Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Małe Wieczności

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Małe Wieczności | Autor: Ryszard Botwina

Wybierz opinię:

LadyBoleyn

Dlaczego większość szczęśliwych miłości jest skazanych na potępienie? Nieraz bohaterowie książek po latach samotności i cierpienia odnajdują osobę, z którą chcą spędzić resztę życia. Jednak ich zamierzenia rzadko dochodzą do skutku z powodu ludzkiej zawiści bądź błędów, jakie zostały popełnione w przeszłości też postacie. Za każdym razem, gdy czytam o miłości i o radości w życiu ludzi, która pojawiła się nagle i niespodziewanie na moich ustach pojawia się uśmiech. Ich ciche uniesienia i subtelne szepty, współdzielone myśli oraz rozkojarzone spojrzenia potrafią zauroczyć i przenieść do zupełnie innego świata. „Małe wieczności" Ryszarda Botwiny to właśnie powieść o wielkich uczuciach i szalonych emocjach ludzi, którzy nie mieli prawa marzyć.

 

„Miłość, aby była prawdziwa, musi kosztować, musi boleć, musi ogałacać nas z samych siebie." ~Matka Teresa z Kalkuty

 

Ania Tarkowska – lat 26, ćpunka, prostytutka, żona narkomana. Od lat próbowała wyjść z nałogu narkotykowego, jednak za każdym razem poddawała się, nie mając żadnej motywacji. Aby zdobyć pieniądze na używki zaczęła sprzedawać swoje ciało kierowcom tirów, do czego była nakłaniania przez swojego małżonka, który również nie posiadał żadnej pracy. Jej życie było pasmem nieszczęść i upokorzeń. Pomimo tego, że funkcjonowała wśród tłumów, wewnętrznie odczuwała samotność.

 

Henryk Woźny – lat 52, były górnik, portier, skryty poeta, wierny mąż kobiety, której nigdy nie kochał. Jego życie jest puste i bezcelowe – całymi dniami przesiaduje w upadającym zakładzie pracy, dokarmiając bezdomnego psa. Nie przepada za swoją żoną, która stara się jak najlepiej dbać o ich małżeństwo. W oczach ludzi uchodzi za uczciwego i spokojnego człowieka, który ceni sobie własną ciszę. W głębi serca jednak poszukuje miłości – tej szczerej, najprawdziwszej.

 

Obydwoje chcieli żyć inaczej. Obydwoje poszukiwali własnego miejsca na ziemi i osoby, która pokocha ich takimi, jakimi są. Przypadek spowodował, że Ania zawitała do zakładu, w którym pracował Henryk i niemal od razu zdobyła jego duszę, jak i myśli. Nie zauroczyła go swoim skąpym strojem czy pięknym ciałem, a wspaniałym śmiechem i pogodą ducha. Ania i Henryk pomimo znacznej różnicy wieku postanowili być razem – w niewielkiej portierni, w której pracował mężczyzna, stworzyli mały domowy zakątek, w którym okazywali sobie miłość. Mówili o wszystkim i o niczym, dzieląc się każdymi troskami, jak i problemami. Henryk stał się uśmiechniętym i zadowolonym z życia człowiekiem, a Ania porzuciła narkotyki i dotychczasowe zajęcie, szukając pracy. Jednak rzeczywistość ponownie pokazała swą brutalność, nie pozwalając im być razem. O Anię upomniały się ludzie z przeszłości, natomiast Henryk musiał bronić się przed pomówieniami kolegów z zakładu oraz z żoną, która nie widząc skruchy męża postanowiła ignorować jego istnienie. W głowie dwojga zakochanych pojawił się plan, przez który stawiają wszystko na jedną kartę, wiedząc, że nic nie jest w stanie ich rozdzielić.

 

„I zapomnij, że jesteś gdy mówisz, że kochasz." ~Jan Twardowski

 

Na przykładzie Ani i Henryka można byłoby powiedzieć, że miłość to nie czyny, nawet nie słowa, a milczenie i wzajemne zrozumienie. Ryszard Botwina stworzył współczesną powieść o uczuciu rodem z szekspirowskiego dramatu „Romeo i Julia". Ania i Henryk z samotnych i smutnych ludzi pod wpływem tajemniczej mocy uczucia całkowicie zmienili swoje życie, zaczynając widzieć je tylko w radosnych kolorach. Ania odkryła, że szczęście może mieć męskie imię, natomiast Henryk zauważył, że w uśmiechu swej ukochanej odnajduje wszystko to, czego szukał przez ponad pięćdziesiąt lat. Owinęła ich cienka nić miłości, powodująca, że stali się jednym organizmem, nie wyobrażając sobie ani jednego dnia bez siebie. Godziny, kiedy musieli się rozstać, były przepełnione bólem i oczekiwanie na kolejne spotkanie, kolejny pocałunek i kolejne zbliżenie. Nie znali się zbyt długo – otwarcie o swoich uczuciach zaczęli mówić zaledwie po paru tygodniach, lecz czuli, że są ze sobą od dawna, głównie przez to, że rozumieli się bez słów. Można byłoby rzec, że od początku przeznaczenie czuwało nad ich losem. Razem porzucili wszelkie problemy, uporczywie walcząc o każdą chwilę szczęścia, jakiej licznie zazdrościło im społeczeństwo. Nic nie mogło ich rozdzielić i nie mogli dopuścić do tego, by miłość odeszła.

 

„Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostaje" ~Antoine de Saint-Exupery

 

„Sny to nasze małe wieczności" – przeczytał Henryk w jednym z dzieł George'a Smeatona, pozwalając, aby nadzieja na lepsze jutro stała się jego myślą przewodnią. Ryszard Botwina pozwala czytelnikom liczyć na to, że kiedyś i oni również zasmakują miłości bezgranicznej i niezapomnianej. „Małe wieczności" to powieść o sile uczucia i o tym, jak jeden człowiek może uratować drugiego przed samotnością i własną samo wewnętrzną zagładą. Autor swoim lekkim piórem spowodował, że czytałam jego słowa jednym tchem, nie potrafiąc choć na chwilę odsunąć się od tej lektury. Z ogromnym przejęciem obserwowałam każdy krok bohaterów, z radości oglądając ich wspólnie spędzone chwile i z ogromną bolesnością widząc oczami wyobraźni kolejne porażki. Pan Botwina napisał książkę, o której nie można zapomnieć, która powoduje, że odbiorca zatrzymuje się w miejscu i spoglądając przez okno widzi, jaki ten świat jest brutalny. Swoimi fenomenalnymi opisami miłości, jak i też ludzkiej brutalności i zazdrości, potrafi dotknąć duszy czytelnika, wywołując u niego skrajne uczucia. Dialogi Ani i Henryka przyciągają wzrok, wywołując uśmiech, jak i wzruszenie. Pisarz wspaniale wykreował tych bohaterów. Pomiędzy nimi występowało wiele różnic, zarówno w pochodzeniu, wykonywanym zajęciu czy stosunku do życia, jednak jedna rzecz połączyła ich aż do śmierci – miłość. „Małe wieczności" posiadają jedynie dwie wady, które zdążyłam wyłapać w całej fabule. Po pierwsze – mając za sobą lekturę takich powieści jak „My, dzieci z dworca zoo" czy „Pamiętnik narkomanki" nie mogę uwierzyć, że Ania po prostu rzuciła narkotyki, nie przechodząc przy tym żadnych załamań. Po drugie – kobieta posiadała córkę, o którą w ogóle się nie martwiła, co również niekiedy mnie irytowało. Lecz patrząc na całokształt śmiało mogę powiedzieć, że Ryszard Botwina stworzył dzieło fenomenalne, do którego jeszcze nieraz wrócę.

 

„Naprawdę kocha się tylko raz w życiu" ~Carlos Ruiz Zafon

 

Przyznam, że całkowicie zakochałam się w zakończeniu tej powieści. Posiada w sobie wiele magii i przede wszystkim – miłości, która jest jeszcze bardziej odczuwalna niż w pozostałych rozdziałach. Cała książka dzieli się na siedem części – związanych ze stworzeniem świata. Odnoszę wrażenie, że przez ten zabieg autor próbował dać czytelnikom do zrozumienia, że to uczucie, jakie wykwitło pomiędzy Anią a Henrykiem, było boską miłością, wypływającą z nieba. Smutny jest fakt, że ludzie widzieli w tych zakochanych jedynie chwilowych kochanków, a nie życiowych partnerów. Nie rozumiem, dlaczego od razu zostali skazani na potępienie. Świat nie był i chyba nigdy nie będzie gotowy na przyjaźń dwojga wrogów ani miłość ludzi, którzy schematycznie powinni nie wyróżniać się z tłumu. Ania i Henryk padli ofiarą brutalnej rzeczywistości, w której nie zabrakło miejsca na taką miłość. Ostatnie zdania lektury powodują, że serce czytelnika na chwilę się zatrzymuje i zaczyna działać zupełnie inaczej niż schematy. Taka właśnie była ta miłość – nieschematyczna, niepasująca, nieetyczna, wspaniała.

 

„Miłość to dwie samotności, które spotykają się i wspierają" ~Rainer Maria Rilke

 

„Małe wieczności" to niezwykła powieść, o której ciężko zapomnieć. Ryszard Botwina pokazał miłość, jaką spotyka nielicznych, i udowodnił, że aby to uczucie trwało jak najdłużej nie potrzeba zgody dwóch zakochanych, a praktycznie całego społeczeństwa. Łatwo wyobrazić sobie szczęście Ani i Henryka i ich radość czerpaną z każdej chwili spędzonej razem. Zarazem jednak można zobaczyć tragizm sytuacji, tak chory, że aż odbiorca kiwa głową, nie wierząc, że świat może być zły do tego stopnia. Książkę zdecydowanie polecam – jest o zwykłych ludziach, którzy odważyli się marzyć.

 

„Miłość wszystko zwycięża."

 

Katee

Miłość to niezwykłe uczucie, które przychodzi w najmniej spodziewanym momencie i potrafi przewrócić nasze życie do góry nogami. Dla ludzi zakochanych przeszłość nie ma znaczenia, liczy się tylko chwila obecna, wszystko co było przed pojawieniem się miłości jest nieważne. Dla ukochanej osoby jesteśmy gotowi zrobić wszystko, nawet zabić.

 

 

Henryk ma ponad 50 lat, kiedyś był górnikiem, teraz pracuje jako portier, ma żonę, której nigdy nie kochał i poczucie życiowej porażki. W trakcie nudnych dyżurów przenosi się do świata wspomnień i wyobraźni. Kocha literaturę, czyta książki, pisze wiersze, ma w sobie coś z niespełnionego filozofa. Swoje przemyślenia skrzętnie notuje w czarnym zeszycie, który chowa pod poduszką przed okiem wścibskich kolegów.

 

Ania to 26-letnie prostytutka z problemem narkotykowym. Ma córkę i męża silnie uzależnionego od narkotyków, to właśnie dla niego chodzi na ulicę, dla zdobycia pieniędzy na kolejną działkę jest w stanie zrobić dosłownie wszystko.
Pewnej deszczowej nocy Ania zachodzi na portiernię Henryka, wtedy rodzi się ich uczucie. Zaczynają się regularnie spotykać, dziewczyna rezygnuje z prostytucji i narkotyków, liczy się tylko miłość i czas spędzony z ukochanym. Jednak życie bywa okrutne a przeszłość nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć. W życiu tej dziwacznej pary wydarzy się coś co pociągnie za sobą lawinę nieszczęśliwych wydarzeń prowadzących do tragedii.

 

Miałam wrażenie, że lektura książki ciągnie się w nieskończoność. Pomysł na fabułę na pierwszy rzut oka wydaje się interesujący, niestety z biegiem czasu bohaterowie irytują coraz bardziej, pod koniec odczuwałam do nich wręcz niechęć. Sposób przedstawienia historii też pozostawia wiele do życzenia, krótkie, nic nie znaczące dialogi bohaterów, którzy potrafią rozmawiać jedynie o miłości i śmierci, niezliczona ilość wykrzykników (które wręcz doprowadzały mnie do szewskiej pasji), dygresje i wprowadzanie do akcji elementów, których znaczenie do tej pory pozostaje dla mnie zagadką.

 

"Małe wieczności" to nie tylko opowieść o miłości, to także książka z elementami akcji. Skorumpowany policjant zajmujący się handlem narkotykami, po godzinach biorący udział w rytuałach podejrzanego bractwa lubującego się w torturowaniu prostytutek. Portier nieudacznik, który nagle przemienia się w superbohatera rozpracowującego cały gang narkotykowy i mszczący się za krzywdy ukochanej kobiety.

 

Książka miała być porywająca i wciągająca, wyszła nudna i niedopracowana. Bohaterowie są bezbarwni, pozbawieni osobowości, ich uczucie sztuczne. Zachowują się jak dzieciaki, którym wydaje się, że będąc ze sobą robią na złość całemu światu.

 

Elementy akcji zamiast wywoływać dreszczyk emocji i budować napięcie, śmieszą. Czytając zastanawiałam się tylko co autor chciał osiągnąć wprowadzając do historii tak absurdalne wydarzenia.

 

Czy nie lepiej byłoby zająć się jedynie historią miłości Henryka i Ani?

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial