Scathach
-
Dzięki Wydawnictwu Amber po raz kolejny mogłam zapoznać się z twórczością autorek romansów historycznych. Przyznam jednak, że tym razem obyło się bez większych uniesień. Pod lupę wzięłam Eloisę James i jej najnowszą powieść „Jej własny książę".
Autorka jest amerykańską pisarką i profesorem literatury angielskiej, a jej książki znajdują się na wysokich pozycjach bestsellerów.
Choć z innymi jej pozycjami nie miałam przyjemności się zetknąć, muszę przyznać, że powieść najnowsza stała się dla mnie niemałym rozczarowaniem. Mając w pamięci utwory Connie Brockway czy Julii Quinn spodziewałam się czegoś równie dobrego w swej kategorii. Niestety, otrzymałam przeciętną książkę. Ani mnie specjalnie nie wciągnęła, ani nie zauroczyła swą historią. Dziwne, bo ta jest dość oryginalna. Autorka nie powołuje się na znane historie miłosne, lecz tworzy swoją własną. Bohaterami są książę Villers poszukujący idealnej matki dla szóstki swoich nieślubnych dzieci oraz Eleonora.
Oboje słyną ze swojej deklaracji, wedle której nie poślubią nikogo kto nie będzie posiadał tytułu książęcego. Villers poznaje przyjaciółkę Eleonory- Lisette- księżną uchodzącą za szaloną ze względu na brak przywiązania do dobrych manier oraz konwenansów. Staje przed wielkim wyborem, musi wybrać czy kierować się namiętnością tak jak robił to do tej pory, czy rozsądkiem. A wybór nie będzie prosty, zwłaszcza, że na jego drodze stanie wielka młodzieńcza miłość Eleonory...
Krok po kroczku analizując tę książkę jeszcze raz, dochodzę do wniosku, że właściwie nie mogę jej nic narzucić. Język i styl odpowiedni, historia odpowiednia, rozegranie akcji na najwyższym poziomie. Mimo to, nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej niż to, że dla mnie stała się przeciętna. Nie zarwałam dla niej nocy, nie czytałam z wypiekami na twarzy. Ot, miło spędziłam czas. A przy tego typu literaturze, to właśnie funkcja rozrywkowa jest chyba najważniejsza. Jednak mimo, że całościowo prezentuje się bardzo dobrze, w moim odczuciu zasługuje na 3,5.