Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Kolor Magii

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Kolor Magii | Autor: Terry Pratchett

Wybierz opinię:

Dawiro

To już moje drugie spotkanie z twórczością Pratchetta, tym razem trochę gorzej ono wypadło niż za pierwszym razem.

 

„Kolor Magii" jest to zarówno pierwszy tom cyklu Świata Dysku jak i podcyklu o Rincewindzie wyżej wymienionego autora. Cały cykl dzieli się ogólnie na 6 podcykli.

 

Głównym bohaterem powieści jest Rincewind pseudo mag, który został wyrzucony z Niewidzialnego Uniwersytetu. Jest niemal całkowicie pozbawiony zdolności magicznych, zna tylko jedno zaklęcie, które wdarło mu się do umysłu. Problem w tym, że jest to jedno z Ośmiu Wielkich Zaklęć i nikt nie wie, co ono robi może być bardzo niebezpieczne. Rincewind posiada niebywały talent do pakowania się w tarapaty oraz umiejętności językowe, dzięki którym jako jedyny może dogadać się z Dwukwiatem.

 

Kolejnym bohaterem jest pierwszy turysta w świecie dysku, Dwukwiat, który pochodzi z Kontynentu Przeciwwagi. Dwukwaiat jest zafascynowany światem i można by powiedzieć, że patrzy przez różowe okulary. Naszemu turyście towarzyszy Bagaż, jest to skrzynia wykonana z myślącej gruszy, która posiada dużą ilość nóg, żeby oraz język oraz wszędzie podąża za swym właścicielem.

 

Dlaczego dałem pytajnik przy słowie powieść? Otóż m.in. na biblionetce możemy znaleźć informację, że jest to powieść, ja bym raczej powiedział, że jest to zbiór 5 opowiadań. Które mają miedzy sobą pewien ciąg przyczynowo skutkowy.

 

Po złożeniu się kilku zdarzeń dochodzi do podpalenia podwójnego miasta Ankh-Morpor, poczym nasz pseudo mag wraz z Dwukwiatem wyruszają w niewiadomym kierunku po drodze wpadając, co chwila w różne tarapaty, z których zawsze udaje się im wywinąć. Czym też Rincewind irytuje Śmierć, który to musi osobiści zjawiać się po magów nawet, jeśli są tak nieudolni jak nasz bohater. Jak mawia śmierć nie lubi, Rincewind, bo „nie dotrzymuje terminów".

 

Książka jest napisana dość lekkim językiem i szybko się ją czyta. Miejscami jest dość nudnawa a tego tak wychwalanego humoru zbyt dużo też nie znalazłem. Najciekawsze kwestie moim zdaniem związane są z szanownym panem Śmiercią. Raczej nie polecałbym tej pozycji na rozpoczęcie swej znajomości z twórczością Pratchetta. Dobrym wyborem może okazać się „Mort" która jest pierwszym tomem podcyklu o Śmierci. Niestety nie miałem okazji jeszcze zapoznać się z nią, lecz nie wątpliwie w najbliższym możliwym czasie zrobię to i wtedy będę mógł wyrazić swoją dokładną opinię na jej temat.

Caroline Ratliff

Zapewne takie nazwisko jak Terry Pratchett jest Wam doskonale znane, bo któż by nie słyszał o jednym z najlepszych twórców fantastyki? O tym człowieku mówi się wszędzie, jest ciągle na językach, miliony fanów uwielbiają jego twórczość, a każdy szanujący się czytelnik wie, że z Pratchettem zapoznać się trzeba. A jako że ja jestem szanującą się czytelniczką, a do tego wielką fanką fantastyki, stwierdziłam, iż z panem Terrym się zapoznam. Bo wypada, bo trzeba. Bo wszyscy czytali, tylko ja nie. Intrygował mnie ten ciągły szum wokół jego postaci, więc wyruszyłam na łowy i wróciłam z nich z 'Kolorem magii' w ręku. Pomyślałam, że skoro jego sławetny Świat Dysku jest tak bogaty w przeróżne opowieści, wypada się zapoznać z nimi w kolejności chronologicznej. Usiadłam wygodnie i zatopiłam się w lekturze. Spodziewałam się gigantycznych fajerwerków, a nie otrzymałam nawet marnych zimnych ogni.

 

Rincewind, niedoszły mag, który zna tylko jedno zaklęcie, spotyka pewnego dnia Dwukwiata, człowieka doprawdy dziwnego, ale i zacnego, który to właśnie przybył do Ankh-Morpork, najpiękniejszego i najbogatszego miasta w Świecie Dysku, by... pozwiedzać. Razem ze swoim Bagażem (który jest niesamowicie przywiązany do swojego właściciela) wyruszyli w podróż, gdyż Dwukwiatowi znudziło się monotonne życie urzędnika. Kiedy ten poznaje Rincewinda, który jako jedyny zna jego język, wie, że odbędzie niesamowite przygody. I nie myli się. Ta dwójka przeżyje niejedne tarapaty i niejedne niezapomniane zdarzenia.

 

Nie tego spodziewałam się po tak wychwalanym autorze. 'Kolor magii' to pierwsza część mocno rozbudowanej serii, jaką jest Świat Dysku. Podobno Pratchett napisał ją w wieku piętnastu lat. I to czuć. Przede wszystkim, czytając tę powieść, czułam się, jakbym czytała kilka osobnych historii wymieszanych ze sobą, poprzeplatanych i nieumiejętnie zgranych. Opowieść o Rincewindzie i Dwukwiacie jest naprawdę strasznie chaotyczna, nie mogłam się połapać co, gdzie i jak. Gubiłam się w wydarzeniach, chociaż czytałam książkę z niezwykłą uwagą. Podobno historia ta miała być śmieszna. No proszę państwa, chyba sobie ze mnie kpią! Śmieszna? Co najwyżej żałosna! No, chyba, że ja się nie znam na poczuciu humoru anglików, przepraszam bardzo. 'Kolor magii' mógł być naprawdę dobrą powieścią, bo pomysł autor miał w miarę dobry, ale nie umiał go wykorzystać. A szkoda. Według mnie, pierwsza część Świata Dysku to książka bardzo słaba, płytka i nie zasługująca na uwagę czytelnika. Za dużo tam jest misz-maszu, czuć, że Pratchett aż nadto się starał. Nie umiał wszystkiego ładnie, za przeproszeniem, poskładać do kupy. Nagle wkroczyłam w mega niepoukładany świat, w którym, co tu dużo mówić... Zgubiłam się.

 

Dawno już nie miałam tak wielkiego problemu z przebrnięciem przez jakąś książkę. 'Kolor magii' to brałam do ręki i zmuszałam się do czytania, to rzucałam z głośnym krzykiem w kąt pokoju. Coś niewyobrażalnego! Zawiodłam się cholernie, i jest mi z tego powodu niezwykle przykro. Terry Pratchett napisał swoją książkę dość lekkim językiem, stworzył niezwykle chaotyczną fabułę, tempo akcji nadał dość wartkie - ale ja tego nie umiałam przełknąć. A bohaterowie? No proszę Was! Żadna z nich nie została porządnie zarysowana, z żadną nie poczułam jakiegokolwiek związku. Zarówno Rincewind jak i Dwukwiat nie zyskali mojego serca, byli mi po prostu do bólu obojętni. Ani mnie ziębili, ani grzali, ot co. Załamać się można! Chwilami miło było poczytać o prawdziwym fantastycznym świecie, pełnym magii, driad, magów i tym podobnych, ale Pratchett w żaden sposób nie próbował tego rozbudować. Zapytacie pewnie, co w takim razie mi się podobało? Jedynym fenomenem w 'Kolorze magii' była dla mnie kreacja Śmierci. Śmierci znudzonej życiem. Tak genialna postać, tak fascynująca, że drżałam z emocji, gdy tylko dane mi było poczytać choć malutką chwilkę o jej poczynaniach. Duża dawka sarkazmu, którym Śmierć została obdarzona wywoływała palpitacje w moim sercu. Aj, to było iście nieziemskie! Dodajmy do tego może jeszcze wątek z Bagażem, który niezniszczalny i nieugięty wciąż podąża za swoim panem... To się nazywa upór! No dobrze, przyznam, że jeszcze sympatię wzbudziły we mnie wątki opowiadające o bogach zarządzających Światem Dysku, ich gra w kości i odwieczne spory. Kolejny dobry pomysł anglika, kolejny niewykorzystany. Ta książka naprawdę mogła mieć potencjał, gdyby Terry jeszcze na chwilę do niej dosiadł i nad nią popracował!

 

Mogę sobie jeszcze chwilę ponarzekać? Mogę? Naprawdę?! Och, kochani jesteście! W takim razie, ciąg dalszy narzekania odbędzie się na temat okładki. A jakże. Nie byłabym sobą, gdybym nie skomentowała oprawy graficznej. Tak więc, moi drodzy, okładka 'Koloru magii' jest... paskudna. Obrzydliwa. Nieestetyczna. Raniąca moje oczy. Potworna. Beznadziejna. Żałosna. Ohydna. Mam dalej sypać epitetami? Chyba wystarczy. Rysunek na okładce jest nieestetyczny. Razi na sto kilometrów i odpycha potencjalnych czytelników. No bo, nie oszukujmy się, czytelnicy dobierając sobie lekturę kierują się w pewnym stopniu oprawą graficzną. A jeśli nie mam racji, niech mnie piorun trzaśnie! O, nie trzasnął. Więc jak zwykle jestem nieomylna, brawa dla mnie.

 

'Kolor magii' to moje pierwsze spotkanie z wychwalanym pod niebiosa angielskim pisarzem, Terry'm Pratchett'em. Pierwsze, i niestety, niezwykle nieudane. Zawiodłam się, gdyż czytałam o twórczości tego autora naprawdę pochlebne opinie. Że niby jeden z najlepszych autorów fantastyki, że niby śmieszny, że niby doskonały... Nic z tego niestety się nie sprawdziło. Czuję się urażona. Ta książka to jakaś kpina skierowana do miłośników fantastyki. Fabuła jest niesamowicie chaotyczna, czytelnik nie jest w stanie połapać się, o co w danym momencie chodzi. Postacie są niedopracowane i mało rozbudowane, zaś natłok wątków różnej maści przytłacza niewypowiedzianie. Ale wiecie co? Stwierdziłam, że dam Pratchett'owi jeszcze jedną szansę. Bo być może zaczęłam od złej pozycji. Być może to jego nienajlepsza książka. Każdy dobry pisarz ma w swoim dorobku jakieś gorsze dzieła. Dlatego Terry'emu nie mówię jeszcze nie. Zasługuje na kolejną szansę.

Łędina

Fantastyka, jako gatunek literacki, zbliża do siebie multum ekscentryków. Niektórzy z jej entuzjastów tworzą, znowu inni w ich twórczość wdrażają się i powołują ją do życia. Może się wydawać, że z powodu tak nietuzinkowego grona wielbicieli, wypada dysponować zdumiewającymi pomysłami aby się wybić. Nic bardziej mylnego! Wszak to właśnie osoby piszące, którym dziełom nigdy nie przypisywało się wielkiej szczególności i szans na sukces, odniosły go. Tak wiec, czy fantaści są znudzeni ponad przeciętnymi pomysłami? Na przykładzie Terry'ego Pratchetta dowiaduję się, że tak, ale jednocześnie nie.

 

Sir Terence David John Pratchett urodził się w 1948r, a pisać książki rozpoczął już 13 lat później. Jego pierwszą pozycją z "Świata Dysku" był "Kolor Magii", wydany w 1983r, i choć autor napisał inne książki, nie związane z tą serią, wszyscy kojarzą go zwłaszcza z nią. Nie ma w tym nic niezwykłego gdyż na chwilę obecną, literat stworzy aż 39 tomów.

 

Nieograniczony kosmos przemierza wielki A'Tunin, imponujący wielkością żółw, który na swojej skorupie mieści cztery słonie. Te przytłaczające go kolosy, utrzymują na swoich grzbietach malowniczy i nietypowy świat, który przez swoich mieszkańców nazywany jest: Światem Dysku. Dysk jest osobliwy, nie tylko dlatego, że jest płaszczyzną unoszącą się na grzbietach czterech słoni i żółwia. Swoją niezwykłość zawdzięcza własnym zasadą, którymi się kieruje. Czy wiecie na przykład, że rok posiada tam jedynie osiem miesięcy, a jego tydzień ma osiem dni? Jakby tego było mało, kolorów podobnie jest osiem.

 

W tym wzburzonym świecie, aczkolwiek prowadzącym spokojną egzystencję, żyje niedoszły mag Rincewind. Nie jest dobrym czarodziejem. Zna on jedynie jedno zaklęcie, którego nigdy nie powinien poznawać, i nie wie co ono znaczy, Rincewind ma to do siebie, że jest zachłanny, więc gdy do karczmy, w której przesiaduje, przychodzi niedoświadczony podróżny z sakwą wypchaną złotem i poszukuje przewodnika, trudno jest mu się oprzeć i nie skorzystać z takiej okazji. Dwukwiat nie jest jednak, tak powszechnym i standardowym turystą, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Przybysz z Imperium Agatejskiego, owszem, ma wiele złota i jest skłonny je wydać na tutejsze rozrywki, ale oprócz tego jest szczęśliwym lub nieszczęśliwym, dla osób przebywających w jego pobliżu, posiadaczem talentu wpadania w kłopoty, które zawsze poprzedza niezmierna ciekawość.

 

Los tej nietypowej dwójki złączył się, nieodwracalnie, w momencie, w którym się spotkali. Dola Rincewinda przybierze nietypowy bieg, ale dla jego towarzysza, będzie to ekscytująca, pełna pozytywnych wrażeń przygoda. Mag stanie się pupilkiem Śmierci, a Dwukwiat będzie się dalej dobrze bawił. Obaj jednak, choć żaden o tym nie wie, biorą udział w grze bogów. O rozstrzygnięciu tej rozgrywki nie zadecyduje żaden z nich, jednak ci ponad nimi.

 

Kiedy czyta się "Świat Dysku: Kolor magii" i myśli o tym, że napisał to 15-to letni chłopiec, pierwszą myślą, jaka przychodzi do głowy, jest niedowierzanie. Trudno wyobrazić sobie, że nastolatek może dysponować taką spójnością umysłu oraz wiedzą, którą umie usadowić w powieści fantasy. Do tego dochodzi jeszcze niebywały kunszt pisarski i aż można nie dowierzać, że autorem pozycji nie jest wybitny literat.

 

Świat Dysku, ukazany w pierwszej części sekwencji książek Terry'ego Pratchetta, dowodzi jak bardzo jest to zróżnicowana płaszczyzna. Sprawca serii umieścił w swojej książce tyle stworzeń, i związanych z nimi różności, że trudno znaleźć innego twórcę o podobnej inwencji. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że choć na początku taka pomysłowość bardzo mi zaimponowała, potem stała się drażniąca, albowiem odniosłam wrażenie, że "Kolor magii" to jeden wielki kocioł, w którym pisarz zdołał upchnąć zbyt wiele.

 

Bohaterskie postacie, w szczególności Rincewind i Dwukwiat, przyćmiewają swoją sympatią i poczuciem humoru irytujący anturaż, którego jedyną zaletą jest prędka akcja. To jednak trochę zbyt mało i nawet towarzyszący im Bagaż oraz od czasu do czasu pojawiająca się Śmierć, które są moimi ulubionymi figurami - "Kolor magii" przypomina momentami grę planszową, wiec to określenie nie jest przypadkowe - nie są w stanie tego naprawić.

 

15-to letni Terry Pratchett przy tworzeniu "Świata Dysku" w swojej książce zastosował wiele astronomii i fizyki. Niestety nie przewidział, że nastoletni czytelnik takiej wiedzy nie ma. To powoduje, że nawet teraz, niektórzy, podchodzą do książki, kilka razy, nie dokańczają jej i szybko odkładają z powrotem na półkę. Nie każdy też potrafi docenić sarkastyczny punkt widzenia twórcy. Marzyciel i jednocześnie artysta fantastyki, współczesnej oraz dawnej, otacza się ogromną liczbą fanów. Na świecie są jednak też ci miłujący ten gatunek, którzy otwarcie krytykują Pratchetta. Ja osobiście, podziwiam "bajkopisarza", jednak nie jestem w stanie ukryć, że momentami mnie on irytował i drażnił. Cóż, przede mną jeszcze 38 tomów, albo i więcej, jeżeli antologia będzie kontynuowana, więc na pewno zdołam wyrobić sobie jednostronne zdanie na temat twórczości tego mężczyzny.

Mai

W dwóch wypadkach wyjątkowo ciężko mi zacząć pisać opinię o książce. Pierwszą trudnością jest fakt, że autor jest niesamowicie znany, lubiany i ma naprawdę wielu fanów. Kolejnym problemem jest powieść, która... powaliła mnie na kolana, kazała przeturlać się i wrócić do lektury. Właśnie z tym zmagałam się w myślach, gdy skończyłam lekturę „Koloru magii" Pratchetta.

 

Nie ukrywam – to nie jest moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Sięgnęłam po Pratchetta, mając zaledwie jedenaście lat i było to dla mnie... rozczarowanie. Wychodzę z założenia, że nie zrozumiałam tamtej powieści – widziałam sens jedynie w dosłownym humorze. Mimo wszystko, po tylu latach, siedziało we mnie jakieś przekonanie – „Musisz to przeczytać!". Dodatkowo potrzebowałam lektury, która odprężyłaby mnie, a także rozbawiła w te jesienne, zimne wieczory. Wybór padł na pierwszą część „Świata Dysku" i... przepadłam.

 

Terry Pratchett debiutował jako trzynastolatek w szkolnej gazecie. Porzucił szkołę, by zarabiać jako dziennikarz. Pisanie traktował jako hobby do czasu, gdy napisał pierwszą część z serii „Świat Dysku" – „Kolor magii". Ta powieść przyniosła mu ogromny rozgłos. Był wielokrotnie nagradzany – między innymi otrzymał nagrodę British BookAwards. Znany jest na całym świecie jako autor prześmiewczych powieści fantasy. Choruje na rzadką odmianę choroby Alzheimera.

 

Na grzbiecie ogromnego żółwia A'Tuina, stoją cztery słonie, podtrzymujące świat w kształcie dysku. Ten świat charakteryzuje się ośmioma porami roku, czy też ośmiodniowym tygodniem. To właśnie ta rzeczywistość odznacza się niezwykłą magią.

 

Poznajemy Rincewinda – maga, nieudacznika, który w istocie magiem nie jest. Wygodnickiego mężczyznę, który gdy tylko widzi okazję, woli uciec niż stawić czoło przeciwnościom Losu. Wszystko zmienia się jednak wraz z pojawieniem Dwukwiata – niezwykłego turysty z kontynentu Przeciwwagi. To on ściąga kłopoty na maga, który musi zostać jego przewodnikiem.

 

Książki Pratchetta – co muszę wspomnieć – odznaczają się niezwykłymi okładkami, które mają swoich zwolenników, a także przeciwników. Nie ukrywam, że należę do pierwszej grupy, która jest oczarowana ilością kolorów, a także chaosem. Właśnie to drugie przyciągało mnie najbardziej – szalona okładka to szalony środek?

 

W istocie – miałam poniekąd rację, gdyż „Kolor magii" odznacza się ogromnym chaosem treści. Niestety, jest to również w moim odczuciu wada – jedyna, jaką znalazłam. Niekiedy gubiłam się w akcji, autor wrzucił nas do świata gotowego z naprawdę skomplikowanymi zasadami i ciężko było się odnaleźć wśród takiego ogromu informacji na pierwszych stronach.

 

Na szczęście potem powoli dotarła do mnie treść – zaczęłam orientować się, jakimi zasadami kieruje się „Świat Dysku". Moje serce zdobyła akcja, naprawdę nie nudziłam się podczas lektury. Choć początkowo powolna, szybko się rozkręciła. Zmuszałam się do dawkowania kolejnych podrozdziałów, by nie skończyć tej powieści za szybko, a rzadko mi się to zdarza. Mimo tego książkę pochłonęłam błyskawicznie!

 

Pióro Pratchetta faktycznie może się nie spodobać każdemu. Mnie przypadło do gustu – było lekkie, z anegdotami oraz humorem, o którym tak wiele słyszałam. Z drugiej strony – ta specyfika może razić. Ciężko scharakteryzować to, jak autor pisał. Zaskarbił moją miłość dziwnym zjawiskiem – niejako skrótową narracją, ale równocześnie bogactwem opisanego świata.

 

Nie będę oryginalna, gdy powiem, że główną zaletą „Koloru magii" był sam pomysł. Świat, który Pratchett stworzył jest bogaty w niespodzianki oraz w magię. Połączył niejako schematy fantasy z humorem. Wyszła z tego ciekawa mieszanka, która zadziwia, gdyż te „schematy" nagle stały się... oryginalne!

 

Podobnie pokochałam postacie – moją sympatię zaskarbił sobie Rincewind, którego imienia do tej pory nie wiem, czy dobrze wymawiam. Ten mag w swym tchórzostwie stwarzał wiele zabawnych sytuacji, w czasie zagrożenia, które sprowadził na niego Dwukwiat. Turysta zaskakiwał mnie swoją naiwnością, a także tym, że tak łatwo się zachwycał. Pratchett sprezentował nam naprawdę oryginalne postacie, których... chyba nie da się nie lubić.

 

To jedynie wstęp do serii, zachęcający wstęp – w gwoli ścisłości. Całkowicie mnie przekonał, by kontynuować swoją przygodę z Pratchettem i coś czuję, że nie zrezygnuję. Jestem zachwycona! Humorem, oryginalnością i bohaterami, a tonaprawdę dobry początek. Chapeau bas, autorze!

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial