnicę... Staje na krawędzi i... Nie, nie skacze, ale tylko dzięki Paulowi...
Nie zdradzę końca książki... Jakiś skrawek tajemnicy musi być. Co się stanie z Hannah i czy wygra? Przekonajcie się sami...
Tak sobie myślę... Znam osobiście świadków tej religii i u nich tak nie jest... Ale... no właśnie zawsze jest jakieś ale. Książka jest pisana na faktach. Więc to działo się naprawdę. Tylkowie rozumiem ojca Hannah, jak może nastawiać szczęście i dobro dziecka ponad wszystko inne?
Z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić.