Isadora
-
Już pierwsze stronice książki mnie zadziwiają... potem jest niedowierzanie... pod koniec ogarnia mnie pusty śmiech. Dlaczego? Fabuła tej książki jest tak nierealna, tak dalece odbiega od jakiejkolwiek prawdy historycznej, że moja początkowa irytacja na nieuctwo autora bardzo prędko przedzierzgnęła się w rozbawienie. Co innego niedouczenie, a co innego licentia poetica! Z niedowierzaniem przeczytałam bibliografię, z której podobno autorzy korzystali przy pisaniu tej powiastki. Nie trzeba być profesorem historii, żeby wyłapać kardynalne błędy rzeczowe, jakie popełnili - są one tak oczywiste i tak niewiarygodne, że narzucają się czytelnikowi same.
Są tu na przykład takie perełki, jak szyby we wczesnośredniowiecznym zamku, wieśniacy walczący mieczem na krucjacie, zwykły karczmarz (główny bohater), który porywa do boju uciemiężonych wieśniaków pragnących pomsty na swym panu (!),mieszkańcy wsi żartujący sobie z uczestnictwa w niedzielnej mszy, zwracanie się do szlachetnie urodzonych per ty... im dalej, tym jazda bez trzymanki jest coraz bardziej dzika: prosty wieśniak żeni się z córką króla, która to dama, ogarnięta ideami wolności, równości i braterstwa (to wiek dziesiąty, nie osiemnasty!) przekonuje swego królewskiego ojca do prawnego polepszenia doli nieszczęsnych chłopów.
Hollywoodyzm przejawia się także w prostym, wręcz infantylnym podziale na złych i dobrych : źli są panowie, seniorzy i ich wasale, dobrzy zaś bez wyjątku biedni i wyzyskiwani bez litości wieśniacy. Panowie są próżni i głupi, lud jest dobry, oświecony, prawy.Oprócz niewiarygodnej fabuły sama narracja pozostawia wiele do życzenia. To nie jest książka historyczna, to raczej niemalże scenariusz hollywoodzkiego kina akcji. Żadnej dbałości o realia (żeby się broń Boże nie znudziło mało wymagającemu czytelnikowi?), za to na brak akcji narzekać nie można. A dzieje się tu naprawdę dużo, wydarzeniami można by obdzielić ze dwie epoki historyczne. Wybaczcie, ale takie coś mógł napisać tylko niefrasobliwy Amerykanin nie mający pojęcia o historii i realiach średniowiecznej Europy.
Język jest za bardzo uwspółcześniony, i tego wrażenia nie niweczą takie egzotyczne wtręty jak "chędożyć", "alembik", czy "pohańbiona"; brakuje tu tej specyficznej atmosfery, patyny wieków wyczuwalnej w innych książkach o podobnej tematyce, z którymi miałam do czynienia.
Szczerze mówiąc - nie polecam. Czytelnikowi pragnącemu przeżyć jakąś średniowieczną przygodę wolę polecić "Labirynt", "Sekretny wątek" czy "Katedrę w Barcelonie".