Soulmate
-
Zapragnęłam mieć tę książkę na swojej półce przez przypadek. Widziałam ją w jakimś konkursie, później znowu "gdzieś tam", i zawsze ta okładka przyciągała mnie jak magnes. Elektryzujące spojrzenie dziewczyny, które nie wróży nic dobrego. Do tego opis - całkiem ciekawy. Myślałam, że wymyślne potwory będą nocami grasować po ulicach amerykańskiego miasta bądź miasteczka, a krew ofiar spływać będzie strumieniami, ale... wcale nie było aż tak krwawo.
Opis zombie był plastyczny i oddziaływał na psychikę jako tako, ale reszta jakoś mi umknęła. Pojawiły się popularne wampiry i ich naturalni wrogowie, wilkołaki. Co ciekawe, wampiry mogły mieć dzieci z ludźmi - zawsze to jakieś urozmaicenie. A do tego, dzieci wampirów zazwyczaj nienawidziły swoich krwiożerczych ojców. Dodać muszę też, że to prawie pierwsza z fantastycznych książek, które czytałam. Wcześniej poznałam tylko Pottera, Edwarda i kilka pojedynczych czarodziejskich powieści.
Dru to, jak wskazuje opis, główna bohaterka. Ma szesnaście lat i często zmienia miejsce zamieszkania, więc pakowanie ma już opanowane do perfekcji, opracowała nawet pewien system dla tej czynności. Najważniejsze jest zdjęcie jej mamy - jak się okazuje, była ona również Łowcą jak jej mąż i została zamordowana właśnie przez tropione stwory. Dokładnie nie pamiętam, gdyż nie relacjonuję książki tuż po przeczytaniu. Ciekawskich odsyłam do biblioteki lub księgarni.
Dziewczyna jest nieco zakompleksiona, trudna w kontaktach i raczej nie lubi szkoły. Zawsze jest nowa, wszyscy się na nią gapią i trudno jej nadążyć za materiałem, gdy trzeba myśleć o nocnych potworach i kolejnych treningach - bo tak naprawdę tylko one się liczą w starciu z zombie, wampirami, wilkołakami i całą tą resztą stworów, którą znamy z horrorów. Co ciekawe, Dru uważa, że w horrorach właśnie zawarta jest większość prawdy o Prawdziwym Świecie, czyli tym z potworami w roli głównej.
Miejscem akcji powieści jest Dakota, trwa zima. Pewnego ranka Dru jest zbudzona przez sowę jej babci. Z doświadczenia wie, że nie wróży to nic dobrego, ale nie mówi o tym ojcu i idzie do szkoły. Na lekcji pani Bletchey poznaje Gravesa - odtąd jej wiernego towarzysza - i przez przypadek wyciąga go na wagary. Martwi się o ojca, a Graves o nią i od tego momentu rozpoczyna się cała akcja.
Wszystko dzieje się szybko, czasami uważam że aż nazbyt, przez co miewam wrażenie, że zamyśliłam się w trakcie akcji. Pewnie się zdarzało, gdyż styl autorki nie jest wybitny, a sama bohaterka nie wzbudza we mnie najlepszych uczuć, ale uważam że pomysł na książkę jest dobry. Bohaterowie nie są wymuskani, akcje wywołują emocje a cierpiący Graves wzbudza współczucie. Jego postać ogólnie jest ciekawa (got mieszkający w centrum handlowym), a jego historia dość dobrze nakreślona. To samo jest z Dru - poznajemy jej rodzinę, otoczenie i nie są to nudne wielostronicowe opisy lecz krótkie wzmianki, które razem tworzą barwny ciąg myślowy, magiczny wręcz, bo takie też są jej dzieje. Odziedziczyła po babci magiczne moce, a od ojca dostaje regularne lekcje walki, umie posługiwać się bronią i pomaga mu w tropieniu potworów. Jednak pewnego dnia jej cały świat legnie w gruzach i będzie musiała radzić sobie sama; z wyrzutami sumienia, z niewiedzą, samotnością i wampirem pragnącym jej natychmiastowej śmierci.
Uważam, że powieść Lili St. Crow może być ciekawa przede wszystkim dla młodzieży; może być książką na odreagowanie stresu, przerywnikiem pomiędzy grubszymi tomami, ale może też być samodzielnym dziełem, ponieważ ma w sobie kilka wartych uwagi cech jak np., średnio rozbudowany wątek miłosny, którego kulminacja przypada na koniec książki, budząc niedosyt wśród zahipnotyzowanych treścią, posiada ciekawe kreacje głównych bohaterów, które swą perfekcyjnością na pewno nie będą u nikogo wzbudzać mdłości (chyba że mówimy o zombie) i akcja nie stoi w miejscu, przez co ciężko się od niej oderwać.
Ode mnie nagrody NIKE nie dostanie, ale nie żałuję, że ją przeczytałam i z chęcią przygarnę kiedyś pod mój dach drugą część, już napisaną, pt. "Zdrada".
Vivienne Davila
-
Wystarczyło, że moim oczom ukazały się pierwsze słowa opisu znajdującego się z tyłu książki, i od razu wiedziałam, iż nie pożałuję przeczytania jej. Jak już wcześniej wspomniałam uwielbiam wszystko, co wiąże się z fantastyką, dlatego zgrzeszyłabym, gdybym pominęła dzieło Lili St.Crow pt. „Inne Anioły".
Lili st. Crow, znana również pod pseudonimem Anna Beguine to twórczyni romansów paranormalnych, wypełnionych akcją i niebezpieczeństwem. Prawo publikacji książki pt. „Inne anioły" zostało wykupione w 12 krajach, a cała seria w niedługim czasie trafiła na listy New York Timesa.
Książka opowiada historię typowej szesnastoletniej dziewczyny, w której z pozoru nie ma nic szczególnego. W żaden sposób nie wyróżnia się z tłumu. No może pomijając fakt, iż jest córką łowcy demonów i nierzadko towarzyszy mu w polowaniach... Niektórzy od razu skreśliliby tę książkę, zarzucając tandetność i pospolitość fabuły. Ale czy na pewno?
Gdy główna bohaterka, Dru, jest zmuszona zabić swojego ojca, który został zamieniony w zombie, jej świat nie jest taki kolorowy. Jakby kiedykolwiek był. Jest zmuszona do decydowania o własnym losie, bez czyjejkolwiek pomocy. Bez doświadczonej ręki, która poprowadziłaby ją w odpowiednią stroną. Bez tak dobrze znanego głosu ojca, który zawsze radził w sytuacjach bez wyjścia, który krzyczał na nią, aby nigdy się nie poddawała. I nawet w momencie, gdy jedynej osoby, na której mogła liczyć, zabraknie, nie poddaje się. Walczy o swoje życie, mimo tak wielu przeciwności.
Zaprzyjaźnia się z Gravesem, zwyczajnym chłopakiem, siedzącym w ławce naprzeciwko niej na jednej z lekcji. Jedyna normalna rzecz w jej życiu. Marzenia... Ale tak właśnie jest, dopóki chłopak nie zostaje przemieniony przez wilkołaka, który uprzednio chciał zabić Dru. W głowie dziewczyny panuje teraz ogromny bałagan. Kto przemienił jej ojca w zombie? Kto czyha na jej życie? I kim jest przeklęty dhampir, Christophe, który twierdzi, iż dziewczyna jest bardziej wyjątkowa niż kiedykolwiek sądziła?
Tak wiele pytań. Tak mało odpowiedzi. Ale to nie koniec tej historii, ponieważ wszystko dzieje się pod osłoną nocy... w Prawdziwym Świecie, o którym my, głupi śmiertelnicy, nie mamy zielonego pojęcia.
Styl autorki jest naprawdę ciekawy i przyjemny w czytaniu. W teksie przeważają opisy sytuacji, uczuć bohaterów niźli dialogi, co biorę jako jedyny minus. Aczkolwiek dzięki temu jesteśmy w stanie w pełni pozwolić porwać się książce, będąc wciągniętym do niezmiernie realnego świata. Cała historia jest skrupulatnie przemyślana, a jest to tym, czego oczekujemy po dobrych książkach fantasty.
Z czystym, niczym łza, sumieniem mogę przyznać, iż jest to jedna z bardzo dobrych książek, jakie zdarzyło mi się przeczytać. Może i nie wnosi wiele do życia czytelnika, ale chwyta nas... porywa... trzyma do ostatniego, przeczytanego słowa.
Serdecznie polecam.
Gosiarella
-
"Inne Anioły" opowiadają o losach nastoletniej Dru, która posiada dar, nazywany przez jej zmarłą babcię "dotykiem". Ojciec Dru jest łowcą istot z Prawdziwego Świata tj. stworzeń nocy. Wspólnie jeżdżą od miasta do miasta na łowy, dopóki w małym, zaśnieżonym miasteczku ojciec Dru wraca do domu, jako rozkładający się zombie i usiłuję ją zjeść. Córka zabija martwego tatusia i ucieka do centrum handlowego - wiem, jak to brzmi, ale zapewniam, że potem jest odrobinę lepiej. W centrum spotyka Gravesa - kolegę ze szkoły, który zlitował się nad nią, dał jedzenie, zapewnił ciepły kont do spania, a w nagrodę został ugryziony przez wilkołaka.
Podaruję sobie kontynuowanie opisu tej historii, ale wierzcie mi, że akcja rozkręca się po kilku stronach, a kończy wraz z ostatnim zdaniem.Postacie w "Innych Aniołach" są dobrze przedstawione. Dru przypomina mi trochę ranne zwierzę, które miota się nie widząc, co powinno ze sobą zrobić. Właściwie ciężko jej się dziwić skoro przeszła tak wiele i końca tego piekła nie widać. Mimo wszystko jest naprawdę silną dziewczyną, która stara się utrzymać przy życiu siebie i swojego przyjaciela. Wiele zyskuje także dzięki sumieniu i kierowania się instynktem.
Graves jest natomiast bardzo ufny i przyjacielski przez co wplątuje się w sprawy związane z Prawdziwym Światem i zostaje luop garou. Dru ma w nim oparcie i w tych ciężkich czasach mogą polegać jedynie na sobie na wzajem.
Później pojawia się piękny i niebezpieczny dhampir Christoph. W jego przypadku, to siła, wiedza i doświadczenie są bardzo pomocne Dru, która raczej z początku nie pała do niego zaufaniem.Muszę przyznać, że historia wciąga i nawet trzyma w napięciu, pierwszoosobowa narracja bardzo w tym pomaga. Niestety jak na taką stosunkowo cienką książkę jest zaskakująco wiele opisów i rozważań głównej bohaterki, które też dosyć często się powtarzają. Nie są to jednak zbyt odpychające opisy, a jedynie spowalniają poznanie dalszych losów postaci. Nie można Lili St. Crow zarzucić braku pomysłów, ponieważ co kilka kartek wprowadza do powieści nowe wątki. Jednak polowanie na potwory z ojcem, który dopiero po śmierci żony znalazł sobie tak interesujące hobby; odkrycie, że zmarła matka wraz ze swoimi przodkami była utalentowanymi łowcami oraz jeszcze kilka elementów sprawiało, że cała koncepcja była niebezpiecznie podobna do amerykańskiego serialu "Supernatural". Jestem pewna, że nie tylko mi się to, w taki sposób skojarzyło.
"Inne Anioły" nie paranormalnym romansem, a przynajmniej nie na tym etapie. Podejrzewam jednak, że w następnych częściach taki wątek może się w końcu pojawić. W końcu koło głównej bohaterki kręci się dwóch interesujących chłopców, z których jeszcze nie wyłoniłam swojego faworyta. Zobaczymy co przyniosą kolejne części cyklu.
„Tak naprawdę ludzie wcale nie chcą się o tobie niczego dowiedzieć, po prostu próbują cię jakoś zaszufladkować. Całe dwie sekundy zajmuje im określenie, kim jesteś, a gdy nie pasujesz do ich pochopnej definicji, denerwują się albo złoszczą."