Magdalena Zajkowska
-
Każdemu, kto choć czasem przegląda dział ogłoszeń w codziennej prasie, rzuca się w oczy rój drobnych ogłoszeń „A szybkie wywoływanie miesiączek", „AAA farmakologicznie-tanio". Mimo jakże restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego podziemie aborcyjne kwitnie, legalnie ogłaszając się w największych gazetach w Polsce. Absurd? Głupota? Nie, po prostu hipokryzja. A jak hipokryzja.
Właśnie dokładnie taki sam tytuł nosi książka pod redakcją Claudii Snochowskiej-Gonzalez. Sama autorka tematykę aborcyjną podejmuje już kolejny raz. Jest ona wraz z Anną Zdrojewską reżyserką filmu dokumentalnego „Podziemne państwo kobiet" opowiadającym o podziemiu aborcyjnym w Polsce. „A jak hipokryzja" to jak możemy się dowiedzieć już z okładki, antologia tekstów o aborcji, władzy, pieniądzach i sprawiedliwości. Znajdujemy tutaj teksty i wypowiedzi takich publicystów jak m.in. Piotr Szumlewicz, Przewodniczącej Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny-Wandy Nowickiej, feministki Agnieszki Graff, a nawet teologa- profesora Stanisława Obirka.
Jednak jeśli o mnie chodzi najbardziej poruszające w tej książce są listy. Listy kobiet, które dokonały aborcji w podziemiu u nas w kraju, za granicą, farmakologicznie. Nie jest ważne, jak tego dokonały. Nikogo nie obchodzi, w jakich warunkach żyły, co czuły, jak miała wyglądać ich przyszłość. W myśl polskiego prawa zrobiły to nielegalnie. Nie miały prawa zadecydować o sobie samej, o swoim ciele, przyszłości. Teraz to przestępstwo.
Były wśród nich kobiety młode, dopiero wkraczające w dorosłość, studentki, ale też matki kilkorga dzieci bez środków do życia, z nadszarpniętym zdrowiem czy brakiem warunków socjalnych na wychowanie dziecka. To kobiety zarówno z bogatych domów, jak i te, które ledwie wiążą koniec z końcem. Łączy je jedno: aborcja. Często dokonana w ukryciu, w złych warunkach, bez znieczulenia, z narażeniem własnego życia. Pozostawiane same sobie, bez jakiejkolwiek pomocy wiedziały jedno: nie mogę urodzić dziecka. Nie ma tu szczęśliwego happy endu. To jest tylko ulga, którą odczuwały zaraz po zabiegu: udało się. Miały szczęście, bo przeżyły. W tym kraju to powód do radości. To nic, że w każdym innym kraju to prosty zabieg z gatunku tych, które nie mogą się nie udać. Tutaj panują inne zasady.
To książka z serii z tych „niewygodnych", bezprecedensowo obnażającą skrzętnie ukrywaną prawdę. Schowajmy ją gdzieś głęboko, nigdy o niej nie wspominajmy, a przede wszystkim negujmy jakoby taka pozycja w ogóle istniała. Dokładnie tak samo jak dzieje się w przypadku podziemia aborcyjnego. Hipokryzja. To przecież potrafimy. A jak hipokryzja.