Varia
-
Kim to w znacznej mierze gwiazda telewizji, a dopiero potem żona i matka. Bez wątpienia kocha swoją rodzinę, ale jakimś sposobem to zawsze kariera i związane z nią obowiązki znajdują się na pierwszym miejscu. Zapomina o urodzinach córki, zdradza męża, a w pracy nieprzerwanie dąży po trupach do celu. Wszystko to trwa jednak tylko do czasu, kiedy i ona sama staje się martwa. Niestety w przypadku Kim, śmierć wcale nie oznacza spaceru w stronę światła, a piszę „niestety", ponieważ odrodzenie się w ciele mrówki nie jest raczej marzeniem kogokolwiek z nas.
Nie da się ukryć, że „Mrówka w wielkim mieście" jest powieścią bardzo ekscentryczną. Główna bohaterka odradzająca się w ciele owada, tajemniczy Budda zalecający jej zbieranie dobrej karmy, a do tego towarzyszące im bez przerwy kolejne wcielenie Casanovy, wywołują u czytelnika znaczne zdziwienie. Mimo to książka ma w sobie też wiele prawdy o życiu, a co najważniejsze, przekazuje ją w bardzo niezobowiązujący sposób.
Wszystko to zawdzięczamy stylowi autora, który posługuje się językiem z naprawdę sporym dystansem. Jego styl jest swobodny, ironiczny, a przy tym nie pozbawiony sensu, przez co chwilami może się kojarzyć z twórczością Christophera Moore'a. I choć nie znajdziemy tu tylu zabawnych scen, co na przykład w „Brudnej robocie" wspomnianego twórcy, to absurdalność pewnych sytuacji bardzo ich do siebie zbliża.
Dla mnie ta powieść to przede wszystkim świetna lektura odprężająca. Na pierwszy rzut oka niby taka lekka i zakręcona, ale gdy damy jej szansę, jest w stanie zasiać w nas ziarno refleksji. Przy czym nie chcę byście się nastawiali na jakieś niesamowite przeżycia, bo wybitna literatura to z pewnością nie jest, ale w swoim gatunku myślę, że śmiało wiedzie prym.
Tym samym, jeżeli lubicie nietuzinkowe historie, motyw reinkarnacji oraz nieobce są wam zachowania zwierząt, gwarantuję, że będziecie się z tą „Mrówką" naprawdę dobrze bawić.