Natkawes
-
Pierwszą książką Kinga, którą dostałam w swoje ręce był zbiór opowiadań „Po zachodzie słońca". Niestety była, według mnie tak słaba, że nie mogłam dobrnąć do końca. Moją pierwszą myślą było: „Co ludzie widzą w tym co pisze King?". Ta książka mnie odstraszyła od tego autora, ale musiałam się przekonać, czy kolejna też mi nie przypadnie do gustu. W bibliotece wybrałam „Wielki Marsz". Podchodziłam do niej dość sceptycznie. Nie myślałam, że tak bardzo „wciągnie mnie" ta książka.
„Wielki Marsz" powstał gdy autor tworzył jako Richard Bachman, czyli zanim Stephen stał się sławny. Książka ta została wydana w 1979 roku. Jest wizją mrocznej przyszłości Stanów Zjednoczonych, gdzie 100 chłopaków wyrusza w morderczy marsz. Każdy z nich musi iść nie wolniej niż 6 km/h. Gdy któryś z nich zwolni dostaje ostrzeżenie. Nie mogą się zatrzymywać, nie mogą zwalniać, nie mogą zbliżać się do tłumu... Jeżeli uczestnik złamie regulamin trzy razy, dostaje czerwoną kartkę, która równa się śmierci. Tak giną nastoletni chłopcy marszu. Przez wyczerpanie są rozstrzeliwani przez żołnierzy. Wielki Marsz jest programem rozrywkowym, który oglądają setki widzów. Drastyczny widok cierpiących i umierających sprawia przyjemność ludziom bogatym, którzy prowadzą zakłady o to kto wygra. Ludzie obserwują uczestników, którzy brną do końca. Każdy z nich chce wygrać, lecz tylko jeden z nich przeżyje i zostanie zwycięzcą.
W książce poznajemy uczucia bohaterów, głównie Ray'a, który zostawił matkę i dziewczynę, aby spotkać się ze śmiercią. Nastawienie, ból chłopców poruszają czytelnika. Napięcie, które buduje King nie pozwala na oderwanie się od tej książki. Wstrząsające opisy śmierci uczestników powodują, że nie można obojętnie przeczytać każdej strony. Czuję się strach, wzruszenie i współczucie. Kto tak naprawdę wygra? Zastanawiałam się nad tym od pierwszych kilometrów, które przeszli chłopacy. Mimo tego, iż książka nie ma zbyt dużo stron i fabuła nie jest zbyt rozwinięta to czyta się ją przyjemnie. „Wielki marsz" jest jedynie o wędrówce i przeżyciach chłopców. Ktoś pomyśli: „Co w tym takiego ciekawego?", a ja odpowiem „Ta determinacja i siła, którą w sobie mieli nastolatkowe." Przeczytałam ją jednym tchem i czuję przerażenie, bo w przyszłości naprawdę mogą pojawić się takie programy reality show. Czego teraz nie wymyślą ludzie?
Wyobraźnia Kinga jest tak niezwykła, że mam ochotę przeczytać jego kolejną książkę. Mimo tego, że podczas pierwszego spotkania zniechęciłam się do niego, to „Wielki Marsz" spowodował, że pragnę poznać inne jego dzieła. Mam nadzieję, że są tak dobre jak ta książka, albo nawet i lepsze.