Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

B Opowieści Z Planety Prowincja

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

B Opowieści Z Planety Prowincja | Autor: Marcin Kołodziejczyk

Wybierz opinię:

Ann RK

Ilekroć słyszę o podziale naszego kraju na "Polskę A" i "Polskę B", mam ochotę kopnąć mówiącego w najczulszy punkt jego ciała. Zdaję sobie sprawę z dysproporcji pomiędzy regionami, z tego, że nie wszystkie są tak samo rozwinięte pod względem gospodarczym, że nie każdy mieszkaniec ma taki sam dostęp do kultury czy edukacji. A jednak przypięcie łatki "Polska B" do miejsc położonych na wschód od Wisły, denerwuje mnie ogromnie, bo sugeruje nie tylko słabszy rozwój ekonomiczny tej części kraju, ale także przykleja jej łatkę uboższego zarówno w dobra materialne czy możliwości rozwoju, jak i zamieszkiwanego przez ludzi w pewien sposób przegranych, ograniczonych, gorszych. I z tym się już pogodzić nie mogę.

 

Pewnie ten i ów się teraz uśmiechnie pod nosem, bo oto oburza się ktoś, kto zaraz po maturze spakował plecak i przeprawił się przez Wisłę na zachód, z radością korzystając na miejscu z tego, do czego z Bieszczad miałby nieco dalej niż trzy tramwajowe przystanki. A niech się uśmiecha ten i ów, pod nosem, pod wąsem, pod czym sobie chce, swoje wiem, bo "Polskę B" widzę także w większych miastach, tych na zachód od Wisły, z kinami pełnymi premier, teatrami o odrestaurowanych fasadach, zatrzymującymi czas muzeami, gwarnymi galerami handlowymi, rozrastającymi się blokowiskami i przesiąkniętym spalinami powietrzem. Zwykle to od nas zależy, którą częścią Polski będziemy, bo choć startujemy z różnych pozycji, wiele życiorysów udowadnia, że można zarówno szybko spaść z wysoka, jak i zdobyć szczyt, wytrwale pnąc się i nie tracąc z oczu celu.

 

Marcin Kołodziejczyk pisze właśnie o "Polsce B" i ogromnie obawiałam się tej lektury. Nie zdarzyło mi się co prawda jeszcze rzucać książką o ścianę, ani podrzeć na strzępy tekstu, który wytrącił mnie z równowagi, ale ponieważ życie jest pełne "pierwszych razów", zdarzyć się mogło wszystko. W końcu książka "B. Opowieści z planety prowincja" już samym tytułem łaskocze drażliwie i daje przedsmak tego, co może mnie czekać w środku, mnie pełnej obaw o stereotypową, obraźliwą zawartość, o niesprawiedliwe potraktowanie wschodnich krańców Polski.

 

Po pierwszym opowiadaniu odetchnęłam z ulgą, po drugim zaczęłam czerpać z lektury przyjemność, trzecie okazało się genialne. Kołodziejczyk okazał się świetnym obserwatorem, co w połączeniu z lekkim piórem, umiejętnością przekazywania emocji i oddawania psychologicznych niuansów, sprawiło, że na planecie prowincja, chciałam zostać dłużej, niż przez niespełna dwieście stron lektury.

 

Przede wszystkim Marcin Kołodziejczyk ujął mnie podejściem do tematu. Nie ocenia dziennikarskim okiem, lecz z reporterską wnikliwością przedstawia sylwetki bohaterów swych opowieści. Nie widzi "Polski B" na wschodzie kraju, a w ludzkich sercach i umysłach. Udowadnia, że "B" to nie tylko popegeerowska wieś, czy leżąca na uboczu mieścina, że ten stan umysłu człowiek nosi ze sobą wszędzie bez względu na miejsce, w którym przyjdzie mu żyć. Autor określa "Polskę B" jako stan umysłu, portfela i rozbuchane ambicje, większe niż w miastach.

 

Bohaterami Kołodziejczyka są starzy i młodzi, ci którzy pogodzili się ze swoim losem i tacy, co wciąż marzą o wielkim świecie, kobiety i mężczyźni, doświadczeni przez los, a także ci, których już między nami nie ma. Autor każdemu z nich daje kilka, kilkanaście stron i w pełni wykorzystuje ten niewielki format, wtłaczając weń człowieka z całą jego historią, filozofią i uczuciami. Ta książka pełna jest emocji, każdy z prowincjonalnych obrazków zapada głęboko w pamięć. Jest w tym ogromna zasługa autora. Wszystkie historie mają swój styl, odpowiednio dobraną formę językową. Postaci ożywają. Już po chwili to nie Kołodziejczyk opowiada o Tadeuszu Wróblu czy Marii Meksykance. Tadeusz siedzi koło nas i dzieli się strumieniem swych myśli. O mamusi, co się bała elektryczności. O kocie w studni. O tatusiu, który odszedł. Obok przycupnęła Maria. Chciała się wybrać na pielgrzymkę do Częstochowy, ale nie mogła, w miejscu trzymała ją praca, opieka nad dwojgiem staruszków z Karczewa, śliniących się i ze spuchniętymi dziąsłami. Sztuczne szczęki już im się nie mieściły w ustach.[1] Maria, więc tylko odprowadza na rowerze pielgrzymkę. Jedzie i opowiada każdemu, kto zechce jej słuchać. O śmierci męża. O synu pijaku, przystojnym niczym Belmondo. O życiu, po prostu.

 

Opowiadania są nie tylko różnorodne językowo, ale i ich forma dostosowana jest do ich treści. Są tu monologi, rozmowy, narracje pierwszo i trzecioosobowe, jest retrospekcja, relacja z sali sądowej czy dialog z pociągu. Wszystkie opowieści są przejmująco prawdziwe, nie pozostawiają obojętnym. Często kończą się zaskakującą pointą, każde z nich jest wyjątkowe i warte uwagi. Na mnie największe wrażenie zrobiła historia Jana G., wulkanizatora, któremu wypadek zabrał stopę, a żona serce. G. oddał nogę za przedpotopowego rzęcha.[2] Żona ma innego. "Gumowy schodzi na tory" głosi tytuł opowiadania. I faktycznie, Jan tak właśnie robi...

 

Zbiór historii Marcina Kołodziejczyka jest niezwykły poprzez swoją... zwyczajność. Każdy z nas zna podobne historie, mija ludzi o pokrewnych życiorysach. Zawistnych, zazdrosnych, przegranych, tych, którzy nie potrafią się odnaleźć w otaczającej ich rzeczywistości, uciekających w alkohol, skoki w bok, na tory. W reportażu "B. Opowieści z planety prowincja" odnalazłam echo literatury, którą bardzo cenię. Jest tu wnikliwość pisarstwa Andrzeja Stasiuka z "Opowieści galicyjskich", magia zwyczajności "Prawieku i innych czasów" Olgi Tokarczuk, degrengolada rodem z "Tartaku" Daniela Odiji. Kołodziejczyk daleki jest jednak od wtórności, ma swój styl, wyczucie. Niczym kameleon wtapia się w tło, dając bohaterom szansę na opowiedzenie historii swojego życia. Warto ich wysłuchać.

 

---

[1]Marcin Kołodziejczyk, "B. Opowieści z planety prowincja", wyd. Wielka Litera, 2013, s. 43.
[2]Tamże, s. 30.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial