Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Królewska Krew Wieża Elfów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Królewska Krew Wieża Elfów | Autor: Michael J. Sullivan

Wybierz opinię:

Leanne

Opis Wydawcy:

Pościgi, pojedynki, magia, spiski i zamachowcy - w tej książce znajdziecie wszystko, za co pokochaliście fantasy!

 

Zamordowany został król. Władza przeszła w ręce spiskowców, którzy sądzili, że każdy element ich planu był doskonały. Poza jednym. Winą próbowali obarczyć Roy ce'a i Hadriana. Ci nie są jednak byle złodziejaszkami i nie pójdą dobrowolnie pod pręgierz. To okryty złą sławą duet Riyira, i nikt nie powstrzyma ich przed krwawą zemstą! Los królestwa spoczywa w rękach dwóch najemników.

 

Michael J. Sullivan urodzony w 1961 roku, w Detroit, amerykański pisarz fantasy. Debiutował w 2008 roku powieścią "Królewska krew", która rozpoczyna epicką serię o przygodach dwóch złodziei: Royce'a Melborne'a i Hadriana Blackwatera. Książka spotkała się z gorącym przyjęciem czytelników (była tłumaczona na sześć języków, ukazało się kilka wydań), co otworzyło drogę do opublikowania kolejnych tomów. Szósta, a zarazem ostania odsłona serii ukaże się w 2012 roku.

 

"To, jak cię widzą inni, staje się ważniejsze od tego, jaki naprawdę jesteś."

 

Świst miecza, głuche uderzenie topora. Cofasz się i spoglądasz z satysfakcją na swojego towarzysza. Robota skończona. Noc spędzacie w samym środku lasu, wśród szumiących jodeł, przy dogasającym powoli ognisku. Przekręcasz się na drugi bok, odpływając w niebyt. Nawet przez myśl nie przejdzie Ci, że rano usłyszysz zatrważającą wieść. Wieść która zmieni całe Twoje życie. Przelano królewską krew. A posądzono o to Ciebie.

 

Na reklamę debiutanckiej powieści Fantasy, autorstwa Michaela J. Sullivana, przeznaczono zapewne niemałe pieniądze, nadszarpnięto niemało nerwów. "Królewska Krew. Wieża Elfów" to książka o której wiele się mówiło jeszcze przed oficjalną premierą, a to za sprawą blogów recenzyjnych, rozmaitych portali i for obracających się w sferze książkowej, bijących po oczach plakatów reklamowych. Podług prostych praw logiki, na reklamę czegoś niewartego zachodu, nie warto uruchamiać awaryjnych zasobów pieniężnych danej firmy i zawracać sobie głowy promocją. Wniosek nasuwa się sam - nie jest to dzieło takie jak inne, a już z pewnością nieciekawym określić go nie można. Swego rodzaju problemem, również stawiającym tej pozycji bardzo wysoką poprzeczkę było także Wydawnictwo które wzięło ją pod swoje skrzydła ; w czytelniczej społeczności powstał mit, jakoby owi Wydawcy słynęli z nietuzinkowych i niezwykle interesujących publikacji. Sama w pewnym sensie hołdowałam temu powiedzeniu, bo na książkach Wydawnictwa Prószyński i S-ka jak dotąd się nie zawiodłam. Po lekturze "Królewskiej Krwi..." już nigdy nie zaryzykuję stwierdzenia podobnego do tego, z jakim obnosiłam się wcześniej.

 

Zamordowany został król, a spiskowcy potajemnie czyhający na objęcie rządów, opracowali złowieszczy plan przywłaszczenia sobie tronu. Nieszczęsny władca był już nieboszczykiem, a, że przydałby się ktoś kogo należy obarczyć winą za jego śmierć, niegodziwcy przystąpili do działania. Wybrali dwóch okrytych złą sławą rzezimieszków - Royce'a i Hadriana... złodziei do wynajęcia, najlepszych zresztą w swoim fachu. Zostają oni wbrew własnej woli uwikłani w krwawą i niebezpieczną grę. Grę która toczy się o bardzo wysoką stawkę - losy całego królestwa.

 

"Królewska Krew. Wieża Elfów" to powieść z którą w zasadzie wszystko powinno być w najlepszym porządku, a przedziwnym zbiegiem okoliczności nic nie jest takie jak być powinno. Zdecydowanie jest to najprawdziwsza, pełnokrwista Fantasy, zawierająca wszystkie przypisywane temu gatunkowi elementy. Choćby za to powinno się powieść Sullivana doceniać, bo dobra fantastyka zostaje powoli wyparta przez wszechobecne nowe konwencje; tym trudniej na tą chwilę znaleźć coś wartego uwagi, ponadto zasługującego na miejsce na półce gdzie nie uświadczymy paranormal romance czy antyutopii. Dzieło to, jest zdecydowanie klasyczną Fantasy, doprawioną nutą humoru, z ogromną dozą intryg, spisków, walk oraz wszelkiego rodzaju bojów, czyli tego co podnosiło atrakcyjność powieści. Autor zdecydował się na typowy zabieg narracji z perspektywy osoby wszechwiedzącej i... tu zaczynają się schody. Warto wspomnieć, że bardzo strome i kręte. Ów zabieg nie wyszedł chyba Autorowi nazbyt dobrze, bo jedyne o czym byłam wstanie myśleć podczas lektury, było to co ja bym w jego dziele poprawiła, co bym dopisała, a co wykreśliła. Rzekłabym nawet, że narrację poprowadził wprost okropnie. Dawno nie spotkałam się z tak sztywnym i nieciekawym opowiadaniem historii - na uwagę zasługują natomiast dialogi. Sullivan miał przerażające wahania w swojej opowieści - momentami jego styl pisania stawał się barwny, plastyczny i urzekający, by za moment dramatycznie opaść i sprezentować biednemu Czytelnikowi stan skrajnej udręki.

 

"Królewska Krew..." była pierwszą książką w całej mojej czytelniczej karierze, którą tak ciężko mi było ocenić i której przeczytanie sprawiło mi tyle problemów. Zasadniczo już od pierwszej strony, zdawałam sobie sprawę co konkretnie, a raczej kto jest tego powodem. Michael J. Sullvian - to on od początku do końca zrujnował i spłycił powieść z fantastycznym potencjałem, mogącą aspirować do miana genialnej i nietuzinkowej, a która teraz aspiruje jedynie do bycia 'słabą'. Być może zostanie to potraktowane jako tanie, sentymentalne bzdury, ale przez całą lekturę tej książki nie mogłam się pozbyć wrażenia, że przy jej tworzeniu Autorowi zabrakło najważniejszego, kluczowego składniku, swoistego fundamentu - serca. Czułam, że Sullivan nie przelał na papier ani odrobiny siebie, nie powołał do życia postaci które powstały w jego wyobraźni, pozostawił je papierowymi. Cała historia była poprawna, mająca przysłowiowe ręce i nogi, ale za to potwornie sztuczna, wymuszona, wręcz drewniana. To o czym czytałam nie stało się realnymi wydarzeniami, przyprawiającymi o wypieki na policzkach i dreszcz podniecenia. To były kartki papieru, nic więcej. Białe, sztywne, gęsto zadrukowane kartki.

 

Bardzo cenię sobie w dziełach literackich niezapomniany i specyficzny klimat, więc z "Królewską Krwią..." wiązałam spore nadzieje, bo zazwyczaj gatunek Fantasy pozwala na małe szaleństwa i utworzenie naprawdę zachwycającej atmosfery otaczającej fabułę. Niebiosom dzięki, w tym jednym aspekcie Autor mnie nie zawiódł, choć to co mi zaserwował w dużej mierze odbiegało od moich wyobrażeń. Świat który wykreował jest pełen elementów iście średniowiecznych, znanych niemalże każdemu - nie brakuje tu imponujących zamków, nieprzewidzianych pojedynków, skrzypiących zbroi, głośno szeleszczących sukien i cieni tańczących na ścianach ponurego gmachu.

 

Do bohaterów mam podobny zarzut jak do fabuły - byliby genialnymi, świetnie skrojonymi i chwytającymi za serce postaciami, gdyby tylko wyposażyć je w odrobinę emocji, czegoś co sprawi, że staną się prawdziwe i zaczną żyć własnym życiem. Niestety Autorowi nie udało się tego dokonać, a co za tym idzie po raz kolejny zmarnował spory potencjał drzemiący w tym co stworzył. Cała historia kręci się wokół naszej słynnej pary łotrów, Hadriana i Royce'a, przez co ich niestety było w książce najwięcej. O ile Royce'a jeszcze mogłam jakoś ścierpieć, bo pomimo licznych wad którymi obdarzył go Pan Sullivan budził w odbiorcy pewną sympatię, o tyle Hadriana uważam za jedną z gorszych postaci literackich z jakimi miałam nieszczęście się zetknąć. Mogłabym położyć nacisk na każdą z jego irytujących cech i szczegółowo wypunktować każdą najdrobniejszą wadę, ale myślę, że podczas lektury będziecie mieli okazję poddać go swojej subiektywnej ocenie. Niestety dżentelmen ten, otrzymuje ode mnie ocenę najniższą z możliwych nie tylko za infantylność, swoje niezmiernie denerwujące zachowania i całą kreację. Otrzymuje ją przede wszystkim za fatalny całokształt.

 

"Królewska Krew. Wieża Elfów" nie jest złą powieścią. Jest naprawdę dobrym kawałkiem literatury, stworzonym przez wcale nie najgorszego pisarza, mogącego się poszczycić świetnym warsztatem i sporą wiedzą historyczną. A jednak, dawno nie czytałam żadnej pozycji tak beznamiętnie, nie radowałam się tak bardzo gdy jej czytanie dobiegło końca. Dawno nie zetknęłam się z tak sztucznymi i papierowymi postaciami, którzy nie znaczyli dla mnie absolutnie nic i których istnienie było dla mnie zupełnie pozbawione sensu. O "Królewskiej Krwi" można zapomnieć zaraz po jej skończeniu, to więcej niż pewne - w mojej pamięci historia ta zapisała się dosłownie na kilkanaście minut, by następnie ulecieć gdzieś w niebyt. Być może jest to jedna z tych opowieści, które wzbudzają w Czytelniku skrajne emocje, być może istnieją osoby które będą się tą publikacją zachwycać i wychwalać ją pod niebiosa. Tym samym, grzechem byłoby odradzanie tej książki. To jedna z tych, w sprawie których nie można kierować się opiniami innych - trzeba wyrobić sobie własną, niepowtarzalną.

Łędina

Michael J. Sullivan to nowy, debiutujący na polskim rynku autor, którego wydawanie książek podjęło się wydawnictwo Prószyński i S-ka. Pierwsza powieść amerykańskiego pisarza, zatytułowana "Królewska krew" znalazła wielkie uznanie wśród czytelników, to też pisarz postanowił kontynuować swoje dzieło. Powyższy tytuł rozpoczyna epicką serię, liczącą sześć tomów o przygodach oryginalnego duetu złodziei. "Królewska krew. Wieża elfów" to dwa tomy, które w naszym kraju zostały wydane w jednej książce. Taka postać rzeczy powoduje, że czytelnik kupujący książkę zyskuje podwójnie, a naprawdę warto, bo jak się okazuje przygody Royce'a Melborne'a i Hadriana Blackwatera to niesamowita gratka dla wielbicieli fantasty.

 

Duet Riyira to dość wyjątkowa para złodziei. Mężczyźni nie przynależą do żadnej Gildii. Nie słuchają również niczyich rozkazów, a prosząc ich o przysługę, nigdy nie można być pewnym, czy samemu nie zostanie się obrobionym i wystrychniętym na dudka. Każdemu jednak, nawet najlepszemu złodziejaszkowi, kiedyś podwinie się noga. Kolejne zlecenie, na pierwszy rzut oka banalnie łatwe, okazało się tak naprawdę śmiertelną pułapką. Royce i Hadrian wplątani w zabójstwo króla, zawierają układ z jego córką. W zamian za uprowadzenie jej brata i przyprowadzenie go do tajemniczego więzienia, księżniczka pomaga im zbiec z królewskich lochów. Po długiej podróży z uciążliwym monarchą, okazuje się, że zorganizowanie jego porwania przez siostrę, mogło być jedynie pretekstem do objęcia tronu.

 

Dwa lata po wielkiej przygodzie z księciem, a obecnym królem, Riyira znowu powraca z wielkim hukiem. Royce i Hadrian są sławni na wiele królestw. Opowiadania o dwóch szlachetnych złodziejach, krążą w każdym mieście, do którego przybędą, nikt jednak nie wie, że to oni uratowali władcę oraz mieszkańców przed wielkim rozłamem i władzą tyrana. Dwójka przyjaciół przyjmuje zlecenie biednej dziewczyny, która szuka ratunku dla swojego ojca. W taki właśnie sposób Royce i Hadrian odnajdują Wierzę Elfów, ale to już dalsza historia...

 

Michael J. Sullivan na pierwszy rzut oka nie stworzył niczego oryginalnego. Złodzieje na planie głównym, jako przebojowi bohaterowie, to już powszechny wzór w książkach fantastycznych, a jednak. Wchodząc głębiej w powieść czytelnik może się przekonać, że pozory często mylą, a to, co może się wydawać już przeżytkiem, zawsze przez kogoś o świeżym pomyśle zostanie wybite na wyższy poziom. Royce i Hadrian należą właśnie do takich postaci, które mimo powszechnego fachu są całkowicie oryginalne i mogą dla wielu być wzorem cnót. Dwaj bohaterowie zaskakują na każdym kroku swoją pomysłowością, dowcipem oraz inteligentnymi, przemyślanymi dialogami.

 

Choć jednak autor w swojej powieści umieścił duet, podczas czytania nie można nie zauważyć, że bardziej w tyle zostaje Royce, a Hadrian wychodzi naprzeciw niego. „Królewska krew" jest powieścią wielowątkową, więc czasami również postacie drugoplanowe przysłaniają główne. Ten schemat zmienia się nieco w "Wierzy elfów", gdzie pan Sullivan postanawia rzucić nieco więcej światła na samego Royce oraz innych bohaterów, którzy dotychczas nie mili okazji na większe zaistnienie.

 

Świat obu tomów, to nic wielkiego, ani niespotykanego. Otoczenie i miejsce akcji można zaliczyć do klasycznych. Mamy królestwo oraz sprawiedliwego władcę nękanego własnymi problemami, bogatą szlachtę i biednych ludzi, mieszkających gdzie popadnie w ubogich dzielnicach lub wsiach. Oryginalną odmianą za to jest towarzysząca przez cały czas tajemnica. Michael J. Sullivan nie od razu ukazuje przed odbiorcami swojej książki całokształt świata, który stworzył. O tym, jakie stworzenia zostały przez niego umieszczone w powieści, dowiadujemy się w trakcie czytania. Wnikając głębiej w powieść rozwikłujemy wraz z jej bohaterami zagadkę dotyczącą walki o tron – jej rozstrzygnięcia często zaskakują.

 

"Królewska krew. Wieża elfów", to książka, której nie wszystkie rozdziały buzują oryginalnością. Często można by przyczepić się do autora, że ten korzystał ze znanych już wątków innych twórców, jednak nawet wtedy pisarzowi udaje się zaskoczyć czytającego i wyjść bez szwanku z nasuwających się oskarżeń. Nie można jednak tego powiedzieć podczas czytania drugiej części książki. Michael J. Sullivan postanowił w "Wierzy elfów" kontynuować wcześniej napoczęty wątek dotyczący stopniowego potęgowania władzy kościoła. Pozycja należy do kategorii fantasty, więc bogowie, jak i ich wyznawcy zostali stworzeni na potrzeby książki. Autor budując hierarchę przedstawicieli władzy kościelnej często się gubi, a przy tym i nieco męczy czytelnika. W niektórych momentach można również zauważyć zapożyczenia z mitologii Greckiej, jak i zbieżność przeszłości z przyszłością niektórych postaci. Mimo to książka jak najbardziej pozostaje oryginalnym dziełem, jak najbardziej fantastyczno – przygodowym. Walka, tajemnice, przyjaźń i pięknie opisane sceny, lekkim stylem autora, powodują, że „Królewska krew. Wieża elfów" to wręcz obowiązkowa pozycja dla każdego fantasty poszukującego powieści bez zbędnej erotyki i przemocy.

Caroline Ratliff

O dobrą fantastykę w dzisiejszych czasach jest naprawdę trudno. Wszędzie dookoła nas tylko wampiry i wilkołaki, nic poza tym. A czasami człowiek ma ogromną chęć sięgnąć po coś iście 'Tolkienowskiego' - czystą i dobrą fantastykę opowiadającą o magii, tajemniczych wyprawach, czarnoksiężnikach i smokach. Przykładem tego typu książek jest dzieło autorstwa Michaela J. Sullivana - 'Królewska krew. Wieża elfów'. Są to dwa tomy wydane w postaci jednego woluminu. Zaplanowanych części jest sześć. Jeśli to prawda, to ja już skaczę z radości, gdyż opowieść o dwóch złodziejach w świecie magii naprawdę mi się spodobała.

 

Hadrian Blackwater i Royce Melborne to dwóch złodziei. Ten pierwszy to niezrównany szermierz, drugi natomiast potrafi otworzyć dosłownie każdy zamek. Gdy król zostaje zamordowany, zostają oskarżeni o jego śmierć i wysłani na męczeńskie i śmiertelne tortury. Dzięki swemu sprytowi udaje im się umknąć z niewygodnej sytuacji, lecz pakują się w nowe kłopoty - mają za zadanie dostarczyć następcę tronu na spotkanie z pewnym mnichem. Jak przeminie im podróż? Czy dadzą radę uporać się ze wszystkimi przeciwieństwami losu?

 

Na początku bardzo sceptycznie podchodziłam do tej książki. Mimo, że fantastykę wielbię ponad wszystko, odkładałam jej czytanie jak tylko mogłam. Unikałam powieści Sullivana jak ognia, a ona bezczelnie śmiała się do mnie z półki. W końcu nastał ten moment, i przemogłam się. Jakież było moje wielkie zdziwienie, gdy okazało się, że książka wciąga w swój wir już od pierwszej strony. Pierwsza część, 'Królewska krew' to doskonały przykład dobrej powieści łotrzykowskiej okraszonej nutą dobrego, ironicznego humoru. Zaś druga część to czysta i niemalże doskonała fantastyka. Autor lekkością pióra czaruje czytelnika, a ten pragnie więcej i więcej. Niestety w pewnych momentach fabuła jest dość mocno przewidywalna, jednak tę wadę rekompensują nam zawrotne zwroty akcji i świetni bohaterowie.

 

Nie oszukujmy się, książka ta nie jest oryginalna. Jednak ma w sobie coś takiego, że przyciąga uwagę. Co prawda, nie jest to sprawka okładki, która mogłaby być o niebo lepsza, no ale cóż. Sullivan w swej powieści (lub powieściach, jak wolicie), zachował typowe wyznaczniki cechujące literaturę fantastyczną: mamy tutaj napiętą akcję, ciekawych bohaterów, magię, czarnoksiężnika, a nawet coś w rodzaju smoka. Jak wcześniej napisałam, autor nie sili się na oryginalność, ale dzięki temu, że ciekawie buduje fabułę, książka staje się naprawdę wyjątkowa. Nie wszystko jest jednak tak idealne, na jakie wygląda. Bohaterowie, pomimo, że są ciekawi, zlewają się w jedno. Podczas czytania "Królewskiej krwi. Wieży elfów' często łapałam się na tym, że nie rozróżniałam dwóch głównych postaci - Hadriana i Royce'a. Mimo, iż ta dwójka stanowiła duet, autor na piedestale postawił Hadriana, natomiast 'Pan Zręczna Rączka', czyli Royce, stał w jego cieniu. W powieści mamy niewiele informacji na temat ich życia, przez co ci dwaj panowie stali się postaciami płytkimi, a wręcz bezosobowymi. Jedno tylko muszę przyznać - ich złodziejski humor jest naprawdę doskonały! Jeśli zaś chodzi o pozostałe postacie, bo było ich naprawdę od groma - moją sympatię zyskała księżniczka Arista. Charyzmatyczna, umiejąca zawalczyć o swoje racje dziewczyna, a do tego niesamowicie odważna. Na przestrzeni tych dwóch części mamy przyjemność być świadkami przemiany kolejnej interesującej postaci - następcy tronu, Alric'a. Na początku słaby psychicznie, oddany jedynie przyjemnościom głupiec, przemienił się w szlachetnego i honorowego władcę. Magia? Nie. Doskonały plan autora.

 

Po przeczytaniu 'Królewskiej krwi. Wieży elfów', zadałam sobie pytanie, na temat tego, która część bardziej mi się podobała. I niestety, nie umiałam na nie odpowiedzieć. 'Królewska krew' to genialna opowieść łotrzykowska, zaś 'Wieża elfów' cechuje się samymi cechami literatury czysto fantastycznej. Mimo kilku zgrzytów w obu tomach, w końcu zlały mi się one w jedno i doskonale się uzupełniły. Coś, czego brakło w pierwszej części, występuje w drugiej. I na odwrót. Ale porozmawiajmy może o czymś, czego nie lubię - opisy walk. I choć u Bernarda Cornwella mi one nie przeszkadzają, gdyż są starannie dopracowane, w przypadku Sullivana było troszeczkę gorzej. Autor w swych opisach zmagań, nie ujmuje wszystkich emocji, nie próbuje wprowadzić czytelnika w stan ducha obecnie walczącego, co jest bardzo ważne. Odruchowo miałam ochotę pomijać tęeczęści powieści, jednak się powstrzymałam. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia.

 

Co trzeba na plus przyznać panu Michaelowi? To, że nie wprowadza niepotrzebnych wątków, by na siłę zapchać fabułę. Nie znajdziemy tu także zbędnych opisów. Autor robi wszystko, by zainteresować czytelnika (co z tego, że czasami nie wychodzi - liczą się chęci!), nie próbuje zmuszać takowego do czytania czegoś, co jest zupełnie zbędne. Brawo za odwagę. Ale, ale! Mam natomiast kilka uwag co do książki ze strony czysto technicznej, to jeszcze nie koniec moich wywodów. Prawdopodobnie przy korekcie namieszał jakiś złośliwy chochlik, gdyż w książce znajdują się błędy zarówno fleksyjne, jak i stylistyczne, a nawet interpunkcyjne. Prószyński i S - ka to naprawdę dobre wydawnictwo, dlatego nie mogłam się otrząsnąć ze zdziwienia. Ale jak to się mówi: nawet najlepszym się zdarza. O. No i oczywiście, jak wiele osób wie - nie cierpię książek wydawanych w postaci dwa w jednym. Rozumiem, że to oszczędność, no ale moi drodzy państwo! Tak się nie robi, i już.

 

Cóż więcej mogę rzec o 'Królewskiej krwi. Wieży elfów'? Chyba tylko tyle, że jeśli po nią sięgniecie, czeka Was niesamowita przygoda na łamach ponad siedmiuset stron. Ciekawi bohaterowie, magia, coś smokopodobnego - czysta fantastyka pomieszana z elementami powieści łotrzykowskiej, a na dodatek okraszona nutą humoru. I choć okładka i korekta mogłyby być naprawdę dużo lepsze, polecam serdecznie. Nie tylko miłośnikom fantastyki.

 

„Magia przypomina trochę grę na skrzypcach. Piekielnie trudno obyć się bez rąk."

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial