Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Pozaświatowcy Tom 1 Świat Bez Bohaterów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 19 votes
Akcja: 100% - 14 votes
Wątki: 100% - 18 votes
Postacie: 100% - 18 votes
Styl: 99.6% - 15 votes
Klimat: 100% - 16 votes
Okładka: 100% - 19 votes
Polecam: 100% - 20 votes

Polecam:


Podziel się!

Pozaświatowcy Tom 1 Świat Bez Bohaterów | Autor: Brandon Mull

Wybierz opinię:

Lilien

Wiele osób zna Brandona Mulla, jako autora niesamowitego cyklu fantasy pt. „Baśniobór". Ja osobiście nie miałam okazji do jej zgłębienia, natomiast słyszałam o niej sporo dobrego. Może kiedyś się za nią zabiorę. Tymczasem w moje ręce wpadła jego nowa powieść, za którą wzięłam się od razu, mając tym samym nadzieję, że to będzie „to coś", nad czym spędzę długie godziny, nie mogąc się wprost oderwać od porywającej historii. A co dostałam w zamian? Otóż...

 

„Świat bez bohaterów" jest pierwszym tomem z serii „Pozaświatowcy". Opowiada o losach nastoletniego chłopaka imieniem Jason, oraz pewnej dziewczyny Rachel, którzy zmagają się z trudami dnia codziennego, aż tu nagle w niewyjaśnionych okolicznościach trafiają, a raczej zostają wciągnięci/połknięci czy jak kto woli do Lyrian – alternatywnego świata w stosunku do tego, w którym żyją. Z początku próbują wrócić do domu – jednak nie jest to takie łatwe, jakby się mogło wydawać. Jason spotyka Depozytariusza wiedzy, po opowieściach, którego postanawia odnaleźć magiczne słowo i obalić złego cesarza Lyrianu. Koniec końców poznaje osoby, które mu w tym pomagają – w tym również Rachel. Oboje wplątują się w tajemniczą, a zarazem bardzo niebezpieczną misję. Chcąc wrócić do domu, nie mają innego wyjścia, jak tylko obalić Maldora i uratować tytułowy świat pozbawiony bohaterów... O tym, co z tego wyniknie każdy z Was musi przekonać się sam, gdy tylko powieść ukaże się w polskich księgarniach. A jakie jest moje zdanie?

 

Cóż, ciężko jest mi przyrównać „Pozaświatowców" do poprzednich powieści Brandona Mulla, bowiem do tej pory sama nie miałam, jako tako z nimi styczności. Mogę jedynie przyznać, że już na pierwszy rzut oka widać, że autor nie bawi się w skromne opisy sytuacji. Wszystko tutaj jest żywe i bardzo realistyczne, co sprzyja szybkiemu czytaniu. Nie mogę się jednak zgodzić z faktem, że książka jest wciągająca. Co prawda historia jest ciekawa i bardzo oryginalna, ale mimo to momentami [a zwłaszcza na wstępie] nie mogłam jej najzwyczajniej zmęczyć. Zwłaszcza, gdy doczytałam do chwili, jak główny bohater zostaje wręcz „połknięty" przez hipopotama, który stał się na miarę portalu. Od tej chwili pogubiłam się w nie tylko tematyce, ale i przedziale wiekowym, do którego książka jest skierowana. Chcąc nie chcąc czytałam dalej i gdybym miała teraz powiedzieć coś o całości, to pomimo ciężkiego, a niekiedy bardzo ciężkiego i żmudnego wstępu, to im dalej, tym lepiej, a w pewnych chwilach bywały i takie momenty, gdy nie dało się wręcz oderwać myśli od fabuły i chciało się czytać bez przerwy.

 

Dzięki temu można stwierdzić, że autor pisze w miarę przyjemnym językiem, a jego styl może i chwilami pozostawia trochę do życzenia, to mimo wszystko jest nad wyraz oryginalny i potrafi w żywy i bardzo realistyczny sposób pokazać świat przedstawiony. Również, jeśli dotyczy to tematyki – jest tutaj wszystko, co do fantastyki się zaliczać powinno i być zawarte w takich tekstach. Nie przypadli mi mimo wszystko do gustu bohaterowie – a raczej Rachel, (bo Jasona nawet polubiłam), ponieważ brakowało mi w niej chwilami realizmu i przekonania. Gdybym mogła, to chętnie zobaczyłabym ją w sytuacji, w które mogłaby pokazać swoją siłę mentalną i stanowczość na tyle, że przyćmiłaby pozostałych. Poza tym chyba nie mam jakiś szczególnych uwag, co do bohaterów.

 

Podsumowując, powieść jest naprawdę ciekawa i potrafi wciągnąć – mimo przerażającego i ciężkiego początku. Bohaterowie mają swoje wady i zalety, ale znajdą się ii tacy, którzy ich będą uwielbiać. „Świat bez bohaterów" mogę ze szczerym sercem polecić fanatykom gatunku, którzy lubują się w czystych fantasy, bez przesytu i wysypu paranormalni na rynku wydawniczym. Chcąc, nie chcąc nawet dla mnie była to miła odskocznia, więc mam nadzieję, że niejednej osobie przypadnie do gustu.

Viconia

Brandon Mull znany jest u nas głównie, dzięki swojej bestsellerowej serii „Baśniobór". Słyszałam o niej dużo dobrego, dlatego kiedy pojawiła się okazja przeczytania czegoś autorstwa tego pana, nie wahałam się długo.
„Świat bez bohaterów", tak jak wiele powieści fantasy, opowiada o dwójce zwyczajnych nastolatków, którym pewnego dnia przydarzają się niezwyczajne rzeczy. Poznajemy Jasona, który podczas pracy w zoo zostaje zwabiony przez dziwną muzykę, dobiegającą z bardzo dziwnego miejsca, i przeniesiony do innego świata. Początkowo zagubiony, próbuje dowiedzieć się czegoś o świecie, w którym się znalazł i od razu pakuje się w kłopoty. I to z każdą chwilą coraz większe. Razem z Rachel – dziewczyną, która również trafiła do tego świata w dziwnych okolicznościach – musi wyruszyć na poszukiwanie Słowa. Bo tylko Słowo jest w stanie obalić złego cesarza, rządzącego w tym świecie. Przed naszymi bohaterami długa i niebezpieczna podróż, a przed czytelnikami godziny świetnej rozrywki.

 

Cóż, nie mogę powiedzieć, że książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Niestety, ale wstęp jest trochę nudnawy, ciekawiej robi się dopiero wtedy, kiedy Jason trafia do Lyrianu i zaczyna odkrywać świat, w którym się znalazł. Ale od tego momentu jest już tylko lepiej, bo im dalej w lekturę, tym więcej się dzieje i bardziej nas wciąga.
Przede wszystkim świat przedstawiony jest naprawdę fascynujący, a reguły jego działania wyjaśnione jasno i wyraźnie zarówno bohaterom, jak i czytelnikowi. Wydaje mi się, że właśnie tak mniej więcej w momencie, kiedy dowiadujemy się o co w tym wszystkim chodzi, czytanie staje się prawdziwą przyjemnością. Może i sam pomysł nie jest odkrywczy, w końcu epicka fantasy to coś, co zostało przerobione na każdy możliwy sposób, a jednak czytanie nadal sprawia przyjemność. Bo to przecież właśnie podróż jest tu ważna, a pod tym względem nie mam się do czego przyczepić.

 

Misja, w którą wyruszają bohaterowie jest niebezpieczna i pełna przygód. Poszukując kolejnych sylab Słowa, muszą odwiedzić miejsca, w które nikt inny nie odważyłby się udać. W imię czego zapytacie? Na początku po prostu dlatego, że chcą mieć to za sobą i wrócić do domu, do swojego świata. Jednak im dłużej podróżują po tym niesamowitym świecie, tym bardziej czują się z nim związani i pragną pomóc jego mieszkańcom. Dlatego postanowili niejednokrotnie narazić swoje życie, żeby zdobyć wszystkie sylaby i pokonać czarny charakter. Sami główni bohaterowie nieszczególnie przypadli mi do gustu, przyznam nawet, że momentami nieco irytowali. Ale za to postaci drugoplanowe zdecydowanie nadrabiają te braki! Tak samo jak i świat przedstawiony, który opisany jest wyjątkowo barwnie. Miejsca, w które udają się Jason i Rachel są opisane tak realistycznie, że widzimy je w wyobraźni jak żywe! Chociaż muszę powiedzieć, że powieść jest dosyć nierówna. Były momenty, w których nie mogłam się wręcz oderwać od lektury, ale niestety były też takie, które nieco nudziły. Na szczęście przeważyły te pierwsze i lekturę mogę zaliczyć do naprawdę udanych!

 

Nie należy też jednak zapominać, że jest to powieść dla młodzieży, więc momentami można przymknąć oko na naiwność i przewidywalność, pochwalić za to przedstawienie uniwersalnych wartości jako coś niezwykle ważnego. Postępowanie zgodnie z własnym sumieniem oraz przestrzeganie norm moralnych to rzecz bardzo ważna, a żeby zostać bohaterem nie trzeba być księciem w lśniącej zbroi.

 

Zdecydowanie mogę polecić miłośnikom fantastyki, nie tylko tym nastoletnim, ale i nieco starszym. Każdy znajdzie w tej powieści coś dla siebie, bez względu na wiek. Zabawna, pełna przygód, momentami zaskakująca, na pewno sprawi, że spędzicie kilka emocjonujących godzin w świecie pełnym niebezpieczeństw czyhających na młodych bohaterów.

Julie Wellings

Kim jest bohater? Rycerzem na białym koniu, w srebrnej zbroi i z mieczem w ręce? A może to wielki goliat z niezwykłą siłą? Czy można zostać osobą z legend przez przypadek? Na przykład przez wpadnięcie do... gardła hipopotama w miejskim zoo? Ja po przeczytaniu „Świata bez bohaterów" na pewno z większą przychylnością patrzę na tą ostatnią opcję i dzięki Brandonowi Mullowi od tego czasu będę bardziej uważnie śledziła muzykę dobiegającą z bebechów zwierząt wszelakich. Wam też to polecam. Chyba, że chcecie trafić do tajemniczego Lyrianu. - Krainy słynącej... no w sumie w naszym świecie z niczego. Ale ostatnio u nich zasłynęło dwóch naszych. Chodzi mi oczywiście o Rachel i Jasona – pierwszych od dawna pozaświatowców, którzy przez przypadek trafili do ich wymiaru. Niespodziewanie otrzymują misję i muszą zdobyć sylaby Słowa. Potężnego klucza mogącego zabić złego czarnoksiężnika – Maldora. A to już nie lada sztuka. Problem w tym czy im się uda i co się stanie, jeśli im się nie uda.

 

Rzadko spotyka się takie książki, w których znajduje się tyle szalonych tworów autora. Tutaj Brandon Mull pokonał wszystkich, ale nie przedobrzył i nie wypchał całej powieści niepotrzebnymi stworami. Trzeba jednak przyznać, że wiele jego pomysłów jest prześmiesznych. Z tego, co się orientuję nikt nie wpadł jeszcze na pomysł, by pisać o hipopotamie-portalu. A to tylko jeden z wielu jeszcze lepszych przykładów! Dzięki takim niepozornym drobnostkom tę powieść pod tym względem mogę uznać za lepszą od niejednego „porządnego" fantasy. Może pisarz nie popisał się jakimś niezwykle pasjonującym piórem i talentem do pisania wzruszających historii, ale na pewno udowodnił, że jego wyobraźnia przewyższa wszystkich pod każdym możliwym aspektem. To nie tak, że widzę go w samych superlatywach, ale za magię jego umysłu zaprzedałabym duszę. Patrząc na to z tej perspektywy swoimi umiejętnościami twórczymi dorównuje według mnie takim autorom, jak J.K. Rowling, czy Rick Riordan. A uwierzcie mi ich trudno przebić.

 

Niestety książka posiadała błędy. Największym z nich jest niewątpliwie korekta. A raczej jej brak. Niektóre rozdziały wyglądały tak, jakby przed wydrukowaniem ich nikt ich nie przeczytał! I nie, nie przesadzam. Odniosłam wrażenie, że w „Świecie bez bohaterów" ktoś posprawdzał tylko na Wordzie, czy przecinki są w dobrych miejscach, a resztę kompletnie olał. Nie wiem, czy to dlatego, że wydawnictwo nie wierzyło w tą powieść i w jej sukces, czy po prostu zatrudnili do tej pracy kompletnego partacza, ale mam pewność, że masa powtórzeń i literówek przykuła nie tylko moją uwagę. Z kolei posiadam nadzieję, że drugi tom będzie wydany lepiej, bo naprawdę to zakrawa o nieprzyzwoitość, by tak dobra seria została zepsuta przez błędy wydawców. Pozaświatowcy zaczęli się naprawdę dobrze. Z tego, co wyczytałam na stronie autora będzie to trylogia [?], więc marzę o tym, by przy kolejnych dwóch tomach było lepiej pod względem treści niż w pierwszym.

 

Na co liczyłam czytając „Świat bez bohaterów"? Na niezobowiązującą lekturę książki autora, którego naprawdę bardzo polubiłam przy okazji „Baśnioboru". Brandon Mull do tej pory nie zraził mnie do siebie, dlatego na pewno zapoznam się z jego innymi powieściami. Pierwszy tom „Pozaświatowców" to dopiero moje drugie spotkanie z twórczością owego pisarza i jestem przekonana, że nie ostatnie. Przy czytaniu tej pozycji byłam tak sama zrelaksowana i szczęśliwa, jak przy poznawaniu losów Kendry i Setha. I co więcej Jason i Rachel o wiele bardziej przypadli mi do gustu. Bałam się, że będę kopią swoich niejako poprzedników, ale okazali się całkiem różni i to się chwali. Nie byli rodzeństwem, ale niekiedy tak się zachowywali. Rywalizowali między sobą i pokazywali, na co ich stać. Jednak nad przepychanki stawiali dobro Lyrianu. – Ta odpowiedzialność ciążyła nad nimi praktycznie od samego początku i podziwiam twórcę za tak rzetelne oddanie relacji pomiędzy tą dwójką. Oczywiście było trochę innych bohaterów, ale zostali on tak „rozłożeni", że nie mylili się nam i stanowili tylko tło, które jednak od czasu do czasu odgrywało bardzo ważną rolę.

 

Perypetie Rachel i Jasona były naprawdę dobre. Z zaciekawieniem śledziłam ich kolejne przygody podczas zdobywania poszczególnych slab Słowa. Na ich drodze pojawiali się zarówno przyjaciele, jak i wrogowie. Często trudno było odróżnić tych pierwszych od drugich. I to jeden z największych plusów tej książki. Nigdy tak do końca nie mogłam odgadnąć, co się stanie na kolejnej stronie. Teraz po skończeniu „Świata bez bohaterów" mam jakieś mgliste wyobrażenie o tym, co będzie w „Zarzewiu burz (drugi tom), jednak tylko tyle ile wynika z moich własnych obserwacji i opisu wydawcy. Brandon Mull posiada niezwykły talent do zaskakiwania. Niekiedy pozytywnie, niekiedy negatywnie, ale fakt faktem, że nie sposób go rozgryźć. Sposób, w jaki kreuje poszczególne postacie świadczy o dużym doświadczeniu i wielkiej świadomości pisarskiej. (Jeśli to czytasz napisz w komentarzu: herbata). Wszystko ma zaplanowane od początku do końca i tylko niekiedy udaje się mu nas zwieść, że on sam nie wiem, co będzie dalej. Lubi trzymać swoich czytelników w niepewności i nie dostarcza nam zapychaczy, co również się chwali. Pisarz na pozór idealny. Na pozór, bo niekiedy powieść może trochę, odrobinkę, ciut znużyć. Ale to naprawdę tylko kilkuzdaniowe momenty, których nie ma na szczęście w książce zbyt dużo.

 

Autor powoli wysuwa się w moim osobistym rankingu na coraz wyższe miejsce. Zmusza mnie do ciągłego zastanawiania się nad tym, co on robi, by tworzyć coś tak dobrego. To nie jest tak, że ja nie widzę błędów w tej książce. Ona są, ale one mnie nie obchodzą! Przy tak wybitnej historii wszystkie potknięcia nic nie znaczą. J.K. Rowling pisała o wężu, który mruga, choć nie ma powiek, to Brandon Mull też może się pomylić! Jej tego nikt nie wytykał, to jemu tym bardziej nie należy tego robić. Może traktuję go trochę sentymentalnie, ale według mnie to w niektórych przypadkach powinno być wskazane. Na pewno jego twórczość przypadnie do gustu fanom Ricka Riordana, czy właśnie twórczyni „Harrego Pottera". Jeśli ktoś chce poznać się ich następcę, to „Świat bez bohaterów" może okazać się strzałem w dziesiątkę!

Miiincik

"Bohater poświęca się w imię większego dobra. Bohater żyje w zgodzie z własnym sumieniem. Ujmując rzecz w skrócie,bycie bohaterem oznacza właściwe postępowanie niezależnie od konsekwencji."

 

Kim tak naprawdę jest bohater? Osobą, która ratuje ludzi, a może człowiekiem odpornym na krzywdy innych? Tak naprawdę ciężko zdefiniować to słowo, jednakże jedno jest pewne. W Lyrianie prawdziwych bohaterów już nie ma. Zamiast nich są skorumpowani urzędnicy, bezlitośni szpiedzy i egoistyczny cesarz. Tak wygląda Królestwo, zanim pojawi się Jason. Ale, kto to taki? Już Wam mówię...

 

Jason jest normalnym nastolatkiem, który mieszka w USA. Trenuje baseball i pracuje w zoo - i właśnie podczas wykonywania swoich obowiązków usłyszał dziwną muzykę, wydobywającą się z ... brzucha hipopotama! Zaciekawiony chłopak nachylił się i... wpadł do pyska zwierzęcia. I tak oto przedostał się do magicznej krainy Lyrianu. Jak się okazało nie bez powodu. Wraz z Rachel, która również była pozaświatowcem, nastolatek musi uśmiercić cesarza. W jaki sposób? W sposób magiczny! Za pomocą Słowa, które para nastolatków musi odszukać.

 

"- Od razu woli pan zasiąść do posiłku czy najpierw woli pan odpocząć w swoich
apartamentach?- Zapytał Conrad.
- A co pan by wolał?
- Usłyszeć odpowiedź."

 

Brandon Mull to amerykański autor powieści młodzieżowych. Mieszka w stanie Utah, wraz z żoną i trójką dzieci. W swoim dorobku ma kilka powieści. Pierwszą z nich był "Baśniobór", który od razu stał się bestsellerem w kraju i za granicą. W Polsce opublikowano już 5 tomów tejże serii. Trylogia "Pozaświatowcy" to kolejna historia wydana spod pióra Mull'a.

 

Co zachęciło mnie do przeczytania tej powieści? Na pewno pozytywne recenzje,które czytałam wiele razy, ale również i słowa z tylu okładki, które kieruje do nas Rick Riordan- autor serii "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy" (uwielbiam tego autora oraz jego książki!). Twierdzi, że "Pozaświatowcy" są magiczną i pełną humoru opowieścią. Czy Riordan ma rację? Ależ, oczywiście!

 

Akcja rozwija się w sumie powoli. Czytałam wiele książek, w których opowieść gnała jak szalona, a tu, w "Pozaświatowcach" czegoś takiego nie ma. Co prawda, było wiele intrygujących momentów, ale tylko w jednej chwili aż 'krzyknęłam z zachwytu i ze zdziwienia'. Widać, że Mull stworzył dokładny zarys całej opowieści. Z jednej strony to dobrze, bo nie ma niedomówień i błędów w akcji. Z drugiej, natomiast, prawie każdy ekscytujący moment, wydaje się po prostu sztuczny. Warto wspomnieć o rzeczy najistotniejszej. Czy "Świat bez bohaterów" był interesujący? Tak! Historia jest naprawdę oryginalna, a autor, raz po raz, zadziwiał mnie swoimi pomysłami i bardzo rozwiniętą wyobraźnią. Takiej mieszaniny pomysłów nie z tej ziemi, nie znajdziecie w żadnej innej książce!

 

Głównym bohaterem jest Jason, jednakże moim zdaniem i Rachel zasługuje na naszą uwagę, gdyż praktycznie przez cały czas towarzyszy chłopakowi. Oboje przybyli z naszej planety, więc nie mają pojęcia, czym rządzi się świat Lyrianu. "Dzięki' temu, wielokrotnie wpadają w tarapaty oraz są nagminnie oszukiwani przez tubylców. Początkowo, zachowanie tych dwojga ziemian mnie denerwowało, ale później postawiłam się w sytuacji nastolatków i... polubiłam ich! Jason i Rachel są lekko roztrzepani, ale bardzo odważni. Sprawiają wrażenie przyjaznych i myślę, że jeżeli te postacie naprawdę by istniały bez problemu, znalazłabym z nimi wspólny język.

 

Podsumowując, "Pozaświatowcy. Świat bez bohaterów" to bardzo dobry początek serii. Z lekturą spędziłam wspaniałe chwile i zapomniałam o codziennych troskach. Za kilka dni w księgarniach pojawi się drugi tom. Wiem, że będę musiała go przeczytać, zwłaszcza, że ten zakończył się w niezwykle intrygującym momencie!
Tymczasem, polecam Wam lekturę tej książki. Mam nadzieję, że również polubicie Jasona i Rachel oraz pokochacie ich przygody.

 

"- Jak wysokie jest urwisko? Nie zrobię sobie krzywdy?
- Woda jest tam głęboka. Możesz się utopić albo rozbić o skały, ale sam skok powinieneś przeżyć."

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial