Jjon
-
Każdy z nas pewnie marzył o tym, żeby znaleźć się choć raz w życiu w baśniowej krainie. Mnie miała w tym pomóc Anne Rice i jej Śpiąca Królewna. Po przeczytaniu zaledwie kilku stron musiałam się zastanowić, gdzie ja jestem. Niby jest przystojny książę, niby jest śliczna królewna... Są źli ludzie i są ci jeszcze gorsi. Tyle że większość z nich biega po baśniowej krainie na golasa. Biega więc i wybudzona ze snu królewna Różyczka. Biega, ale niezupełnie luzem, bo okazuje się, że jest niewolnicą i to - rzec by można - na własne życzenie, a jej pani wcale nie wydaje się miła i wymaga od Różyczki czynności, które, wydawało by się, nie przystoją królewnie. Jeśli w ogóle komukolwiek... Są to bowiem klimaty związane z opisem dewiacji seksualnych. O ile uważam, że wszystko jest dla ludzi, o tyle sądzę też, że są pewne granice - granice dobrego smaku. Gdzie jak gdzie, ale w literaturze na pewno powinny obowiązywać. Notka od wydawcy to w zasadzie tylko jedno zdanie: „Baśniowa opowieść Anne Rice o rozkoszy i cierpieniu zgłębia najbardziej pierwotne, dobrze skrywane pragnienia ludzkiego serca". Wyjaśniłam już, jak się ma ta książka do baśniowej opowieści. Zostały jeszcze: rozkosz, cierpienie i pierwotne pragnienie ludzkiego serca. Co do serca, to akurat ten organ jakoś nie jest w książce wymieniany. Przyznam też, że patrząc w swoje własne serce, nie dostrzegam w nim tego typu pierwotnych pragnień, choć człowiekiem jak najbardziej się czuję - tyle że nie pierwotnym. A i ludzkie serce jak najbardziej posiadam. Cierpieniem jest dla mnie to, że tego typu zjawiska pojawiają się w księgarniach. Właściwe miejsce dla czegoś takiego to sex shop. Tak więc – zdecydowanie dla zainteresowanych.
Rozkosz czuję teraz po napisaniu paru słów ku przestrodze dla tych z Was, którzy oczekują od książki, że rozbawi, nauczy, wzruszy czy zrelaksuje. Ja jedynie czułam jeden wielki niesmak. I ból głowy od natarczywego pytania: a co na to siedmiu krasnoludków?