Zuzankawes
-
Zaprzeczenie. To jedna z faz żałoby pojawiająca się po śmierci kogoś bliskiego. Louise, przeszło 50-letnia archeolog wracająca z Grecji z pracy na wykopaliskach, zjawia się w domu swojego syna. Na miejscu okazuje się, że ukochany syn kobiety, zarazem jej jedyne dziecko nie żyje. Policja nie ma najmniejszych wątpliwości. Śmierć Henryka to samobójstwo. Kobieta jednak nie przyjmuje takiego rozwiązania do wiadomości i rozpoczyna na własną rękę śledztwo, które doprowadzić ma ją do odnalezienia morderców syna. Wraz z prowadzeniem prywatnego dochodzenia, Louise odkrywa fakty z życia syna, które przewracają jej życie do góry nogami, a chłopak do tej pory idealizowany przez matkę jawi się zupełnie inną osobą, niż ta, którą znała do tej pory. Paradoksalnie, dopiero śmierć syna pozwala matce poznać go naprawdę, zrozumieć kim był. Louise poznaje równocześnie jego wielki sekret, ukrywaną chorobę, która prędzej czy później doprowadziłaby i tak do śmierci.
Wiadomość, że Henryk był nosicielem wirusa HIV, jego przedwczesna śmierć i tajemnice, które skrywał, rzucają kobietę po całym świecie. Od Europy, poprzez Australię, aż po Afrykę. Tym sposobem kobieta ostatecznie przybywa na Czarny Ląd, gdzie wśród czerwonej ziemi będzie szukała potwierdzenia swoich podejrzeń. A cała sprawa wiązać się będzie z zaginionym przed laty mózgiem prezydenta Kennedy'ego. W jaki sposób? Odkryjcie sami, sięgając po najnowszą powieść Herninga Mankella „Mózg Kennedy'ego".
Fani Mankella mogą być zdziwieni książką. To inny kryminał niż te, do których nas przyzwyczaił. Inny, nie znaczy jednak, że słaby. Autor bardziej skupia się na czynniku psychologicznym, niż na wątku kryminalnym, ale bez szkody dla tego drugiego. Tyle, że akcja posuwa się znacznie wolniej i towarzyszą jej ciągłe wątpliwości i niedopowiedzenia. Zabity, nie zabity, samobójstwo, czy nie? Zupełnie, jakby było się główną bohaterką poszukującą prawdy o śmierci syna. Momentami wydaje się, że książka jest przegadana, w innych miejscach wątki urywają się. Zabiegi te potęgują stan niepewności i napięcia, a w pewnej mierze przywodzą na myśl objawy paranoi. Czytelnik podobnie jak zrozpaczona matka, mierzy się ze swoimi podejrzeniami, co chwilę wymyślając nowe hipotezy na temat śmierci młodego mężczyzny i podważając coraz to nowe przypuszczenia.
Jestem pewna, że książka nie przypadnie każdemu do gustu. Jest dobra, ale na pewno słabsza niż wiele z kryminałów szwedzkiego pisarza. Jedno jest u Mankella niezmienne. Poruszanie problemów społecznych. W tym przypadku AIDS i walki z chorobą nie do końca legalnymi metodami, a nawet niedopuszczalnymi. To również książka o naszym, bo europejskim stosunku wobec państw afrykańskich, ciągle traktowanych jako kraje i jako ludzie gorszej kategorii. Wreszcie to studium rozpaczy bo stracie najbliższej osoby. To poruszająca i mądra książka, która choć nie trzyma za gardło jak inne powieści Mankella, mocno zapada w pamięć. Może dlatego, że bije nas po łapach, może dlatego, że odwołuje się do naszych sumień, może dlatego, że pokazuje jak bardzo jesteśmy zakłamani i zadufani i jak bardzo staramy się nie widzieć cudzej krzywdy. Stąd właśnie samotność głównej bohaterki, obijającej się o ludzką bezduszność.
Polecam „Mózg..." zwłaszcza w wersji audio, w interpretacji Leszka Filipowicza. Jak zwykle przy tym lektorze liczyć można na pełen profesjonalizm i na 14 godzin przyjemnej lektury. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że lektor wykonuje rewelacyjną pracę. Książka tylko zyskuje i nie do końca jestem przekonana, czy w wersji papierowej tak by mnie do siebie przekonała. Znakomity wybór lektora sprawia, że jest to jedna z tych książek, o których będzie się pamiętać. Być może dzięki tajemnicy tkwiącej w głosie Filipowicza, najbardziej w „Mózgu..." poruszyło mnie to, co niedopowiedziane, a niedomówień tych jest mnóstwo. Właściwie uznać można, że cała składa się z niedomówień.
Czy polecam? Zdecydowanie tak.