Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Arisjański Fiolet. Cisza

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Arisjański Fiolet. Cisza | Autor: Pola Pane

Wybierz opinię:

Nevermore

"Świat, w którym nic nie jest takie, jak było.
Widok był przygnębiający.
Nieruchome kikuty drzew, brunatne, posępne, martwe...
Przed domem porzucony samochód, obok rozpadająca się szopa. Wszystko pokryte warstwą wulkanicznego pyłu.
Po plecach przebiegł mi dreszcz, gdy zdałam sobie sprawę, że mój świat umarł (...).

Namiętna gra zmysłów, ale... czy jest w niej miejsce na miłość? Przesunął lekko dłonią po moich nagich piersiach, właściwie prawie ich nie dotykając, i nie musiał długo czekać na reakcję (...).

Zagrożenie, którego nikt się nie spodziewał. Ziemia była, jest i będzie moim polem bitwy. Odkąd pamiętam walczyłem, najpierw o życie, a potem o przetrwanie. Teraz walczę o władzę nad światem i wygram, bo nikt nigdy nie nauczył mnie przegrywać (...)." http://wfw.com.pl/

 

Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do polskich autorów. Ta powieść to już trzecia (i nie ostatnia) zrecenzowana w tym miesiącu, a biorąc pod uwagę, że przez poprzedni rok przeczytałam zaledwie jedną (tak, wiem...), która wyszła spod ręki naszej rodzimej pisarki, jest to wynik co najmniej imponujący.

 

Będę szczera. Na początku cała koncepcja "Arisjańskiego fioletu" wydawała mi się absurdalna. Jednak z każdą recenzją, na którą się natknęłam, moja ochota na tę powieść rosła. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie recenzje na ulubionych blogach są głównym wyznacznikiem wpływającym na to, czy sięgnę po daną opowieść. Kiedy więc nadarzyła się okazja przeczytania tej historii postawiłam zamiast własnemu instynktowi, który ostatnio niepokojąco często mnie zawodzi, zaufać blogosferze. I wiecie co? Powinnam się teraz kajać i Wam dziękować! Ale od początku...

 

Świat legł w gruzach po uderzeniu asteroidy. 18-letniej Emily Walker udało się uratować głównie dzięki dziadkowi, a właściwie jego obsesji na punkcie końca świata. Wraz z matką przeżyła aż 10 lat w podziemnym schronie. W końcu jednak, mimo ogromnego strachu, zmuszone zostają wyjść na powierzchnię i na własnej skórze przekonać się, czy ktokolwiek oprócz nich zdołał przetrwać...

 

Okazuje się, że ludzie próbują odbudować planetę od nowa. Nie poradziliby sobie jednak gdyby nie nieoceniona pomoc z zewnątrz. Mówiąc "z zewnątrz" mam tu na myśli prawdziwe "z zewnątrz" - nie inny kraj, czy kontynent, a... inną planetę! Mieszkańcy planety Aris przybyli na Ziemię, aby pomóc stworzyć nasz świat od nowa. Ziemianie i Arisjanie żyją więc razem, uczą się i pracują na przyszłość. Różnice między nimi widać jednak na pierwszy rzut oka, a pomarańczowy odcień skóry i fioletowe oczy to przecież dopiero początek.

 

"Arisjański fiolet" to przedziwna mieszanka. Na dzień dobry wprowadzeni zostajemy do postapokaliptycznego świata. Kiedy rozpoczynamy swoją przygodę z powieścią, od dramatycznych wydarzeń minęło już całe mnóstwo czasu. Nie zaliczyłabym jednak tej historii ani jako postapokalipsy, ani antyutopii/dystopii, tutaj pierwsze skrzypce gra romans i on właśnie wydaje się najbardziej naładowanym emocjami wątkiem. Post apokaliptyczny świat jest raczej tłem miłosnej historii. Z całą pewnością postawiłabym tę książkę na półce z fantastyką, ale czy paranormal romance? Tutaj bym polemizowała, ale czy to właściwie konieczne? Czy koniecznie musimy przypinać jej etykietkę i wsadzać do konkretnej szuflady? Ja po prostu postawię "Arisjański fiolet" na półce z ulubionymi tytułami i to mi wystarczy.

 

Pokochałam tę powieść przede wszystkim dlatego, że jest świeża. Jak łatwo się domyślić, nasza bohaterka zakochuje się w arisjańskim chłopaku. Różnice między nimi są niemalże nie do przekroczenia. A może nie niemalże? Może są autentycznie nie do przekroczenia? Wątek romantyczny jest tutaj świetnie poprowadzony. Nie oszukujmy się książkowe romanse najczęściej są nudne, mdłe i oparte na tym samy schemacie - poznajemy się - kochamy się - kłócimy się - godzimy się - happy end. A tutaj? Można byłoby wrzucić z powieści wszystko inne, wszystkich bohaterów i zostawić tylko główną dwójkę, a ich romans by mi wystarczył. I tak czytałabym tę książkę z niesłabnącym entuzjazmem.

 

"Arisjański fiolet" czyta się znakomicie. Narracja pierwszoosobowa jest moją ulubioną formą narracji, bo bardziej "wczuwam się" w postać, ale to oczywiście nie wszystko. Powieść wciąga już od pierwszych stron i przenosi w świat po apokalipsie zanim czytelnik zdąży się zorientować. Napisana została w sposób przestępny, dodatkowo idealnie nadaje się dla młodego czytelnika, ale również takiego, który jest pełnoletni. To ważne, bo mnóstwo teraz powieści dla nastolatek (ok.15-18 lat) i dla młodych kobiet (25+), ale Ci zabrakło gdzieś w tym wszystkim lektury dla dziewczyn, które znajdują się pomiędzy tymi przedziałami wiekowymi. Właśnie dla nich "Arisjański fiolet" zdaje się być idealny. Jednak w czasach, kiedy 13-latki czytają "50 twarzy Greya", nawet te nieco śmielsze sceny nie przekreślają tej książki jako lektury dla młodzieży.

 

Ostatnio twierdziłam, że wierzę w dobre polskie powieści, nawet te z gatunku paranormal romance, tylko po prostu na nie nie trafiam. I wiecie co? Właśnie trafiłam i to w samą dziesiątkę - polecam! Sama z niecierpliwością oczekuję na kolejny tom (albo i ze 2 - mam nadzieję:)).

Medium

Pomysłów na książki o końcu świata było w historii literatury wiele, nie zawsze spotykały się z ogromnym odzewem, a niekiedy traktowane były wręcz z ogólną negacją. Jednak żyjemy w czasie, gdzie koniec świata, koniec Ziemi jest bardzo realny, niemalże, co kilka miesięcy słyszymy o nowej dacie zapowiadającej nasz kres. Jednak takim elementem przełomowym była chyba przepowiednia Majów, oczywiście nadal żyjemy, więc możemy tylko stwierdzić, że choć koniec jest nieunikniony, to ustalenie konkretnej daty nie jest, na daną chwilę, możliwy. Niemniej to właśnie w okresie tej przepowiedni spotkaliśmy się z wysypem książek i filmów o końcu świata. Kiedy cała ta atmosfera końca opadła, książki o końcach stały się mniej popularne. Jednak komuś zaświtał dość ciekawy pomysł na książkę nie o końcu świata, ale o świecie po jego końcu. Tym kimś jest Pola Pane, a „Arisjański fiolet. Cisza" to jej pierwsza książka.

 

Dziesięć lat temu kometa uderzyła w planetę Ziemia. Emily i jej mama przez ten okres tkwiły w schronie, który został zbudowany przez dziadka dziewczyny. Jednak Emily ma już dość i postanawia wyjść poza schron. W tym przedsięwzięciu towarzyszy jej mama. Po wydostaniu się na powierzchnię nic nie jest takie jak powinno, miało nie być tlenu, a jest i to w sporych ilościach, a wszystkiemu towarzyszy nieprzenikniona cisza. Kiedy nasza główna bohaterka wyrusza w poszukiwaniu innych ludzi, którzy przeżyli katastrofę, napotyka Korina, Arisjanina, który wzbudza w dziewczynie nieznane jej dotąd uczucia. Jednak chłopak ma jeden, niby niepozorny, ale jakże bardzo znaczący defekt...(nie będzie tak łatwo, trzeba przeczytać książkę, alby się dowiedzieć, co tak skrywa jego główka).

 

Pierwsze, co rzuca się w oczy to nie okładka, ale płyta, która została dołączona do książki. Zawiera ona piosenki głównej bohaterki, które znajdziemy w książce. Muzyka i teksty są autorstwa zespołu Rayne, który był dla mnie odkryciem. Świetne piosenki, mocny damski wokal, cudowna muzyka, wszystkie utwory oczywiście trafiły na moją playlistę i coś czuję, że będę je katować przez jeszcze długi okres czasu. Płyta idealnie pasująca do książki. Po samej płycie mój wzrok padł na okładkę, przedstawiającą główną bohaterkę Emily w świecie po końcu. Wszystkie element okładki są miłe dla oka, ale nie będę się nad tym już dłużej rozwodzić.

 

Pomysł na świat po jego końcu wydaje się dość ciekawy. Pola rysuje nam obraz Ziemi na dziesięć lat po katastrofie, która zniszczyła naszą planetę. Jednak jak dla mnie za mało było opisów tego jak nasza planeta wygląda w tym okresie, wtedy mogłabym bardziej pobudzić wyobraźnię, ale oczywiście nie mówię tu o iście Mickiewiczowskich opisach rodem z „Pana Tadeusza", bo wtedy książka straciłaby swój polot i urok, ale kilka zdań więcej by nie zaszkodziło. Sama idea tego, iż Emily ze swoją matką przez dziesięć lat siedziała jest niezła, ale dochodzi tu do głosu racjonalna część mnie, co z tymi wszystkimi prozaicznymi czynnościami. Dobrze dziadek doskonale wyposażył schron, ale wszystko ma daty ważności, a kobiety mają, że tak to ujmę swoje potrzeby, a w książce tak jakby zostały one pominięte np. kwestia tego, jak dojrzała kobieta i dziewczyna dojrzewająca radziły sobie z miesiączką, albo kwestia tego, że jednak po tak długim okresie zamknięcia można nieźle sfiksować. Mimo, iż takowe mankamenty występują, to na szczęcie książka nadrabia swoją fabułą.

 

Pomysł pomagających nam kosmitom jest doskonały, ludzie w dzisiejszych czasach sieją postrach tym, co mogą zrobić nam obcy, a niektórzy wręcz egoistycznie twierdzą, że nikogo poza nami we Wszechświecie nie ma. A tutaj spotykamy bardzo dobrze prosperującą rasę Arisjan, którzy, mimo iż mają lekki defekt,(który sami sobie zafundowali) to wydają się mili, są podobni do ludzi i przede wszystkim ich obraz nie jest monotonny. Chociaż w książce nie poznajemy ich zbyt wielu, to jednak cała rasa przypadła mi do gustu.

 

Samą książkę można zaliczyć do gatunku paranormal romance, jest dziewczyna, jest kosmita, jest romans. Niczego więcej nie potrzeba, Zasady są jasno ustalone. Właśnie na tym romansie opiera się cała książka, a Emily możemy nazwać wręcz bohaterem tragiczny, ponieważ nie ważne, jaką podejmie decyzje i tak będzie cierpieć, już na początku wiedziała, w co się pakuje, ale jednak cały czas tliła się w niej nadzieja.

 

Mimo, że książka nie jest dopięta na ostatni guzik, to bardzo miło się ją czyta. Fabuła wciąga niesamowicie, od książki nie mogłam się oderwać, a do tego, kiedy włączyłam płytę, cały świat przestał dla mnie istnieć. Niektóre elementy są drażniące np. przemyślenia Emily, oraz jej porównania, w pewnych momentach zastanawiała się skąd ona wie takie rzeczy, przecież, kiedy wlazła do tego schronu miała tylko osiem lat. Ale tak jak już pisałam takowe niedociągnięcia są nadrabiane przez sam pomysł na książkę i sposób jej napisania. Więc generalnie pozycja świetna i jak dla mnie powinno się ją wręcz nakazać czytać w szkole, ponieważ pokazuje jak ludzie mogą ze sobą współpracować, poznawać się, zorganizować po jakiejś większej katastrofie, pomijając fakt, że mieli sporą pomoc, ale zawsze to coś. Liczę na to, że kolejne części utrzymają swój poziom, a nawet będą lepsze.

 

Na końcu książki znajdziemy niewielki przedsmak tego, o czym będziemy czytać w następnej części. I szczerze liczę na to, że tym razem przedstawiony będzie nie tylko punkt widzenia Emily, ale i Korina. Ponieważ czasami podczas czytania chciałam wiedzieć, co on w tej chwili czuje. Muszę też przyznać, że i tak najbardziej w pamięć zapadł mi profesor Spite, który tak mi się wydaje, a raczej mam taką nadzieję, będzie miał jakieś kluczowe znaczenie, albo będzie bardzo pomocny w całej sprawie Emily+Korin(taki mój, mam nadzieję, spoilerowy akcencik na koniec).

Sophie Carmen

W ziemię uderzyła asteroida, która zmieniła wszystko. Już nie istnieje ten świat który znamy. Ponad połowa gatunku wymarła.... 18-letnia Emily Walker, wraz z matką udaje się przetrwać. Od dziesięciu lat siedzą w schronie. Obydwie uważają że świat nie istnieje. Jednak pewnego dnia Emily postanawia wyjść na powierzchnię. Ten rok był dla obydwu bardzo ciężki. Generator wysiadł, co oznaczało brak do prądu i bieżącej wody. Także zapasy na jedzenie zaczęły się kurczyć. Niedługo po wyjściu dziewczyna praktycznie wpada pod samochód, który prowadzi przystojny, chłopak o pomarańczowej skórze i ślicznych fioletowych oczach.

 

W ostatnich czasach możemy się natknąć na pnący się w górę stos książek, w którym świat jest przedstawiony po apokalipsie. Jedne są gorsze, drugie lepsze. Jedne bardziej oryginalne, inne mniej. Ta stanowczo jest i lepsza i oryginalna. Przez ostatni rok, byłam jak najbardziej przeciw polskim pisarzom. Jednak Pola to zmieniła. Udowodniła to, że jednak polskim pisarzom, nawet wychodzi, pisanie paranormal-romance, bądź fantastyki.

 

Książe dostała od Poli, przy okazji przeprowadzaniu wywiadu. Przypomniałam sobie, że czytałam dużo recenzji na temat tej książki (pozytyw, się wie). Więc, stwierdziłam że warto spróbować. Najwyżej się zawiodę, w co wątpiłam. Musiałam tego spróbować. O ile się nie mylę, przyszła ona w lipcu. Ja się jakoś nie umiałam za nią zabrać. Chyba to dlatego, że się troszkę bałam. W każdym razie, okazało się, że to jest książka która jak najbardziej nadaje się na wakacje. Do tego, fiolet jest z cudnym sountrackiem, który wykonuje zespół Rayne (płyta leci w tej chwili, pomagając mi napisać recenzję). W opisie na LC poczytałam, że zespół Rayne 'równie ostro jak na gitarach, gra na emocjach'. Myślałam nad tym, czy to może być prawda. Odpowiedź brzmi: tak.

 

W tej powieści, każda postać jest inna. Emily na początku można posądzić, o wzbudzającą sympatię. Po tych kilku latach nie czuje się już dzieckiem, a młodą kobietą. Osobiście, Em wydaje się odrobinę wybuchowa. Jednak niekiedy, obraża się tak śmiesznie, że nie można powstrzymać się od śmiechu. W tej postaci, troszkę mnie wkurzały jej wahania nastrojów. Działa na nerwy, ale można się przyzwyczaić. Jedyne co powiem o jej matce, to to że wydaje się nadopiekuńcza. Korin, jest przystojnym chłopakiem. Jednak Arisjaninem. Czyli co się z tym wiąże, nie potrafi kochać. Mimo tego wydaje się sympatyczny, troskliwy i czuły. Jego siostra Kori, jest troszkę inna. W przeciwieństwie do innych osób z jej gatunku - potrafi kochać. Kori jest miła, i pozytywnie zakręcona. I na koniec Ruda, a dokładniej Ana. Ona przypadła mi do gustu najbardziej. także pozytywnie zakręcona, ale potrafi podjąć ważne decyzje. Na szczęście nie jest tak wścibska, w przeciwieństwie do Eryki.

 

Arisjański fiolet, czyta się szybko. Szybko, nie znaczy prosto. Język jest trochę skomplikowany. Pola, co powiesz na to, aby na końcu umieścić coś w stylu słowniczka? Gdzie będziesz tłumaczyć jakieś skomplikowane nazwy. Zresztą rób co uważasz. Także oprawa graficzna przyciąga wzrok. Więc... Pola! Ja chcę więcej!!

 

"-No cóż... może, że pijecie olej silnikowy, żeby tryby w mózgu wam lepiej funkcjonowały albo elektrolit z baterii. No wiesz, różnie to bywa z kosmitami."

CzarnyKapturek

Istnieją takie książki, o których wiem, że muszę je koniecznie przeczytać. Szczerze mówiąc jest to niesamowite uczucie. Oczekiwanie aż znajdę swój egzemplarz i czas, by potem zatopić się w wodospadzie słów, które połykam niczym jedzenie. Czasami też zdarzają mi się wielkie (a może nie aż tak...) rozczarowania czytelnicze. Chyba każdy bibliofil nie lubi tego momentu, w którym stwierdza, że książka na którą tak długo czekał nie spełnia jego oczekiwań. Moim sposobem na radzenie sobie z tak trudnymi dla każdego książkomaniaka uczuciami jest topienie ich w opiniach, które lubię pisać. Nie wiem dlaczego, ale znacznie bardziej odpowiada mi pisanie tych negatywnych. Od razu wiem od czego zacząć i nie wymyślam jakiś długich wstępów jak w tym i innych przypadkach.

 

Pola Pane i jej Arisjański fiolet – interesujący jest już sam tytuł. Jakoś wcześniej do moich uszu nie dotarł pierwszy wyraz tytułu. Na dodatek ta okładka. Utrzymana w dosyć ciemnych i stonowanych kolorach, na której widnieje zarys samochodu i dziewczyna, która (można powiedzieć) patrzy się wprost na czytelnika. Zaczynając tą powieść czułam dosyć pozytywne uczucia i czy zostało tak do końca?

 

Główną bohaterką i zarazem narratorką jest osiemnastoletnia Emily Walker, mieszka ona ze swoją matką w schronie, który wybudował jej dziadek. Na nieszczęście obu pań maszyny, dzięki którym miały wodę oraz prąd zepsuły się i tak obie przebywały w tym ciemnym miejscu ponad rok. Ciekawi jesteście zapewne, dlaczego obie mieszkały w tak okropnych warunkach. Otóż wszystkich ziemian spotkało wielkie nieszczęście, w naszą rodzimą planetę uderzyła kometa, która skutecznie zniszczyła wszelkie rośliny i zmniejszyła ilość tlenu, jednak w miastach wybudowano schrony, w których mieszańcu mogli się ukryć i jakoś dalej przeżyć. Emily ma dosyć siedzenia w podziemiu i po dziesięciu latach postanawia uciec, jednak Megan (jej matka) stwierdza, że pójdzie z dziewczyną. Tak też obie zrobiły – wyszły na zewnątrz, ale nie da się żyć bez niczego, dlatego główna bohaterka postanowiła odszukać jakieś zaludnione miasto i tak trafiła na dziwną pomarańczową postać o fioletowych oczach. Brzmi intrygująco? Zapewniam was, że im dalej w las słów tym ciekawiej. Autorka wciąga czytelników w wir wydarzeń przez nią stworzonych.
Dziwną kreaturą okazuje się chłopak o imieniu Korin, on i inni Arisjanie przybyli na Ziemię by pomóc odbudować planetę.

 

Nie da się ukryć, że już od początku czuć coś pomiędzy Korinem a Emily, jednak pani Pane trzymała mnie w niepewności aż do samego końca. Myślę, że to miłość gra tutaj główne skrzypce. Bez tego zakazanego uczucia i odmienności obu postaci Arisjański fiolet nie byłby aż tak wciągający. Wątek ten nadawał odpowiedniej prędkości reszcie akcji.

 

Może przejdę do bohaterów. To co mi najbardziej się spodobało to stworzenie Arisjańczyków, którzy przybyli na Ziemię. Zaskoczyło mnie to, że od początku do końca jednak byli tymi dobrymi. Miałam cichą nadzieję, że w którymś momencie pokażą swoje rogi i stwierdzą, że dobroć jest już nudna. Usunięcie z nich agresji oraz miłości również było ciekawym zabiegiem, który pozytywnie mnie zaskoczył i zaciekawił. Oczywiście te wyjątki, o których miałam możliwość przeczytać były zdecydowanie genialnym uzupełnieniem.

 

Jednak Arisjański fiolet to nie tylko, jakby mogło się wydawać, pusta historyjka o miłości, namiętności, lecz także znaleźć można elementy walki o przetrwanie, odnajdywaniu siebie w nowej rzeczywistości i wielu różnych sprawach, które pewnie nie przydarzą się w naszym ziemskim życiu.
Na plus jest również to jak autorka poprzez swoje postacie świetnie operowała przeróżnymi fizycznymi twierdzeniami. Nie wiem czy są one prawdziwe czy zmyślone, jednak gdy to drugie to prześwietnie jej to wyszło.

 

Na tylnej okładce czytelnik może dostrzec, iż powieść, którą trzyma w dłoniach zawiera opisy scen erotycznych. No cóż muszę przyznać, że nic zgarszającego, obrzydzającego czy nienormalnego w nich nie było. Autorka w świetny sposób przeprowadziła mnie przez owe sceny i muszę przyznać, że dodały one nieco pikanterii.

 

Moim zdaniem te prawie czterysta stron to za mało. Wpadłam w pułapkę, którą zastawiła na mnie a także inne osoby sama autorka. Wpadłam i nie żałuję ani jednej chwili spędzonej przy czytaniu tejże powieści. Już długo nie miałam okazji pochłonąć tak dobrego paranormala, czy może uforomansa, w którym główna bohaterka nie irytowała mnie swoją głupotą czy problem pod tytułem „Którego chłopaka wybrać?". Jestem znudzona takimi błahymi sprawami i potrzebuję czegoś mocniejszego, coś co na pewno udało osiągnąć się pani Poli Pane.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial