Meme
-
W naszej podświadomości możemy „znaleźć" wydarzenia, o których pamiętamy tylko zarysy. To ona wpływa na naszą psychikę i wyobraźnię. Kiedy coś pozostaje w niej nie do końca odkryte przez naszych bliskich, możemy się czuć, jakby ktoś stał za naszymi plecami, jednak kiedy się obejrzymy widzimy tylko pyłki kurzy, oświetlone promieniami słońca. Tak właśnie czuł się główny bohater mojej ostatniej lektury - „Letniego Domku" Pani Marcii Willett.
Urodziła się w Somerset i mieszka w Devon wraz z mężem. Od dziecka marzyła by zostać baletnicą. Od zawsze uwielbiała także czytywać książki. Zapewne, kiedy była w moim wieku, nie przypuszczała, że stanie się popularną autorką, której powieści będą mogli czytać nawet Polacy. O kim mowa? Te kilkadziesiąt słów, które właśnie przeczytaliście dotyczą, nie kogo innego, jak autorki bestsellerowej publikacji wydanej przez Replikę, która pochłonęła mnie w ostatnich dniach.
Po śmierci matki Matt znajduje małą szkatułkę, w której zgromadziła ona wszystkie pamiątki z jego dzieciństwa. Są w niej zdjęcia dorastającego Matta, mimo to, wydają mu się bardzo obce i odległe. Ponadto nie ma na nich jego siostry – Imorgen. Dlaczego mężczyzna nie pamięta uwiecznionych na fotografiach ubrań, zabawek ani nawet miejsc? Tymczasem jego młodsza siostra Im wraz z mężem i małą córką muszą wyprowadzić się z wynajmowanego domu. Milo, będący przyjacielem rodziny, proponuje Im kupno Letniego Domku – uroczego, niewielkiego dworku, wybudowanego na życzenie jego prababki, Heleny. To właśnie tam rodzeństwo odkryje wielki sekret i przekona się, jak silne mogą być więzy krwi.
Kiedy chwytałam za „Letni Domek" spodziewałam się lekkiego czytadła, które nie zawiedzie, ale także nie porwie. Przyznam, ze choć moje oczekiwania nie były zbyt wielkie, chciałam, żeby autorka mnie zaskoczyła. I tak się stało ;) Powieść okazała się ambitną, ale także pełną swojskiego klimatu publikacją. Posługując się nieskomplikowanym, a wręcz codziennym językiem, pozwoliła czytelnikowi płynąc po kolejny stronach. Pani Marcia stworzyła, utrzymaną w ciepłym i rodzinnym klimacie, lekturę, a zarazem opowiedziała nam urzekająca historię, która wzbudza w czytelniku wiele emocji.
Mattowi po śmierci matki zostaje tylko szkatułka i niewielki spadek. Ta jedyna pamiątka, która okazuje się być motorem wydarzeń w książce, od zawsze budziła zainteresowanie rodzeństwa. Każdy z nas ma w domu taki magiczny przedmiot, zachowany po babci czy prababci, który zawsze ogląda z tym samym podekscytowaniem. Rodzinne pamiątki to nieodłączna rzecz przemijania pokoleń. Pozwala nam pamiętać o tych co byli przed nami – to właśnie jest dla mnie najbardziej niezwykłe w starej szafie cioci czy pudełku z pamiątkami dziadka. Tym też właśnie była dla Matta szkatułka mamy. Spodobało mi się to, że ta angielska pisarka wprowadziła do swojej mały drobiazg, który tyle znaczył. Dzięki temu mogłam czuć się, jakbym sama otwierała skrzypiące wieczko pudełka i otwierała kotka, z wytchnieniem oczekując myszki ;)
„- Możemy to włożyć do pudełka, mamusiu? - pytał zawsze, prawie potykając się o własne stopy w pośpiechu, by przynieść jej kolejny podarunek, po czym stawał z boku i obserwował całą ceremonię (...)"
Ważnym aspektem książki jest również to, że choć akcja toczy się niespiesznie, jest w pełni przemyślana. Wszystkim, następującym kolejno wydarzenia, towarzyszą ponadto ciekawi i barwni bohaterowie. Najbardziej do gustu przypadła mi Lottie. Ej urzekło mnie w niej to, że potrafiła każdego przejrzeć na wylot i jak nikt znała się na ludziach. Byłam dla niej pełna podziwy, kiedy instynktownie podchodziła Nicka czy Imorgen. Przyznam, ze dawno nie spotkałam się z tak dobrze wykreowaną postacią, z którą sama z chęcią spotkałabym się na kawie i porozmawiałam na przeróżne tematy. Drugą postacią, którą odebrałam równie pozytywnie, była Venetia. Choć początkowo dziwił mnie jej młody duch i tona makijażu na twarzy, mimo siedemdziesięciu lat, zauważyłam, że to obok Lottie jedna z „mądrzejszych" życiowo postaci w tej pozycji.
„To wielki błąd, zawsze szukać w ludziach wszystkiego, co najlepsze. Można się tak rozczarować. Znacznie lepiej jest mieć o nich jak najgorszą opinię, a kiedy zdarzy się coś miłego, to taka przyjemna niespodzianka."
Czytając powieść Marci Willett przekonałam się, że postaci są przedstawione w bardzo realny sposób, gdyż posiadając cechy, czy też zwyczaje współczesnego społeczeństwa. Tym co najbardziej zapadło mi w pamięci, jest to, że często utożsamiamy z czymś osoby. Przedmiot lub piosenka przywracają Nam wspomnienia, które nie pozwalają od siebie odejść przez długi czas. Wszystko co zagorzenia się w naszej podświadomości, może kiedyś wyjść na światło dzienne. Z mojej strony więc ogromy plus dla autorki, za genialne postaci, dzięki którym czułam się jakbym sama brała udział we wszystkich opisywanych wydarzeniach.
„Ktoś w jednym z okolicznych domów grał na fortepianie – to było Chopin, Sonata fortepianowa c-moll, jej dźwięki wpadające do ogrodu przez otwarte okno. Od tamtego popołudnia ten utwór już na zawsze kojarzył się Lottie z Tomem."
Moją uwagę w pozycji zwróciło uwagę przede wszystkim to, że autorka, w dużej mierze, bazowała na uczuciach. Poszczególni bohaterowie żywili do siebie przeróżne uczucia, które często zmieniały się jak w kalejdoskopie. Zauważyłam również, że dla postaci „Letniego Domku" była też ważna bliskość rodziny. Niezwykle mnie to urzekło. Dzięki temu zabiegowi wszystko wydawało się bardziej realne i przyznam, że miejscami czułam się, jakbym siedziała na kawie z przyjaciółką i słuchała historii pewnej rodziny.
„Wszyscy potrzebujemy kogoś, kto zawsze, bez względu na wszystko, będzie po naszej stronie."
Podczas mojego spotkania z angielską literaturą mogła również wiele przeczytać o małżeństwie. W dzisiejszym świecie współmałżonkowie borykają się ze zdradą, kłamstwem, ale również z przysłowiową sielanką. Nie od dziś wiadomo, że życie razem jest trudne. Jednak dzięki słowom bohaterów pierwszej, przetłumaczonej na język polski, książki Pani Willett możemy przekonać się jak ważny jest związek dwojga ludzi. Wiadomo, potrzeba wyrzeczeń, a czasem kilku cichych dni, ale czym jest w porównaniu do tego miłość, którą jesteśmy darzeni do końca swoich dni ? Może nie powinnam się wypowiadać w tej kwestii, bo do mężatki mi daleko, ale uważam, że możliwość bycia kochaną przez drugiego człowieka, to najpiękniejsze, co człowiek otrzymał.
„Alice też cię przecież kocha, nawet jeśli jest w swojej miłości większą realistką i jej uczucia są bardziej przyziemne. Wiem, ze z nią nie będziesz sobie urządzać spontanicznych pikników na plaży, ale jej miłość jest stała i potrafi wiele przetrwać, zwłaszcza że Alice wciąż się nie poddała. Ty, pomimo jej wszystkich wad, również ją kochasz."
Podsumowując, przyznaję bez ogródek – z chęcią chwycę za kolejną powieść tej autorki, jak tylko ukaże się w Polsce. Te, nie tylko pisane mądrym językiem, ale również pełne ukrytego przesłania pozycję, mogę polecić nie tylko czytelniczką literatury kobiecej, ale również fanom tajemnic i nieznanej do końca przeszłości. Tą pełną uczuć i relacji międzyludzkich powieść rekomenduję również miłośnikom sielskich i rodzinnych klimatów. Nie dajcie się namawiać, by obejrzeć drobiazgi znajdujące się w szkatułce ;)
Dziękuję wydawnictwu Replika oraz portalowi Sztukater.pl, dzięki których uprzejmości, mogłam przeczytać ta książkę ;)
Isadora
-
"Plik fotografii znajdował się na samym dnie szkatułki z palisandru" - już pierwsze zdanie najnowszej powieści Marcii Willett ujmuje subtelną zapowiedzią melodyjnego, wysmakowanego stylu idealnie komponującego się z pełną nostalgii atmosferą rodzinnej tajemnicy unoszącej się nad tytułowym Letnim Domkiem - urokliwą, wiejską siedzibą skrywającą niejeden rodzinny sekret i tragedię, ale będącą również azylem dla rodzeństwa - Matta i Imogen.
To w nim kryje się klucz do zagadki, której rozwikłanie pozwoli bohaterom uporać się z przeszłością i zrozumieć sens minionych zdarzeń.
Drewniana szkatułka trafia w ręce Matta po śmierci matki, która przechowywała w niej najcenniejsze pamiątki jego dzieciństwa. Znajdują się w niej fotografie Matta, jednak jest w nich coś, co budzi w nim głęboki niepokój i dezorientację, a raczej potęguje uczucie dręczące go od dzieciństwa.
Na żadnym zdjęciu nie widnieje jego siostra, na dodatek Matt nie jest w stanie rozpoznać ani okoliczności, ani miejsc i przedmiotów na nich uchwyconych.
Życie Matta od najwcześniejszych lat spowijał niewytłumaczalny niepokój i głęboki smutek, których źródła nie potrafił odnaleźć, a które podświadomie łączył z niejasnym przeczuciem doznanej w dzieciństwie traumy. Znajdowała ona swe odbicie w dziecięcych koszmarach i stanach lękowych, które budziły nieustanną troskę najbliższych.
Lottie i Milo, przyjaciele matki Matta i Imogen, którzy wychowywali i opiekowali się nimi w zastępstwie pogrążającej się w depresji Helen, upatrywali w niepojących zachowaniach chłopca konsekwencji tragicznej śmierci jego ojca, korespondenta wojennego, który zginął w czasie misji w Afganistanie oraz smutnego dzieciństwa u boku matki, która w alkoholu szukała zapomnienia po śmierci męża i utracie dziecka.
Choć miłość i troska Lottie i Milo oraz kojąca atmosfera Rezydencji w znacznym stopniu wynagrodziły dzieciom emocjonalne straty, Matta przez całe życie nie opuszczało poczucie dojmującego żalu, głębokiej samotności i nieutulonej tęsknoty, których źródło pozostawało dlań tajemnicą.
Odczucia Matta potęguje żałoba po niedawnej śmierci matki oraz dziwne przeczucia związane ze starymi fotografiami. Szukając ukojenia i spokoju odwiedza najdroższych przyjaciół - Lottie i Milo zamieszkujących w prowincjonalnym Exmoor. Pod wpływem impulsu czy też wiedziony intuicją kupuje od Milo niewielki, ale pełen uroku dworek nazywany w rodzinie Letnim Domkiem, który udręczonemu Mattowi przypomina beztroskie i szczęśliwe chwile dzieciństwa.
Dom ma na Matta niezwykły wpływ; od kiedy w nim zamieszkał, nie opuszcza go przeczucie, że kryje on rozwiązanie zagadki stanowiącej przyczynę jego osobliwych wrażeń.
Matt stopniowo zagłębia się w historię Letniego Domku, natrafia też na stare akwarele jego pierwszej właścicielki, praprababki Milo, Heleny. Jedna z nich budzi ciągle niewyraźne i ulotne, ale znaczące skojarzenia z jakimś dramatycznym wydarzeniem z dawnych lat. Umysł Matta zaczyna łączyć pewne fakty i strzępy wspomnień z dzieciństwa; chaotyczna plątanina przebłysków wizji powoli, ale konsekwentnie zbliża go do rozwikłania tajemnicy, w której ponurym cieniu upływało jego życie.
Kolejnych istotnych wskazówek dostarcza mu wizyta na wiejskim cmentarzu oraz zawartość tajnej skrytki w puzderku matki. Elementy układanki wskakują na swoje miejsce, a Matt odkrywa wreszcie sedno tego, co ukształtowało jego melancholijną osobowość.
Czy dokonane odkrycie pozwoli Mattowi ostatecznie przegnać demony przeszłości? Jaki wpływ będzie ono miało na życie jego oraz jego najbliższych?
"Letni Domek" to świetnie skonstruowana powieść psychologiczno - obyczajowa. Fabuła zasadzająca się na historii rodzinnego sekretu, który znacząco wpływa na losy bohaterów, choć wydawałoby się, że wyświechtana, przykuwa uwagę i porusza autentyzmem i głębią psychologiczną postaci.
Magicznego wręcz klimatu przydaje jej urzekająca, swojska i pełna ciepła atmosfera stanowiąca harmonijną przeciwwagę dla pogmatwanych ludzkich losów, niełatwych relacji międzyludzkich, burzliwych emocji i uczuć, jakie targają bohaterami oraz wyzwań, jakim próbują sprostać.
Akcja toczy się niespiesznie, niemal leniwie, koncentrując się na wewnętrznych przeżyciach bohaterów i opisach stanów emocjonalnych. Pozwala to identyfikować się z nimi, wczuć się w ich problemy i dylematy oraz docenić wnikliwą analizę psychologiczną, jakiej poddała ich autorka. Momentami jednak dłużyły mi się niektóre fragmenty i miałam wrażenie, że autorka używa zbyt wielu słów i określeń tam, gdzie wystarczyłoby ich znacznie mniej, ale generalnie doceniam głębię jej narracji.
"Letni Domek" prezentuje wyjątkowo bogatą i zróżnicowaną galerię postaci skoncentrowanych wokół gościnnego, sielskiego domostwa Lottie i Milo. I choć wydawać by się mogło, że to Rezydencja pozostaje w centrum wydarzeń, nie do przecenienia jest przecież rola Letniego Domku, który staje się kluczem do rozwiązania zagadki przez długie lata ocieniającej życie wielu ludzi.
Gorąco polecam te refleksyjną lekturę wielbicielom intrygujących zagadek z przeszłości oraz miłośnikom sag rodzinnych, w których specyfika relacji międzyludzkich odgrywa istotną rolę, a także każdemu, kto pragnie spędzić miłe i niezapomniane chwile w czarownej atmosferze angielskiej prowincji.
MirandaKorner
-
Jakie są najlepsze historie? Na to pytanie wiele osób odpowiedziałoby, podając ulubiony temat bądź gatunek literacki. Inni powiedzieliby, że najlepsze są historie pisane przez życie. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, ponieważ to właśnie życie często tworzy sytuacje, które wydają się być mniej wiarygodne niż wyssana z palca opowieść. Dzięki temu przeżycia niektórych ludzi sprawiają, że oczy wychodzą nam na wierzch, a buzia sama otwiera się ze zdziwienia.
Matt postanowił poświęcić życie pisarstwu. Od zawsze tworzył różne historie, które w końcu przelał na papier. W dorobku literackim posiada jedną książkę; przyniosła mu ona rozgłos i popularność. Teraz wszyscy czekają na jego następny utwór, ciekawi, czy powtórzy swój sukces, czy też może osiągnie dno. Mężczyzna odczuwa sporą presję; odbywa wiele podróży w poszukiwaniu natchnienia i pomysłów, niestety bezskutecznie. Pewnego dnia do jego rąk trafia niewielka szkatułka, w której nieżyjąca już matka gromadziła pamiątki. Kiedy Matt zagląda do środka, ogarnia go zdumienie: znajduje fotografie, które przedstawiają jego samego jako chłopca, jednakże nigdzie nie ma zdjęcia jego siostry. Kiedy młody pisarz dłużej przygląda się zdjęciom, zauważa, że zupełnie nie pamięta miejsc czy ubrań, które znajdują się na fotografiach. To odkrycie odciąga jego myśli od szukania coraz to nowszych idei dotyczących książki i sprawia, że mężczyzna zadaje sobie coraz więcej pytań, na które nie może znaleźć odpowiedzi.
Imogen, młodsza siostra Matta, jest szczęśliwą mężatką i matką. Jej spokój zaburza wiadomość, iż niedługo ona i jej rodzina mogą zostać bez dachu nad głową. Kobieta zaczyna intensywne poszukiwania domu, w którym mogłaby zamieszkać wraz z Julesem i Rosie. Nadzieją wydaje się być ukochany Letni Domek, którego urok od zawsze działał na Im. Jednak czy to rozwiązanie ma szansę bytu? A może już na zawsze pozostanie tylko dziecięcym marzeniem?
Lottie i Milo mieszkają razem od niepamiętnych czasów w domu zwanym Rezydencją. Choć nie łączą ich więzy krwi, są dla siebie niczym brat i siostra. Charlotte praktycznie wychowała Imogen i Matta, podczas gdy ich matka wpadała w coraz większą depresję oraz alkoholizm. Choć genetycznie są sobie obcy, szybko stali się kochającą rodziną.
W tej historii pojawia się znacznie więcej postaci: nieco nachalna Venetia, apodyktyczna Susan czy nieasertywny Nick. Przez opowieść przewija się cała gama różnorodnych bohaterów, wzbudzających niechęć lub sympatię. Każdy z nich jest wyrazisty i plastyczny, dlatego wyobrażenie ich sobie jest bardzo proste. Są również tak od siebie różni, że nie sposób ich ze sobą pomylić, choć muszę przyznać, że początkowo, zanim jeszcze „wdrożyłam się" w przedstawiony przez Marcię Willett świat, czułam się trochę pogubiona. Na szczęście szybko uległo to zmianie i mogłam już bez problemów zagłębić się w utworze.
Książki obyczajowe czytam niezbyt często, lubię jednak sięgnąć po jakąś od czasu do czasu. Tym razem szukałam książki spokojnej i ciepłej – okazało się, że trafiłam w dziesiątkę. „Letni domek" to powieść przedstawiająca losy zwykłych ludzi, którzy mogliby być naszymi sąsiadami, znajomymi czy mijanymi na ulicy przechodniami. Czyni to książkę w pewien sposób magiczną. Przedstawione w historii postaci nie wiodą sielankowego życia, mają problemy, które starają się rozwiązać. Myślę, że właśnie w tym tkwi ta niezwykłość opowieści: dostarcza ona wiele wiary i nadziei, uczy patrzeć na świat z optymizmem, pokazuje, że wraz z pomocą wspierających bliskich jesteśmy w stanie dokonać o wiele więcej niż w pojedynkę.
Marcia Willett porusza wiele tematów, zarówno tych powszechnych w społeczeństwie, jak i tych mniej pospolitych. Sprawia to, że każdy znajdzie tu coś dla siebie: i osoba lubiąca czytanie o codzienności innych, i taka, która woli trochę zagmatwane i intrygujące historie.
„Siłą jej opowieści jest jakaś nieuchwytna magia, która sprawia, że zostaje się pod wrażeniem lektury na długo po jej ukończeniu... i czeka się na więcej" – Megan Aftershot
Czy sięgnę po jakąś inną pozycję spod pióra Marcii Willet? Nie wykluczam takiej możliwości, nie sądzę jednak, że jest ona bardzo prawdopodobna. Po książki typowo obyczajowe sięgam raczej rzadko, jednakże jeśli znajdę gdzieś kolejną powieść tej autorki, nie powiem „nie". Wraz z „Letnim domkiem" spędziłam bardzo miły i trochę leniwy dzień.
Nie jest to opowieść, która wymagałaby większej koncentracji czy też skupienia ze strony czytelnika. Jest to książka idealna na – jak sugeruje tytuł – wakacyjne popołudnie, kiedy to godziny płyną powoli, zachęcając do relaksu. Ten utwór polecam miłośnikom gatunku oraz tym, którzy za powieściami obyczajowymi nie szaleją. „Letni domek" nastraja pozytywnie i napełnia nadzieją – a komu jeszcze nigdy nie była potrzebna tak optymistyczna lektura?
Mała szkatułka stoi przed Tobą. Otworzysz ją? Odważysz się zajrzeć do środka? Plik nieznanych fotografii – prawdziwa zagadka. Potrafisz znaleźć rozwiązanie?
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater oraz wydawnictwu Replika.
Natula
-
Czytanie „Letniego domku" można porównać do siedzenia na tarasie w upalny dzień. Przyjemny wiaterek tańczy w krzewach róż, zapach jaśminu upaja swoją słodyczą, a my wyciągnięci na leżaku pijąc zimną lemoniadę ze spokojem obserwujemy otaczający nas świat, nigdzie nam się nie śpieszy i nic nie jest ważniejsze od chwili która trwa.
Powieść Marcii Willett to opowieść która urzeka swoim spokojem i pozwala na odprężenie w sielskim klimacie Bossington.
Matt jest pisarzem, jednak od wydania swojej pierwszej książki, która okazała się bestsellerem, brak mu weny, czuje się zagubiony i osamotniony. Dodatkowe rozterki powoduje znaleziony po śmierci matki plik fotografii, przedstawiający dorastającego Matta, na których brak jego siostry Imogen. Mężczyzna nie kojarzy miejsc znajdujących się na zdjęciach, nie poznaje też ubrań ani zabawek, wszystko to powoduje, że bohater postanawia powrócić w rodzinne strony i wyjaśnić sprawę która mocno go niepokoi. Nawet nie przypuszcza jakie tajemnice kryje przytulny i magiczny Letni Domek.
Marcia Willett, swoją karierę rozpoczęła bardzo późno, nigdy nie wierzyła w swój talent, wszelkie sugestie dotyczące pisania zbywała śmiechem. Jak się okazało nie potrzebnie, bo autorka ma wybitny dar do tworzenia urokliwych miejsc i tchnących życiem postaci. W 2002 roku doceniono jej twórczość i Marcia zdobyła nagrodę Magnum dla najpopularniejszego pisarza. Już niedługo ukarzą się kolejne książki jej autorstwa „Zimowy tydzień", „Godzina dzieci" i „Wspomnienie Burzy".
Wracając do powieści „Leni domek" - to historia która poraża mocą spokoju, jest jak ciepły koc w zimowy wieczór. Otuleni tą piękna opowieścią o szlachetnych ludziach, ceniącym sobie więzi rodzinne, przyjaciół na których można liczyć oraz dary jakie niesie natura, czujemy się bezpiecznie jak byśmy trafili do idealnego miejsca na ziemi.
Autorka postarała się o to żeby rejony Exmoor i Bossington były kuszącym rajem, z olbrzymia gamą kolorów i zapachów. Opisy są po mistrzowsku dopracowane, a postaci skonstruowano z pieczołowitą dokładnością. Jednak w każdej urokliwej historii zdarzają się rysy. Czytelnicy który lubią wartką akcję, mogą poczuć się rozczarowani leniwym tempem i idealnymi rozmowami bohaterów – nasze książkowe postacie to chodzące wzory do naśladowania, wszystko wiedzącą, nigdy się nie mylą i mają niesamowicie rozwiniętym szósty zmysł, oj drażniło mnie to ogromnie.
Na szczęście język powieści, bardzo plastyczny z ciepłą subtelną nutka, sprawia że książkę czyta się bardzo przyjemnie. „Letni Domek" to historia, która pomimo swoich walorów nie jest literaturą która zapiera dech, fabuła nie utkwi w nas na długie dni i nie wywoła wstrząsu po którym ciężko się otrząsnąć. Jest to powieść obyczajowa, lekko psychologiczna, czytelnicy lubiący sielskie i spokojne klimaty odnajdą w niej wytchnienie i idylliczny domek z czerwonym dachem, do którego zawsze zechcą powrócić.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.
Marta_25
-
Czasami drobiazgi potrafią wywrócić życie do góry nogami. Zasiać niepokój oraz niepewność. Takim drobiazgiem mogą być zdjęcia. Przekonał się o tym główny bohater powieści obyczajowej Marcii Willet „Letni domek", Matt.
Matt, po śmierci matki odnajduje szkatułkę, gdzie kobieta przechowywała rodzinne pamiątki. Mężczyzna zwraca uwagę na swoje zdjęcia z dzieciństwa. Niepokoi go to, że na żadnym z nich nie ma jego siostry, Imogen. Mało tego, Matt z przerażeniem stwierdza, że nie pamięta ani miejsc uwiecznionych na fotografiach, ani ubrań, które miał wówczas na sobie.
Niespodziewane odkrycie sprawia, że do życia budzą się uśpione demony i lęki z dzieciństwa. Matt'a od najmłodszych lat nękał niewyjaśniony strach, uczucie pustki oraz tęsknota, której niczym nie udało mu się wypełnić. Pisarstwo miało pełnić rolę terapii. Bohater wszystkie złe emocje zawarł w swojej debiutanckiej powieści „Objawienie", która stała się bestsellerem. Taka forma poradzenia sobie z przeszłością nie okazała się najlepsza. Do znajomych już lęków dołączyły bowiem inne obawy: jak stworzyć równie dobrą powieść? Główny bohater wyrusza na wieś, aby tam wśród najbliższych rozwikłać zagadkę, jaką kryją zdjęcia oraz poszukać natchnienia. Czy znajdzie to, czego szuka?
Nie tylko Matt boryka się z problemami. Czytelnik poznaje także losy jego siostry, Imogen. Kobieta wraz z mężem i córką wkrótce będzie musiała opuścić wynajmowany dom. Kobieta szuka nowego lokum, na drodze stają ograniczenia finansowe. Niespodziewanie z pomocą [przychodzi urocza para staruszków Milo i Lottie, którzy zajmowali się Mattem i Imogen w dzieciństwie. Proponują kobiecie zakup Letniego domku, który kocha od dziecka. To jednak nie okaże się takie proste.
Matt i Imogen to nie jedyni interesujący bohaterowie, których czytelnik pozna w tym uroczym, sielskim miejscu, jakim jest Exmoor. Na wieś zawita również syn Mil'a, Nick, szalona przyjaciółka całej rodziny, Venetia oraz dziewczyna Matta.
„Letni domek" to opowieść snuta powoli, wręcz sennie. Akcja toczy się jednostajnie, co nie znaczy, że książka jest nużąca. Przez taki właśnie zabieg nabiera ona magicznego, sielskiego klimatu. W książce dominują opisy, dialogów jest tutaj niewiele, co niektórych może zniechęcać. Bardzo przystępny, plastyczny język sprawia, że książkę czyta się przyjemnie i sprawnie.
Polecam miłośnikom sielskich, rodzinnych klimatów. Choć powolna akcja oraz wręcz idealni bohaterowie mogą niektórych irytować.
LadyBoleyn
-
Często dopiero po kilku latach wychodzą na jaw rodzinne tajemnice, o których nikt dotychczas nie wspominał. Ukazane przez przypadek fakty potrafią spowodować lawinę zdarzeń, która burzy dotychczasowy ład. Wraz z nowymi odkryciami, pojawiają się uczucia, z jakimi niekiedy ciężko sobie poradzić. Jeden z bohaterów książki „Letni domek" na wskutek sekretów odkrywa w sobie pewnego rodzaju tęsknotę, której nie potrafi wyjaśnić. Powstaje pytanie, czy można tęsknić za czymś, czego się nie pamięta i jaki wpływ na życie człowieka ma jego dzieciństwo? Marcia Willett w subtelny sposób ukazuje odpowiedzi na te myśli...
Matt i Imogen byli jeszcze dziećmi, kiedy zmarł ich ojciec. Matka rodzeństwa, Helen, po śmierci męża nie potrafiła wyjść z depresji, nadużywając alkoholu oraz nie zwracając praktycznie żadnej uwagi na swoje pociechy. Jedynie Lotte, przyjaciółka rodziny, opiekowała się nimi, zapewniając im schronienie oraz miłość. Matt praktycznie przez całe życie czuje pewnego rodzaju wewnętrzną pustkę, która nie pozwala mu zawrzeć normalny związek czy też funkcjonować w społeczeństwie. Zostaje pisarzem, który wylewa własne lęki i koszmary na papier, zdobywając międzynarodową sławę. Po śmierci matki znajduje małą szkatułkę, w której kobieta gromadziła pamiątki z jego dzieciństwa. Matt nie kryje zdziwienia, kiedy odkrywa, że w pudełku nie ma ani jednej fotografii Imogen, lecz znacznie bardziej intryguje go fakt, że nie potrafi przypomnieć sobie żadnych zabawek i ubrań, które są widoczne na zdjęciach. Tymczasem Imogen wraz ze swoim mężem i małą córeczką próbują znaleźć swoje własne miejsce na ziemi. Milo, przyjaciel rodziny, a zarazem wierny towarzysz ich przyszywanej matki, Lotte, proponuje jej kupno Letniego Domku – niewielkiego dworku, w którym wychowała się razem z bratem. Właśnie w tym miejscu rodzeństwo inaczej spojrzy na przeszłość swoich rodziców. Jednak zagadki z przeszłości muszą ustąpić miejsca obecnym rodzinnym problemom, których również nie brakuje.
Przyznam, że do końca nie mam pojęcia, dlaczego pokusiłam się po sięgnięcie książki „Letni domek". Zacznę od tego, że okładka całkowicie nie przypadła mi do gustu. Patrząc na ilustrację, na której dostrzegam mały budynek na tle nieba i zielonej trawy, powieść momentalnie kojarzy mi się z życiem mieszkańców wsi oraz zabawnymi przygodami, które zwykle występują w lekturach o ludziach takiego pokroju. Jednak również trzeba przyznać, że od okładki bije pewnego rodzaju ciepło, które przyciąga wzrok czytelnika. Sam tytuł – „Letni domek" – nie należy do najbardziej wyszukanych, choć oczywiście rozumiem, że praktycznie cała fabuła jest powiązana z tym niewielkim lokum. Osobiście, gdybym zauważyła książkę o takiej nazwie i szacie graficznej na półce w księgarni, raczej nie zainteresowałabym się tą pozycją. Chociaż oczywiście nie powinno oceniać się po okładce...
Marcia Willett stworzyła powieść, podczas której czytania można na chwilę zapomnieć o własnych rozterkach, całkowicie skupiając się na problemach bohaterów. Autorka posiada lekki i przyjemny styl, powodujący, że niemal od pierwszych stron z uwagą śledzimy każde wydarzenie, nieraz lamentując nad wyborami postaci, a niekiedy również uśmiechając się, czytając o ich wyznaniach lub sytuacjach, w jakich się znaleźli. Pani Willett potrafi zainteresować odbiorców oraz spowodować, że lektura wydaje się być ciepłą opowiastką, która mogłaby być opowiedziana przez babcię. Nieraz łapałam się na tym, że czułam się tak, jakbym siedziała przy kominku z kubkiem gorącej herbaty i z uwagą śledziłam losy Matta i Imogen, dzielnie kibicując im w dążeniu do rozwiązania rodzinnych spraw. Niewątpliwie, ogromnym atutem tej pisarki jest właśnie ta umiejętność zaskarbienia sobie serca czytelnika oraz fakt, że o tej lekturze trudno zapomnieć, głównie przez te pozytywne uczucia, które w niej występują. Opisy przedstawione w „Letnim sercu" dobrze oddają emocje mieszkańców małego miasteczka oraz ciekawie prezentują ich działania. Dialogi wydają się być naturalne i potrafią spowodować zarówno grymas zdziwienia, zainteresowania czy też uśmiech na twarzy odbiorcy.
Autorka głównie skupia swoją uwagę na ukazaniu uczuć i emocji bohaterów, którzy na wskutek dramatycznego dzieciństwa posiadają problemy z ułożeniem sobie życia. Szczególnie Matt, który najgorzej przeżył załamanie własnej matki i jej stopniowe poddanie w walce z alkoholem i depresją, nie potrafi zapomnieć o swoich lękach oraz obdarzyć obce osoby zaufaniem, co nieraz przysporzyło mu problemów. Odnalezienie szkatułki mamy przyniosło mu odpowiedź na wiele pytań i myślę, że właśnie ten wątek można byłoby uznać za dominujący. Marcia Willett również tutaj starała się rozbudzić ciekawość czytelnika, lecz przyznam – cała ta sprawa nie należy do nurtujących ani też takich, których rozwiązania oczekuje się z zapartym tchem. Podsumowanie całego tego dochodzenia – kiedy to Matt w swojej głowie zaczął dostrzegać kolejne obrazy z przeszłości, należy do zaskakujących, ale w sposób negatywny. Spodziewałam się naprawdę wydarzenia przełomowego i niestety – nie doczekałam się go. Znacznie bardziej przypadła mi do gustu postać Imogen, która zmagała się z problemami mieszkaniowymi, jak i rodzinnymi. Kobieta, odtrącona od matki, znacznie bardziej niż jej brat, emanowała optymizmem i pogodą ducha. Intrygowała mnie jej znajomość z Nickiem – synem Milo, przyjaciela rodziny w której wychowała się Im, i przyznam, że wręcz czekałam, kiedy Imogen odejście od męża i zrozumie uczucia tego mężczyzny. Pomimo tego, że Marcia Willett nie napisała książki z wciągającą fabułą, „Letni domek" czyta się z przyjemnością, a całość potrafi urzec.
„Letni domek" to książka, która należy do lekkich i przyjemnych. Marcia Willett nie powoduje, że czytelnik po przeczytaniu tej powieści zaczyna zupełnie inaczej postrzegać świat, jednak swoim piórem sprawia, że odbiorca na chwilę może zapomnieć o tym, co się wokół niego dzieje. Myślę, że warto poświęcić chwilę na spotkanie z mieszkańcami letniego domku, w którym nie brakuje tajemnic czy też rodzinnych sekretów.
Dosiak
-
Po przeczytaniu ostatniej strony odłożyłam książkę z uśmiechem na ustach i spokojem w sercu. Dlaczego tak zareagowałam? Odpowiedź jest bardzo prosta – dawno nie czytałam tak spokojnej, ale nasyconej emocjami powieści. Letni domek bynajmniej nie należy do historii, w których akcja pędzi w szaleńczym tempie, a bohaterowie przeżywają szereg niesamowitych przygód. Postaci wykreowane przez Marcie Willett to zwyczajni ludzie, wiodący ustabilizowane życie, w którym raczej nie ma miejsca na szaleństwa. Wszelki chaos, jaki czasami przejmuje kontrolę nad ich egzystencją, bierze początek z problemów i trosk, przydarzających się każdemu człowiekowi. Tą powieścią autorką udowadnia, że o codzienności można pisać w sposób zajmujący i ciekawy. Nie trzeba dynamicznej akcji, nieprzewidzianych zwrotów wydarzeń, ani szokujących bohaterów. Wystarczy gawędziarski talent pisarki, dzięki któremu zwykła historia przyciąga uwagę czytelnika.
Młody pisarz Matt po śmierci matki odnajduje szkatułkę, w której ukryte zostały tajemnicze zdjęcia. Mężczyzna przeczuwa, że kluczem do poznania dręczących go problemów i wątpliwości są właśnie te fotografie. Nie przypuszcza jednak, że w niedługim czasie odkryje rodzinny sekret, którego pilnie strzeżono przez wiele lat. Jego siostra Imogen również musi stawić czoło demonom przeszłości oraz zmierzyć się z poważnym kryzysem małżeńskim. Na szczęście rodzeństwo zawsze może liczyć na pomoc Lottie i Mila- zaufanych przyjaciół domu. Starsi państwo, tworząc przedziwny, ale uroczy duet stanowią ogromne wsparcie dla bohaterów. Do Mila należy tytułowy letni domek, od lat będący azylem dla Matta i Imogen, którzy już jako dzieci potrafili docenić niezwykłą atmosferę tego miejsca.
Marcii Willett udało się wykreować świat i bohaterów, będących niemal lustrzanym odbiciem rzeczywistości. Te same problemy, marzenia, wyznaczone cele i niespełnione ambicje. Wreszcie, to samo lekarstwo na wszelkie przykrości – miłość najbliższych. Letni domek nie porywa misterną intrygą czy natłokiem wydarzeń, ale w naturalny sposób zjednuje sobie sympatię czytelników. Od pierwszej strony polubiłam zawsze życzliwą i uczynną Lottie oraz nieco marudnego Mila, który pod maską twardości i nieustępliwości ukrywa prawdziwie gołębie serce. Najtrudniej było mi zrozumieć Matta, który pełen wewnętrznego niepokoju nieustannie zmaga się z własnymi lękami i dziwnymi przeczuciami. Mężczyzna nie potrafi zaangażować się w żaden związek, ponieważ nie wyobraża sobie dzielenia się swoim światem z drugą osobą. Jego talent pisarki bierze się z wszystkich emocji, nad którymi nie potrafi zapanować. Rodzina jest dla Matta ostoją, ale nawet przed najbliższymi często kryje swe odczucia. Nie zdradzę czy pobyt w letnim domku zmieni jego nastawienie, ale z pewnością wywrze bardzo silny wpływ na osobowość bohatera.
Książka została napisana bardzo plastycznym językiem, dzięki czemu bez trudu mogłam wyobrazić sobie wszystkie pachnące kwiaty i dziko rosnące krzewy, otaczające ukochany dom bohaterów. Autorka przywiązuje dużą wagę do szczegółów, takich jak opisy porannej pogody, rytuału karmienia dzikiego ptactwa czy też dalekich spacerów Mila. Wszystko to stanowi o wyjątkowości tej powieści, będącej idealna lekturą na ostatnie wakacyjne dni.
Powieść Willett sprawiła mi dużą przyjemność, miło od czasu do czasu zatopić się w świecie pełnym życzliwości i wzajemnego zrozumienia. Mimo niezaprzeczalnego pozytywnego wydźwięku tej historii, z pewnością nie należy ona do książek naiwnych czy nierealnych. Bohaterowie nie są wolni od trosk, doświadczają także niepokojów i lęków, ale próbują zwalczać negatywne emocje, szukając wsparcia u najbliższych. Zdaję sobie sprawę, że Letni domek nie każdemu przypadnie do gustu, ponieważ leniwie snucie historii może wydać się zwyczajnie nużące. Zachęcam jednak do przełamania uprzedzeń i zapoznania się z prozą debiutującej na naszym rynku pisarki, ponieważ jej książka niesie z sobą wiele ciepła i nadziei.
Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater i wydawnictwa Replika.
Amy392
-
„Letni domek" napisała Marcia Willet, brytyjska autorka, która w 2002 roku została laureatką nagrody Magnum dla najpopularniejszego pisarza.
„Letni domek" został wydany w Polsce tego roku nakładem wydawnictwa Replika.
Matt po śmierci matki przeglądając jej rzeczy, natrafia na stary kuferek a w nim zdjęcia, na których jest on sam. Co dziwne, nie ma na nich jego siostry Miogen. Do tego mężczyzna w ogóle nie poznaje uwiecznionych na fotografiach ubrań, ani miejsc.
Tymczasem Miogen wraz z mężem i małą córeczką, muszą wyprowadzić się z wynajmowanego mieszkania. Przyjaciel rodziny, Milo proponuje im kupno Letniego domku./ To właśnie w nim rodzeństwo znajdzie odpowiedzi na dręczące ich pytania oraz odkryje tajemnicę skrywaną rodzinną przez lata.
Gdy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę, przeraziłam się. Pytacie, co mnie tak przeraziło? Okładka. Chociaż w sumie nie ma w niej nic przerażającego. W jej centralnym punkcie znajduje się ładny biały domek z werandą i czerwoną dachówką. Wokół niego rozciąga się kwietna łąka. W górze, po niezapominajkowo błękitnym niebie płyną białe puchate chmurki. Za domem widać drzewa, a od frontu zasadzone są krzewy. Wszystko to otoczone jest białym drewnianym płotkiem. I co wy na to? Jedni powiedzą „uroczy". Inni „istna sielanka". Ja mówię – kicz! Po prostu kicz. Mimo iż widać, że ten, kto projektował okładkę, przeczytał książkę i przyłożył się do swojej pracy, z łatwością mogę wyobrazić sobie, że ten dom z ilustracji to właśnie Letni domek opisywany przez panią Willet. Chociaż kolumny podtrzymujące dach werandy powinny być koloru karmelkowego, a nie białe. Wiem wiem, czepiam się szczegółów. Jednak według mnie, projektujący okładkę trochę przesadzili z sielankowością krajobrazu. Myślę, że okładka powinna przyciągać, a mnie ona nie przyciągnęła. Powiecie, nie ocenia się książki po okładce? Tak, macie rację, nie ocenia się, ale przyznajcie, robimy tak, prawda? W końcu pierwsze wrażenie jest ważne, a jeśli chodzi o książkę, pierwsze wrażenie to zawsze okładka. Spodoba się ona tym, którzy lubią romanse i obyczajówki. Natomiast fani mocnych wrażeń, lubiący powieści sensacyjne, kryminały, czy fantastykę, pomyślą, że to pewnie kolejny nudny romans i odłożą książkę na półkę. Ja należę do tej drugiej grupy i właśnie, dlatego okładka mnie przeraziła. Spodziewałam się romansu, podczas którego, będę śmiać się w niewłaściwych momentach, to znaczy takich, mających wzruszać. Oczywiście się myliłam i bardzo się z tego powodu cieszę. Zaczęłam czytać i nie wiadomo, kiedy powieść zaczęła mnie wciągać. Cała ta historia okazała się naprawdę bardzo ciekawa. Autorka uniknęła wielkich wzruszeń i scen namiętności, co powitałam z ulgą. Napisała ciepłą, spokojną i dobrą książkę, którą, choć nie jest ona jakimś arcydziełem literatury, całkiem przyjemnie się czyta.
„Letni domek" to historia rodziny. Mimo, że nie wszyscy są w niej ze sobą spokrewnieni, połączyły ich przeżyte wspólnie wydarzenia.
Jedną z moich ulubionych postaci jest Lottie, kompletnie nieznająca się na ludziach, jednak posiadająca niezwykłą intuicję, która wszystkich zaskakuje. Polubiłam też przenikliwą, choć nieco cyniczną Venetię, zdyscyplinowanego Mila, wesołą i praktyczną Imogen, oraz Matta – pisarza, żyjącego we własnym świecie.
Cieszę się, że przeczytałam tę powieść. Przyjemnie było na krótką chwilę oderwać się od fantastyki i powieści sensacyjnych.
Dzieło pani Willet bardzo przypadła mi do gustu, dlatego szczerze ją polecam!Dziękuję wydawnictwu Replika oraz portalowi Sztukator.pl za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej ksiązki.
Izuś
-
Przyznam, że bardzo, bardzo czekałam na oficjalną premierę tej książki w Polsce.
Marcia Willett, to przecież autorka znana na całym świecie! Z ogromnym zainteresowaniem, śledziłam przygotowania do premiery książki. Gdy w końcu się pojawiła z przecudowną okładką, która jest absolutnie rewelacyjna, i z tajemniczym opisem wydawcy, byłam pewna, że książka zachwyci każdego czytelnika.
Matt i jego siostra Im, w dzieciństwie nie zaznali wiele miłości ze strony matki. Pogrążona w depresji po stracie męża, nie interesowała się dziećmi. Po jej śmierci Matt, otrzymuje szkatułkę ze skarbami. W środku odnajduje plik zdjęć, na których widzi siebie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie parę faktów, które są bardzo tajemnicze. Po pierwsze, Matt nie pamięta gdzie i kiedy były robione zdjęcia, po drugie jest pewny, że nigdy nie miał takich ubrań, w jakie jest ubrane na zdjęciach i po trzecie na żadnym ze zdjęć, nie ma jego siostry Im.
Wkrótce ma szansę odkryć tajemnicę, bowiem przenosi się do tytułowego Letniego Domku, w którym kryje się mnóstwo małych sekretów.
Akcja książki toczy się swoim, bardzo powolnym rytmem. Podejrzewam, że niektórzy czytelnicy żądni akcji, będą się okropnie nudzić. Niektórzy zaś, odnajdą w książce swój rytm i będą nim podążać, aż do ostatniej strony.
Bohaterowie, są bardzo sympatyczni. Jestem pewna, że każdy polubi uśmiechniętą Im, trochę wycofanego Matt'a, i parę sympatycznych staruszków z Rezydencji. Pomysł na książkę także nie jest innowacyjny, ale akcja jest osadzona w tak pięknym miejscu, że nie sposób się jej oprzeć. Poza tym, piękne opisy miejsc, połączone z tajemnicą i miłością rodzinną, to temat, który zawsze będzie miał wzięcie.
I mimo, że książka nie jest odkrywcza to świetnie się ją czyta.
Z niecierpliwością czekam na kolejne książki autorki. Jestem pewna, że wielu czytelników doceni styl autorki, oraz to, że czytając chociażby "Letni domek" możemy poczuć się prawie tak, jak na wakacjach: zrelaksowani, odprężeni i wyciszeni:)
Polecam!