Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Szczęście Małych Rybek Listy Z Antypodów O Literaturze I Nie Tylko

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Szczęście Małych Rybek Listy Z Antypodów O Literaturze I Nie Tylko | Autor: Simon Leys

Wybierz opinię:

MirandaKorner

Zhuangzi i logik Huizi przechadzali się po moście nad rzeką Hao. Zhuangzi zauważył: „Niech pan spojrzy na te małe rybki, które igrają sobie, zwinne i wolne. Jakież są szczęśliwe!". „Nie jest pan rybką – zaoponował Huizi. – Skąd pan wie, że rybki są szczęśliwe?". „Pan nie jest mną, skąd pan może wiedzieć, co ja wiem o szczęściu rybek?". „Przyznaję, że nie jestem panem i w takim razie nie mogę wiedzieć, co pan wie. Ale ponieważ pan nie jest rybą, nie może pan wiedzieć, czy ryby są szczęśliwe". „Zacznijmy od samego początku – odpowiedział Zhuangzi. – Kiedy spytał mnie pan <<skąd pan="" wie,="" że="" rybki="" są="" szczęśliwe?="">>, sama forma pańskiego pytania sugerowała, że pan wie, że ja to wiem. A teraz, skoro chce pan wiedzieć, skąd ja to wiem, no to cóż, dowiedziałem się tego spacerując nad rzeką Hao."*

 

Simon Leys to pseudonim literacki Pierre Ryckmansa, belgijskiego sinologa, pisarza i krytyka literackiego. Studiował on prawo, a także język, literaturę i sztukę chińską na Tajwanie. Znany jest przede wszystkim jako autor monografii dotyczących chińskiej Rewolucji Kulturalnej oraz tłumacz literatury chińskiej. Pisze w języku angielskim i francuskim. Jego prace były wielokrotnie nagradzane. W 2004 roku otrzymał prestiżową nagrodę literacką.

 

„Szczęście małych rybek" to zbiór felietonów, traktujących głównie o literaturze. Ta mała, niepozorna książeczka, którą łatwo przeoczyć na księgarnianej półce, kryje w sobie wielką wartość. Jest to prawdziwa skarbnica wiedzy. Simon Leys przekazuje czytelnikowi ogrom faktów dotyczących sztuki w przystępny sposób. Pokazuje on, jak wspaniałe jest czytanie i jak wiele korzyści ze sobą niesie.

 

„Książki są boskie, a kto żyje bez nich, ten nie jest godzien życia – przekonuje każda ze stron tej niewielkiej i pięknej pochwały czytania. Książka Simona Leysa jest jak szampan z truskawkami przy słynnym Place du Tertre paryskiego Montmartre'u. Czytam z ołówkiem w ręku, podkreślam zdania, które chcę zapamiętać. Tę książkę muszę wykuć na pamięć. Omal każde ze zdań odurza."**

 

Utwór jest jedną z tych pozycji, które czyta się z niekłamaną przyjemnością, delektując się każdym ze zdań. Wspaniale jest zanurzyć się w lekturze książki, której autor jest człowiekiem oczytanym i obeznanym ze sztuką. „Szczęście małych rybek" to prawdziwa perełka. Warto posiadać ją w swoim księgozbiorze, by od czasu do czasu do niej wrócić. Na pewno nie raz i nie dwa powrócę do tego utworu. Jest on naprawdę niezwykły: raz nakłania do refleksji, innym razem sprawia, że uśmiech sam pojawia się na twarzy.

 

Simon Leys zabiera w niesamowitą podróż po kulturze, której nie można przegapić. Każdy człowiek, który interesuje się sztuką, powinien sięgnąć po ten zbiór felietonów. Choć jest to utwór niewielki objętościowo, znajduje się w nim głębia i wartościowe przemyślenia. Czyli coś, co absolutnie trzeba przeczytać.

 

*przypowieść Zhuangzi
**opinia Remigiusza Grzeli

 

Książkę otrzymałam od portalu Sztukater oraz wydawnictwa Drzewo Babel, za co serdecznie dziękuję!

Scathach

Gdy widzę książkę autotematyczną, z założenia traktującą o innych książkach, dzieje się ze mną coś dziwnego. Wpadam w zakupowe szaleństwo – już, teraz, natychmiast – muszę ją mieć. Mało tego – już, teraz, natychmiast, poza jakąkolwiek kolejką – muszę ją przeczytać.
Tak też stało się za sprawą publikacji Szczęście małych rybek, która w jakiś sposób całkowicie zdezorganizowała moje czytelnicze plany, ale która na tyle zawładnęła moimi myślami, że nie sposób mi się od niej uwolnić jeszcze długo po lekturze. Na półkę odłożyłam ją ponad tydzień temu i od tamtej pory nie sposób ubrać mi w słowa myśli towarzyszących czytaniu. Długopis rozgrzałam do czerwoności, a to za sprawą niezliczonej liczby cytatów, które uznawałam za niezwykle trafne, w sposób istotny dotykające mojego czytelnictwa i z jakichś przyczyn warte zapamiętania. Po krótkim czasie dałam sobie spokój – równie dobrze mogłabym zakreślić całą tę niepozorną książeczkę i cytować przy różnorakich okazjach. Przypuszczam, że tak rzecz będzie się miała z każdym książkowym molem, w którego ręce trafi ta pozycja.
Nie zdradzę wiele jeśli powiem, że na wolumin ten składają się felietony Simona Leysa (właściwie Pierra Ryckmansa), które ten publikował przez dwa lata na łamach „Magazine littéraire" oraz kilku innych, które ukazały się między innymi w „Écrivain", „Nouvelle Reuve Française", „Lire". Nie zdradzę też wiele, jeśli powiem, że autor nie lubi się powtarzać i stara się o coś czym mi zaimponował – by w swoich tekstach dwa razy nie wracać do jednego tematu, by wciąż wwiercać się w nowe literackie przestrzenie i by szukać, szukać, szukać inspirujących materiałów do przemyśleń, doskonałych zarówna dla czytelnika pojedynczego felietonu, jak i całego zbioru.
Żeby jednak nam, molom książkowym, nie było za dobrze w czasie lektury, żebyśmy całkowicie nie popadły w zachwyt i odcięły się od świata na stałe – teksty są różnorodne i nie skupiają się jedynie na literaturze. Autor zna się na kulturze, cytuje, nie pozwala na rozleniwienie, utrzymuje odbiorcę w stanie permanentnej aktywności umysłowej. Bogactwo myśli, tytułów, do których warto zajrzeć, nazwisk, wobec których nie można przejść obojętnie. Lekka i błyskotliwa – taka jest.

 

Co tu dużo kryć – autor mnie w sobie rozkochał, już przeszukałam cały Internet by odnaleźć jakąkolwiek wzmiankę na jego temat, przeczytać jeszcze choć jedno słowo, które wyszło spod jego pióra. Lubię czytać teksty inteligentne, wymagające obycia, wiedzy teoretycznoliterackiej, ale też wszelkiej innej około literackiej, wymagające na czytelniku znajomość najważniejszych pisarzy oraz ich życiorysów. A takie jest właśnie Szczęście małych rybek. Moja mała literacka niespodzianka, która zasiada właśnie w gronie książek ulubionych, tych, do których się wraca, by zakosztować choć jednego wersu, by spokojnie zasnąć mając w głowie zdanie wartościowe i płynące prosto od osoby obdarzonej niewymiernym talentem.

Ola

„Szczęście małych rybek" to zebrany w jeden tomik zbiór felietonów, które ukazały się w latach 2005-2006 w „Le Magazine litteraire" – we francuskim miesięczniku literacko-kulturalnym. Autor to wykładowca sinologii na Uniwersytecie w Sydney, członek Australijskiej Akademii Nauk Humanistycznych i Królewskiej Akademii Literatury Francuskiej, a także laureat prestiżowej, literackiej nagrody: Prix mondial Cino Del Duca. Wszystkie przytoczone tytuły, cała ta naukowa otoczka jest ważna, bo pozwoli czytelnikowi uzmysłowić sobie, że autor będzie miał wobec niego spore wymagania. Zabierze go w niezwykłą podróż, ale zarazem zmusi do wspinaczki na intelektualne wyżyny. Jestem przekonana, że spotkanie z prozą Simona Leysa może dostarczyć maksimum satysfakcji, jeżeli zapewni się tej lekturze odpowiednio dużo przestrzeni i skupienia...jeżeli poświęci się mu trochę czasu i - nie będzie się chciało „ skonsumować Leysa" zbyt dużymi porcjami.

 

Tytuł zbiorku zaczerpnięty jest z pierwszego felietonu, w którym najogólniej mówiąc autor rozwodzi się nad naturą prawdy, a „szczęśliwe małe rybki" zaczerpnięte zostały z symbolicznej przypowieści Zhuangzi (369-298 r p.n.e.), jednego z najważniejszych mistrzów taoizmu, stając się pretekstem rozmowy między logikiem, a poszukiwaczem „prawdziwej natury"...

 

Każdy utwór ze zbioru to felieton w klasycznej, najczystszej postaci. Spełnia wszystkie cechy i założenia tego gatunku. Każdy jest króciutkim artykułem dziennikarskim, literackim majstersztykiem, utrzymanym w lekkim, osobistym tonie. Tematem przewodnim każdego utworu jest wydarzenie (nie zawsze poważne - np. zatrzymanie znanego aktora Hugha Granta z prostytutką), które uruchamia w pisarzu lawinę skojarzeń. Poznajemy obserwacje pisarza, poparte rzeczową analizą ale też gęsto zobrazowane anegdotami. Autor z dużą swobodą i ze swadą (w stylu gawędziarskim, ale nie nadętym) wiedzie swoją myśl, gładko prześlizgując się między tematami, od wydarzenia, które go zainspirowało, poprzez skojarzenia garściami zaczerpniętymi z historii, literatury, kultury, filozofii i religii aż do...mistrzowskiej puenty. Tematy - wydawać by się mogło - dowolne. Autor jednakże wiedzie nas swoimi, często krętymi, literackimi ścieżkami, sprowadzając do jednego wniosku, bowiem „Szczęście małych rybek" to apoteoza czytania.

 

Najciekawsze utwory? Najbardziej podobały mi się „Słowa" i „Imperium brzydoty". Z kolei felieton „O kłamstwach, które mówią prawdę" jest najmniej dowcipny, a zarazem najmocniej mnie poruszył i chyba najgłębiej zapadł w pamieć.

 

Komu polecam ten niepozorny a paradoksalnie – naładowany treścią tomik? Tobie czytelniku, jeśli cenisz dobrą rozmowę, poczucie humoru, barwny język i styl, sprawny przepływ myśli i dobrą puentę. Jeśli doceniasz to, że pisarz szanuje Twoją inteligencję. Gwarantuję dobrze zainwestowany czas, bo będziesz się pysznie bawić podążając tropem myśli autora, bo te - skaczą po tematach, skrzą się, mienią erudycją... płyną bystrym nurtem skojarzeń niczym „szczęśliwe małe rybki" w nurtach rzeki Hao.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial