Joan
-
W latach 50. ubiegłego stulecia swój literacki debiut miał ktoś, kto na długo wstrząsnął polską literaturą. Wychowany w spartańskich, powojennych warunkach, wiecznie włóczący się po przedmieściach obdartej z godności Warszawy nie bał się otwarcie mówić o tym, co widział na co dzień. Ta przytłaczająca, szara rzeczywistość odbiła się na jego późniejszym życiu i twórczości. Rzecz jasna, nie był to obraz taki, jaki obiecywały komunistyczne władze – sielanka i wszechobecny dobrobyt pozostały wciąż jedynie mrzonką. Tym, co najbardziej scalało ludzi w tych ciężkich czasach była wódka, ślepa wiara w milczącego Boga i przygodny seks. Nic tak nie łagodziło codziennego marazmu, jak polska wódka i dobra zagrycha, o którą ciężko było w wielu domach. Taki świat pokazywał w swoich książkach mistrz socrealistycznej rzeczywistości – Marek Hłasko. Po śmierci jego twórczość zainspirowała (i wciąż inspiruje) wielu młodych pisarzy i aspirujących poetów, którzy nazwali się hłaskoidami.
Do twórców, którzy niewątpliwie czerpią z realistycznych obrazków Hłaski można z całą pewnością zaliczyć Jacka Wangina, autora Przewrotki. Chociaż czasy definitywnie się zmieniły, Peweksy zostały zastąpione przez zagraniczne supermarkety i dzięki wprowadzeniu sieci internetowych niemal każdy użytkownik komputera ma komfort łączności z całym światem, są rzeczy, które nigdy się nie zmieniają. Wódka od ruskich za pół darmo, przygodny seks w obskurnych mieszkaniach i obłudna wiara wciąż są na topie. Dziewięć, z pozoru nie połączonych ze sobą opowiadań w Przewrotce stanowi niezbity dowód na to, że w czasach przepychu i upragnionej demokracji, ludzie wciąż nie potrafią być szczęśliwi – tkwią w nieudanych małżeńskich związkach, szukają ucieczki od brutalnego świata w ramionach kobiet z ogłoszenia, albo zwracają się w swojej bezradności do Boga, który pozostaje głuchy na ich prośby i modlitwy. Wangin przedstawił w swoich opowiadaniach ludzi, których dokładnie przeanalizował. Ich myśli, zachowania, sposób mówienia – każda z przedstawionych przez niego postaci ma wyrazisty, indywidualny charakter. Tym, co łączy wszystkich bohaterów jest zagubienie w realiach, w których przyszło im żyć, niemożność (lub niechęć) wyjścia z marazmu, który decyduje o każdym kolejnym dniu. Nie widzą dla siebie miejsca w teraźniejszości, ale przeszłość nie rysuje się w jasnych kolorach. Zamiast zmieniać swoją własną rzeczywistość, uciekają od niej. Chociaż bohaterowie Przewrotki są fikcyjni, dzięki konwencji małego realizmu stają się boleśnie prawdziwi. W pogoni za utraconymi marzeniami, wspomnieniami, tracą także kolejną szansę, która mogłaby zapewnić im komfort życia, do którego tęsknią. W dzisiejszym świecie empatia ustąpiła miejsca wyścigom szczurów, dążeniu do władzy i nieustannym skupianiu się na zasobnym koncie w banku.
Czy komukolwiek przyszło kiedyś, że drzwi w drzwi często rozgrywa się dramat, który nie musiałby mieć miejsca, gdyby nie brak empatii i zaangażowania ze strony osób postronnych? Ludzie, którzy mieszkają w blokach są często bardziej oddaleni od siebie niż przyjaciele, mieszkający 100 km od siebie. Czy rzeczywiście nastały czasy znieczulicy i obojętności tak ogromnej, że zamiast szczerej rozmowy wybiera się milczenie i topienie smutków w alkoholu?
O tym, że żyjemy w czasach trudnych, a nastaną jeszcze cięższe, wiedział już Hłasko. Wangin, który jest współczesnym kontynuatorem nurtu małego realizmu Hłaski, pozostawia jednak odrobinę nadziei, że uda się otrząsnąć z wszechogarniającego marazmu i zmienić swoją własną, życiową przestrzeń, w której często zaczyna brakować miejsca na zmiany. Dzięki grotesce i elementom absurdu w języku, temat nabiera przyjemnej lekkości, która zachęca do dalszego czytania. Polecam ją zarówno zdeklarowanym nihilistom, jak i każdemu, kto chciałby cokolwiek (w sobie) zmienić.