Książkówka
-
Pisaliście może kiedyś pamiętnik lub dziennik? Ja przyznaję, że tak. Miałam wtedy kilkanaście lat i skrzętnie zapisywałam w „tajemniczym zeszycie" swoje najskrytsze sekrety oraz przemyślenia. Nie brakowało tam także licznych wyrazów płomiennych uczuć do ucieleśnienia moich młodzieńczych marzeń o miłości – był to wokalista pewnego zespołu.
Jako młoda osoba nie widziałam wtedy jakiegoś innego, głębszego sensu w prowadzeniu takich zapisków. Teraz już wiem, że pisanie dziennika czy pamiętnika może być formą autoterapii.Wiedział o tym także pan Ryszard Sadaj, opierając na tym zamysł fabuły swojej książki pt. „Terapia Pauliny P.". Pewnie myślicie teraz, że za przedmiot swojej lektury, znów obrałam jakiś arcy trudny i „ciężki" wątek jak to często mam w zwyczaju? A, guzik! No, ale...po kolei.
Paulina P. jest główną bohaterką niniejszej pozycji (choć tych jest w niej znacznie więcej). Jest pozornie zwyczajną, niespełna czterdziestoletnią kobietą, mieszkającą w Krakowie wraz z mężem i dwójką dzieci.
Marian to artysta. Do końca jednak nie wiadomo czy wyraźniej widać przejawy jego artyzmu w (bólach i z wielkim trudem pojawiających się) książkach jego autorstwa czy w jego wywodach dotyczących „kolegów po fachu", po kilku głębszych, bowiem Marian to wytrawny alkoholik.W przypadku syna Pauliny, Witka, nie stwierdzono w 100% kontaktu ze światem rzeczywistym. Możliwe, że z realiów gier komputerowych teleportuje się do domu tylko po to by zajrzeć do lodówki, ewentualnie sprawdzić za pomocą waserwagi czy jego komputer stoi w należytym poziomie.
Córka, Emilka, natomiast ma zdolności paranormalne. Potrafi, bowiem (chyba jako jedyna) wycisnąć pryszcze, które jeszcze się na jej twarzy nie pojawiły.
I jak tu nie zwariować w takiej rodzinie? W dodatku będąc osobą diabelnie drobiazgową i nieustannie z czegoś się tłumaczącą bez potrzeby. Takiej wiedzy Paulina nie posiadła. Z pomocą jednak przychodzi jej psycholog, który zaleca jej prowadzenie dziennika.
To dzięki notatkom z zeszytu A4 poznajemy perypetie naszej bohaterki, które urozmaicają jakże barwne i zabawne postacie z książki. Ta napisana jest niezwykle lekko i przystępnie.
Zabierając się za tę lekturę, najlepiej jest mieć dłuższą chwilę wolnego czasu by bez wyrzutów sumienia móc ją natychmiast pochłonąć. Nie polecam między czasie podjadania ciasteczek, a napoje należy dawkować sobie w maleńkich łyczkach by to nie kolidowało z napadami śmiechu – rzecz może skończyć się tragicznie dla czytającego.Same plusy? Minusów brak? Niestety nie...Minus jest jeden, ale za to duży, nawet bardzo. Jest nim okładka. Gdy wypakowałam książkę z koperty, w pierwszej chwili byłam pewna, że nadawca przesyłki się pomylił i wysłał mi jakiś poradnik. Dopiero, gdy skupiłam wzrok na tytule, wiedziałam, że nie ma mowy o pomyłce. Nie zmienia to jednak faktu, że oprawa graficzna tej pozycji może nie zachęcić do lektury potencjalnego czytelnika. Powiem więcej – niektórych może odstraszyć. Ten „poradnikowy" wygląd wraz z groźnie i poważnie brzmiącym tytułem kompletnie nie zapowiada tego, co jest w środku. A tam masa dobrego humoru i przede wszystkim relaksu w kobiecym wydaniu.
Czuję się, zatem zobowiązana do zwrócenia uwagi na „Terapię Pauliny P." osób, które chciałyby poznać psychologa leczącego alkoholizm koniakiem albo interesuje je, co się dzieje z jamnikiem odwirowanym w pralce. Jeśli chcecie się dobrze bawić przy niezobowiązującej lekturze to będzie wyśmienity wybór.