Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

The Walking Dead Żywe Trupy Tom 1 Narodziny Gubernatora

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 12 votes
Akcja: 100% - 17 votes
Wątki: 100% - 10 votes
Postacie: 100% - 10 votes
Styl: 100% - 16 votes
Klimat: 100% - 11 votes
Okładka: 100% - 11 votes
Polecam: 100% - 8 votes

Polecam:


Podziel się!

The Walking Dead Żywe Trupy Tom 1 Narodziny Gubernatora | Autor: Jay BonansingaRobert Kirkman

Wybierz opinię:

Gosiarella

Serii The Walking Dead nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Na początku powstały komiksy, które zdobyły niezwykłą popularność, w drugiej kolejności ukazał się serial, który i ja z chęcią oglądam, a teraz przyszła pora na smaczny kąsek dla miłośników książek.

 

Narodziny Gubernatora przedstawiają na historię trzech mężczyzn i małej dziewczynki. Ogniwem łączącym tą nieco dysfunkcyjną rodzinkę jest Philip, który po zorientowaniu się, że powstały żywe trupy, zabrał swoją małą córeczkę i najlepszych kumpli by wspólnie walczyć z tą zarazą. Jak na dobrego syna przystało, musiał sprawdzić, czy w domu pozostali jego rodzice, tam jednak zamiast nich znalazł swojego tchórzliwego starszego brata Briana. Wspólnie wyruszyli do Atlanty, gdzie jak podawano miał znajdować się obóz dla ocalałych.

 

Książka przedstawia wydarzenia z perspektywy dwóch braci, dzielnego wieśniaka Philipa oraz ciapowatego, jednak wrażliwego Briana. Łączą ich dość dziwne relacje, które dodatkowo pogarszają znaczne różnice pomiędzy nimi. Postacie w książce są nieliczne, za to dość dobrze zarysowane, co widać przede wszystkim w przemianie, czy też szaleństwie, które dotyka bohaterów po długich utarczkach z kąsaczami. To, jak niesamowicie postacie ewoluują lub kompletnie się staczają jest genialne. Stosunki między bohaterami oraz ich system wartości również podlega nieustannej transformacji.
Philipa ciężko dążyć sympatią. Jest nieokrzesanym mięśniakiem, u którego objawiają się poważne problemy psychiczne. Są jedynie dwie rzeczy, które przemawiają na jego korzyść, pierwsza, że jest żywy, drugą zaś jest jego miłość i poświęcenie dla córeczki Penny. Brian jest zupełnie inny. Wrażliwy, inteligentny oraz rozsądny. Podobała mi się jego chęć zrozumienia sytuacji, w której się znalazł. Niestety jego uwielbienie do młodszego brata jest odrobinę niezdrowe. Nick jest ich równoważnią. Jest zarówno bardzo podobny do Philipa, sieka ożywione trupy bez większych problemów, jest zaradny i odważny, jak i ma wiele cech wspólnych z Brianem, zdrowy rozsądek, pragnienie poznania przyczyny i skutków.

 

Warto wspomnieć, że książka jest dla dorosłych czytelników o mocnych nerwach, ponieważ bardzo barwne opisy latających/ rozkładających się/ rozjeżdżanych/ wypadających/miażdżonych/ siekanych/ palonych flaków oraz innych części ciała są dość częste. Wartkiej akcji jest natomiast dość mało, ponieważ rozwalanie zombie do niej nie zaliczam. Pojawiają się także błędy typu "Philip daje broń Philipowi" (str. 242), które odrobinę przeszkadzają.
Z kolei za okładkę daję naprawdę dużego plusa. Jest przemyślana, pasuje idealnie do treści książki, a w dodatku przód i tył tworzą świetną całość. Kolejny plus za opis z tyłu okładki, który nie zdradził mi ani troszkę z tego, co czeka mnie po otwarciu książki. Lubię być zaskakiwana, a drażni mnie, że dość często z tyłu widnieje streszczenie psujące całą zabawę, dlatego powtórzę: DUŻY PLUS!

 

Żywe Trupy: Narodziny Gubernatora są pozycją, która polecam w szczególności fanom uniwersum The Walking Death oraz zombie fanatykom (takim jak ja), a także wszystkim tym, którzy mają ochotę na mocną książkę z niewybrednymi opisami oraz ukazującą niezwykłe stadia psychik ludzi żyjących w czasach Apokalipsy.

PJK

"The Walking Dead to rasowy dramat z elementami horroru, ukazujący powolną, lecz nieuniknioną deewolucję człowieka, jego staczanie się i metamorfozę w istotę o podstawowych potrzebach i najniższych instynktach. Autor traktuje zombie jako tło dla pytań o kondycję jednostki i całego społeczeństwa, interakcji pomiędzy bohaterami i ukazania ludzkich zachowań w trudnych sytuacjach. Te kwestie znajdują naprawdę niesamowite odpowiedzi, a na dodatek są doprawione odpowiednią dawką mocnych scen przeznaczonych dla miłośników rasowych horrorów"
[ze wstępu, Paweł Deptuch]

 

Gubernator to kawał porządnie skonstruowanego czarnego charakteru, którego możemy poznać w III sezonie "The Walking Dead". Mroczny sukinkot, którego nie sposób lubić, facet pozbawiony jakichkolwiek skrupułów, dla którego sytuacja, jaka panuje na świecie po wybuchu epidemii, jest bardzo na rękę.

 

Gubernator pojawił się w komiksie Kirkmana jako podły i nikczemny antagonista, przysparzający mnóstwa problemów Rickowi i jego grupie. Jego postać w serialu jest równie parszywa, gdyż ten łotr to klasyczny wilk w owczej skórze. Nie polubiłam go, ale uważam, że jego postać została genialnie wykreowana, i jeśli poszukuję czarnych charakterów, to właśnie takich. W serialu poznajemy Gubernatora dopiero w momencie, kiedy już rządzi w Woodbury, ale co było wcześniej? Jak wyglądał rok po wybuchu epidemii śmierci dla Blake'a i co sprawiło, że stał się tym, kim jest?

 

Możecie się nie obawiać, nie będzie tu żadnych spoilerów :)

 

"Ból i żal zagnieździły się głęboko, na samym dnie jego świadomości, niczym rak przeobrażający się w coś jeszcze gorszego i bardziej trującego niż smutek"

 

O tym, jak Philip Blake, wdowiec i samotny ojciec słodziutkiej Penny, poprowadził swoją grupę aż do Woodsbury, dowiecie się z kart książki "Narodziny Gubernatora". Robert Kirkman, twórca komiksu o Żywych Trupach, wespół z pisarzem Jayem Bonansingą stworzył książkę, która pozwoli przeczekać czas dzielący nas od premiery kolejnego sezonu i rzuci nowe światło na świat, który się skończył.

 

"I tak właśnie kończy się świat. Nie hukiem a skomleniem." T.S. Elliot

 

W momencie wybuchu trupiej epidemii Philip wraz z córką, Penny, bratem Brianem oraz dwójką przyjaciół - Bobby'm i Nickiem - przemierza autostradę przypominającą wzburzone morze pełne opuszczonych aut. Zewsząd wyłażą nieumarli, ich rzężący głos i miarowe szuranie przenika noc. Żaden z mężczyzn nie wie, co się stało, wiedzą jedynie, że "wszędzie leżą trupy (...) niektóre z nich się jeszcze niemrawo ruszają, napędzane somnambulicznym głodem ludzkiego mięsa" [s.78]. A w Atlancie jest obóz dla uchodźców. Czym prędzej tam się kierują, jednak miasto zostało całkowicie opanowane przez zombie. W tej nowej sytuacji najszybciej odnajduje się Philip, który jako pierwszy uśmierca wielu Kąsaczy, odnajdując przy tym perwersyjną niemal przyjemność. Grupa na swojej drodze napotka rodzinę Chalmersów, i wspólnie, do pewnego momentu, będą próbowali przetrwać. Atlanta jest jednak stracona i należy przedsięwziąć pewne kroki, by przeżyć.

 

"Ktoś wyłączył świat".

 

Nie oczekujcie wyszukanych metafor, kwiecistego języka czy finezji. To męska rzecz, naładowana siarczystymi przekleństwami i twardym, mocnym językiem. Szukacie polotu? Jejciu, to opowieść o zombie, czego się więc spodziewać? ;) Chcecie wysokiej literatury, sięgnijcie po Marqueza. Tutaj jest jatka, krew, flaki i pełno chodzących trupów. Niestety, jest tu też pełno literówek.

 

Zombie odchodzą niejako na dalszy plan, w powieści ważniejsze są interakcje w grupie i element psychologiczny. Na pierwszy plan wysuwa się kwestia metamorfozy bohaterów i samego Philipa, który ze zwykłego faceta przeradza się w żądnego krwi despotę. Powieść ukazuje drugą, mroczną stronę osobowości ludzi, których najczarniejsze instynkty biorą górę w momencie próby, kiedy w świecie są nowe zasady. Upadek cywilizacji, rozpad wartości, brak dotychczasowych norm, praw i władzy sprawiają, że człowiek, by przetrwać, musi stać się zwierzęciem. To już jednak od samego człowieka zależy, czy stanie się drapieżnikiem, czy ofiarą. Tutaj obserwujemy deprecjację wartości i upadek moralności, jednocześnie rozkwit zła i tyranii.

 

"To nie trupów musisz się tutaj obawiać... ale żywych"

 

Jak wiele człowiek jest w stanie znieść, nim - pozbawiony maski porządnego obywatela - odnajdzie swoją rolę w apokaliptycznym świecie? W którym momencie Blake odrzuci wszystko, czym i kim dotąd był, na rzecz stania się Gubernatorem?

 

"Diabeł wynalazł sposób, by dusze pozostawały uwięzione tutaj, na ziemi"

 

Nie nazwałabym tej powieści ani straszną, ani jakoś bardzo wciągającą. Czyta się łatwo, jak pospolite czytadło, ale też nie wywołuje żadnych skrajnych emocji. Jest parę momentów, które zaskoczą, ale poza tym powieść jest dość przeciętna. Ale! Jak na powieść stricte rozrywkową, to jest to strzał w dziesiątkę. Zwłaszcza dla osób zaznajomionych z serialem czy komiksem sygnowanym marką The Walking Dead, która - jak na razie - nie rozczarowuje. Ale jeśli wydaje Wam się, że wiecie o Gubernatorze już wszystko, obiecuję Wam, że srogo się mylicie. Ostatnie 50 stron książki to jazda bez trzymanki z tak zaskakującą zmianą akcji, że wszystko, co myśleliście do tej pory uznacie za nieaktualne. Największą siłą tej powieści jest jej zakończenie, które sprawi, że kopary Wam opadną do samej ziemi. ;)

 

Czy polecam? Jasne! Zwłaszcza sympatykom uniwersum The Walking Dead. "Narodziny Gubernatora" to świetna rozrywka, która przybliży nieco osobę tego mrocznego anty-charakteru, pokaże świat opanowany przez zombie od samego początku tym razem nie z perspektywy Ricka, ale jego najgroźniejszego przeciwnika, i wskaże drogę od człowieczeństwa ku zezwierzęceniu. A Ty? Kim byś się stał w momencie zombie-apokalipsy?

Kyou

Po przeczytaniu Apokalipsy Z (POCZĄTEK KOŃCA; MROCZNE DNI) bardzo polubiłam tematykę zombie. Fantastyka postapokaliptyczna ma w sobie to coś, co bardzo mi się podoba. Nie potrafię stwierdzić, co to jest, jednak z chęcią zabieram się za kolejne książki tego typu.

 

Billy'ego poznajemy, gdy siedzi zamknięty w szafie. Czeka tam razem z małą Penny, córką swojego brata, aż on i jego przyjaciele zabiją resztę tych potworów, która kiedyś była kochającą się rodziną. Na całym świecie wybuchła epidemia. Nikt nie wie, z czego to się bierze. Ale wracając... Billy;ego męczy kaszel, jednak dobrze wie, że nie może się odezwać. Zakrywa uszy dziewczynki, by nie musiała słuchać odgłosów dochodzących z zewnątrz.

 

Siedmiolatka trzęsie się w jego objęciach, podskakuje słysząc każde THWACK-GAHHHH-THUMP dobiegające zza drzwi. Potem następuje cisza, mącona jedynie mlaszczącym szuraniem buta stąpającego po pokrytej krwią posadzce i szumem wściekłych szeptów w przedsionku.

 

Philip jest ojcem dziewczynki. Gdy sprawy przybrały taki obrót zrozumiał, że musi zawieść córkę w bezpieczne miejsce. Poszukuje obozu dla uchodźców, o którym słyszał. Zanim padły wszystkie programy telewizyjne, radio i każde możliwe źródło informacji.

 

Ktoś wyłączył świat.

 

Zabrał ze sobą przyjaciół i swojego brata. Radzą sobie z zabijaniem zombie i potrafią przeżyć. Spotykają inną grupę uchodźców. Postanawiają się do nich przyłączyć, choć na chwilę. W końcu trudno teraz zobaczyć prawdziwych ludzi. Wszędzie na ulicach widać umarłych a końca drogi dalej nie widać.

 

Cała ta pandemia bardzo mocno kojarzyła mi się z, wcześniej już wspomnianą, Apokalipsą Z .Można by powiedzieć, że czasem przeżywałam książkowe de ja vu. Rozumiem, że walcząc z hordami zombie można być podenerwowanym, jednak przekleństw było od groma. Nie powinno mnie to jakoś specjalnie gorszyć, jednak ten natłok aż palił w oczy. Bolało mnie aż czoło, od marszczenia brwi. Pewnie miało to oddać ten nastrój, pokazać, że zasady już nie istnieją. Jednak było tego po prostu za dużo.

 

Niektóre momenty najzwyczajniej w świecie mnie nudziły. Pokochałam Penny i jestem pewna, że wszyscy inni też. Sympatią obdarzyłam też Philipa, jednak nikogo więcej. Bohaterowie nie byli zbyt dobrze wykreowani. Niektórzy mylili mi się, inni w ogóle nie utkwili mi w pamięci. Jakby nie mieli własnych charakterów. Czytanie szło bardzo szybko, prawie nic mnie nie zainteresowało na tyle, by wzbudzić głębsze uczucia. [UWAGA SPOJLER] Nawet śmierć Penny nie wywołała we mnie więcej, niż kilka łez. [KONIEC SPOJLERA] Spędziłam miło czas na lekturze, jednak nie na tyle, by jeszcze kiedyś wrócić do tej książki. Zrobię sobie małą przerwę i zabiorę się za następną część - zakończenie było bardzo interesujące. Ciekawa jestem, jak autorzy wybrną z tej sytuacji.

 

Początkowo miałam zamiar pooglądać serial, jednak im dalej zagłębiałam się w historię, tym mniej miałam na to ochotę. Jednak dalej chętnie przeczytałabym komiks.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Comments  

0 # Adam 2020-01-06 22:14
Nie chcę się czepiać, zgadzam się z tym ale pod koniec jest napisane the walking death
Reply | Reply with quote | Quote | Report to administrator

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial