Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Moja Siostra Mieszka Na Kominku

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Moja Siostra Mieszka Na Kominku | Autor: Annabel Pitcher

Wybierz opinię:

Isadora

Śmierć dziecka to najpotworniejsza tragedia, jaka może spotkać rodziców. W jednej chwili wszystko inne przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie; świadomość, że powstałej pustki nikt i nic nie wypełni, przytłacza, wywołuje fizyczny ból, rodzi niewyobrażalną rozpacz, tęsknotę, która nigdy nie zostanie zaspokojona i pulsujący ból, który będzie towarzyszył do końca naszych dni. Odgradzamy się od życia murem, spoza którego nie widać świata, nie widać najbliższych i ich cierpienia. A przecież nie jesteśmy w naszej żałobie sami - często są jeszcze dzieci, które również muszą zmierzyć się ze śmiercią rodzeństwa. W jaki sposób one radzą sobie z traumą, która kładzie się cieniem na ich dalszym życiu?

 

"Moja siostra mieszka na kominku" to przejmująca opowieść dziesięcioletniego chłopca, którego rodzina doświadczyła straty najboleśniejszej z możliwych. Przed pięciu laty Rose, siostrzyczka Jamiego i Jasmine, zginęła od wybuchu bomby podłożonej przez muzułmańskich zamachowców w czasie rodzinnego spaceru. To tragiczne wydarzenie zmieniło rodzinę na zawsze, w jaki sposób - tego dowiadujemy się z historii opowiedzianej prostymi słowami zagubionego, samotnego dziecka, nierozumiejącego i nie potrafiącego się przystosować do nowej, trudnej rzeczywistości.

 

Rodzice nigdy nie pogodzili się ze śmiercią córki; jej prochy postawili w złotej urnie na kominku i udawali - przed sobą i dziećmi - że wszystko jest tak, jak dawniej, że Rose nie odeszła, co często przybierało karykaturalne, makabryczne formy, wyjątkowo trudne do zniesienia dla Jamiego i Jasmine. Wzajemne obwinianie się o jej śmierć doprowadziło do rozpadu rodziny: matka odeszła z innym mężczyzną, zaś ojciec, szukający zapomnienia w alkoholu, postanawia zacząć nowe życie z dala od wielkomiejskiego zgiełku, jednak zupełnie sobie nie radzi z opieką nad dziećmi. Jasmine przeżywa okres buntu i popada w anoreksję, Jamie zostaje sam z tysiącem pytań bez odpowiedzi. Rozpaczliwie tęskni za matką, fantazjuje o jej powrocie, łaknie zainteresowania ojca. W nowej szkole nie radzi sobie najlepiej - pada ofiarą niewybrednych ataków rówieśników także dlatego, że zaprzyjaźnia się z muzułmanką Sunyą. Oboje są samotni, wyobcowani - co prawda z różnych względów - ale znajdują wspólny język i razem stawiają czoła szkolnym uprzedzeniom.

 

Życie Jamiego, już i tak mocno skomplikowane, gmatwa się jeszcze bardziej. Był zbyt mały, by pamiętać zmarłą siostrę, toteż nie odczuwał straty tak boleśnie, jak pozostali członkowie rodziny, co generowało domowe konflikty. Rodzice mieli mu za złe, że jako jedyny nie płakał na pogrzebie Rose i w ogóle sprawiał wrażenie, jakby tragedia niewiele go obeszła. Tak też było w istocie - Jamie nie potrafi zrozumieć, dlaczego życie nie może toczyć się dalej; tęskni za matką, która odeszła, irytuje go obsesja ojca na punkcie prochów córki, zazdrości Rose zainteresowania i uczuć rodziców, których sam nie doświadcza. Jest samotny i nieszczęśliwy, a o rozpad rodziny obwinia zmarłą siostrę.

 

Na dodatek delikatna i świeża przyjaźń z Sunyą również generuje w nim wyrzuty sumienia. Od dnia zamachu jego ojciec nienawidzi muzułmanów i wini ich za całe zło, jakie spotkało jego bliskich. Jamie czuje się nielojalny w stosunku do ojca, trudno pogodzić mu uczucia wobec niego i przyjaciółki, ale nie chce z niej zrezygnować. Życie szykuje mu kolejne potężne rozczarowania, jednak jego świat wali się w gruzy dopiero wtedy, kiedy on sam doświadcza wyjątkowo bolesnej straty. Pewne nieoczekiwane wydarzenie ponownie zbliży do siebie członków rodziny i stanie się pierwszym, niełatwym krokiem do pogodzenia się z przeszłością.

 

"Moja siostra mieszka na kominku" to jedna z najpiękniejszych i chwytających za serce historii, jakie kiedykolwiek czytałam. Siłą wyrazu i intensywnością emocji dorównuje innej książce mierzącej się ze stratą bliskiej osoby, "Siedem minut po północy" Patricka Nessa. Dramatyczna opowieść małego chłopca kryje w sobie tak ogromny, przytłaczający wręcz ładunek emocjonalny, że każde jej słowo zapada głęboko w duszę i długo po zakończeniu lektury odzywa się dźwięczącym echem nie pozwalając o sobie zapomnieć. Historia ta jest wzruszająca do granic wytrzymałości, a zarazem zaskakująco wiarygodna: przebija z niej cała gama maksymalnie skondensowanych dziecięcych emocji o różnym natężeniu tak boleśnie prawdziwych, że doprawdy trudno zachować spokój ducha. To książka nieprzegadana, esencjonalna, do bólu autentyczna - i urzekająca zarazem. Mały narrator jest znakomitym obserwatorem otoczenia: niezwykle trafnie, choć z dziecięcą naiwnością portretuje emocje, analizuje rzeczywistość, nazywa rzeczy po imieniu - i wyciąga wnioski, których wnikliwości, prostoty i mądrości mógłby mu pozazdrościć niejeden dorosły. Trudno uwierzyć, że ta książka jest literackim debiutem autorki. Prozę Pitcher cechuje wyjątkowo dojrzały warsztat, mistrzowski autentyzm i wiarygodność postaci, bogactwo emocji i cudowna głębia przesłania.

 

"Moja siostra mieszka na kominku" to wnikliwe i poruszające studium żałoby, która niszczy więzi rodzinne; rozpaczy, która wyjaławia psychikę, powoduje apatię i obojętność; bólu, który żywi się samotnością i nie pozwala dostrzec potrzeb drugiego człowieka. To przejmująca opowieść o samotności i zagubieniu dziecka, które nagle zostało pozbawione rodzicielskiej miłości i troski, nie potrafi zrozumieć rozpaczy, której samo nie doświadcza. Pokazuje głęboki rozdźwięk między przeżywaniem żałoby przez dziecko i osobę dorosłą oraz to, jak trudno spotkać się im w pół drogi, kiedy doznało się tak nieznośnej straty, zrozumieć swoje emocje, podzielić się bólem, wyjść sobie naprzeciw. Obserwujemy żmudny proces godzenia się z losem pełen bolesnych prób i upadków - a wszystko to z perspektywy dziecka, które na naszych oczach dojrzewa, zaczyna coraz więcej rozumieć i choć życie go nie oszczędza, znajduje w sobie dość sił, by się podnieść po najboleśniejszym ciosie i najdotkliwszej stracie. Co więcej - uczy, że wyrwanie się z zaklętego kręgu własnego cierpienia jest możliwe, jeśli ma się wsparcie, miłość i zrozumienie najbliższych. Nic nie zmienia się z dnia na dzień, ale nadzieja na zaleczenie traumy i pogodzenie się z przeszłością dają siły potrzebne na przeżycie kolejnego dnia.

 

Proza Annabel Pitcher jest bolesna i emocjonalna, a zarazem pełna prostoty, głębokiej życiowej mądrości. Pokazuje, że nawet o żałobie, śmierci i cierpieniu można mówić bez patosu, udziwniania, epatowania mocnymi słowami i szokowania dantejskimi scenami; że można ukazać ich różne oblicza i głębię bez uciekania się do barwnych metafor czy wielkich słów.

 

Kontrast pomiędzy dziecięcą naiwnością i sposobem postrzegania świata a bezwzględną ostatecznością śmierci jest porażający i wymowny; prosty, zrozumiały i bezpieczny świat dziecka w zderzeniu z okrucieństwem straty i żałobą w wymiarze wymykającym się jego pojmowaniu budzi grozę, obezwładnia, przytłacza autentyzmem. "Moja siostra mieszka na kominku" to wspaniała lekcja zarówno dla dzieci, ponieważ oswaja je ze śmiercią i uczuciami, jakie budzi, jak i dla rodziców, bo uświadamia im, jak łatwo zasklepić się we własnym cierpieniu i skrzywdzić najbliższych. Pomaga jednym i drugim godzić się z cierpieniem jako nieodłącznym składnikiem ludzkiego życia; pokazuje, jak znaleźć do siebie drogę w najczarniejszej godzinie oraz jak radzić sobie z nieuchronnością losu i w obliczu nieszczęścia. To mądra, wartościowa, boleśnie prawdziwa lektura, która głęboko Was poruszy i zachwyci, jestem o tym przekonana. Gorąco polecam!

Palanee

11 września 2001. Czy jest ktoś, kto nie pamięta lub nie zna tej daty? Jest ona wyryta w pamięci ludzi, pomimo że od czasu II wojny światowej miało miejsce wiele równie tragicznych wydarzeń. Ale 11 września tkwi w naszych umysłach niczym zadra, gdyż akt terroryzmu, który pogrzebał tysiące ludzi dotknął jedno z największych mocarstw na świecie – Stany Zjednoczone. Kto ważył się zaatakować nietykalne państwo? Od tego czasu rozpoczęła się wielka, publiczna wojna pomiędzy światem Zachodu a światem islamskim. Od tego dnia, muzułmanin traktowany jest w naszych oczach jako zło wcielone, które podniosło rękę na Stany Zjednoczone, a później na kolejne państwa. Jednak w telewizji oglądamy jedynie skutki – dym, gruzy, krew, ofiary. Śledzimy poczynania terrorystów i grę polityków. Zastanawiamy się nad sensem wojny, wysyłania wojsk do Iraku i biernie przyglądamy się wojnie, która pochłania kolejne ofiary. Tyle, że nie wiemy nic o zwykłych rodzinach, które straciły swoich bliskich w porachunkach pomiędzy dwoma różnymi światami...

 

Oczami dziesięciolatka

Annabel Pitcher postanowiła to zmienić. Stworzyła historię zwykłej rodziny, która straciła ukochaną córkę (jedną z bliźniaczek) w zamachu przeprowadzonym w centrum Londynu i zamknęła ją na stronicach debiutanckiej książki „Moja siostra mieszka ma kominku". Już od pierwszych stron przypominała mi moją ukochaną powieść z czasów dzieciństwa, kilkakrotnie czytaną „Dzieci z Bullerbyn". Nie jest to podobieństwo na poziomie fabuły, a samego stylu pisania jak i perspektywy. Nie ma tu również klimatu beztroski, gdyż powieść jest od początku przepełniona smutkiem i próbą odnalezienia się w nowym świecie. Pitcher postanowiła przedstawić świat oczami 10-letniego chłopca o imieniu Jamie, który niewiele pamięta z samej tragedii, nie pamięta zbyt dobrze samej siostry, za to próbuje zrozumieć postępowanie swoich rodziców oraz smutek, który ich ogarnął. Dla niego, który nie płakał po śmierci Rose, zachowanie rodziców wydaje się nieracjonalne, tymczasowe, a jednocześnie napełnia go poczuciem winy, a jednocześnie złością, że to nieżyjąca siostra zagarnia całą uwagę ojca. Tak, tylko ojca, gdyż matka postanowiła odciąć się od całej tragedii i rozpaczy, która wkradła się do rodziny i zaczęła układać życie na nowo z poznanym na jednym z meetingów mężczyzną. Widzimy świat chłopca, który jest jeszcze naiwny, nie zna życia i uczuć targających całą rodziną. I język stosowany przez pisarkę świetnie to oddaje – czytamy opowieść, którą równie dobrze mógłby opowiadać mały chłopiec stojący tuż obok. Pełen nadziei, marzeń, a jednocześnie nie rozumiejący całej sytuacji. Z jednej strony szukający odpowiedzi, z drugiej odtrącany przez rówieśników. Dzięki temu książka kłuje w samo serce – bo jest prosta, nieprzekombinowana, a jednocześnie niezwykle prawdziwa. A przynajmniej do pewnego momentu.

 

Upadek rodziny

„Moja siostra na kominku" to studium rodziny, która przez tragedię, a następnie okres żałoby nie dochodzi do siebie, a rozpada się na części. Rodzice nie przyjmują na siebie odpowiedzialności dorosłych, zachowując się niczym wolne duchy, które spotkała tragedia. Każde z nich, osobno, bez zastanowienia się nad konsekwencjami obiera własną drogę. Dla matki będzie to ucieczka w ramiona innego mężczyzny, dla ojca pogrążenie się w alkoholizmie. Co gorsza, żadne z nich nie bierze pod uwagę dwójki rodzeństwa, które nie ucierpiało podczas ataku. Całą siłę kierują na swoje nowe pasje, które mają im pozwolić zapomnieć o śmierci dziecka.

 

Ojciec po odejściu żony, zabiera Jas (siostrę bliźniaczkę Rose) i Jamie'ego na wieś, do niewielkiej miejscowości, z dala od tętniącego życiem, ale wspomnieniami miasta. Adaptacja do nowego środowiska z trudem przychodzi chłopcu. Udaje, wymyśla, próbuje przetrwać. W tym czasie obserwujemy kolejny upadek rodziny – ojciec wpada w coraz większy nałóg, matka nie dzwoni, nie pisze, nie pamięta. Czy jest to normalne?

 

Właśnie takie uchwycenie rodziny nie dawało mi spokoju. I uważam, że w tym miejscu autorka nieco popłynęła, zbyt mocno uwypuklając i podkreślając samotność dzieci. Owszem, alkoholizm ojca jest do przyjęcia (co zresztą wydaje się być dość częstą reakcją na śmierć bliskiej osoby) jak i znalezienie nowej miłości w celu zapomnienia o starym życiu. Jednak nie wydaje mi się, by w normalnej rodzinie (którą byli przed tragedią) rozpadła się na tak drobne części, pozostawiając samopas dzieci. Nie wydaje mi się, by matka, która wcześniej spędzała czas z dziećmi, wychowywała, pozostawiła je w rękach ojca alkoholika, a co gorsza nie odwiedziła ich ani nie zadzwoniła przez kilka kolejnych miesięcy. Z tego względu, książka mnie nie wzburzyła, ani też nie wywołała fali wzruszenia. Gdyż w zaprezentowany w ten sposób rozpad rodziny trudno było mi uwierzyć.

 

Spróbuj normalnie żyć

Pomijając realność i prawdziwość postępowania rodziców, autorce należą się bardzo duże brawa za świetne kreacje dzieci. Nie tylko Jamie'ego, narratora, ale także jego siostry, Jas, która stała się cichym bohaterem książki. Gdzieś w tle nie wybijała się na pierwszy plan, ale to ona podtrzymywała pozory rodziny. Dla swojego młodszego braciszka którego chroniła przed wielkim rozczarowaniem, które zbliżało się coraz większymi krokami do domu ich drzwi. W święta gotowała, przez telefon udawała matkę Jamie'ego, a wszystko po to, by chłopczyk, który nigdy nie zapłakał za zmarłą siostrą, nie czuł samotności. Z kolei ona, 15-latka, buntowniczka, pozostała sama bez wsparcia ojca, matki, brata, jakiejkolwiek rodziny. Ich losy wzruszają – powodują, że serce zaczyna się ściskać, skroń pulsować, a w oczach pojawiają się kolejne łzy. Oni są prawdziwi. Jednak ich prawda boli.

 

Inna przyjaźń

Autorka, oprócz problemu rozpadu rodziny w obliczu tragedii, poruszyła jeszcze jeden bardzo ważny aspekt życia w społeczeństwie. Ukazała początki trudnej przyjaźni, naznaczonej innością, ale i nienawiścią otoczenia. W nowej szkole, Jamie nie ma szans, by przetrwać. Od samego początku staje się jej pośmiewiskiem, a dość szybko zostaje wrobiony w kradzież. Jednak jest w klasie jedna dobra dusza, która czuwa nad nim i próbuje pomóc mu w przełamaniu pierwszych lodów, a tym samym uczy go przetrwania. Jest nią 10-letnia Sunya, muzułmanka, która podobnie jak Jamie nie jest akceptowana w klasie. Choć Jamie ma początkowo opory, każdy dzień spędzony z nową przyjaciółką, zbliża go do niej jeszcze bardziej. Losy tej dwójki nie są łatwe – są naznaczone stereotypami, ciężkimi spojrzeniami, kąśliwymi uwagami i... brakiem reakcji ze strony pedagogów i brakiem akceptacji ze strony rodziców. To kolejny przykład świetnie poprowadzonego przez autorkę wątku, który nie milczy, pokazuje niezwykłość dziecięcej duszy i psychiki. Najważniejsze jednak jest to, że Pitcher udała się nie lada sztuka, umiała wykreować świat dziecka bez spojrzeń dorosłych. Bez natrętnego dydaktyzmu. Wyszło naturalnie i powtórzę po raz kolejny, bardzo prawdziwie.

 

Wszystko dobre, co się...

.. dobrze kończy – chciałoby się rzec. Ale książka, choć z pozytywnym akcentem, zaskakuje w pewnym stopniu zakończeniem. Teoretycznie optymistycznym, ale z dużą dozą ostrożności i niepewności. I dzięki właśnie zakończeniu powieść zyskuje bardzo dużo – gdyż nie jest tylko lekką opowiastką, w której wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a próbą uchwycenia rzeczywistości przefiltrowanej przez dziecięcy świat.

 

Polecam. Tym wrażliwym i tym o grubej skórze.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial