Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Grajek

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Grajek | Autor: Hellen McCabe

Wybierz opinię:

Alex9

Transylwania, mityczna kraina krwiożerczego protoplasty wampirycznego rodu Vlada Draculi, ale wbrew pozorom ten region nie jest tylko wykreowanym światem, lecz istnieje naprawdę. Zagubiona ziemia w Karpatach, nie rozpieszczająca ludzi ją zamieszkujących, surowy klimat, wioski są małymi enklawami, gdzie toczy się codzienne życie. W jednym z takich siedlisk od lat powtarza się dramat rodzinny, nikt nie umie wytłumaczyć dlaczego właśnie w tym miejscu tak wiele kobiet dotyka choroba psychiczna. Tę medyczną zagadkę chce wyjaśnić młody lekarz, z jednej strony pragnie zaistnieć w świecie medycznym, z drugiej nie daje mu spokoju ostatnia pacjentka - Irina, jej osobisty dramat ciekawi go mocniej niż sam jest w stanie przyznać. Co ukrywa pacjentka? Dlaczego boi się powiedzieć prawdę swojemu lekarzowi? Kim jest Praprzodek i jaką rolę odegrał w życiu mieszkańców wioski? Co skrywa przeszłość, a co może przynieść przyszłość?

 

Lipcowy poranek dla grupy młodych kobiet, a raczej dziewczyn, ze wsi Arvy jest porą gdy rozstrzyga się ich dalsze życie. Jedna z nich nie wróci już z miejscowego cmentarza taka jaka na niego wchodziła. Tradycja nakazuje by urodzone dziewczynki dwudziestego drugiego lipca, dokładnie w dzień swoich szesnastych urodzin, odwiedziły grób Praprzodka, jedna z nich zostanie wybrana, do czego? To już owiane jest tajemnicą, wiadomo tylko, że nie nacieszy się młodością. Nikt nie kwestionuje zasad rządzących egzystencją tej odosobnionej od świata osady, nawet tragedia nastolatki nie powoduje by ktoś w końcu odważył się powiedzieć prawdę. Gdy dramat dotyka Ankę - córkę Iriny po raz pierwszy sprawa trafia na policję, ale i ta instytucja jest bezradna wobec zmowy milczenia. Jedynymi śladami jest ciało dziecka, które w ciągu tygodnia postarzało się o dziesiątki lat i owiany złą, chociaż milczącą sławą, grób z reliefem w postaci kręgu dzieci - a raczej dziewczynek i jednego kalekiego chłopca.

 

Co może mieć wspólnego z wydarzeniami zaistniałymi w Rumunii spokojne amerykańskie miasteczko słynące z akademii muzycznej? Tutejsi mieszkańcy nawet nie słyszeli o transylwańskiej wiosce i nieszczęściu, które po raz kolejny je spotkało. Senną atmosferę pory letniej przerywa przyjazd nauczyciela muzyki, mającego pomóc niepełnosprawnym dzieciom w poznaniu piękna płynącego z nut. Nie wszyscy jednak są entuzjastycznie nastawieni do przybysza, ojciec jednego z przyszłych uczniów nie ufa obcemu, chociaż jego rodzina wydaje się zafascynowana gościem. Przypadek czy może intuicja ostrzega przed tym co ma się wydarzyć? Jaką rolę odegra zagadkowy Diep Koppelberg, miłośnik muzyki i kolekcjoner lalek? Czy średniowieczna legenda kryje powiązania pomiędzy sielankową amerykańską prowincją a otoczoną złą sławą Transylwanią?

 

"Grajek" łączy w sobie kilka gatunków literackich, z jednej strony opiera się o mit, z drugiej strony zaskakuje współczesnym rozwinięciem fabuły. Dwie opowieści połączone tajemniczym ogniwem, którego tożsamość powoli wyłania się w ich trakcie, ale tak naprawdę prawda wciąż pozostaje w ukryciu. Autorka w swej książce splotła elementy thrillera medycznego, kryminału i opowiadania grozy, a za podstawę posłużyło jej ludowe podanie. Krańcowo różni bohaterowie oraz sceneria wydarzeń sprawiają, że czytelnik jest zaskakiwany przebiegiem wątków. Od początku akcji postacie spowite są aurą niepokoju, tak jakby jakiś głos wprost do umysłu sączył słowa ostrzeżenia przed czającym się i nieuchronnym zagrożeniem. Kontrast pomiędzy życiem na przedmieściu i rozgrywającym się w tym pejzażu dramatem, którego świadomi są nieliczni potęguje złowieszczość opowiadania. Jeden motyw i dwa jego rozwinięcia, instynktownie przez czytelnika składane w jedną historię, której początek ginie w mrokach średniowiecza, a dzień dzisiejszy jest tylko niewielkim wycinkiem tego co jeszcze nastąpi ...

Natula

Helen McCabe jest autorką ponad 20 książek, napisanych pod prawdziwym nazwiskiem, jak również pod pseudonimami Aisling Byrne i Liberty Brett. Jej książki należą do gatunku romansu, jednak z racji tego, że pisarka interesuje się zjawiskami paranormalnymi postanowiła napisać swój pierwszy thriller, którym jest właśnie „Grajek".
Fabuła książki opiera się na kanwie legendy o grajku z Hammelin, w której to tajemniczy osobnik postanawia uwolnić małe miasto w Dolnej Saksonii od plagi szczurów. Ze swojego zadania wywiązuje się idealnie, jednak mieszkańcy odmawiają obiecanej mu nagrody. Mężczyzna mści się, wygrywając na fujarce rzewną melodię, wyprowadza z miasta stu trzydziestu malców. Od tamtej pory nikt nie widział grajka ani uprowadzonych dzieci.

 

Książka wprowadza czytelnika w ponure klimaty Rumuni. Jest rok 1990, młody psychiatra i naukowiec Sasha Marcu zajmuje się badaniem dziwnego zjawiska - wiele kobiet z malutkiej wsi o nazwie Arva, zapada na schizofrenię. Jedną z takich osób jest Irna, która podczas wywiadu, w swoich wspomnieniach cofa się do 22 lipca 1998 roku. Odkrycie Marcu jest makabryczne, m.in. dowiaduje się o koszmarnych rytualnych mordach na dzieciach. Podczas ostatniego tego typu incydentu, inspektor rumuńskiej policji był bliski złapania podejrzanego, jednak ślad się urwał. W tym samym czasie w małym miasteczku w USA pojawia się intrygujący nauczyciel muzyki, który wchodzi w bardzo bliskie relacje z rodziną Durrantów i swoim wdziękiem oczarowuje prawie wszystkich, prawie, bo jego magii nie ulega głowa rodziny, policjant Deve i jego głuchoniemy syn Michael.

 

Cały urok powieści tkwi w wyjątkowo mrocznym klimacie, zapewne duża w tym zasługa tła powieści. Przygnębiające rejony Transylwanii nie nastrajają optymizmem, a malutkie miasteczko w stanie New Hampshire z konserwatywnymi mieszkańcami, charakteryzującymi się ograniczonym myśleniem, sprawia że podczas czytania pojawiają się problemy z oddychaniem. W aurze zacofania i zaściankowości trudno o solidną dawkę tlenu.
Autorka nie oszczędza czytelnika, co chwilę serwuje opisy od których cierpnie skóra, co gorsze strach czy też nazwijmy to napięcie towarzyszące czytaniu, trwa niezmiennie od pierwszych do ostatnich stron książki. Mamy wrażenie, że wielka gradowa chmura wisi nam nad głową i za chwilę rozpęta się burza z piorunami. Duży plus dla McCabe za zdolność tworzenia i utrzymania stałego niepokoju, to fascynujące, że „Grajek" jest jej pierwszym thrillerem, na dodatek tak doskonale ubranym w uczucia zagrożenia i lęku.
W powieści nie leje się krew, nie ma mazania ścian wnętrznościami ani podawania mózgu na deser – chociaż obrzydliwości nie brakuje - wszystko opiera się emocjach, które ukrywają się w prostych zadaniach i reakcjach.

 

„Grajek" to budząca grozę opowieść w której okazuje się, że podania i legendy ludowe to nie tylko czcze bajanie. W każdej historii jest ziarnko prawdy, a niekiedy fikcja staje się przykrą rzeczywistością. Gdzie kończy się fantazja a zaczyna realność?, jak we współczesnym świecie wygląda zetknięcie z niewytłumaczalnymi zjawiskami? Wiele tego typu pytań nasuwa się po przeczytaniu tej lektury. Autorka wprowadza czytelnika w niezbadane tereny i prowadzi przez grząski grunt – tutaj nic nie jest pewne, nawet strach wydaje się być ułudą.

Isadora

Od dawna fascynują mnie ludowe podania i legendy, ich geneza, znaczenie, a przede wszystkim wpływ, jaki wywierają na kształtowanie kultury i etosu danej społeczności.
Jako że legenda o Szczurołapie z Hammelin (Hameln) jest mi dobrze znana, zaś recenzje książki Helen McCabe, z jakimi zetknęłam się na blogach były nadzwyczaj entuzjastyczne, nic już nie mogło mnie powstrzymać przed sięgnięciem po tę lekturę. Jakie pozostały mi po niej wrażenia? Zaraz się przekonacie.

 

Rumunia, 1990 rok. Sasha Marcu, młody i ambitny lekarz pracujący w ponurym szpitalu psychiatrycznym w mieście Kluż zwraca uwagę na dziwne i niepokojące zjawisko. Odkrywa, że wśród kobiet pochodzących z małej, odciętej od świata transylwańskiej wioski Arva, panuje ponadprzeciętna zapadalność na schizofrenię. Zaintrygowany tym fenomenem próbuje zgłębić psychikę jednej z pacjentek, Iriny, która przeszła załamanie nerwowe po tragicznej śmierci nastoletniej córki. Choć sesje z Iriną posuwają się bardzo opornie, dociekliwy lekarz wpada na trop przerażającej historii, która powtarza się w wiosce od stuleci i jest związana z postacią tajemniczego i złowieszczego Praprzodka. W niepokojący sposób łączy się ona z sekretnymi, znanymi tylko kobietom rytuałami oraz brutalnymi morderstwami dzieci. Policja okazuje się bezradna natrafiając na mur milczenia mieszkańców osady.

 

Akcja przenosi się do małego amerykańskiego miasteczka Sunny Mead. Diane Durrant postanawia zatrudnić nauczyciela muzyki dla swych utalentowanych dzieci, a zwłaszcza dla 13-letniego Michaela, który od czasu wypadku samochodowego jest niepełnosprawny. Przyjazd tajemniczego Diepa Koppelberga, wirtuoza fletu i kolekcjonera lalek, wprowadza zamęt w spokojne życie rodziny. Urokowi nauczyciela nie poddaje się jedynie Michael, który zaczyna zdawać sobie sprawę z grożącego wszystkim niebezpieczeństwa...

 

Źródłem inspiracji autorki "Grajka" była legenda o Szczurołapie z Hameln, który w XIV wieku przybył do miasta, aby uwolnić je od plagi gryzoni. Szczury, zasłuchane w melodię wygrywaną przez flecistę opuściły Hameln i utonęły w rzece. Kiedy rada miejska odmówiła grajkowi wręczenia umówionej zapłaty, ten zwabił swoją melodią wszystkie dzieci do wnętrza góry - i nikt więcej już o nich nie słyszał.
XIV - wieczna legenda może mieć swój początek w wydarzeniach historycznych o sto lat wcześniejszych, znanych pod nazwą dziecięcej krucjaty. Ogromna rzesza dzieci wyruszyła wtedy w drogę do Ziemi Świętej, lecz nigdy tam nie dotarła; uczestnicy zginęli bądź zostali sprzedani w niewolę.

 

Autorka powieści najwyraźniej oparła się nie na pierwotnej wersji legendy, lecz na opisującym ją wierszu Roberta Browninga - stąd wzmianka o Transylwanii w roli miejsca, do którego dotarł Szczurołap wraz z korowodem towarzyszących mu dzieci.
McCabe łączy te intrygujące i pełne grozy legendarne wątki - bardzo bym chciała napisać, że zgrabnie i umiejętnie, ale niestety moje odczucia były zupełnie inne.
Po pierwsze - choć kontrast pomiędzy transylwańską, odizolowaną od świata, pogrążoną w ponurych zabobonach wioską a do bólu realnym, sennym amerykańskim miasteczkiem robi wielkie wrażenie, to w jakimś sensie jednak rozczarowuje. Fabuła staje się przez to schematyczna, wtórna, odarta z grozy i tajemniczości; w zasadzie wszystkie wysiłki autorki, aby stworzyć odpowiednio mroczną atmosferę (która tak obiecująco zapowiadała się w rumuńskich realiach), są mało przekonujące i spełzają na niczym.
Zupełnie nie mogę pojąć, co kierowało autorką, gdy już na pierwszych stronach powieści wyjaśniła nam zagadkę karpackiej wsi i Praprzodka. Z tego powodu fabuła staje się nudna i przewidywalna, zwłaszcza, że do samego końca nie dowiadujemy się niczego więcej i pozostajemy ze zdobytą wcześniej wiedzą, choć w toku fabuły pojawia sie kilka dodatkowych pytań. Niejasny pozostaje dla mnie sens rytuału w Arvie, nielogiczny pod każdym względem i niczym nieuzasadniony - ani w kontekście psychologicznym, historycznym czy obyczajowym. Moim zdaniem to rażące zaniedbanie, które znacząco wpłynęło na mój stosunek do lektury.
Ponadto sama postać Szczurołapa wydaje mi się nakreślona w dość dziwaczny sposób, który w jakimś sensie odziera go z aury grozy wyczuwalnej w średniowiecznej legendzie. Diaboliczny flecista - pedofil ze szczurem zamiast penisa - to brzmi po prostu groteskowo! Jego postać jest zbyt mało złożona, banalna i jednoznaczna, a sama historia - zbyt naiwna, oczywista, za bardzo dopowiedziana. Szczurołap powinien być bardziej nieokreślony, tajemniczy, wielowymiarowy, a opowieść bardziej dopracowana w sferze zachowań i obyczajów mieszkańców wioski.

 

Moim zdaniem "Grajek" ma w sobie niewykorzystany potencjał, jaki drzemie w złowieszczej legendzie o Szczurołapie z Hameln. Książka mogłaby być dobrym thrillerem psychologicznym, ale bohaterom brakuje głębi charakteru; choć są autentyczni w swych emocjach, to jednak zarazem przewidywalni i schematyczni. Intrygujący wątek rytuałów - dokładnie co prawda opisany, ale pozbawiony jakiegokolwiek uzasadnienia - jest niedopracowany, a przez to zaprzepaszczony. Ciekawie zapowiadający się wątek rumuńskiego lekarza poszukującego wyjaśnienia fenomenu w Arvie został ucięty, nim zdążył się na dobre rozwinąć. Wygląda na to, że autorka straciła impet, zmarnowała doskonały pomysł albo poczuła, że koncepcja ją przerosła.
Niemniej jednak "Grajek" to lektura, która w ciekawy sposób łączy rzeczywistość ze światem legend i każe się zastanowić, ile prawdy drzemie w dawnych podaniach od stuleci budzących niezrozumiały lęk i grozę oraz gdzie przebiega granica pomiędzy legendą a koszmarną rzeczywistością.

 

Moje ogólne wrażenie to rozczarowanie, niedosyt i poczucie zmarnowania intrygujacego i oryginalnego pomysłu. Nie żałuję jednak, że sięgnęłam po tę książkę - nie darowałabym sobie, gdybym nie przeczytała wariacji na temat jednej z moich ulubionych legend. Być może miałam wygórowane oczekiwania względem tej powieści - najlepiej przekonajcie się sami, czy jest to lektura dla Was.

Viconia

Słyszeliście kiedyś legendę o szczurołapie z Hameln? W mieście zalęgły się szczury, więc wezwano szczurołapa, który za sprawą magicznego fletu wyprowadził je z miasta. Jednak mieszkańcy postanowili wymigać się od zapłaty, czym rozwścieczyli flecistę. Wrócił on do miasta, i tym razem za pomocą swojej muzyki wyprowadził z miasta wszystkie dzieci, a potem zniknął z nimi na wzgórzu i słuch o nich zaginął.
Od kiedy przeczytałam Sagę o Ludziach Lodu bardzo lubię wszelkie interpretacje tej legendy, dlatego z wielką chęcią zabrałam się za lekturę „Grajka". I mimo, że nie do końca mnie ta opowieść zachwyciła, to jednak uważam, że warto po nią sięgnąć.

 

Autorka przenosi nas do Rumunii. Poznajemy Sashę Marcu, lekarza, który postanawia bliżej przyjrzeć się pewnej zapomnianej przez świat wiosce, gdzie zdecydowanie zbyt często u kobiet objawia się schizofrenia. Pod jego opiekę trafia Irina, która po śmierci córki przeszła załamanie nerwowe. Dzięki niej, młody doktor dowiaduje się o tajemniczym rytuale, przez który musi przejść każda młoda dziewczyna w wiosce, aby oddać cześć Praprzodkowi. Morderstwa dzieci i gwałty na młodych dziewczynach są straszną tragedią, ale policja napotyka w wiosce tylko mur milczenia.

 

Potem przenosimy się do miasteczka Sunny Mead, mała, spokojna amerykańska miejscowość. Poznajemy rodzinę Durrantów, która kilka lat wcześniej została dotknięta tragedią: nastoletni Michael po wypadku samochodowym staje się głuchoniemy i porusza się na wózku. Tragedia tym większa, że cała rodzina jest bardzo muzykalna, a Michael nie może się już oddawać swojej pasji. Chłopak zamyka się w sobie i większość czasu spędza w swoim pokoju gdzie hoduje rozmaite zwierzęta, od ropuchy po kreta.

 

Jego matka, Diane postanawia zatrudnić nauczyciela muzyki, który ma ogromne doświadczenie w pracy z niepełnosprawnymi dziećmi. Tak oto w życie rodziny wkracza Diep Koppelberg, który z miejsca oczarowuje damską część rodziny i małego braciszka Michaela.

 

Tylko Michael i jego ojciec odczuwają ogromną i nieuzasadnioną niechęć do Diepa. Czy ich wątpliwości wystarczą, żeby odkryć tajemnicę nauczyciela i uchronić rodzinę przed wielkim niebezpieczeństwem? I jak ich problemy łączą się z oddaloną o setki kilometrów wioską w Rumunii?

 

Helen McCabe serwuje nam thriller psychologiczny, w którym przedstawia swoją wizję tego, stało się ze szczurołapem i uprowadzonymi przez niego dziećmi. I teraz pytanie, czego oczekiwałam, kiedy przeczytałam na okładce, że akcja dzieje się w ponurej, pełnej przesądnych ludzi transylwańskiej wiosce? Liczyłam, że mrok, ponura atmosfera i tajemnicze zjawiska będą się wręcz wylewać z powieści. Że poczuję dreszcz na plecach, a na samą myśl o szczurach będę przez jakiś czas reagować panicznym strachem. A niestety tego nie dostałam.

 

Fakt, jest to dobrze napisana powieść, świetny pomysł na wykorzystanie i przetworzenie starej legendy. Tylko niestety czegoś zabrakło. Nawet bohaterowie mnie do siebie nie przekonali. Jasne, ich emocje i zachowania są przemyślane i sensowne, ale jednak bardzo przewidywalne. Nie zżyłam się z żadnym z nich, nie czułam wielkich emocji, kiedy czytałam o przeżyciach Michaela. Do tego akcja toczy się dość powoli i od początku znamy tajemnicę Praprzodka, a przez to praktycznie nic nas nie zaskakuje w miarę rozwoju akcji. Nawet flecista jest jakiś taki nijaki. Po tak mrocznej postaci oczekiwałabym atmosfery grozy, tajemnicy, niedopowiedzeń, a dostajemy wszystko podane na tacy i jakąś karykaturę postaci, która powinna budzić lęk i niepokój. To trochę tak, jakby hrabia Dracula zaczął nagle świecić w słońcu.

 

Ta historia ma ogromny potencjał, szkoda, że nie został wykorzystany. Połączenie legendy, rytuałów w stroniącej od obcych wiosce, lekarza, który za wszelką cenę chce poznać sekret kobiet z tej wioski. To wszystko mogłoby być naprawdę świetnym thrillerem psychologicznym. Pewne wątki są ucięte, zanim się dobrze rozkręciły. Pewne nie do końca sensownie wyjaśnione. I to wszystko bardzo psuje atmosferę powieści.

 

Mimo wszystko nie żałuję, że sięgnęłam po „Grajka". Bo czytało się dobrze, tylko niestety czegoś zabrakło. Z tego co wyczytałam na okładce, autorka do tej pory pisała wyłącznie romanse, a „Grajek" jest jej pierwszym thrillerem. Cóż, może to nie jej gatunek. A może jeszcze kiedyś się rozkręci i napisze thriller, po którym wszyscy pospadają z krzeseł. Ale to jeszcze nie ten, niestety. A szkoda, bo mam wrażenie, że jedna z moich ulubionych legend została trochę sprofanowana.

Buffy1977

W małym rumuńskim miasteczku mają miejsce niewytłumaczalne wydarzenia – co jakiś czas ktoś bestialsko gwałci dziewczynki, które rano za namową matek wybierają się na cmentarz. Po gwałcie szesnastoletniej Anki Petrescu inspektor Valentin rozpoczyna śledztwo, celem znalezienia sprawcy. Zwraca się po pomoc do psychiatry, który bada tutejszy wysoki wskaźnik zachorowań na schizofrenię u kobiet. Wkrótce mężczyźni odkrywają, że wszystkie te dziwne wydarzenia mają ścisły związek z podaniami ludowymi, które jakimś sposobem stały się rzeczywistością.

 

„Według legendy w 1376 roku, wszystkie dzieci z małego miasteczka w Niemczech zostały zabrane do Transylwanii przez szczurołapa flecistę z Hammelin..."

 

Pierwszy thriller Helen McCabe, która do tego czasu specjalizowała się w literaturze romantycznej. Książka dzieli się na dwie diametralnie różniące się od siebie części. Księga pierwsza znakomicie wprowadza czytelnika w mroczny nastrój zabobonnego rumuńskiego miasteczka, intryguje tajemniczością, a przede wszystkim pozwala nam zapoznać się z mrożącą krew w żyłach sprawą kryminalną. Zapoznając się z wydarzeniami przedstawionymi na początku powieści byłam przekonana, że oto mam przed sobą thriller doskonały, uwypuklający jego integralne elementy, a co najważniejsze sprawiający, że czuję nieprzepartą ochotę na rozwiązanie zagadki tajemniczego gwałciciela, którego mieszkanki miasteczka zwą Praprzodkiem. Akcja pierwszej księgi książki kończy się, nie wyjaśniając praktycznie niczego, po czym następuje część druga, która przenosi czytelnika z mrocznej Rumunii do nowoczesnego miasta w USA. Od tego momentu będziemy towarzyszyć tajemniczemu gwałcicielowi dzieci, powoli acz systematycznie odkrywając jego tajemnicę, która niestety tak intrygująca na początku okazuje się średnio zajmująca. Księga druga, niestety, została pozbawiona niemalże całej aury tajemniczości tak skrupulatnie potęgowanej na początku lektury. Poznajemy pewną rodzinę, która wpada w sidła złego uroku dziwnego mężczyzny ze złotym fletem i tylko głuchoniemy chłopczyk jest w stanie go przejrzeć i powstrzymać. Autorka serwuje nam iście denerwującą narrację prowadzoną przede wszystkim z punktu widzenia dzieci, której prostota językowa odrobinę blokuje wczucie się we właściwą akcję, a samo rozwiązanie intrygi okazuje się nadzwyczaj blade i mało oryginalne.

 

Myślę, że największym błędem autorki było przeniesienie akcji z mrocznej Rumunii do wielkiej metropolii, co momentalnie pozbawiło powieść niemalże całego klimatu grozy. Jednakże należy oddać pisarce sprawiedliwość, jeśli chodzi o charakterystykę postaci – ani na chwilę o nich nie zapomniała, skrupulatnie nakreśliła czytelnikom ich psychikę, pozwalając na identyfikację z niektórymi z nich. Znakomitym pomysłem okazała się również inspiracja ludowymi podaniami, przede wszystkim utworem Roberta Browninga pod tytułem „Flecista z Hammelin", który to został umieszczony na końcu książki. Trzeba przyznać, że oparcie fabuły powieści na skądinąd nieznanej w Polsce legendzie o tajemniczym fleciście, mającym niezdrowy pociąg do dzieci i szczurów okazał się całkiem oryginalny. I choć z pewnością można było poprowadzić akcję w odrobinę bardziej interesujący sposób w ogólnym rozrachunku autorka całkiem nieźle sobie poradziła. Może nie jest to jakieś arcydzieło literackiego dreszczowca, ale jako odprężająca lektura na jeden raz nadaje się idealnie. W końcu ile istnieje zbeletryzowanych książek traktujących o ludowych podaniach? Choćby przez ową oryginalność fabularną warto sięgnąć po tę pozycję. Natomiast wielbiciele romantycznej prozy Helen McCabe na pewno będą ciekawi, jak też pisarka poradziła sobie w zupełnie odmiennym gatunku literackim.

 

Bardzo dziękuję wydawnictwu Bullet Books za udostępnienie mi egzemplarza tej książki oraz portalowi Sztukater za przesłanie mi jej.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial