Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Lament. Intryga Królowej Elfów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Lament. Intryga Królowej Elfów | Autor: Maggie Stiefvater

Wybierz opinię:

Alex9

Zielona okładka z zielonooką dziewczyną i celtyckim mieczem na pierwszym planie, do tego czterolistne koniczyny, które dopiero przy kolejnym spojrzeniu zostają odkryte, skrywają się przed wzrokiem podobnie jak ich roślinne odpowiedniki. Jednoznaczne skojarzenie, przynajmniej dla mnie - Irlandia, miejsce magiczne, gdzie na końcu tęczy można znaleźć garniec ze złotymi monetami. "Lament" rozpoczyna się zgoła czym innym - ucieczką chłopaka, związanego jakimiś więzami z uwięzionym gołębiem. Gdy ptakowi zadawany jest ból on też go czuje, to nie empatia, to coś o wiele głębszego i mroczniejszego. Dlaczego zwierzę i człowiek są ze sobą połączeni i z jakiego powodu ktoś rani jedno stworzenie by uderzyć w drugie? Tyle prolog, ale pytania zostały już zadane, a odpowiedź czeka gdzieś na dalszych stronach książki.

 

Główną bohaterkę poznajemy przed koncertem, ma na nim wystąpić jako harfistka i śpiewaczka. Problemem jest tylko jej zdenerwowanie, a rady matki nie pomagają w opanowaniu stresu. Wtedy pojawia się postać ze snów - nie, nie jest wytworem wyobraźni, jest równie realny co inni ludzie. Deidre śpiewa mu pieśń, którą ma zaprezentować na scenie, jednak jak się okazuje nie zna jej całej, końcówkę dopowiada tajemniczy gość, czy słowa utworu mogą mieć głębsze znaczenie niż mogłoby się wydawać? Nieznajomy namawia dziewczynę do improwizacji podczas występu, pomaga jej akompaniując na flecie. Okazuje się, że ma jej towarzyszyć na scenie, jedna niespodzianka goni kolejną, a każda zmienia coś w życiu Deidre. Jej zdenerwowanie gdzieś umknęło, za to zastąpiły ją słowa o wyzwaniach, pracy nad sobą i sięganiem po więcej, niż dziewczyna kiedykolwiek myślała, ze jest w stanie osiągnąć. I to wszystko w ciągu kilkudziesięciu minut. Jaki ma powód nieznajomy by pomagać Deirdre i dlaczego każdy, kto wymienia jego imię i nazwisko przekręca zawsze jeden z jego członów? Językowe pomyłki spowodowane nieuwagę czy może coś więcej? W końcu sam powiedział, że nikt go nie zna, a może nie chce być rozpoznany? Tak jak nagle się pojawił równie szybko znika po koncercie, zapowiada jednak że pojawi się na wieczornym przyjęciu, czy będzie na nim czy to tylko obietnica, która nie spełni się? I dlaczego Deidre zaczyna znajdować czterolistne koniczyny wokół siebie? Pytanie za pytaniem, bo cień tajemnicy zaczyna snuć się niczym irlandzka, poranna mgła, pomiędzy słowami. Do momentu występu Deidre nie cieszyła się zainteresowaniem, natomiast po nim podchodzą do niej nieznajomi mówiąc, że jest wschodzącą gwiazdą i będą mieć ją na oku. Przypadek czy może harfistka właśnie stanęła u progu życiowych zmian? Zgodnie ze słowami chłopaka ze snów, potrafi ona wszystko tylko musi chcieć ... i tak jest w rzeczywistości, telekineza i wpływania na poczynania innych, to zauważa na początek. Czy dotyczy to również jego? Co ukrywa przed Deidre? Intuicja, a może coś innego, podpowiada jej, że coś nie pasuje w nowym znajomym. Może czterolistne koniczyny mają z tym coś wspólnego, podobno pozwalają zobaczyć istoty magiczne - feje. Jednak nie tylko gówna bohaterkę coś niepokoi, jej Babcia rozpoznaje w nim kogoś, z kim nie powinna zadawać się jej wnuczka, a przyjaciel wyczuwać niesamowitą atmosferę w jej otoczeniu. W codziennym świecie dziewczyny zaczynają się pojawiać istoty nierealne, czy ma to oś wspólnego z osiągnięciem przez nią szesnastu lat? Spotkania z Lukiem, bo tak ma na imię flecista ze snów, powoli przybliżają Deidre prawdę o niej i jego historii. Dziewczyna z jakiegoś powodu jest ważna dla fejów, a oni chcą by ich widziała, a może poznała? Tylko Luke nie jest z tego zadowolony, podobnie jak babcia dziewczyny, nie lubi gdy porównuje się go do tego rodzaju magicznych postaci. Chociaż pewien urywek rozmowy, zasłyszany przypadkiem, może świadczyć, iż jego intencje nie do końca są takie jak się wydawało na początku. Tymczasem dziewczyna staje się celem ataku, ratuje ją Luke, przypadkiem był w pobliżu? Czy to on ma coś wspólnego z tym zdarzeniem, czy to może sprawka innych magicznych istot? Kiedyś chciały porwać ciotkę Deidre, może próbuję powtórzyć to samo w kolejnym pokoleniu? To co wydawało się niegroźnym snem na jawie, spotykaniem elfów i wróżek oraz zabawa w przesuwanie przedmiotów, staje się coraz groźniejsze. Odsłanianie sekretów przynosi gorzką prawdę o nowych znajomych, i tych bliższych - którzy mają śmierć innych ludzi na sumieniu, jak i dalszych - pomimo swej piękności emanuje z nich okrucieństwo. Luke został wysłany by skrzywdzić Deidre jednak nie umie tego zrobić, czy atak na jej bliskich był wiadomością dla nich obojga? Ludzka zazdrość może zranić i to boleśnie, ale to samo uczucie u istoty nieśmiertelnej jest wielokrotnie groźniejsze, a zachowanie chłopaka daje właśnie powód do takich czynów królowej elfów.

 

Celtycka baśń splata się z rzeczywistością, baśniowi bohaterzy grają swoje role na równi z tymi realnymi. Gdzieś pomiędzy nimi są powiązania, nie tylko te teraźniejsze, ale i o wiele starsze, sięgające setek lat w przeszłość. Nie wszyscy są przeciwni rozkwitającemu uczuciu, które dla chłopaka jest równoznaczne ze śmiercią. On nie może opowiedzieć o tym co się kiedyś wydarzyło, ale inni czynią to za niego. Dzięki tym opowieściom Deidre może poznać historię życia człowieka, który jest w niewoli i nie może z niej się wydostać. Jednak królewska zawiść nadal mści się na bliskich dziewczyny, nikt nie jest bezpieczny, gdy w grę wchodzą zranione uczucia. Jedynym sposobem by nie sięgnęła po kolejną ofiarę jest walka. Nagrodą w tej grze jest życie, tylko jedno może uratować, co oznacza, że będzie musiała wybrać kto powróci do świata, a kto się z nim pożegna.

 

"Lament" to książka pełna odniesień do celtyckich mitów i baśni, nie trzeba ich znać by odnaleźć się w opowieści. Tajemnicą się zaczyna i nią się też się kończy, współczesna bajka - tak mogłoby wydawać się gdyby opierać się na wątku folkowym, ale to także historia odkrywania tego kim się jest i co jest się w stanie poświęcić dla innych.

 

Heyday

"Ilu? Ilu ludzi zabiłeś? - zapytałam, jakby to miało znaczenie Jakby to był test z matematyki, gdzie liczba popełnionych błędów wpływa na wynik. Był mordercą - nieważne, ile trupów za sobą zostawił."

 

Wielu pisarkę Maggie Stiefvater kojarzy jedynie z serią „Drżenie". Do niedawna sama myślałam, że nie napisała nic więcej. Ostatnio będąc w księgarni szukałam jakiejś interesującej książki, i mój wzrok padł właśnie na tą pozycję. Po przeczytaniu prologu postanowiłam kupić tę pozycję, jednak dopiero w domu uświadomiłam sobie, że kupiłam powieść owej autorki.

 

Książka opowiada o Deidre utalentowanej harfistce, przed którą muzyczny świat stoi otworem. Na konkursie poznaje Luke'a, chłopaka ze swojego snu. Wydaje jej się to niemożliwe, ale sądzi, że nie jest on normalny. Nic o nim nie wiedząc zaczyna spędzać z nim coraz więcej czasu. Wkrótce się w nim zakochuje, a pytań bez odpowiedzi jest coraz więcej.

 

Dlaczego każdy każe jej nosić żelazo? Co ukrywa Luke? I co tak naprawdę łączy ją z Królową Elfów? Te pytanie towarzyszą nam od początku książki. Z każdym zdaniem wszystko staje się jednocześnie bardziej logiczne, ale coraz bardziej niesamowite. Deidre musi zrozumieć, że posiada niezwykłą moc, przez którą fejowie ciągle pojawiają się przy niej oraz, że baśnie i legendy, które opowiadała jej babcia na dobranoc są prawdziwe.

 

Książka jest na pewno bardzo oryginalną pozycją, ponieważ rzadko pisze się historie o fejach, dudziarzach i innych irlandzkich tradycjach. Pod tym względem ta powieść to bardzo duży plus. Niestety zalety tej książki poznajemy dopiero pod koniec, ponieważ na początku nie ma tak naprawdę nic.

 

Historia zaczyna się bardzo chaotycznie. Najpierw jest prolog, którego sens możemy odgadnąć dopiero po kilkunastu rozdziałach. Następnie zaczyna się dziać coś dziwnego z główną bohaterką, która ni stąd, ni zowąd zakochuje się w chłopaku we śnie. Już w pierwszym rozdziale rozmawiają ze sobą, śmieją się, a nawet występują razem na koncercie. Właśnie to mi nie pasuje. Jakim cudem dziewczyna, która nigdy dotąd nie zagadała do nikogo nowego pierwsza, flirtuje z nieznanym jej chłopakiem? To pytanie pozostanie niestety bez odpowiedzi.

 

Powyższy błąd jest chyba jedynym jaki znalazłam w tej książce. Reszta jest zaplanowana i dopięta na ostatni guzik. Tak naprawdę nie ma się nad czym rozpisywać. Ta powieść, zresztą tak jak inne pani Stiefvater, jest ciekawa, dzięki swoim bohaterom i wyjątkowej fabule.

Ag.

Maggie Stiefvater to trzydziestolatka, o której ostatnio głośno dzięki powieści „Drżenie". Jej kariera zaczęła się jednak parę lat temu, m.in. dzięki książce „Lament. Intryga królowej elfów", która w Polsce ukazała się w 2011 roku, dzięki wydawnictwu Illumiantio.

 

Książka ta opowiada historię Deirdre – szesnastoletniej dziewczyny, która gra na harfie, jest cicha, nieśmiała i zamknięta w sobie. Pewnego dnia, podczas konkursu muzycznego, poznaje Luke'a. To spotkanie odmienia jej życie. Nowa znajomość wydaje się dziewczynie niebezpieczna, ale również... pociągająca. Dee wie, że z Lukem jest coś nie tak, ale oboje udają, że wszystko jest w normie. Sprawy zaczynają się jednak komplikować, gdy pojawiają się zagrożenia ze strony magicznych stworzeń, których celem jest dziewczyna. Dee ma jednak wiele szczęścia, ciągle udaje jej się wymknąć niebezpieczeństwu. Ma jednak mieszane uczucia co do całej sytuacji i co do Luke'a. Czy Luke jest po jej stronie, czy po ich? Czy uczucie, które zaczyna ich łączyć, może okazać się niebezpieczne?

 

Książka opiera się na kilku wątkach. Głównym motywem jest tu miłość, która wysuwa się na pierwszy plan. Młoda dziewczyna, nieco straszy chłopak i uczucie, którego oboje do tej pory nie mieli okazji poznać. Dodatkowo mamy tu też dobrze rozwinięty wątek fantastyczny. Elfy, które wcale nie są tak miłe jak się powszechnie wydaje, mają złe zamiary względem dziewczyny. Oprócz tego nieco słabiej zarysowany jest motyw relacji rodzinnych – trudnych i skomplikowanych. Dee i jej rodzina nie są osobami, które łatwo ukazują emocje. Trudno jest im ze sobą rozmawiać, po prostu egzystują we własnym towarzystwie. Ostatnim tematem, który bym wyróżniła to temat przyjaźni damsko-męskiej. Jest on widoczny, ale nie najważniejszy. Niestety, jest też łatwy do przewidzenia.

 

Książka napisana jest w sposób niecodzienny. Narracja pierwszoosobowa pomaga nam zrozumieć uczucia głównej bohaterki. Początkowo język jest stonowany, prosty, swobodny. Czyta się to przyjemnie, mimo że brakuje to wyraźnie konsekwencji – czy ma być to piękny, literacki styl, czy bardziej potoczny? Dopiero w połowie powieści zaczyna się konkret – tekst staje się wspomnieniem, czymś w rodzaju pamiętnika. Przyjemnie się to czyta, nie przeszkadzają potoczne słowa w środku narracji – czytelnik ma wrażenie, że naprawdę pisała to szesnastolatka!

 

Powieść podzielona jest na sześć ksiąg, w których znajdują się rozdziały. Nie są one długie, każdy zaczyna się na nowej kartce, wszystko wygląda estetycznie.

 

Minusem książki są słowa, które często w ogóle nie mają sensu. Pojawiło się ich wiele, nie znałam niektórych z nich, a ich znaczenie nie wynikało z kontekstu. Słowa ważne dla powieści mają przypisy, które pomagają w zrozumieniu treści. Potoczna mowa została jednak zostawiona. Problemem są też znaki interpunkcyjne, które czasem zawodzą, a także pojedyncze wpadki typu dialog w środku narracji.

 

Plusy, których zdecydowanie jest więcej – na początek okładka. Piękna, zielona, soczysta. A na niej – oryginalna czcionka, niebrzydka dziewczyna, a z tyłu koniczynki miłe w dotyku. Na uwagę zasługuje też idealna oprawa graficzna w środku – strona tytułowa, w tle której mamy furtkę do innego świata, każda karta początkowa księgi posiada ładny rysunek.

 

Kolejnym plusem jest główna bohaterka – dziewczyna, która sama nie wie czego chce. Z jednej strony wie, że Luke jest nieodpowiednią dla niej partią, z drugiej całe jej ciało pragnie jego bliskości. Dee ma w sobie dużo odwagi, jest zabawna, ironiczna, pełna sprzecznych emocji. To dojrzewająca nastolatka, której hormony odbierają zdolność logicznego myślenia i oceniania sytuacji. Musimy jej to jednak wybaczyć, gdyż dziewczyna przeżywa swoją pierwszą w życiu miłość.

 

Trochę mniej podobała mi się postać Luke'a. Jest on momentami za bardzo przesłodzony. Jego czułość, zabieganie o względy Dee są jednak czarujące.

 

Cała historia jest ciekawa, nieco chaotycznie złożona, ale interesująca. Niektóre sceny wydają się być urwane, by wrócić nagle w innej części książki, wyjaśniając wszystko. Pomysł zaczerpnięty z celtyckich baśni jest niebanalny, świeży, porywający.

 

Moim zdaniem książka jest ciekawa. Początkowo nie porwała mnie na tyle, ile bym się spodziewała. Jednak już przy kolejnym podejściu nie mogłam się oderwać. Czytałam z wypiekami na twarzy o niebezpieczeństwie i miłości, która została przedstawiona w tak uniwersalny sposób, że trafi do każdego.

 

Komu mogę polecić tę książkę? Chyba pierwszy raz każdemu, bez wyjątku. Jest naprawdę interesująca i wciągająca. Zdaję sobie sprawę, że nie każdego porwie tak jak mnie, ale naprawdę warto po nią sięgnąć. Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, powiem tylko, że nie mogłam oderwać się od książki do tego stopnia, że czytałam ją do trzeciej w nocy, a jestem człowiekiem, który chodzi zazwyczaj spać o godzinie 22. Zainteresowani? Polecam gorąco, warto.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial