Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Jutro. Kiedy Zaczęła Się Wojna

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 11 votes
Akcja: 97.48% - 23 votes
Wątki: 100% - 20 votes
Postacie: 100% - 22 votes
Styl: 98% - 18 votes
Klimat: 100% - 18 votes
Okładka: 99.55% - 11 votes
Polecam: 100% - 15 votes

Polecam:


Podziel się!

Jutro. Kiedy Zaczęła Się Wojna | Autor: John Marsden

Wybierz opinię:

MirandaKorner

Przygotujcie się na nadejście Jutra...

 

Niestety niezbyt często mam szansę natrafić na książkę, która wywołałaby u mnie takie emocje, że po prostu brakowałoby mi słów na opisanie jej niezwykłości. Z radością mogę uznać "Jutro" autorstwa Johna Marsdena za jedną z tych pozycji. Zapada ona w pamięci tak głęboko, iż nie sposób o niej zapomnieć. Już teraz wiem, że przysporzy mi ona tematów do rozmyślań na wiele, wiele dni.

 

Wyobraźcie sobie, że wybraliście się z grupką przyjaciół na wycieczkę w góry. Wracacie z niej w wyśmienitych humorach, z naładowanymi akumulatorami i przepełnieni szczęściem. Docieracie do rodzinnego miasteczka, a tam, zamiast wyczekujących bliskich, zastajecie... martwe zwierzęta. Brak elektryczności i jakichkolwiek ludzi. Nie ma Waszych rodziców, rodzeństwa... Jest tak, jakby od dawna nikt w tym miejscu nie mieszkał. Jak to możliwe? Co się stało? Szok, dezorientacja, niepokój przerażenie, złość - to właśnie przepełniające Was uczucia. Co można zrobić w takiej sytuacji? Czy jest z niej jakieś wyjście?

 

"Nie, piekło nie ma nic wspólnego z miejscami - piekło wiąże się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem."*

 

To właśnie przytrafiło się bohaterom powieści. Brzmi nieprawdopodobnie? A jednak. Dzięki realistycznemu stylowi Johna Marsdena wydaje nam się, że taka sytuacja jest możliwa, a fabuła staje się bardzo rzeczywista - może aż za bardzo. Choć zazwyczaj nie przepadam za rozbudowanymi opisami, tu są one atutem utworu. Sprawiają one, że mamy wrażenie, iż znajdujemy się tuż obok postaci wykreowanych przez autora "Jutra". Jak już wcześniej wspomniałam, nie jest to zwyczajna książka, dlatego też długie opisy jedynie podsycają ciekawość i rozbudzają wyobraźnię.

 

Jak bardzo zmienia się człowiek? Co jest w stanie zrobić w kryzysowym momencie? Nie można nie zauważyć przemiany, która zaszła w bohaterach. Homer z nieco szalonego dowcipnisia przeobraził się w rozważnego i pewnego siebie przywódcę. Delikatna i wrażliwa Fiona stała się odważną i chętną do działania Fi. Ellie, która była również narratorką, nabrała pokory i zaczęła słuchać serca. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Między nastolatkami zaczęły zacieśniać się więzy, a i ja się do nich przywiązałam. Uczuciowa Corrie, denerwujący Kevin, milczący Lee, religijna Robyn, outsider Chris, a także Homer, Fiona i Ellie towarzyszyli mi przez parę dobrych godzin. Miałam wrażenie, że biorę udział w przedstawionych w powieści wydarzeniach; ani trochę nie zdziwiłabym się, gdyby do mojego domu wparowała grupa żołnierzy.

 

"W tamtej chwili jedynie kula mogła mnie oddzielić od przyjaciół. Nagle stali się moją rodziną."*

 

Miłość może rodzić się w każdej sytuacji, a utwór jest tego znakomitym przykładem. Choć bohaterom grozi śmierć, w ich sercach wciąż jest miejsce na gorące uczucie. Być może rozwinęło się ono szybciej z powodu niebezpieczeństwa, ale najważniejsze jest to, że miłość może zagościć nawet w groźnym i nieznanym nam świecie. Dodaje to otuchy i pokrzepia, pozwalając pozytywniej patrzeć w przyszłość.

 

"Jutro" jest pozycją obowiązkową dla każdego, niezależnie od wieku, płci czy zainteresowań. Sądzę, iż każdy znajdzie tu coś dla siebie. Ja dołączyłam już do 4 milionów fanów na całym świecie i myślę, że po lekturze tego utworu nie będzie osoby, która nie zrobiłaby tego samego. Przeczytajcie ją już dziś. Zanim nadejdzie Jutro i zmieni cały Wasz świat.

 

*John Marsden, Jutro, wydawnictwo Znak, Kraków 2011, str. 45.
*Tamże, str. 86.

Zaczytana Mery

Większość z nas zastanawiała się na pewno, co przyniesie nam przyszłość? Co będzie za 5, 10, 15 lat? Jak będzie wyglądało nasze życie bądź jak potoczą się losy naszych bliskich? Jednak zadając sobie te pytania prawdopodobnie nikt nie zastanawia się, co byłoby gdyby jutro miało nigdy nie nadejść? Albo jak wyglądałoby nasze życie, gdyby wszyscy nasi bliscy zniknęli a my zostalibyśmy sami na świecie? I chociaż jest to bardzo pesymistyczna wizja przyszłości to, czy aby na pewno nie realna? To pytanie na pewno zada sobie każdy z nas po przeczytaniu książki pt. „Jutro" autorstwa Johna Marsdena.

 

„Jutro" to historia grupy przyjaciół, którzy wybrali się na kilkudniowy biwak w góry. Postanowili dotrzeć do Piekła – miejsca dzikiego i niedostępnego, w którym według starych opowieści ukrywał się tajemniczy pustelnik-morderca. Okazuje się, że jest to bardzo ciekawe i piękne miejsce. Bohaterowie spędzają beztrosko czas na leniuchowaniu i jedzeniu. Pomiędzy niektórymi z nich tworzy się coś więcej niż tylko przyjaźń jednak żadne z nich nie zdaje sobie sprawy, iż ta wyprawa zmieni ich na zawsze.

 

Wyczerpani wracają do domu jednak okazuje się, że nie ma do czego. Wokół panuje przytłaczająca cisza a mieszkańcy jakby rozpłynęli się w powietrzu. W domach zastają jedynie martwe zwierzęta. Są zdesperowani zrozpaczeni. Z biegiem czasu dowiadują się, co też wydarzyło się podczas ich nie obecności. Ich kraj został zaatakowany a mieszkańcy zamknięci na terenie wystawowym, na którym parę dni wcześniej odbywał się festyn z okazji Dnia Pamięci. Najgorszy jest fakt, że mogą liczyć tylko na siebie, gdyż prawdopodobnie zostali jedynymi ludźmi na wolności.

 

„Jutro" to fascynująca opowieść opisywana z punktu widzenia Ellie nastoletniej uczestniczki wydarzeń. Została wyznaczona przez grupę, aby upamiętnić to, co właśnie dzieje się w ich życiu. Jest to dla nich bardzo ważne gdyż: „Utrwalenie tego, co zrobiliśmy – słowami, na papierze – będzie naszym sposobem na udowodnienie sobie, że coś znaczymy, że odegraliśmy jakąś rolę. Że nasze działania coś zmieniły. (...) Spisanie tego to szansa, że zostaniemy zapamiętani." * Pamiętajmy, że bohaterami są nastoletnie osoby, które musiały wcielić się w rolę partyzantów we własnym kraju.

 

Stopniowo widzimy jak grupa kompletnie zdezorientowanych dzieciaków dorośleje, gdyż zmusza ich do tego rzeczywistość. Zdają sobie sprawę z tego, że aby przeżyć muszą zacząć zachowywać się i myśleć jak dorosłe osoby. Mimo dramatycznej sytuacji bohaterowie nie zapominają, iż istnieje również normalne życie.

 

Akcja książki nieprzerwanie brnie do przodu pokazując nam po kolei ciąg zdarzeń, które miały miejsce w mieście i okolicy. Czytelnikowi towarzyszy ciągłe uczucie napięcia gdyż w żaden sposób nie jesteśmy w stanie odgadnąć, co może się jeszcze wydarzyć.

 

John Marsden to prawdziwy mistrz pióra i nie jestem zdziwiona faktem, iż „Jutro" uznano jedną z najlepszych książek dla nastolatków. Książka jest wyjątkowa i bardzo się cieszę, że mogłam ją przeczytać. Jest to jedna z lepszych pozycji, którą czytałam w tym roku i chociaż jest to pierwsza część siedmiu tomów mam nadzieję, iż kolejne będą równie wciągające. Gorąco polecam lekturę.
*s.6.

Natkawes

Czy zastawiałeś się, co będzie jutro? Czy zmieni się świat? Jakie decyzje podejmiesz? Książka „Jutro" opowiada o grupce znajomych, którzy wybrali się na wyprawę do Piekła, niedostępnego miejsca w górach. Zostawili rodzinę na kilka dni. Nikt nie przewidziałby co się wydarzy. Na wycieczce spędzali miło czas, poznawali się lepiej. Wracając, Ellie - główna bohaterka, czuje niepokój. Przyjaciele powrócili do domu, które było piekłem. Znaleźli martwe zwierzęta, a ich rodziny, mieszkańcy miasta zniknęli. Nie wiadomo co się stało. Nie działa radio, telewizja..... cisza. Nie ma prądu. Bohaterowie są w szoku i rozpaczy. Nie wiedzą co mają począć. Jeszcze parę godzin wcześniej byli grupką młodzieży, która chciała odpocząć od dorosłych. Teraz pragną dowiedzieć się gdzie jest ich rodzina, co mogło im się stać...

 

Autor John Marsden przeszedł wiele w życiu, zanim trafił na odpowiednią drogę. Uczęszczał do szkoły wojskowej The King's School w Parramatta. Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczął studia na uniwersytecie w Sydney, na wydziale prawa, jednak poczucie niezadowolenia spowodowało, że zrezygnował z nauki. Trafił do szpitala psychiatrycznego, po leczeniu pracował w kostnicy, rzeźni, na farmie. W końcu zapisał się na kurs pedagogiczny i tam znalazł swoje powołanie. Został nauczycielem języka angielskiego. Przez uczniów, którzy niechętnie czytali, napisał pierwszą książkę So Much To Tell You (Tak wiele do powiedzenia). Ma na swoim koncie wiele publikacji. W 1993 roku australijski pisarz napisał „Jutro", które w Polsce miało premierę w kwietniu tego roku.

 

„Jutro" jest książką, która mówi o odwadze, dojrzewaniu, zaufaniu i miłości. Bohaterowie z dnia na dzień stali się dorosłymi mieszkańcami, którzy muszą się usamodzielnić i poradzić z trudnościami. Sytuacje, w których się znajdują wystawiają ich na próbę. Muszą sobie zaufać i pomóc aby przetrwać. W świecie Ellie, pojawia się miłość i trudne wybory. Musi podjąć decyzje, którą mogą zmienić jej całe życie. W tej książce przeplata się wiele wątków, dzięki którym nie jest ona nudna. Czyta się z zapartym tchem. Pochłonęłam ją w jeden dzień i czuję niedosyt. Akcja ze strony na stronę coraz bardziej się rozpędzała. Zakończenie było dla mnie wielkim zaskoczeniem.

 

Książkę polecam każdemu, i tym młodszym, i tym starszym. Nigdy nie wiadomo co stanie się jutro. Czytając dzieło Marsden'a warto pomyśleć o swoim życiu. Co możemy w nim zmienić, jak je ulepszyć. „Jutro" jest arcydziełem. Autor posługuję się w wyjątkowy sposób językiem. W pełni potrafi dać czytelnikowi do zobrazowania uczucia, które towarzyszą bohaterom.

 

Seria ta jest fenomenem na całym świecie. Otrzymała kilkadziesiąt nagród w Australii, Szwecji, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Na jej podstawie powstał film „Tomorrow, When The War Began". „Jutro" to pierwsza z siedmiu części. W Polsce kolejny tom ukaże się w czerwcu. Już nie mogę się doczekać, aż zostanie wydana.

Bujaczek

„Okazało się, że naszego świata już nie ma.
Że nie ma już żadnych ły trwałe zasad.
A jutro musimy stworzyć własne."*

 

O serii Jutro swego czasu było bardzo głośno na blogach. John Mardsen, który jest australijskim pisarzem oraz nauczycielem stworzył powieść, która została przetłumaczona na kilkanaście języków, nagrodzona wieloma nagrodami oraz zekranizowana. A co chyba najważniejsze zachwyciła miliony osób.

 

Co byście zrobili gdyby po powrocie z wycieczki nie zastali nikogo w domu? Zwierzęta były by martwe. Otaczała by was cisza, a wszystko co znaliście do tej pory zniknęło? Od tej pory nic nie jest bezpieczne i trzeba uważać na każdy krok? Właśnie co byśmy wtedy zrobili?

 

Właśnie to spotkało siedmioro przyjaciół, którzy poszli na biwak w góry. Ich celem było Piekło. Miejsce prawie nie odwiedzane przez nikogo. Z Piekłem wiąże się jeszcze historia Pustelnika. Podczas biwaku nie podejrzewają, że w tej chwili coś się dzieje w ich domach. Gdy tydzień później wracają zastają... właściwie nic. W domach nikogo nie ma, zwierzęta pozdychały, brak prądu i wody... Na początku jest oszołomienie, potem strach, a na koniec zbyt szybkie dorośnięcie. Ellie, Fi, Robyn, Homer, Lee i Kelvin muszą dać sobie radę z nową sytuacją lub się poddać. Wybierają to pierwsze – walczą. Jednak jakie będą tego skutki? Pośród tych zdarzeń stają się też dla siebie rodziną, a niekiedy niektóre osoby łączy coś więcej. Jak to wszystko na nich wpłynie? Decyzje i ich konsekwencje. Czy dadzą rade żyć ze swoimi czynami? A może można było inaczej postąpić?

 

Może to niedorzeczne, ale odkąd skończyłam czytać „Jutro" cały czas chodzi mi po głowie książka „Kamienie na szaniec". Może Alek i reszta walczyli o coś innego niż El z przyjaciółmi. Lecz czy na pewno? Oni chcą uratować rodziny i swoich znajomych więc czy to taka duża różnica? Bohaterowie „Kamieni..." oprócz walki o ojczyznę walczyli też o rodziny i przyjaciół. Ale wracając do książki. Wystarczyło mi jedno popołudnie i trochę nocy, żeby ją przeczytać. I jestem zachwycona zarówno treścią jak i formą. Powieść jest napisana w taki sposób, że nie można się nudzić. Cały czas coś się dzieje. Czytaniu towarzyszy napięcie i ciekawość co będzie dalej. Polecam ją bez najmniejszych obaw wszystkim gdyż śmiem twierdzić, że nawet starszemu czytelnikowi przypadnie do gustu.

* okładka

Sihhinne

Co byście zrobili, gdyby na nasz kraj najechali obcokrajowcy. Gdyby rozpętała się III wojna światowa. Gdyby wasze życie legło w gruzach. Gdyby rodzina odeszła, a po waszym świecie nie zostało nic. Ja bym się załamała. A jak zachowali się główni bohaterowie bestsellerowej powieści Johna Marsdena pt.: ,,Jutro"? Zrobili coś, na co pewnie bym się nie odważyła. Mianowicie zaczęli walczyć.

 

Kiedy Ellie wraz z szóstką przyjaciół wraca z wakacyjnej wyprawy, zastaje opustoszałe miasteczko i umierające z głodu zwierzęta. Tajemnicza armia zaatakowała ich kraj i uwięziła jego mieszkańców.
Ellie i jej paczka mogą się poddać lub ukryć się w lesie. Mogą też wziąć sprawy w swoje ręce i stanąć do walki... Bohaterowie spróbują nauczyć się żyć w świecie, który nie podlega już regułom dyktowanym przez rodziców. Aby przetrwać, będą musieli nie tylko się zjednoczyć, ale też dokonywać trudnych wyborów między przyjaźnią a miłością.

 

Ostatnio na rynku wydawniczym zaroiło się od antyutopii. Jednakże, ,,Jutro" wyróżnia się spośród ich grona. Dlaczego? Nie opowiada o świecie, gdzie ludzie nie mają wolności. To już się robi trochę nudne. ,,Igrzyska śmierci" są genialną antyutopią, tak samo jak i ,,Dobrani", ale to nie zmienia faktu, że człowiek męczy się czytając po raz tysięczny o tym samym.

 

Książka, jak i cała seria, to zapiski Ellie, która na prośbę przyjaciół zaczęła spisywać wszystko co się wydarzyło, bez wyjątku. Problemy sercowe, kłótnie, rozpacze, załamania nerwowe. Wszystko. Pomysł na przedstawienie historii jest genialny i niepowtarzalny. Zachwycił mnie, ponieważ wszystko było opisane bardzo realistycznie, sprawiając, że czułam się tak, jakbym to ja znalazła się na środku wojny.

 

,,Jutro" opowiada o przyjaźni, oddaniu, odwadze i wierze, która trzyma głównych bohaterów przy życiu. Wierzą, że uda im się uratować ich kraj, odzyskać bliskich, i co najważniejsze, przeżyć. Przekracza wyznaczone granice, i pokazuje coś, co może się spełnić. III wojna światowa jest prawdopodobna, nie ma co zaprzeczać.

 

Ludzie się zmieniają. Ale tragedia może zmienić ich jeszcze bardziej. Wszyscy bohaterowie dorośli, zmienili się nie do poznania. Ellie okazała się być bardzo odważną dziewczyną, Robyn zafascynowała się krwią i zastrzykami, Fi spoważniała, Corrie zdecydowała się na ogromne poświęcenie, Lee okazał się wytrwały, a Homer stał się doskonałym strategiem. To pozwoliło im przetrwać w nowym świecie, w świecie o który muszą walczyć.

 

,,Jutro" jest jedną z najlepszych książek tego roku. Ale nie rozumiem dlaczego dopiero teraz, po ok. 18 latach dopiero została wydana? W Polsce robi furorę, ponieważ jest jedyną powieścią w swoim rodzaju, pozycją która budzi skrajne emocje, pozycją którą trzeba przeczytać. Ja, podczas czytania, nie odczuwałam upływu czasu, byłam tak zachwycona. Jak najbardziej polecam i stawiam 6/6 (mniej się nie da)!

Leanne

Opis Wydawcy:
Mam na imię Ellie. Kilka dni temu wybraliśmy się w siedem osób na wyprawę do samego Piekła. Tak nazywa się niedostępne miejsce w górach. Wycieczka była próbą naszej przyjaźni. Niektórych z nas połączyło nawet coś więcej. Szczęśliwi wróciliśmy do domu. Ale to był powrót do piekła. Znaleźliśmy martwe zwierzęta, a nasi rodzice i wszyscy mieszkańcy miasta zniknęli.
Okazało się, że naszego świata już nie ma.
Że nie ma już żadnych zasad.
A jutro musimy stworzyć własne.

 

Jutro... Nie ma już żadnych zasad.

 

Nie jestem do końca przekonana, czy recenzowanie książek można nazwać "zawodem" ale jakiś rodzaj pracy, z pewnością to jest. I z racji tego, powiedzmy z braku lepszego słowa - zawodu, ciągle mam coś do czytania, a bywa tak, że przez cały dzień nie wychodzę z pokoju i czytam coraz to nowe pozycje. Tak więc, czego jak czego, ale książek mi nie brakuje. To chyba naturalne, że wśród nich zdarzają się pozycje lepsze i gorsze. Ostatnio miałam okazję przeczytać zarówno trochę pierwszych, jak i tych ostatnich. A jednak, "Jutro" to dla mnie coś zupełnie nowego, szokującego. To książka, od której nie mogę oderwać myśli i o której nigdy nie zapomnę. Naprawdę, warto zajmować się tymi recenzjami i blogiem, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Gdyby nie to, pewnie jeszcze długi czas nie znałabym znakomitej powieści autorstwa Johna Mardsena, powstałej dość dawno, bo w 1993 roku. Data powstania, nie ma jednak znaczenia. Wartości, prawdy i pytania są wciąż te same.

 

"(...) Piekło nie ma nic wspólnego z miejscami - piekło wiążę się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem. "

 

Ellie, to zupełnie normalna siedemnastolatka, zadowolona ze swojego spokojnego życia na wsi i w odróżnieniu od rówieśników, nie tęskniąca aż tak bardzo za wielkomiejskim gwarem i innym światem. Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy główna bohaterka wraz z grupą siedmiorga przyjaciół, wyrusza na wyprawę do trudno dostępnego miejsca w Górach - zwanego Piekłem. Ta z pozoru zwyczajna wycieczka, była nie tylko próbą przyjaźni i uczuć nastolatków. Biwak w górach, odmienił całe ich życie. Wystarczy jeden dzień by wszystko zmienić. Świat dotąd nam znany, zmieni się diametralnie. Nie będzie już żadnych zasad. A Jutro - będziemy musieli stworzyć własne.

 

Już podczas nocy pod gołym niebem, jeszcze w Piekle, zostaje zasiane w nas Czytelnikach i bohaterach, ziarno niepokoju. Ma ona postać kilkunastu samolotów, przecinających niebo - nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że szybowce miały zgaszone światła. Jakie normalne, legalne samoloty latają w ciemnościach? Po powrocie, nic nie jest już takie jak dawniej. Nastolatki znajdują martwe zwierzęta, domy obrócone w pył, a ich rodzice i mieszkańcy wsi, jakby wyparowali. Zaczyna się chaos. A może raczej piekło?...
Telefony nie działają, nie ma telewizji. Mieszkańcy maleńkiej wioski, są całkowicie odcięci od świata. Czy to możliwe, że żarty uczestników wycieczki, na temat trzeciej wojny światowej, mogły się ziścić?

 

Książka jest pisana z perspektywy głównej bohaterki, Ellie - w formie swego rodzaju pamiętnika, tworzonego by ludzie o nich nie zapomnieli. By wiedzieli, że nie byli tylko zwykłą grupą biwakowiczów. Akcja pędzi nieprzerwanie, dosłownie w przeciągu sekundy płynnie następują po sobie kolejne wydarzenia i wszystko może się odmienić, albo... zawalić się w gruzy. Fabuła nie skupia się wyłącznie na Ellie, możemy dzięki niej poznać także innych mieszkańców... Piekła. Książka wciąga od pierwszej strony i trzyma w idealnym napięciu, aż do samego końca. Historia jest tak niesamowicie sugestywna, że momentami naprawdę wierzymy, w opisane wydarzenia. To już nie opowieść Antyutopijna, ani popularny Paranormal Romance - raczej, wtapiamy się tutaj w klimaty militarne, Autor znalazł jednak właściwe proporcje, bo nie jesteśmy nimi ani trochę przytłoczeni. Życie w piekle na Ziemi, splata się z życiem zwyczajnych nastolatków, z ich pierwszymi miłościami, namiętnościami, rozczarowaniami i wahaniem. To także, historia o pokonywaniu własnych lęków i o tym, co cierpienie czyni z człowiekiem. Jak bardzo można się samemu zmienić. Tak jak Robyn, delikatna dziewczyna, która na sam widok igły mdlała z przerażenia - teraz musi nauczyć się robić zastrzyki i opatrywać rany.

 

"Jutro" to książka przekraczająca granice, w której brak podziału na rzeczy możliwe i niemożliwe. Wszystko może się wydarzyć. Pozycja nie obfituje w morale, ale zadaje Czytelnikowi pytania, na które trudno unikać odpowiedzi. Bo tak naprawdę, nie wiemy czym jest zło i czym jest piekło. Bo może to ludzie są piekłem. Może to oni je tworzą. Jeśli mieliście jakieś wątpliwości, to po lekturze "Jutra" pozbawicie się złudzeń - nie ma czarnych i białych kart. Są też te mętne, szare. Źli nie zawsze są źli, a dobrzy nie zawsze są dobrzy. A może jesteśmy jednocześnie i tacy i tacy.

 

Kiedy wręcz przepłynęłam z prędkością światła do ostatniej strony, miałam wielką chęć uściskania Pani z Wydawnictwa, bo to dzięki niej otrzymałam od razu dwie części i mogłam rzucić się na "Jutro 2". Dawno nie czytałam książki, przy której towarzyszyłyby mi emocje, tak prawdziwe jak przy tej. Nie byłam już postronną czytelniczką, ale naprawdę znajdowałam się w Piekle, razem z bohaterami. Kiedy oni płakali, ja płakałam, kiedy się śmiali, ja także zanosiłam się niepohamowanym, choć często irracjonalnym chichotem.

 

Tymczasem, "Jutro" polecam każdemu, bez względu na wiek. Zachwyci nie tylko nastolatki, ale także osoby, które jakby się mogło wydawać, z powieści młodzieżowych dawno wyrosły. I może warto się zastanowić nad tym co daje nam życie i jakie mamy szczęście, że żyjemy tak jak żyjemy. Bo nigdy nie wiesz, co przyniesie
Jutro.

Vivienne Davila

„Tylko ludzie wiedzieli, czym jest piekło, byli znawcami w tej dziedzinie."
John Marsden „Jutro"

 

W momencie, gdy przeczytałam ostatnie zdanie Epilogu książki Johna Marsdena, nie myślałam o niczym. Potraktowałam to jako skutek szoku, bo niemalże po minucie myśli zalały mnie niczym kubeł zimnej wody. Nie byłam w stanie pozbierać się po tej lekturze. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Wszystko było wiarygodne, realistyczne i opisane tak rzeczywiście, że zadawałam i nadal zadaję sobie pytanie czy może jest jednak możliwość, że my również nie jesteśmy bezpieczni... Pozycje połknęłam w ciągu półtora dnia, nie pomijając ani jednego, najkrótszego zdania. Musiałam się powstrzymać, aby najpierw położyć się spać, napisać recenzję i dopiero wtedy zacząć kolejną część. Geniusz autora jest niemożliwy do opisania a samej książki nie da się skomentować w jednym słowie.

 

Fabuła, jej przebieg i niezaprzeczalnie wartka akcja – John Marsden pamiętał o nich do ostatniego słowa. Sam początek jest zadziwiający. A ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z równie pomysłowym rozpoczęciem powieści. Dowiadujemy się, że to siedemnastoletnia Ellie została wybrana przez swoich towarzyszy, aby opisać przeżycia całej ósemki. Ich rodzące się głębokie relacje i każdy najmniejszy szczegół wydarzeń. A wszystko zaczyna się od niewinnego biwaku w Piekle. Kotlinie znajdującej się kilkanaście kilometrów od miasta otoczoną przez wysokie góry. Ellie i jej przyjaciółka, Corrie chcą w ten sposób spędzić ostatnie dni przed końcem przerwy świątecznej. Pobyć ze sobą, nacieszyć się wolnością. Wolność... Po powrocie do domu już dawno zapomnieli o znaczeniu tego słowa. Gdy w swoich gospodarstwach znajdują martwe zwierzęta i pustki, mimo paniki podejmują niezwykle racjonalne decyzje. Decyzje, które raz na zawsze mogą zaważyć na ich życiu. Ale tak naprawdę nie ma już ich, ani ich decyzji...

 

Geniusz tej książki jest niesamowity i zapiera dech. Powtarzam się, wiem, lecz nie jestem w stanie opisać tego dobitniej. Autor pomyślał o wszystkim: o akcji, uczuciach oraz rozrywce. Napięcie było wyczuwalne już przy pierwszym rozdziale i trzymało do samego końca. Miłość w „Jutro" nie była jakimś żałosnym, wyidealizowanym uczuciem nastolatków. Narodziła się w pewnym momencie, zaskakując i sprawiając, że była to ostatnia rzecz, w którą tak naprawdę wierzyli. Zdarzały się również momenty, gdy pomimo tak wielu tragicznych i smutnych wydarzeń, byłam w stanie się roześmiać. Zawdzięczam to barwnym postaciom, moim zdaniem najmocniejszej części tejże książki. Nie będę rozpisywać się na temat ilości dialogów i opisów, ponieważ żadna ich długość nie ima się do mojego zafascynowania stylem autora. Ani jeden fragment nie sprawił, że tekst zaczynał mnie nużyć. Każde zdanie pochłaniałam z jeszcze większym zapałem.

 

Dlatego z czystym sercem mogę nazwać tę książkę geniuszem współczesnej literatury. Jest to pozycja, która musi znaleźć się na każdej liście książek do przeczytania, bez względu na płeć i wiek. Ponieważ to nie jest zwykła powieść o miłość i stracie. Jest to lektura o przyjaźni ponad wszystko i zdeterminowaniu oraz odwadze nastolatków, czego nigdy nie znajdziemy nawet w samych sobie.

Beatrice

„Mam na imię Ellie. Kilka dni temu wyruszyliśmy do Piekła, niedostępnego miejsca w górach.
To była próba naszej przyjaźni. Niektórych z nas połączyło coś więcej.
Gdy wróciliśmy do domu, znaleźliśmy martwe zwierzęta, a nasi rodzice zniknęli.

 

Okazało się, że nie ma naszego świata.
Że nie ma już żadnych zasad.
A jutro musimy stworzyć własne"

 

Długo zbierałam się do przeczytania tej powieść. Miała bardzo dużo pozytywnych opinii, jednak odstraszała mnie tematyka. Wojna. Jakoś nie ciągnie mnie do takich książek, jednak cieszę się, że ją kupiłam. Jest czymś zupełnie innym. Po pierwsze nie jest to kolejna książka gatunku paranormal romance, po drugie opowiada o niczego nie spodziewających się, zwyczajnych i naiwnych nastolatkach, którzy trafiają w sam środek wojny. Totalnie nieprzygotowani.

 

Książka do samego końca trzymała w napięciu. Byłam bardziej przestraszona, niż w innych przygodowych powieściach, może to dlatego, że akcja była taka rzeczywista. Czytałam tę książkę ze świadomością, że i mi może się to kiedyś wydarzyć. Ta wizja była okropna, ale również nieprawdopodobna. Może dlatego rozumiałam bohaterów, którzy byli na to wszystko zupełnie nieprzygotowani.

 

Jest to fenomen: nie tylko największy bestseller młodzieżowy w Australii, ale i książka przekraczająca granice wiekowe. Jest ona bardzo wartościową książką dla młodzieży, bardzo polecaną przez nastolatków. Narratorką jest Ellie, która pisze pamiętnik, a właściwie spisuje najważniejsze wydarzenia z czasu wojny, czyli ich największej i najniebezpieczniejszej przygody. Dlatego pisana jest językiem młodzieżowym, co naprawdę rzucało się w oczy, ale również w jakiś sposób dodawało uroku całej powieści. Podobało mi się, że Ellie jest taka bezpośrednia i otwarcie wyraża swoje zdanie, dodatkowo wzbogacając tekst o przeróżne porównania, często bardzo piękne, ale dodające również komizmu sytuacji.

 

Nigdy nie zapomnę bohaterów. Siódemki osób, które w ten pamiętny dzień wyruszyły do Piekła, oraz jednego który dołączył do nich dopiero później. Byli postaciami bardzo rzeczywitymi. Zwykli nastolatkowie, mieszkający na wsi. Nic wielkiego. Dopiero wojna ukazała ich prawdziwe zdolności i wydobyła najbardziej bohaterskie cechy. Odwaga i oddanie. Ludzie z pozoru nieistotni, i tak niedojrzali, zmieniają się na naszych oczach. Największą przemianę, według mnie przeszedł Homer, który z wesołego i psotnego łobuziaka, zmienił się w zdolnego przywódcę. Jednak reszta nie pozostała daleko za nim, każdy z nich przebył długą i ciężką drogę, dzięki której odnaleźli siebie i podczas tej wycieczki ukształtowali swoje charaktery.

 

Nie obyło się oczywiście bez romansu, bo przecież nawet (a może przede wszystkim?) podczas trudnych chwil, potrzebujemy silnego wsparcia. Tutaj pojawia się pospolity schemat: trójkącik miłosny. Jest dwóch chłopaków, a ich obu kocha nasza Ellie. Jednak jak się rozwinie sytuacja, nie mogę zdradzić. Nie tylko Elli przechodziła swoje wzloty miłosne podczas podróży, podobnie i u innych chęć akceptacji i zbliżenia się do przyjaciół zwyciężyła.

 

Lektura bardzo ciekawa. Miło i szybko się ją czyta i jest wciągająca. Bardzo mi się podobała, choć nie zaliczę jej do moich ulubionych. Czegoś mi brakowało, a może po prostu nadal nie przekonałam się do książek o tematyce wojennej? Nie wiem jaka jest przyczyna, jednka drugą część na pewno również przeczytam. Mimo wszystkich moich uprzedzeń jestem bardzo zaintrygowana dalszym rozwojem akcji.

Polecam :)

Gosiarella

John Marsden zaczął pisać, ponieważ uczniowie w prestiżowej szkole, w której pracował, nie chcieli czytać. Jego debiut So much to tell you powstał w zaledwie trzy tygodnie, ale natychmiast trafił na listy bestsellerów. Na Polskim rynku zadebiutował serią Jutro.
Jutro to pierwsza z siedmiu części serii. Kolejny tom ukaże się w czerwcu 2011. Na podstawie książki powstał film Tomorrow, When the War Began.

 

"Mam na imię Ellie. Kilka dni temu wybraliśmy się w siedem osób na wyprawę do samego Piekła. Tak nazywa się niedostępne miejsce w górach.
Wycieczka była próbą naszej przyjaźni. Niektórych z nas połączyło nawet coś więcej.
Szczęśliwi wróciliśmy do domu. Ale to był powrót do piekła.
Znaleźliśmy martwe zwierzęta, a nasi rodzice i wszyscy mieszkańcy miasta zniknęli.
Okazało się, że naszego świata już nie ma.
Że nie ma już żadnych zasad.
A jutro musimy stworzyć własne."

 

Przed przeczytaniem "Jutra" nie miałam większego pojęcia o czym jest. Wiedziałam tylko, że w Szwecji w ramach programu Dajmy dzieciom język rozdawano dzieciom i młodzieży tą książkę w celu zachęcenia ich do czytania. Dla mnie oznaczało to tylko, że najprawdopodobniej promuje jakieś pozytywne wartości i pewnie jest "lekturowata". Mimo wszystko uznałam, że najlepiej będzie to sprawdzić na własnej skórze - i dzięki za to!

 

Choć z początku podchodziłam do niej nieufnie to już po kilkunastu kartkach zakochałam się w niej bez reszty. Lubię książki pisane w pierwszej osobie, którą w tym przypadku jest Ellie - młoda, odważna dziewczyna, która co chwilę staje przed trudnymi wyborami i tragicznymi wydarzeniami. Po powrocie z wyprawy zastają swoje domu opustoszałe, zwierzęta martwe, a po ich bliskich nie ma śladu. Dość szybko orientują się, że kraj został zaatakowany przez najeźdźców, którzy chcą skolonizować ich kraj. Stają przed pierwszym trudnym wyborem: Poddać się wrogowi i dołączyć do uwięzionych rodzin, czy też uciekać z powrotem do Piekła.

 

Dużym plusem jest to, że książka jest lekka i wciągająca. Czyta się ją bardzo szybko. Ogólnie uwielbiam książki podchodzące pod powieści futurologiczne. Tak jak podejrzewałam John Marsden porusza wiele ważnych tematów - przyjaźń, miłość, odwaga, honor, patriotyzm, walka o życie i o wolność. W trakcie czytania bardzo często zastanawiałam się, jakie decyzję ja bym podjęła, gdybym znalazła się w przedstawionych w książce sytuacjach. Łatwo jest zżyć się z bohaterami, którzy są tak różni między sobą, a zarazem tak podobni. Niestety wiąże się to także z odczuwaniem przez czytelnika żalu i smutku, kiedy opisane jest całe okrucieństwo, z którym postacie spotykają się w książce.

 

Jutro jest książką, która wciąga w świat przygody, wzrusza i zmusza do myślenia.

Heyday

Jak jeden mały biwak może wpłynąć na przyszłość siedmiorga przyjaciół? To pytanie zadawałam sobie kiedy zaczęłam czytać tę książkę. Okazało się, że podczas tygodnia wszystko się może zdarzyć. Siódemka nastolatków Ellie, Homer, Lee, Fiona, Robyn, Corrie i Kevin wybierają się na biwak do samego Piekła. Jednego z niewielu już miejsc na świecie, w którym panuje natura. Podczas wyprawy wszyscy się świetnie bawili, nie zdając sobie sprawy, że w Wirawee, małym miasteczku obok którego mieszkają właśnie wybuchła wojna. Ich kraj został zaatakowany przez obcy rząd. Przyjaciele starają się dowiedzieć o co chodzi. Żeby to zrobić, muszą się zgrać i zapomnieć o strachu. Czy im się uda?

 

Od dawna bohaterowie tak bardzo mnie nie zainteresowali. Każdy z nich był inny. Ellie - jedynaczka, która nie lubi się słuchać innych, Homer - jej pokręcony sąsiad, który zawsze ma w głowie szalone plany, Corrie - jej najlepsza przyjaciółka, która nie widzi świata poza swoim chłopakiem Kevinem, Kevin - chłopak Corrie, który udaje wielkiego twardziela, ale piszczy gdy zobaczy robaki, Fiona - dziewczyna z miasta, która z pozoru jest krucha jak porcelana, Robyn - wysportowana, mądra i idealna córka rodziców, Lee - chłopak z miasta, który jest zakochany w muzyce i nie tylko.

 

W pewnym sensie nic ich nie łączy, ale to tylko pozory. Jak się później okazuje, dzięki temu, że ich charaktery są tak różne potrafią się świetnie zgrać. Każdy z nich ma jakąś zaletę, która pomaga im w wielu akcjach, mających na celu dowiedzenie się o co chodzi. Mimo, że często wybuchają między nimi kłótnie, wiedzą, że i tak muszą się pogodzić, ponieważ nie wiedzą ile będą musieli razem żyć.

 

Powiem szczerze, że dawno nie czytałam tak świetnej książki. Moim zdaniem jest w niej wszystko co powinno być w dobrej książce: interesująca fabuła, ciekawi bohaterowi i świetny pomysł, którego nikt jeszcze nie wykorzystał. Johnowi Marsdenowi udało się napisać powieść, która na pewno na długi czas będzie pamiętana przez młodzież. Ta historia świetnie ilustruje, to jak w trudnych warunkach można się zmienić. Mimo, że ta historia jest fikcją literacką, sądzę, że jest bardzo prawdziwa, nie tylko dla mnie, ale i dla wielu fanów tej serii.

Caroline Ratliff

Kilka miesięcy temu na blogach z recenzjami zrobiło się bardzo głośno o powieści pewnego Australijczyka, Johna Marsdena - 'Jutro'. Od początku bardzo sceptycznie podchodziłam do wszystkich zachwytów i pochwał na temat tej książki. Wydawało mi się, że jest to kolejna nudna, przewidywalna młodzieżówka. Jedyne co mnie przyciągało, to cudowna okładka. Niestety stało się tak, że książka ta zeszła na dalszy plan i po prostu sobie o niej zapomniałam. Kiedy więc postanowiłam się z nią zapoznać? W momencie, gdy dowiedziałam się, że jej autor przyjeżdża do Polski, a co więcej - do mojego rodzinnego Krakowa.

 

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co będzie jutro? Czy tak jak każdego normalnego dnia, będzie Ci dane iść do szkoły, pracy? Spotkać się z ukochaną osobą? Wyjść na spacer z psem? Nigdy nie masz pewności, że jutro jeszcze będziesz żył, bo może potrąci Cię samochód albo wybuchnie trzecia wojna światowa. Oni też się niczego nie spodziewali - wyjechali grupą do miejsca zwanego Piekłem na kilka dni. Miło spędzili czas. Po powrocie nic już nie było takie samo. Ich rodziny zniknęły, a miasto patrolują żołnierze. Od dnia powrotu z Piekła zaczęła się ich walka. Walka o przetrwanie w świecie, gdzie nie ma już żadnych zasad. Ellie to główna bohaterka tejże powieści - zdecydowana, asertywna i mocno stąpająca po ziemi dziewczyna. Przyjaciele przydzielili jej zadanie - opisać całą ich walkę z nowym światem na kartkach papieru. Przelać wszystkie emocje, uczucia i mrożące krew w żyłach przygody. Czy dziewczyna sprosta swemu zadaniu i wywiąże się z niego na szóstkę z plusem?

 

Pierwsze moje wrażenie po przeczytaniu 'Jutra' - WOW przez wielkie litery. Biorąc tę powieść do ręki myślałam, że mam do czynienia z książką o wojennej tematyce popartej nutą fantastyki. Jak się okazało, owszem, motyw wojenny był, jednak autor tak fantastycznie skonstruował akcję i świat przedstawiony, że czyta się naprawdę świetnie. Obyło się także bez wprowadzania bohaterów i świata nierealnego. Na spotkaniu z czytelnikami, Marsden opowiadał nam jak dobrze skonstruować książkę. Wyszło na to, że należy na początku trochę przynudzić czytelnika, żeby nagle wyskoczyć z wielkim bum! i potem aż do końca opisywać sensację za sensacją. Ważne jednak jest, aby między tymi wszystkimi sensacjami i szybkimi zwrotami akcji, tłem było normalne życie bohaterów, coby czytelnik się nie zmęczył i nie miał dość ciągłego napięcia. Na identycznej konstrukcji opiera się 'Jutro'. Wpierw poznajemy bohaterów, którzy jakby nigdy nic jadą sobie na wycieczkę. Gdy wracają (tu czas na wielkie bum) zastają wymordowane zwierzęta, opustoszałe domy i brak łączności z resztą świata. Od tego momentu zaczynają się szybkie zwroty akcji, pomiędzy którymi John opisuje miłość Ellie do Lee, zakochuje w sobie też inną dwójkę oraz pokazuje czytelnikowi, jak głęboka była przyjaźń ósemki, która na czas terroru zamieszkała w Piekle. Sprytny zabieg? I to bardzo. Za to właśnie pokochałam Johna Marsdena.

 

Bardzo urzekło mnie to, iż 'Jutro' napisane jest językiem niezwykle prostym i łatwym w odbiorze. Służy to ciągłemu napięciu w powieści. Mimo, że książka ma niecałe trzysta stron, historia jest naprawdę rozbudowana. Nie ma tu czasu na nudę, bo autor zapewnia rozrywkę dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Czyż to nie cudowne? Już dawno nie czytałam porządnej, sensacyjnej powieści (bo i pod taki gatunek podciągane jest 'Jutro'), a tu nagle takie wielkie odkrycie. Bardzo się cieszę, że na tylnej okładce zostało zaznaczone, że nie jest to książka tylko i wyłącznie dla młodzieży. Bo naprawdę każdy przedział wiekowy znajdzie tu coś dla siebie. Niewątpliwym plusem jest fakt, iż pomimo wprowadzenia wątku miłosnego, książka nie jest mdła. Ellie i Lee tak naprawdę dopiero się docierają, poznają się nawzajem. I nie ma tu obscenicznych scen i niepotrzebnych dialogów. Wyłącznie spokojna, czuła i namiętna miłość dwójki siedemnastolatków. Jedyna chwila przy której wzrosło mi ciśnienie, to moment kiedy główna bohaterka zastanawia się, którego chłopaka tak naprawdę kocha. Już miałam jęknąć z rozczarowania, jednak Marsden świetnie wybrnął z sytuacji i uratował książkę. Chwała mu za to.

 

Bardzo się zdziwiłam, kiedy dowiedziałam się, że pierwszy tom serii autorstwa Johna Marsdena został wydany w Australii już w 1993 roku. Myślałam, że jest to powieść napisana w góra przeciągu ostatnich pięciu lat. A tu nagle takie zdziwienie. No cóż, wniosek nasuwa się jeden - Polacy mają naprawdę świetne tempo w tłumaczeniu dobrych książek...

 

Chciałam Wam serdecznie polecić powieść australijskiego pisarza, Johna Marsdena. 'Jutro' to opowieść naładowana emocjami. Cudowna historia o grupie przyjaciół, która na kartach powieści wyraźnie dorośleje i usamodzielnia się. Miłość, przyjaźń, rodzina - to te najważniejsze priorytety w życiu. Los wystawia bohaterów na ciężką próbę przyjaźni, którą zdają celująco. Pomimo szalejącej wojny, strachu o rodziny - wciąż trzymają się razem. Polecam serdecznie.

Dosiak

Nastoletnia Ellie wraz z przyjaciółmi od tygodnia biwakuje w niedostępnym dla człowieka miejscu zwanym Piekłem. Położona wysoko w górach, otoczona nagimi skałami kotlina sprzyja beztroskiemu spędzaniu czasu, wygłupom i śmiałym planom na przyszłość. Niestety nic nie trwa wiecznie, więc i wakacyjna wyprawa dobiega końca. Gdy bohaterowie wracają do miasteczka, zauważają, że w Wirrawee wszystko uległo zmianie. Puste ulice, martwe zwierzęta, a co gorsze ani śladu najbliższych. Ellie, Homer, Corrie, Robyn, Kevin, Lee i Fiona wbiegają kolejno do swoich domów, w których z pozoru wszystko wygląda normalnie, jakby rodzina miała wrócić za parę godzin. Ale szybko wychodzi na jaw, że stało się coś złego, ponieważ całe miasto jest wyludnione. Wszystko wskazuje na to, że kraj padł ofiarą inwazji wrogich wojsk, a większość ludzi z Wirrawee została uwięziona w obozie utworzonym przez okupanta. Bohaterowie muszą poradzić sobie z zupełnie nową sytuacją. Nagle ich głównymi problemami stają się kwestie, takie jak zdobycie żywności, znalezienie kryjówki i opracowanie planu przetrwania na możliwie jak najdłuższy okres.

 

O serii "Jutro" słyszałam i czytałam tak wiele dobrego, że kwestią czasu było sięgnięcie po pierwszą część opisującą losy Ellie i jej przyjaciół. Spodziewałam się zajmującej i emocjonującej historii o nastolatkach, którzy nagle muszą stawić czoło nieznanym wcześniej problemom i wyzwaniom. Ponadto miałam nadzieję, że autor nie zdradzi od razu wszystkich informacji, dzięki czemu będę miała możliwość identyfikacji z przerażonymi i zdezorientowanymi bohaterami. Po lekturze mogę stwierdzić, że moje oczekiwania zostały spełnione i z całą pewnością sięgnę po kolejne części cyklu autorstwa Johna Marsdena. Książka przykuła moją uwagę od pierwszej strony, sprawiając, że nie miałam najmniejszego problemu z przeniesieniem się do świata bohaterów. Dzięki pierwszoosobowej narracji z perspektywy Ellie czułam się niemal tak, jakbym wszystkie wydarzenia przeżywała razem z bohaterką. Jako czytelnik miałam ograniczoną wiedzę o tym, co czują i myślą inne postaci oraz z jakimi sytuacjami muszą sobie poradzić. Ale za to intensywniej odbierałam świat widziany oczami głównej bohaterki i niechętnie odrywałam się od lektury. Gdybym tylko miała taką możliwość, to zapewne przeczytałabym powieść w ciągu jednego popołudnia.

 

Marsden stworzył historię pełną napięcia, niepewności i czyhającego zewsząd zagrożenia. Nie wiadomo, kim jest wróg, dlaczego postanowił zaatakować i co stanie się z przetrzymywanymi ludźmi. Jednego dnia życie toczy się zupełnie zwyczajnie w Wirrawee, ludzie wykonują swoje obowiązki, odpoczywają, rozmawiają i śmieją się, a 24 godziny później miasto sprawia wrażenie zupełnie wymarłego. Tylko nieprzewidywalni żołnierze patrolują okolice, okradają sklepy i dewastują domy. Nie wydają się wyszkolonymi zabójcami, ale mają broń i nie wahają się jej użyć przeciwko każdemu, kto stanie im na drodze. Bohaterowie nie mają łączności ze światem, są zupełnie odcięci i zdani na własne siły. Doświadczenie zdobywają metodą prób i błędów, zastanawiając się czy w zaistniałej sytuacji powinni jedynie się ukrywać, czy może ich obowiązkiem jest podjęcie jakiegoś działania. Na każdej stronie powieści pojawia się ważne i trzymające w napięciu wydarzenie, niepozwalające czytelnikowi na utratę koncentracji i rozluźnienie. Przyjaciele muszą nauczyć się planowania, dzielenia obowiązkami i dbania o siebie nawzajem, ponieważ nikt inny nie przybędzie im z pomocą. Przechodzą przyśpieszony kurs dorosłości i zdają sobie z tego sprawę. Dzięki ich działaniom, nierzadko nieodpowiedzialnym i brawurowym, ale zaskakująco skutecznym, z wypiekami na twarzy przewracałam kolejne strony powieści, zastanawiając się, co będzie dalej. Mam jednak wrażenie, że pisarz trochę przedobrzył w wymyślaniu kolejnych, niebezpiecznych akcji z udziałem grupy nastolatków. Muszę przyznać, że o ich wyczynach czytało się doskonale, ale w moim przekonaniu bohaterowie tracą na wiarygodności, gdy w ciągu zaledwie kilkunastu godzin adaptują się do nowych warunków. Uważam, że to jest jedyny minus Jutra, ponieważ z trudem mogę wyobrazić sobie, że ze sparaliżowanych strachem, zwyczajnych ludzi nagle przemieniają się w strategów, farmerów i odważnych partyzantów. Oczywiście, taka metamorfoza jest możliwa, ale chyba nie w tak krótkim czasie.

 

Siłą rzeczy czytelnik najlepiej poznaje Ellie, ale nie oznacza to, że inne postaci zostały nakreślone pobieżnie. Marsdenowi udało się pokazać, że tylko zespołowe działanie zapewni sukces. Ellie to bardzo odważna dziewczyna, która nie myśli o ryzyku i niebezpieczeństwie, gdy trzeba pomóc któremuś z przyjaciół. Bohaterka sama jest zdziwiona swoim opanowaniem, zdecydowaniem i zdolnością szybkiego reagowania. Podobnie jest z innymi postaciami, ponieważ każdy z grupy odnajduje w sobie nieznane wcześniej umiejętności. Robyn od zawsze mdlała na widok krwi, ale teraz to właśnie ona opatruje przyjaciołom rany, robi zastrzyki, a nawet zdejmuje szwy. Homer z dnia na dzień staje się odpowiedzialny i zapobiegliwy, a delikatna i nieco rozkapryszona Fiona bez mrugnięcia okiem podejmuje się wyczerpujących i niebezpiecznych zadań. Na szczęście Marsden pozostawił swoim bohaterom miejsce na wątpliwości i chwile załamania. Jak już wspomniałam, grupa nastolatków zaskakująco dobrze radzi sobie w wojennej rzeczywistości, co czasem przywodziło mi na myśl superbohaterów, którzy nie znają słowa „niemożliwe", ale mimo tego że bohaterowie są tak skuteczni, to muszą borykać się z moralnymi dylematami i strachem o najbliższych, co czyni ich bardziej ludzkimi. Pojawia się również zarys wątku romantycznego, który pokazuje, że nawet w czasie wojny człowiek pragnie kochać i być kochanym.

 

John Marsden pisze w sposób prosty i obrazowy. Jego styl nie należy do wyrafinowanych, ale w takiej historii sprawdza się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach poruszone zostaną również kwestie polityki, co mogłoby rzucić nieco światła na tożsamość najeźdźców. Polubiłam bohaterów i gorąco im kibicuje w walce o przetrwanie i szczęśliwe spotkanie z rodzinami. Zakończenie pierwszej części raczej mnoży pytania niż udziela jakichkolwiek odpowiedzi, ale uważam to za dobre rozwiązanie. Mam przeczucie, że autor jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Jutro to powieść skierowana głównie do młodzieży, ale i starsi czytelnicy nie powinni być rozczarowani po poznaniu tej historii. Polecam ją wszystkim, chcącym dowiedzieć się jak wygląda życie w świecie pozbawionym dotychczasowego ładu, w którym nie ma już miejsca na poczucie bezpieczeństwa i beztroski czas.

Versatile

Piekło raczej nie kojarzy się z niczym przyjemnym. Słysząc to słowo, przed oczami stają mi języki ognia, niewyobrażalne cierpienie i wszechogarniający ból. Gdyby przeprowadzić ankietę i zapytać ludzi, czy woleliby znaleźć się w niebie czy w piekle. Zdecydowana większość, jak nie wszyscy, opowiedzieliby się za tym pierwszym. Tymczasem dla bohaterów „Jutra" ten mitologiczny Hades stanowi synonim bezpieczeństwa i ostoi.

 

Ellie, Homer,, Lee, Robyn, Fi, Corrie, Chris i Kevin przygotowują się do swojego oczekiwanego biwaku na łonie natury. Pakują wszystkie potrzebne rzeczy do starego jeepa i wyruszają w kierunku celu swojej podróży - Piekła, trudno dostępnego miejsca wśród okolicznych wzgórz. W czasie gdy ośmiu przyjaciół postanawia spędzić pięć dni z dala od rodziców, codzienności oraz zgiełku miasta, w którym żyją, ich kraj zostaje zaatakowany przez wrogą armię. Powrót do normalności okazuje się całkowicie nie możliwy, ponieważ nic, co bohaterowie do tej pory znali, nie wygląda tak samo.

 

Powieść Johna Marsdena stawia przed czytelnikiem kilka poważnych wyzwań. Pierwsze i zarazem największe z nich to przebrnięcie przez nudny początek. Jeśli uporamy się z tą początkową trudnością, zaraz napotkamy inną przeszkodę, szczególnie zniechęcającą do dalszej lektury. Są to powtórzenia. Nie, nie chodzi tu o nadużywanie poszczególnych słów, lecz o schematyczność akcji. Już szybko wyjaśniam na czym, w przypadku tej powieści, to polega. Mianowicie bohaterowie wracają z Piekła do miasta, w którym zostają całkowitą pustkę i zniszczenie. Oczywiście pierwsze co robią to sprawdzają, co stało się z ich rodzinami. I się zaczyna! Przyjeżdżają do domu Fi, nie zastają tu żywego ducha, udają się więc do mieszkania Homera, gdzie również nikogo nie spotykają, i tak po kolei przemieszczają się od domu do domu i wszędzie napotykają to samo. Czy naprawdę nie wystarczyłoby ograniczyć się do szczegółowego opisu jedynie dwóch pierwszych wizyt? Czytelnik naprawdę nie jest głupi i na pewno sam zorientowałby się, że w pozostałych miejscach nastolatkowie również nie mogą spodziewać się cudu.

 

Autor posługuje się językiem prostym, nieskomplikowanym, jednym słowem: idealnym dla młodego odbiorcy. Wielokrotnie spotkałam się również ze stwierdzeniem, że akcja tego utworu jest wartka i porywająca. Trudno się z tym nie zgodzić, ponieważ wiele wątków rzeczywiście trzyma w napięciu, aczkolwiek z drugiej strony inne są tego napięcia zupełnie pozbawione. Kolejną kwestią, której nie możemy zaliczyć do atutów „Jutra" to przesłodzone wątki miłosne. W pewnych momentach, czytając książkę miałam ochotę poprosić o zastrzyk z insuliny, ponieważ ilość słodyczy była dla mnie aż nazbyt przytłaczająca.

 

John Marsden bardzo niewiele miejsca poświęcił na przedstawienie bohaterów swojego tekstu. Postacie zostały opisane w sposób bardzo pobieżny i ogólnikowy. Co więcej, siedemnastolatkowie pomimo swojego dość już dojrzałego wieku, w niektórych sytuacjach zachowują się nadzwyczaj dziecinnie. Wydaje mi się, że pisarzowi przed rozpoczęciem pisania tej serii, przydałaby się dogłębna analiza sposobów zachowań młodzieży, wtedy zdecydowanie fabuła zyskałaby bardziej realny kształt.

 

Szczerzę przyznam, że nie pojmuję ogólnego zachwytu internautów tą serią. Zazwyczaj po przeczytaniu pierwszej części jakiegoś cyklu, bez względu na to, czy książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie czy nie, niesamowicie mnie ciekawi, co dalej stało się z bohaterami, jak potoczyły się ich losy? „Jutro" pod tym względem jest powieścią wyjątkową, ponieważ mimo że fabuła mnie wciągnęła to nie odczuwam chęci sięgnięcia po inne tomy z serii.

Agnes Recenzentka

„Jutro" to pierwsza część serii liczącej aż siedem tomów. John Marsden stworzył w niej ciekawy obrazek. Przedstawił grupkę siedmiu, później ośmiu osób, które dobrze sobie żyły w Piekle. W przenośni i dosłownie.

 

Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, jedna rzecz od razu przypadła mi do gustu. Realność. No bo nie było tu wielkich bohaterskich czynów, ani pomysłów na miarę dobrego kina akcji. Macie pojęcie, jak szybko to się zmieniło? Ellie, Robyn, Fiona (Fi), Corrie, Kevin, Homer i Lee pewnego dnia, pod koniec wakacji, wybrali się do Piekła. Malowniczej okolicy położonej z dala od miasta, domów, żywych dusz, zamieszkanej niegdyś przez bezwzględnego mordercę - Pustelnika. Przyjaciele ulokowali się na pięknej polanie, gdzie zamierzali przeczekać zmęczenie, by zaraz potem ruszyć w dalszą drogę. Ich plany uległy zmianie, bo dopadła ich potworna prokrastynacja. Autor nie szczędził opisów, więc z łatwością można było odtworzyć w wyobraźni miejsce pobytu nastolatków. Wbrew pozorom te początkowe opisy wcale nie były nudne, a wręcz sprawiały, że miałam ochotę też się tam znaleźć, przechodzić przez szczeliny, wspinać się przy pomocy ramion pozostałych, szukać drogi i czołgać wśród podmokłych traw. Ta sielanka nie mogła trwać długo.

 

Więc wyobraźcie sobie taką sytuację – siedzicie sobie na pięknej polance, prawie nic nie zakłóca Wam spokoju, ale zaczynacie mieć złe przeczucia i sami nie wiecie dlaczego. Do tego wszystkiego dochodzą dziwne samoloty, które poruszają się bez świateł i zaczynacie mieć dziwne wrażenie, że na pewno coś się stało. Tylko z drugiej strony jesteście zmęczeni, jest środek nocy i Wasz mózg świruje, bo nie możecie spać. Rano ktoś z Waszych przyjaciół zaczyna żartować, że może ktoś upuścił bombę, albo rozpoczęła się wojna. Pomyślcie sobie, że gdy wracacie z wakacji i wchodzicie do miasta okazuje się, że naprawdę coś się stało. W Waszych domach nie ma nikogo bliskiego, miasto jest opustoszałe, a zwierzęta w większości leżą martwe, bez jedzenia, wody, z muchami dookoła cielsk. Jaka byłaby Wasza reakcja?

 

No właśnie o to mi chodziło, gdy pisałam o realności. Bo to ona właśnie pojawia się w momencie wstąpienia do dosłownego Piekła. Bohaterowie książki wpadają w panikę, doznają szoku, płaczą i rozpaczliwie próbują znaleźć jakikolwiek ślad, wiadomość, coś, co zostawiliby rodzice, gdyby musieli pilnie wyjechać. Nie znajdują kompletnie nic. (No, może prawie).

 

A jednak wykrakałam najgorsze. Czar realności szybko mija, przyjaciele ustalają plan dalszego postępowania i wracają na polanę. Tam zastanawiają się nad potencjalnym pożywieniem. Wybierają powrót i zabranie najpotrzebniejszych rzeczy. Czasami książka jest zabawna, na przykład gdy wśród takich rzeczy prawie dorosła kobieta wymienia pluszowego misia. Przestaje być zabawnie, gdy do Piekła przyjaciele postanawiają zabrać... kury. Czy to jest logiczne i tylko ja czegoś nie rozumiem, czy to naprawdę komedia?

 

Na początku pisałam o pięknym, miłym życiu w obu miejscach. Sytuacja z polany nie potrzebuje wyjaśnienia. Natomiast w tym realnym Piekle przyjaciele mają zdecydowanie za łatwo. No dobrze, może i mają problemy, narażają swoje życie i niektórym nie udaje się cało wyjść z opresji, ale ostatecznie całość planów wychodzi na prostą drogę i najważniejszy pomysł (dosłownie pod koniec książki) całkowicie się udaje! Przepraszam, ale dla mnie to przereklamowane.

 

Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że John Marsden nie pominął żadnych ważnych aspektów życia w niebezpieczeństwie. Nie wszystkie plany idą tak gładko i często trzeba zmieniać decyzje na szybko. Co więcej, autor pokazał, że każdy przeżywa szok na swój własny sposób. Doznania są tak intensywne, że czasem dochodzi do wstrząsu dużo później niż można się spodziewać. W takich momentach pojawia się coś, co ludzie nazywają wiarą. Biblia łagodzi niespokojne myśli bohaterów. I aż dziw bierze, że któryś nastolatek, pewnie pierwszej klasy uciekinier z kościoła, wpadł na pomysł (w obliczu zagrożenia), żeby zabrać Pismo Święte i nazwać je „tą potrzebną rzeczą". Pojawiło się także rozpaczliwe poszukiwanie tematów na zablokowanie myśli, oraz prawdziwy strach o rodzinę. Bo trzeba przyznać, że faktycznie każdy myślał o rodzicach, nawet gdy wydawało się, że jest inaczej.

 

W dziczy, zdani tylko na siebie, postanawiają się rozdzielić. A więc dzielą się na dwie grupy. Każda z nich ma przydzielone zadanie specjalne. W tym momencie cała akcja zaczyna toczyć się wokół czwórki bohaterów, bo czytelnik wie jedynie o tym, co widzi Ellie. Brakowało mi wiedzy o pozostałych osobach tej nietypowej „wycieczki". Na całe szczęście w momencie, w którym zaczęło mnie to irytować, nagle się pojawili. Szkoda tylko, że potem akcja leciała na łeb, na szyję. Co ciekawe, akurat wątki miłosne w tej książce były powalające na kolana. Czuło się ciepło, bijące serca i porozbiegane myśli tych, którzy akurat byli zakochani. W czasie wojny nie jest to tak oczywiste. Wasze rodziny są w niebezpieczeństwie, a Wy się zakochujecie i macie typowe, młodzieńcze rozterki. Kto by pomyślał.

 

Myślę, że najgorszą wadą był opis bohaterów. Dostałam całą gamę osobowości, charakterów, upodobań i hobby, a znikomą ilość wyglądu. Rzadko się zdarza, żeby komuś brakowało opisu zewnętrznego. Może autor pomyślał, że portret psychologiczny wystarczy? A może chciał, żeby po opisie charakteru każdy wstawił w to miejsce kogoś, kogo zna? Nie mam pojęcia. Poza tym zdarzyła się jedna literówka. Na szczęście tylko jedna, choć drażniąca, bo zamiast „chodź" pojawiło się „choć" (str 195). Wiem, że teraz naprawdę się czepiam :) Pod koniec zdawało mi się, że w całości jest więcej opisów niż akcji, ale jestem pewna, że tylko mi się wydawało.

 

Mimo kilku wad uważam, że książka jest dobrym początkiem i mam nadzieję, że kolejne części będą lepsze. Zdecydowanie można zaliczyć ten tytuł do jednego z tych, przy którym mole książkowe kłamią. – „Jeszcze jeden rozdział i idę spać...". Mi ta książka umiliła dwa wieczory. Z czystym sumieniem mogę polecić ją tym, którzy lubią przygodę z odrobiną miłości. Jednak nie oczekujcie po tej historii zbyt wiele, bo możecie się zawieść.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial