Joan
-
Kolejną pozycją z mojego recenzenckiego stosiku jest książka od wydawnictwa Promic – Pamiętnik niewolnicy i świętej. Wydawać by się mogło, że jest to kolejna, nudna pozycja z etykietką przesadzonej religijności w tle. Książce nie brak również kontrowersji – święta, której zapiski z pamiętnika zostały upublicznione, była Afrykanką, urodzoną w drugiej połowie XIX wieku. W historii beatyfikowanych świętych kościoła katolickiego nieczęsto można znaleźć wzmiankę o czarnoskórej zakonnicy. Status świętej zyskała podczas beatyfikacji w 2000 roku przez papieża Jana Pawła II. Jestem przekonana, że dla niektórych czytelników powyższe informacje będą na tyle interesujące, że z czystej ciekawości zapoznają się z pamiętnikiem błogosławionej Józefiny Bakhity.
Bohaterka pamiętników przyszła na świat w 1869 roku w niedużej wiosce Oglossa, położonej w zachodnim Sudanie. Był to okres szczególnie niebezpieczny dla tubylców, ze względu na rozwój kolonializmu, a co za tym idzie – handlu niewolnikami. Do niewoli mógł dostać się każdy, komu przestało sprzyjać szczęście, urządzano masowe łapanki wśród miejscowej ludności. Podczas jednej z takich łapanek do niewoli dostała się, wówczas ośmioletnia, Bakhita. Trudno sobie wyobrazić, co mogło przeżywać niespełna ośmioletnie dziecko, oderwane od rodziny i wtrącone do pomieszczenia, w którym jedynym światłem było małe okienko. Warunki w jakich trzymano niewolników nie odbiegały okrucieństwem od tych, które siedemdziesiąt lat później wykorzystywano w obozach koncentracyjnych. Jedną z pierwszych właścicielek dziewczynki była pewna turecka dama, która nie stroniła od fizycznego znęcania się nad swoimi niewolnikami. Oprócz tortur, których nie powstydziłby się żaden prawdziwy libertyn, popularne w tamtych czasach było „tatuowanie" więźniów przez nacinanie głębokich ran na skórze i posypywanie ich solą. Takich ran współczesna święta miała około sześćdziesięciu. Skutkiem szczęśliwych okoliczności Bakhitę kupił pewien włoski konsul, który odstąpił ją żonie swojego przyjaciela, jako opiekunkę do dziecka. To był prawdziwy przełom w życiu młodej Afrykanki – nikt nie znęcał się nad nią ani psychicznie, ani fizycznie, nie chodziła głodna, brudna i wiecznie zastraszona.
Pewnego dnia nowa właścicielka wysłała ją wraz ze swoją córką do Katechumenatu prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Córek Miłości Służebnic Ubogich św. Magdaleny z Canossy. Tam po raz pierwszy Bakhita dowiedziała się o Bogu. Niedługo po tym zdarzeniu, oficjalnie uzyskuje status wolnego obywatela oraz przystępuje do Chrztu św. To było niewątpliwie najważniejsze i najbardziej poruszające wydarzenie w życiu małej niewolnicy z Afryki. Wbrew oczekiwaniom swojej dawnej pani, Bakhita zrezygnowała ze swojej wolności na rzecz wstąpienia w szeregi sióstr zakonnych. W ciągu pięćdziesięciu lat swojego zakonnego życia z jej ust nie padło słowo skargi, zawsze służyła swoją pomocą bliźnim, a jej niezwykle szczerego podejścia do wiary chrześcijańskiej, można było pozazdrościć. Po przyjęciu chrztu zmieniła imię na Józefinę. Odtąd nieustannie dawała dowody swojej czystości, ogromnego miłosierdzia i sumienności. Swoim humorem i chęcią pomocy zapisała się w pamięci włoskiego zakonu jako ktoś, kto bez sprzeciwu przyjmuje wolę Boga. Oprócz dobrego serca i skrupulatnego przestrzegania zasad wiary, Bakhita miała również dar jasnowidzenia, a jej wizje zawsze się sprawdzały. Zmarła po ciężkiej chorobie w 1947 roku.
Historia Bakhity z pewnością poruszy wiele serc, niektórzy czytelnicy będą się zastanawiać w jaki sposób małej niewolnicy z Sudanu udało się przebyć bezpiecznie (choć nie bezboleśnie) drogę do Europy. Być może sprzyjało jej szczęście (w języku arabskim bakhita znaczy pełna szczęścia), może jakaś siła wyższa. Jest to jednak historia wyjątkowa, którą polecam nie tylko zainteresowanym.