Lilien
-
Hrabstwo Cheshire, lata dwudzieste i trzydzieste XX wieku. Czasy wielkiego splendoru, życia na światowym poziomie i upadku moralności. Masa skandali – pełna przepychu dekadencja – arystokratyczny Londyn, Berlin pełen nazistów, paryskie butiki... Nic dodać, nic ująć. W tych czasach żyje Amber - spadkobierczyni dynastii Pickfordów, na czele, której stoi potężna Blanche, mająca obsesję na punkcie pozycji społecznej. Kobieta pragnie, by jej wnuczka wyszła za mężczyznę rodem z arystokratycznego światka, lecz dziewczyna ma na ten fakt zupełnie inne wyobrażenie. Zamierza iść własną drogą, realizując swoją pasję artystyczną związaną z uwielbianym przez nią jedwabiem. Nie może jednak sprzeciwić się woli Blanche i wyjeżdża do Londynu, gdzie zostaje wprowadzona w środowisko wyższych sfer. Poznaje blichtr salonów, ale także świat nielegalnych związków, papierowych małżeństw, narkotyków, hazardu i zepsucia.
Jest to pierwsza część serii „Jedwabnej opowieści". Przyznam – myślałam, że będzie to coś innego. Może i jest tutaj splendor, przepych, wszystko rodem z XX wieku. Ale jeśli miałabym się trzymać tego przepychu, to przyznaję, że w fabule jest tego wszystkiego za dużo. Albo nie dzieje się za wiele, albo wszystko spada, jak grom z jasnego nieba. Nie wiem, co lepsze. Kłamstwa przeplatają się jedno przez drugie, oszustwa i romanse zlewają w jedno tak, że czasem jest odróżnić jeden watek od drugiego. Ogólnie rzecz biorąc książka ciekawa, ale ja bym tego nie upchała tak gęsto i... nierównomiernie rozmieściła. Możliwe, że dla osób, które kochają romanse i intrygi, książka ta będzie zbawienna i wprost fantastyczna. Ja nie należę do tych osób. Owszem lubię taką tematykę, ale nie na tyle, żeby czytać wyłącznie to. Lubię mieszanki i różne style...
Cała kompozycja książki jest dobra – to przyznaję. Jest konkretna fabuła, chociaż watki mi się dziwnym trafem namnożyły. Język prosty, nie utrudnia czytania. Czyta się... czy lekko to bym nie powiedziała, ale dobrze. Chociaż strasznie przeszkadzała mi czcionka. Raz, że mniejsza, a dwa, że inna niż w większości książkach, które czytam, – przez co po prostu nie mogłam się przyzwyczaić. Styl też bez żadnych zastrzeżeń, a i błędów jakichkolwiek w wydaniu nie znalazłam.
Bohaterowie. Rzadko się zdarza, że, gdy nie przypadnie mi do gustu fabuła to nadrabiają tym wszystkim bohaterowie. A tak jest właśnie tutaj. Każda, nawet najmniejsza cecha charakteru jest wykreowana na miarę tamtejszych czasów i idealnie odwzorowana w zachowaniu w poszczególnych sytuacjach. Poza tym przypadła mi niezmiernie do gustu sama Amber... Dlaczego? Może, dlatego, że przypomina mi kogoś znajomego i łatwiej było mi się wczuć w jej przeżycia i odwzorować ją w mojej wyobraźni.
Bardzo podoba mi się okładka. I nie, nie tylko, dlatego, że ukochałam sobie kolor zielony. Jest intrygująca i odrobinę tajemnicza. Ktoś z boku patrząc na nią może i nie dostrzec związku z lektura, ale po przeczytaniu o wiele łatwiej jest ja odnieść do treści powieści.
Krótko, zwięźle i na temat – książka ciekawa, ale mnie zbytnio nie porwała. Bohaterowie wykreowani bardzo szczegółowo, – co daje wszystkiemu wielki plus. Fabuła niezbyt oklepana, ale czasem tego wszystkiego jest za dużo w jednym miejscu. 4/6 pkt. to uważam rozsądna ocena. Mimo wszystko, gdy wyjdzie kolejna część, to i tak po nią sięgnę. Czy ją mogę polecić? Owszem- fanatyka romansów, wyższych sfer, kłamstw i oszustw. Jak najbardziej. Pozostałym? Zależy. W końcu nie wszystkim podoba się to samo...