Orchisss
-
Z okładki:
Stąd nie można uciec. Nauczyciel, z zawodu entomolog, wyrusza na wyprawę badawczą, z której już nigdy nie wróci. Na wydmach przydarza mu się coś, czego nie można racjonalnie wytłumaczyć. Uwięziony w pułapce bez wyjścia, z tajemniczą kobietą u boku, dzień po dniu będzie walczył o życie z niszczycielską potęgą piasku. Bezsensowny wysiłek, prowokujące zachowanie kobiety i skomplikowane relacje między dwójką więźniów bardziej przypominają senne majaki niż rzeczywistość. Czy można jeszcze wrócić do normalnego świata?Mroczna "Kobieta z wydm", wybitna powieść japońska, należy do kanonu arcydzieł literatury światowej.
Zacznę od tego, że ubolewam bardzo mocno, że z kanonu lektur w liceum został usunięty "Proces" F. Kafki. Nie dlatego, że "Kobieta z wydm" na pierwszy rzut oka przypomina nam prozę Kafki. Ale dlatego, że zmusza do myślenia. Tak, jak książka do której poniżej postaram się zachęcić...
To, co rzuca się od razu w oczy - to wszechogarniający absurd i groteska. Główny bohater - nauczyciel, bierze kilkudniowy urlop i nie mówiąc nikomu z bliskich, gdzie się udaje - rusza poszukiwać przedstawicieli pewnego gatunku owadów, który został (tak mu się wydaje) przez niego odkryty. Trafia do wioski - wydaje się zapomnianej prze wszystkich - w poszukiwaniu noclegu. Mieszkańcy ów oferują - spuszczając go na sznurowej drabinie do "dołu". Kiedy budzi się porankiem drabiny już nie ma, a on sam staje przed faktem dokonany. Został on sprowadzony tutaj podstępem i zmuszony do wybierania piasku i ładowania go w pojemniki. W zamian otrzymuje wodę i skromny posiłek. I tak cały czas ... nie można zaprzestać tej czynności, gdyż spowoduje to zasypanie chaty w której mieszka, a to z kolei pociągnie za sobą katastrofalne skutki dla całej wioski, która zostanie wchłonięta przez piasek.
Piasek jest tutaj wszechobecny. Główny bohater jest nim zafascynowany - jego niszczycielską siłą, jego wszechobecnością w miejscu w którym przystało mu żyć. Piasek reguluje cykl życia, piasek napędza życie i "ekonomię". Wszędobylskie ziarenka mają tutaj dość wyrazistą wymowę symboliczną - można je bowiem odczytywać jako alegorię (trudne słowo ;)) między innymi rutyny życia codziennego. Powtarzalność, często bezsensownych, czynności - któż z nas tego nie zna? Piasek jednak, jak wspomniałam, naszego bohatera fascynuje i dzięki temu wymusza w nim ciągłą inwencję. Planuje on ucieczkę z wioski - mimo totalnej absurdalności jego pomysłów (skonstruował lasso zakończone nożyczkami, którym to potem odganiał psy - a to tylko próbka tego, co można znaleźć w "Kobiecie ...") - piasek skłania go do refleksji i innowacji.
Dużo jest w "Kobiecie ..." sentencji, zdań quasi-filozoficznych. Nie czuję się na tyle kompetentna, żeby zrobić tutaj wykład o inspiracjach, jednak czuć wpływy europejskiej filozofii. Pachnie Kantem i to na kilometr. Autor przedstawia nam swoje przemyślenia w formie wykładów głównego bohatera - spowalniają one i tak już leniwą akcję, zmuszając i czytelnika do przemyśleń. Jest to niewątpliwie jedna z wartości dodanych tej książki. Mimo, że jako laik, nie doceniłam zapewne wszystkich aspektów i znaczeń. Śmiem podejrzewać, że gdybym wiedziała więcej o kulturze Japonii, potrafiłabym docenić (i ogarnąć!) bardziej ten tytuł.
Co do tytułowej "Kobiety ...". Po pierwsze (primo!) lubię taką przekorę, kiedy tytuł wprowadza mnie w pewne nastawienie (aha! książka będzie o kobiecie), a tu się okazuje, że jednak nie. Bo tytułowa kobieta z jednej strony jest postacią kluczową, a z drugiej jest tłem. Z czasem nieodłącznym. A co do samego bohatera - jego walka z wioskowym komitetem, jego determinacja, aby wyrwać się z zaklętego kręgu - przeraża, czasem wywołuje pusty śmiech. W kategoriach człowieczeństwa (jakkolwiek to brzmi) wywołuje on jednak raczej negatywne odczucia. Kobietę traktował przedmiotowo, dla swoich celów był w stanie spółkować z nią na oczach mieszkańców wioski. Czuł się nieusatysfakcjonowany swoją dotychczasową egzystencją i stąd jego pragnienie odkrycia nowego gatunku owadów - chciał zaistnieć w encyklopediach, chciał zostawić po sobie ślad. Poczuł się pobudzony na nowo, kiedy to pod koniec powieści odkrywa (albo tak mu się przynajmniej wydaje) właściwości piaski i próbuje zbudować konstrukcję, która ma dostarczać wodę, co w efekcie uniezależni go od dostaw z wioski. To ciągłe pragnienie ucieczki, wyzwolenia się odróżnia go od pozostałych mieszkańców wioski - podczas próby ucieczki odkrywa on z przerażeniem, że niektóre "doły" są wyposażone w drabinki sznurowe. Zdziwiony zapytał kobietę dlaczego mieszkańcy nie uciekają - ona beznamiętnym tonem oświadcza, że przecież mieszkają tu od kilku pokoleń.
Książka zachwyca i przeraża. Jest uniwersalna i pewnie ponadczasowa. Warto ją przeczytać, chociażby dlatego, żeby chwilę nie zastanowić się nad tym czy nie jesteśmy powoli zasypywani przez kolejne, coraz bardziej wszechobecne ziarenka piasku. A czym dla każdego z nas jest ten piasek, to już zupełnie inna kwestia.
s. 216, Wydawnictwo Znak 2007
Cinnamon
-
Książka jak najgorszy koszmar senny...
Pewnego dnia zostajesz uznany za zaginionego. Wyszedłeś z domu tylko na jeden dzień, a mija już siedem lat, od kiedy ciebie nie ma. Rodzina uznaje cię za zmarłego, jest podejrzenie, że zostałeś zamordowany, tracą wszelką nadzieję na to, że kiedykolwiek powrócisz do domu.
A ty masz ochotę biec ile sił w nogach, do swojego domu, do swojej rodziny, codzienności, byleby tylko móc wyrwać się z tej obezwładniającej pułapki! Jednak poddajesz się...
Pomyśl, jakbyś się czuł, gdybyś siłą podstępu został zmuszony do zamieszkania z obcą sobie osobą i każdego dnia, każdej nocy musiał walczyć o swoje życie z czymś, co kiedyś cię fascynowało, a teraz okazało się być niebezpieczną potęgą?
Wyobraź sobie miasto w całości pokryte piaskiem, wręcz zawładnięte nim. Wszystko, co nas otacza, pokryte jest piaskiem. Można poczuć się jak w piaskowej klatce, gdy dostanie się do wielkiego wydmowego dołu, z którego nie ma wyjścia. Paraliżująca klaustrofobia. Piasek rządzący całym naszym życiem. Nieodłączny towarzysz każdej codziennej czynności.
To zadziwiające, na jak wiele sposobów można opisać zwykły-niezwykły piasek. I to na dodatek w taki sposób, że żyje i prosto z kart książki przesypuje się do naszego świata!
Rzeczywiście, w „Kobiecie z wydm" możemy doszukać się pewnych analogii związanych z „Procesem" Kafki. W obu książkach spotykamy się z bezsilnością jednostki postawionej wobec niesprawiedliwej, narzuconej decyzji organów władających; przedstawiona jest żmudna, bezsensowna walka – z prawem („Proces") i piaskiem („Kobieta z wydm"). A co najważniejsze: w obu książkach nie podano żadnych nazwisk, co powoduje, że każdy może utożsamić się z bohaterem. Tak samo jest z morałem, który każdy może odczytać na swój sposób, ponieważ poruszanych jest tu wiele wątków.
Uważam tę książkę za klasykę, którą naprawdę warto chociaż raz przeczytać. Jedynie narracja lekko mnie irytowała...