Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Bernard Cornwell
  • Tytuł Oryginału: Winter King: A Novel Of Arthur
  • Seria: Trylogia Arturiańska (Tom 1)
  • Gatunek: Powieści i Opowiadania
  • Język Oryginału: Angielski
  • Przekład: Jerzy Żebrowski
  • Liczba Stron: 560
  • Rok Wydania: 2010
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 140 x 205 mm
  • ISBN: 9788362329007
  • Wydawca: Erica
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Warszawa
  • Ocena:

    4/6

    4/6

    5/6

    6/6

    5/6

    5/6

    4.5/6

    -


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 8 votes
Akcja: 100% - 8 votes
Wątki: 100% - 5 votes
Postacie: 100% - 7 votes
Styl: 100% - 4 votes
Klimat: 100% - 7 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 11 votes

Polecam:


Podziel się!

Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha | Autor: Bernard Cornwell

Wybierz opinię:

Dm1994

Chyba już wam kiedyś mówiłam, że nie lubię powieści historycznych, dzisiaj dopowiem jeszcze tylko, że moje poglądy bardzo powoli zaczynają ulegać zmianom. Strasznie długo zwlekałam z zaczęciem czytania tej powieści, później z kontynuowaniem owej czynności, a na sam koniec już z napisaniem recenzji.

 

Brytania, V wiek po Chrystusie, najmroczniejszy czas w dziejach wyspy. Rzymianie odeszli, ich śladem podążają pogańscy bogowie. Święte ognie gasną – nadchodzi era chrześcijaństwa...
Pogrążona w chaosie, podzielona na walczące ze sobą królestwa Brytania z trudem opiera się saksońskiej inwazji. Los wyspy wydaje się przesądzony. Starzejący się władca, Uther, nie ma dziedzica w odpowiednim wieku, który po jego śmierci objąłby przywództwo w walce ze zdradzieckimi Sasami. Jedynym człowiekiem, który może sięgnąć po koronę i zjednoczyć kraj, jest podopieczny czarownika Merlina i nieślubny syn Uthera – Artur. Młody mąż stanu ma przeciwko sobie nie tylko saksońską furię, ale również zawistnych i nieprzychylnych mu ludzi. Uzbrojony w odwagę i honor, zdeterminowany, by ocalić Brytanię przed ostateczną klęską, musi stanąć do nierównej walki nie tylko ze zbrojną potęgą, ale również z siłami, których nie sposób zrozumieć... Nękany wątpliwościami, targany namiętnością, kochany i zdradzany, wielbiony i znienawidzony, Artur jest nie tylko symbolem honorowej walki o ginący świat – jest przede wszystkim człowiekiem z krwi i kości.

 

Jak już mówiłam na początku nie zaprzyjaźniłam się z panem Cornwellem i jego książką. O Arturze wiem prawie tyle co nic ,a legend o nim prawie w ogóle nie słyszałam, więc ciężko mi było na początku "połapać się" we wszystkich nazwach miejsc i imionach (owszem spis owych oraz mapka znajduje się na początku książki, ale takiemu leniowi jak ja po prostu nie chciało się przewracać co chwilę tych kilkudziesięciu kartek :D)

 

Pewnie każdy z was choć raz słyszał cokolwiek o królu Arturze ,jednak wydaje mi się, że wielu z nas po prostu "puszcza to mimo uszu", no bo "co nas to obchodzi?". Jak się niedawno dowiedziałam, tak naprawdę ludzie nie wiedzą zbyt wiele o jego historii, a to co często o nim możemy usłyszeć jest wynikiem wielu hipotez lub też mniej czy bardziej prawdziwych legend. Bernard Cornwell oparł się na legendach i tych faktach, które uznawane są za prawdziwe i wymieszał je z elementami fantastycznymi. Wyszło mu to po prostu genialnie i ja - osoba niezbyt zorientowana w historiach i legendach arturiańskich nie byłam w stanie zorientować się czy to co czytam jest fikcją, czy zdarzyło się kiedyś naprawdę i pozwoliłam się przenieść na te kilka godzin do magicznego, średniowiecznego świata. Spodobał mi się również fakt, że tak naprawdę król Artur "nie gra" w książce pierwszych skrzypiec. Czytelnik poprzez jej lekturę poznaje prawdziwe, codzienne życie średniowiecznych obywateli, żyjących w V wieku po narodzinach Chrystusa. W tej powieści odbiorca może poznać życie biskupów, kapłanek, rycerzy, a także zorientować się w tym, jak postępowały owe osoby i jak nieczyste były ich sumienia.

 

Zacznę jednak od moich zachwytów :) Na pierwszy z nich z pewnością zasługuje styl pisania autora. Jest on tak lekki, prosty, przyjemny i zrozumiały, że czytanie historii nim napisanej jest po prostu czystą przyjemnością. Imponującym faktem jest dla mnie również to, że Pan Bernard sam połapał się w tej układance imion i miejsc i tak swobodnie nimi operował. Naprawdę za to należą się mu jak największe brawa. Kolejnym plusem tej powieści jest narracja pierwszoosobowa, której udziela nam Derfel - wierny żołnierz Artura. Taki sposób narracji pozwala odbiorcy "wciągnąć się " w świat Artura i być świadkiem tych wszystkich zdarzeń. Nie mogłabym też skończyć moich pochwał dla tej powieści bez wspomnienia o przepięknym wydaniu. Instytut wydawniczy Ercia naprawdę się postarał i co do wydania nie mam im nic do zarzucenia.

 

Jednak obok wielu zalet tej historii znalazło się też kilka wad, ale w sumie w pamięć zapadła mi tylko jedna z nich. Głupio mi się do tego przyznawać, ale były momenty, w których po prostu przewracałam kilka kartek bez rzucenia na nie okiem. Nie wynikało to jednak ze znudzenia, tylko czasami denerwowały mnie zbyt długie opisy niektórych sytuacji.

 

Zapytacie pewnie, czy polecam wam tę powieść? Oczywiście. Jestem pewna, że spodoba się ona zapewne miłośnikom historii, no a zwłaszcza króla Artura i legend o nim. Mimo to jeśli jesteś osobą, która niekoniecznie przepada za książkami historycznymi też powinieneś sięgnąć po tę książkę, głównie ze względu na to, że czytając ją zapomnisz o tym, że mówi ona o historii i zaczniesz się czuć jakbyś oglądał pełen akcji film sensacyjny. :) Ja już z niecierpliwością czekam na moment kiedy sięgnę po kolejne części tej sagi.

Bookworm

Brytania na przełomie V i VI wieku to nie najlepsze z miejsc, w których można być. Jest miejscem mrocznym i pełnym przestępczości, napadanym przez Saksonów, a także pełnym konfliktów wewnętrznych. Stary król Uther nie potrafi poradzić sobie z tą sytuacją. Co gorsza, nie ma następcy tronu, który mógłby w najbliższej przyszłości objąć po nim władzę. Jedynym kandydatem jest jego nieślubny syn Artur, który okazuje się być najlepszym władcą, na jakiego Brytania mogła liczyć.

 

Spodziewałam się książki ciężkiej, przepełnionej faktem i zbędnymi informacjami, pełnej magii i bitew, jednak nie dając się zniechęcić, sięgnęłam po tę książkę.

 

Wrażenie po lekturze jest całkowicie odwrotne. „Zimowego monarchę" czyta się w zawrotnym tempie, mijając po drodze wszelkie fakty... to po prostu czytadło rzucone w inne realia historyczne. Irytującym jest wyszukiwanie dziwnych wyrazów oraz czytanie wypowiedzi kompletnie niezrozumiałych, ale mimo wszystko brakowało mi chociaż kilku słów w tamtejszym języku - czytając, wydaje się nam, że jesteśmy w świecie współczesnym, tak wyrażają swoje uczucia bohaterowie. Nie pasują do własnej epoki.

 

Postać Artura zawsze była owinięta mgiełką tajemnicy, a legendy o jego czynach przetrwały do dziś. W tej książce jednak przedstawiony jest jako zwyczajny człowiek, który popełnia błędy, zakochuje się, zapomina o postawie honorowej. Z jednej strony to dobrze, że widzimy go jako żywego śmiertelnika, ale z drugiej ten dreszczyk, ta niezwykła ciekawość o nim zamiera. Po przeczytaniu „Zimowego monarchy" historia tego władcy i wojownika jakby zbladła, nie miałam ochoty sięgać do innych źródeł i dowiedzieć się czegokolwiek o nim.

 

Kolejna postać- narrator. W zasadzie przygody Derfla były o wiele ważniejsze niż te, które przeżywał Artur. Okazał sie być przewodnikiem po własnej historii bardziej niż swojego władcy, chociaż często ich drogi się przeplatały. Derfel od samego początku wzbudził we mnie niezwykłą sympatię, a wędrowanie z nim po mroźnej Brytanii było przyjemnością.

 

Miłość, miłość, miłość. Nie ma książki, która nie wspomniałaby o niej, już nie mówiąc o jej wychwalaniu. „Zimowy monarcha" nie stawia jej na pierwszym miejscu - niekiedy opisuje dylematy co do małżeństwa, ogłupiałego przez miłość Artura, zainteresowanie Derfla Nimue... i tyle. Miła odmiana.

 

„Zimowy monarcha" to dobra książka, wprost idealna dla nieuków historycznych, a także tych, których tej dziedziny wiedzy zwyczajnie nienawidzą. Zrozumiała dla wszystkich, prosta, a zarazem dotykająca olbrzymiej ilości problemów Brytanii, mieszanka teraźniejszości z przeszłością, jest smakowitym kąskiem literatury.

LadyBoleyn

Nie od dziś wiadomo, że książki historyczne nie należą do pozycji, które czyta się lekko. Dzieje chociażby średniowiecznych wojów niewątpliwie są interesujące i potrafią wciągnąć, przenosząc nas na krwiste pola walki, jednak mają w sobie pewnego rodzaju ciężkość, która sprawia, że trudno czytelnikowi zapomnieć o rzeczywistości, w której tkwi. Kilka dni temu skończyłam lekturę książki „Zimowy monarcha", która otwiera Trylogię Arturiańską, stworzoną przez Bernarda Cornwella, i muszę przyznać, że autor całkowicie oczarował mnie swoim stylem tak, że przestałam odróżniać dzień od nocy.

 

Akcja „Zimowego monarchy" rozgrywa się na przełomie piątego i szóstego wieku po Chrystusie na terenach Brytanii. Owe czasy uchodzą na mroczne, głównie przez ówczesne, jak i nadchodzące wojny, dotyczące poszerzenia terytorium oraz wprowadzenia nowej wiary. Rzymianie pozostawili to miejsce, natomiast miejscowa ludność powoli porzuca kult pogańskich bogów, przyjmując chrześcijaństwo. Pogrążona w chaosie Brytania, gdzie trwają wojny wewnętrzne, musi dodatkowo opierać ataki saksońskiej armii. Obecny król, Uther, świadomy, że jego dni dobiegają końca, następcą tronu ogłasza swojego nowonarodzonego wnuka – Mordreda, wyznaczając mu również opiekunów, wśród których jest Artur – syn władcy z nieślubnego związku. Artur staje się tymczasowym wodzem, który jest gotów zrobić wszystko, by ocalić swoją ojczyznę przed zagładą oraz napaścią wroga. Mężczyzna stara się zjednoczyć wszystkie plemiona Brytów. Planuje nawet małżeństwo z córką jednego z przeciwników, jednak jego nagła miłość do pięknej Ginewry niszczy zamiary, co również komplikuje sprawy. Artur, mając przy sobie dzielnych wojów i wspaniałych przyjaciół, obdarzonych magicznymi mocami, walczy uporczywie o szczęście, dobrobyt i spokój wśród mieszkańców Brytanii.

 

Początkowo czytając „Zimowego monarchę" nie potrafiłam odnaleźć się w opisywanych przez autora wydarzeniach. Jednak po przekroczeniu pięćdziesiątej strony całkowicie oddałam się szybkiej akcji i pozwoliłam, aby moje myśli zadomowiły się w arturiańskim królestwie. Bernard Cornwell posiada bardzo lekki i przyjemny styl, dzięki czemu łatwo pokochać postać Artura oraz zainteresować się czasami, w których żył. Swoim wspaniałym kunsztem, pisarz odkrywa przed nami tajemnice i dąży do ukazania intryg, które wprowadzają zamęt do świata pełnego walki i nienawiści. Jak już pisałam, niektóre książki, obejmujące historie, są trudne w odbiorze, ale w tym przypadku muszę przyznać, iż w zastraszającym tempie przeczytałam tą pozycję, a po odłożeniu jej na półkę od razu zabrałam się za drugi tom trylogii. Pan Cornwell przemawia do odbiorców w sposób spokojny i przede wszystkim – potrafi zainteresować czytelników swoimi słowami, które całkowicie oddają klimat mrocznych czasów, jakie wystąpiły w Brytanii. Dialogi wydają się być dopracowane w każdym calu i idealnie pokazują osobowość bohaterów, którzy swoim zachowaniem potrafią sprawić, że na twarzy pojawia się uśmiech lub grymas zniesmaczenia i zdziwienia. Opisy przeżyć postaci oraz ich próby rozwikłania zagadek również potrafią zauroczyć i pokazać ich prawdziwą naturę. Autor wspaniale ukazuje zachowanie oraz wierzenia ówczesnych ludzi, którzy jeszcze szczyli się wiarą w magię oraz wielobóstwo, które znacznie bardziej przybliżone jest w kolejnej części tejże serii. Przedstawienie walk, nadzwyczajnego męstwa czy też honor, który był wartością pierwszorzędną, sprawiły, że łatwo zrozumieć priorytety, wyznawane przez rycerstwo.

 

Bernard Cornwell stworzył godnych zapamiętania bohaterów, którzy potrafili wywołać skrajne emocje. Narratorem powieści jest Derfel Cadarn, saksoński wojownik, który stopniowo uzyskuje coraz ważniejsze tytuły. Jak na prawego woja przystało, Derfel charakteryzuje się spokojnym i łagodnym uosobieniem, które przeradza się w gniewne, aczkolwiek sprawiedliwe, gdy pojawia się mowa o wojnie. Podobne cechy charakteru możemy zauważyć u Artura, który również nie boi się walczyć w imię zasad, stając się niekiedy znienawidzony przez swoją perfekcję, inteligencję czy też niezwykłe zdolności. Za każdym razem podziwiałam jego mądrość i umiejętność trafnego wyboru, która pomagała przetrwać armii. Niewątpliwie, najbardziej niezwykłą postacią jest znany czarodziej Merlin, który nie należał do osób, lubiących stać w miejscu – wiecznie czegoś poszukiwał, doradzając najlepiej jak potrafił. Nie posiadał żadnych zahamowań czy też skrupułów, jeśli chciał osiągnąć wyznaczony przez siebie cel. Nieco irytowała mnie postawa Ginewry, żony Artura, choć miłość, która wystąpiła między tą parą była naprawdę niezwykła. Natomiast moją ukochaną bohaterką została Nimue, kapłanka Merlina, która swoją zawiścią i chęcią zemsty całkowicie mnie oczarowała. Jej lekko sceptyczna postawa wobec świata, oryginalny styl bycia, a zarazem kobieca delikatność, stworzyły prawdziwą mieszankę trudnej do rozgryzienia postaci. Bernard Cornwell świetnie wykreował każdego z bohaterów, dzięki czemu ta powieść wydaje się być aż tak realna.

 

Istnieje możliwość, że król Artur tak naprawdę nigdy nie istniał, gdyż zachowało się niewiele dowodów na potwierdzenie, że kiedyś taka osoba rządziła Brytanią. Jednak niewątpliwie Bernard Cornwell całkowicie wczuł się w czasy, w których żył nieślubny syn króla, sprawiając, że czytelnik zaczyna oddychać tym samym powietrzem, co waleczni wojownicy. Wiele spraw jednak nie zostało wyjaśnionych, dlatego czym prędzej biorę się za kolejne tomy, śledząc losy Derfela i Artura na tle wojennych ścieżek.

Miqa

Kto z Was nie zna choćby części legendy o odważnym, walecznym i niezwyciężonym Królu Arturze i czarnoksiężniku Merlinie i księciu Lancelocie? Bernard Cornwell zaprezentuje czytelnikom jedyną w swoim rodzaju legendę opartą na historycznych dokumentacjach. Szczegółowo zilustruje tło historyczne Brytanii w V i VI wieku, kiedy to wyzbywano się resztek romanizacji, a mieszkańcy pogrążali się w rozpaczy i długotrwałych konfliktach wewnętrznych i zewnętrznych – z Saksonami.

 

Ten kto Trylogię Arturiańską ma za sobą z pewnością podzieli moje zdanie o wyjątkowym stylu i pomysłowości brytyjskiego autora. „Zimowy monarcha" to pierwszy tom trylogii i mimo że znawczynią fantastyki nazwać mnie nie można, to muszę przyznać, że Cornwell mnie urzekł.

 

Żeby przejść do części głównej trzeba najpierw zapoznać się z listą postaci i miejsc, które zostały umieszczone na początku książki (i do których często wracałam podczas czytania). Książka podzielona jest na 5 części: „Zimowe narodziny" (tutaj poznamy głównych bohaterów i ich historie, zostaniemy wtajemniczeni w najważniejsze wydarzenia), „Królewska wybranka" (to w tej części będziemy mogli lepiej zapoznać się z Arturem i sytuacją w królestwie Dumnonii), „Powrót Merlina" (i jak łatwo jest się domyślić, właśnie w tej części aktywnie pojawi się Czarnoksiężnik Merlin), „Wyspa umarłych" („miejsce zsyłki niebezpiecznych szaleńców"), „Pod osłoną tarcz". Narratorem powieści, i jednocześnie jednym z głównych bohaterów, jest Derfel Cadarn – podopieczny Merlina i jeden z wojowników Artura, saksońskiego pochodzenia. Przyjaciel Nimue, początkującej druidki. Do pewnego momentu historię Artura poznajemy jako pogłoski przekazywane sobie z ust do ust – tworzące od początku wrażenie legendy. Cornwell dokonuje bardzo obrazowych i szczegółowych opisów, które zaraz po wyjątkowej i porywającej fabule, stanowią duży plus książki (zapewne i całej trylogii). Dochodzę jednak do wniosku, że fantastyka wyróżnia się zwłaszcza bardzo trudnymi do odczytania imionami bohaterów i nazwami miejsc.

 

„Brytania to wielki kocioł (...) w którym Artur strasznie namiesza."

 

Artur – nieślubny syn Uthera, króla Dumnonii, Wielkiego Króla Brytanii i Pendragona, i Igraine, chociaż wydziedziczony przez ojca, który oskarża go o śmierć swego próżnego syna Mordreda, po śmierci króla zostaje jedynym mężczyzną, który może objąć władzę w Dumnonii. „Tak oto decyzją Wysokiej Rady wyklęty przez ojca Artur miał zostać zaprzysiężony jako jeden z opiekunów Mordreda." Wnuk Uthera ze zniekształconą lewą stopą (również Mordred) jest za młody by zostać panującym królem.

 

„Królestwa potrzebują królów, a bez nich są jedynie bezpańskimi ziemiami, kuszącymi najeźdźców."

 

W Brytanii toczy się społeczna walka religijna o wpływy. Ci, którzy oddają cześć chrześcijańskiemu Bogu, chcą wyprzeć pogan i nawrócić ich na chrześcijaństwo. Wrogie najazdy na ziemie Brytanii grożą jej upadkiem. Jedyną nadzieją tego kraju zostaje Artur. Czy uda mu się przywrócić pokój, porządek i wzmocnić pozycję Brytanii?

 

Gundleus, władca Sylurii, bierze sobie za żonę Norwennę matkę Mordreda. Po śmierci Uthera szybko okazuje się, że Gundleus jest zdrajcą i bezwzględnym, żądnym władzy mordercą. Na szczęście czarownica Morgana, siostra Artura wykazała się trzeźwością umysłu, dzięki czemu uniknięto tragedii. Ale to dopiero początek. Bo czy wojownikom Artura uda się pokonać wrogie oddziały Brytów i Saksonów?

 

Wyraźnie obecna jest też metafizyka. Czarnoksiężnik Merlin sprawuje władzę na górze Tor. Przygarnia porzucone dzieci, pozostawione na pastwę losu, wierząc, że posiadają one magiczną moc. Niestety, 7 lat temu opuścił swoje królestwo i wyruszył w podróż. Ludzie są zaniepokojeni, obawiają się, że Merlin już nie żyje... Ale nic bardziej mylnego! Druid pojawi się w najbardziej niespodziewanym momencie.

 

Ciekawostką jest fakt, że miecz, który Artur wyciągnął z kamienia, a który został mu podarowany przez Merlina, nie nazywał się Ekskalibur, a Caledfwlch. Na szczęście dla czytelnika w książce będzie przeważała ta pierwsza, łatwiejsza do wymówienia nazwa.

 

Co jest tak wyjątkowego w Trylogii Arturiańskiej (oprócz świetnej okładki, oczywiście)? Przede wszystkim to, że ma podłoże historyczne! Fantastyka oparta na zapisach historycznych – coś dla fanów historii i fantastyki! Jeśli nie boicie się zmierzyć z mrocznymi dziejami Brytanii i legendą Artura pełną niebezpiecznych przygód – czyli tą 500 stronicową książką – to jest to pozycja dla Was!

Caroline Ratliff

Legendę o Królu Arturze znamy chyba wszyscy, prawda? No cóż, znam ją przynajmniej ja. Uwielbiam tę legendę i zachęcona napisem na okładce sięgnęłam po dzieło Bernarda Cornwella 'Zimowego Monarchę'. Jest to pierwsza część Trylogii Arturiańskiej - a także jedna z nielicznych książek historycznych, które miałam w życiu przyjemność przeczytać. Nie przepadam za tym gatunkiem, jednak występujące w powieści Cornwella elementy fantastyki, bardzo zachęciły mnie do przeczytania całej trylogii.

 

Brytania, na przełomie V i VI wieku po Chrystusie. Główny bohater, Derfel to już stary człowiek. Jednak by nie zapomnieć najwspanialszych chwil ze swego życia, postanawia je spisać. Snuje opowieść o królestwie brytyjskim, wojnach i nieślubnym synu króla Uthera - Arturze, w którym ludzie pokładali całą nadzieję na ocalenie ziem. Stare religie odchodzą, nadchodzi era chrześcijaństwa. najpotężniejszy czarnoksiężnik, Merlin, tajemniczo znika i nic już nie jest takie samo jak wcześniej...

 

Uwielbiam narracje pierwszoosobową, która w 'Zimowym Monarsze' właśnie występuje. Cornwell, poprzez głównego bohatera, świetnie snuje opowieść o mrocznych dziejach Brytanii i fantastycznie buduje akcje - słowem, robi wszystko, by jak najbardziej wciągnąć i zainteresować czytelnika. Do tej pory nie przepadałam za książkami historycznymi - kojarzyły mi się z nudnymi podręcznikami do historii, gdzie wszystko jest mozolnie i 'bez polotu' napisane. Jednak autor ujął mnie tym, że dodał do 'Zimowego monarchy' szczyptę fantastyki, przez co mi, zakochanej w fantastyce, od razu lepiej się czytało. Spodziewałam się, że książka będzie mnie męczyć, że z trudem przyjdzie mi jej czytanie. Nic bardziej mylnego - Cornwell zasługuje na oklaski, pisząc powieść historyczną w niesamowicie lekki sposób.

 

Mimo, iż jest to 'Trylogia Arturiańska', tak naprawdę Artur żyje gdzieś z boku, podczas gdy cały czas śledzimy poczynania Derfla - w końcu to jego oczami widzimy dawną Brytanię. Nieco mnie to zawiodło, jednak byłam w stanie się przyzwyczaić. Moją sympatię zyskała Nimue - kapłanka, kochanka Merlina, bliska dla Derfla osoba. Podziwiam jej siłę i wytrwałość, o które człowiekowi w tamtych czasach było ciężko. Niesamowita postać.

 

Że też pan Bernard Cornwell nie pogubił się w tych wszystkich imionach i nazwach! Na samym początku wciąż gubiłam się kto jest kim, gdzie bohaterowie się obecnie znajdują i kiedy się to dzieje. Jednak po jakimś czasie wszystko się wyjaśniało i nie musiałam się martwić, że nie wiem co i jak. Co prawda, na początku książki jest mapka i spis wszystkich bohaterów i miejsc, w których rozgrywa się akcja - jednak ciągle o tym zapominałam i zdawałam się na własny rozum.

 

Cornwell wszystko bujnie opisał, jednak w pewnym momencie miałam dość tych opisów - nudziły mnie, i czym prędzej pragnęłam powrócić do świata akcji, a nie roztrząsać na czworo pięknego widoku czy czegoś innego, co Cornwell chciał opisać i to uczynił. Co do akcji powieści - wszystko ładnie, tylko w niektórych momentach wlekła się niemiłosiernie. jeżeli zaś chodzi o coś, co mi się szczególnie nie podobało - były to wojny. Rozumiem, cała rzecz polega na tym, że Brytowie walczyli, walczyli i jeszcze raz walczyli. Ale dla mnie opisy walk były naprawdę szczególnie nudne - żałuję, że Cornwell jakoś ich nie urozmaicił. No ale cóż ja na to mogę poradzić. Myślę, że jeśli chodzi o minusy, to tyle.

 

Bernard Cornwell popełnił powieść historyczną, z elementami fantastyki - 'Zimowego monarchę', pierwszą część Trylogii Arturiańskiej o przygodach króla Artura. Jest to najlepsza z powieści historycznych jakie dotąd czytałam i serdecznie Was zachęcam, abyście się z nią zapoznali. Zapewne przypadnie Wam do gustu. Zaś na mej półce czekają kolejne cztery książki Bernarda Cornwella - pozostałe dwie części 'Trylogi Arturiańskiej' - 'Nieprzyjaciel Boga' i 'Excalibur', a także dwie części nowej serii o Wikingach - 'Ostatnie Królestwo' i 'Zwiastun burzy'. Myślę, że z miłą chęcią wkrótce po nie sięgnę. Wy lepiej jednak wpierw zapoznajcie się z 'Zimowym Monarchą'.

Tristezza

"O królu Arturze, który nie był królem"

 

Bernard Cornwell to angielski pisarz, autor thrillerów i powieści historycznych, mieszkający na stałe w USA. W jego dorobku znajdują się rozmaite tytuły, ale największą sławę przyniosły Cornwellowi "Trylogia Arturiańska" ("Zimowy monarcha", "Nieprzyjaciel Boga", "Excalibur") oraz osadzony w czasach wojen napoleońskich cykl o przygodach Richarda Sharpe'a. Ceniony za umiejętności łączenia rzetelnej, popartej studiami, wiedzy oraz literackiej fikcji, Cornwell jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej poczytanych anglosaskich autorów powieści historycznych. W dowód uznania dla jego twórczości, królowa Elżbieta II odznaczyła pisarza Orderem Imperium Brytyjskiego.

 

Brytania na przełomie V i VI wieku to mroczny czas w dziejach wyspy. Jest ona pogrążona w chaosie, walcząca między sobą, z trudem opiera się atakom Saksonów. Zaś starzejący się Uther nie ma potomka w odpowiednim wieku, by mógł objąć po nim władzę, ponadto jedynym człowiekiem, który zdolny jest zjednoczyć kraj i sięgnąć po koronę, jest Artur, jego nieślubny syn i podopieczny Merlina. Jest on wielce odważny i zdeterminowany by ocalić i zjednoczyć Brytanię. Wszyscy pokładają w nim swe ostatnie nadzieje, jednak on jest tylko zwykłym człowiekiem z wielkimi ambicjami. A musi podołać wielkiemu zadaniu i prawie niemożliwemu do zrealizowania, zważając na niektóre niesprzyjające sukcesowi okoliczności.

 

Postacie są zupełnie różne od tych, które spotykamy w legendach. Tutaj mamy do czynienia z bohaterami realnymi, z krwi i kości i w ogóle niewyidealizowanymi. W końcu są oni tylko ludźmi. Artur jest co prawda odważny, dobry i honorowy, jednak najważniejsze dla niego są jego ambicje, niekiedy zaś odzywa się w nim egoizm. Był także czasami irytujący i wydawało się, że jego niektóre decyzje graniczyły z hipokryzją. Merlin, nie jest wielkim czarownikiem, a strasznie zrzędliwym, złośliwym, niecierpliwym i impulsywnym fanem kotów. No może z tym fanem kotów troszeczkę przesadziłam, ale tylko troszeczkę, gdyż on naprawdę je lubił. Dlatego na początku przypominał mi trochę Magnusa z "Darów Anioła", jednak odniosłam wtedy mylne wrażenie. Prawdziwie był druidem, jednak nie miało się pewności czy miał kontakt z bogami, gdyż kochał udawać i grać Merlin dodatkowo był najzabawniejszą postacią w tej powieści. Jeszcze co mi się rzuciło w oczy przy bohaterach to to, że Lancelot nie był wcale tym wykwintnym, odważnym rycerzem, a kapryśnym i pragnącym poklasku mężczyzną, czasami nawet odzywał się w nim zwykły tchórz. Nie spotykamy w tej historii istot nadnaturalnych, jak Pani z Jeziora, co także odbiera trochę tej baśniowej atmosfery i wprowadza historyczny poblask.

 

W książce tej cały czas coś się dzieje. Nie można powiedzieć, że jest w niej za mało akcji. Walki, bitwy, wojny, to wszystko tak nas absorbuje, że nie mamy chwili wytchnienia. Trwamy wciągnięci w intrygi, spiski i spekulacje. Jesteśmy świadkami zdrady, zazdrości, miłości i męstwa, które prezentują swoją postawą bohaterowie. Mogłoby się niektórym wydawać, że wojny, ciągła walka może być nudna, gdyż nie każdy się tym fascynuje, jednak jest zupełnie odwrotnie. Pochłonięty czytelnik nie zauważa nawet kiedy mija kolejne strony, jak szybko leci czas. Ponadto czytając o dokonaniach, kogoś tak sławnego jak Artur, nie sposób się nudzić. Na tle historycznym, wielu z Nas dobrze znanym, dzieją się rzeczy spektakularne i niespodziewane. Ponadto zwroty akcji, które odwracają naszą wizję przyszłości do góry nogami, tak by nie dość, że zaskoczeni, to jeszcze żebyśmy byli bardziej zafascynowani.

 

Styl pisania w tej lekturze był przystępny, a autor bez problemu zaciekawiał odbiorcę. Nie stosował żadnych archaicznych zwrotów i jedynym utrudnieniem mogły być nazwy miejsc oraz imiona, do których po pewnym czasie i tak się przyzwyczajało. Przy tej pozycji mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową. Jednakże jest ona dość specyficzna, gdyż tak naprawdę nie skupiamy się na losach głównego bohatera Derfla, a na Arturze, o którym mnich snuje opowieść. Przez to także, mimo, że opisuje wszystko ze swojego punktu widzenia, nie zapoznajemy się zbyt często z jego uczuciami, a tym bardziej myślami. Tak naprawdę mamy wrażenie, jakby był tylko postronnym obserwatorem, choć tak nie jest. Jedynie w pewnym momencie, gdy to nie opowiada ani o Arturze, ani o innych osobach, będąc po prostu od nich tymczasowo odseparowanym, bardziej skupiamy się na jego postaci.

 

"Zimowy monarcha" jest pozycją ukazującą nam wiele ważnych wartości, których dużo osób nie pojmuje i nie chce pojąć. Widzimy w tej powieści prawdziwą przyjaźń, męstwo i honor. Jednakże ta lektura nie należy do łatwych, a zwolennicy lekkich utworów, możliwe, że nie dadzą rady jej przeczytać. Atmosfera, jaka panuje w książce, jest ponadto często napięta i tylko odrobina humoru ją czasami rozluźnia. Jedynie Merlin sprowadzał go do tej powieści i było go raczej niewiele, jednak według mnie i tak wystarczająco. Pierwszy tom "Trylogii Arturiańskiej" diametralnie różnił się od arturiańskich legend, jednak według mnie na korzyść. Mamy przed sobą, nie osoby wymyślne, idealne i jednocześnie nierealne, a zwyczajnych ludzi, którzy są wartościowymi postaciami. Polecam tę lekturę tym, którzy chętnie zobaczą inne oblicze Artura, nie króla Artura, lecz wodza i wojownika.

Dwojra

Niełatwo jest wykreować dobrą powieść historyczną. Choć dzieje ludzkości na przełomie wieków zachwycają kulturą, przerażają brutalnością i fascynują tajemnicami, by o nich pisać, niewątpliwie potrzeba nie lada talentu i wiedzy. Bernard Cornwell już po raz drugi udowodnił mi, że jak najbardziej zasługuje na miano jednego z najbardziej poczytywanych pisarzy powieści historycznych, a jakiego „Zimowy monarcha" - idealnie współgrając z pogodą za oknem - podarował mi wiele godzin czystej przyjemności czytania.

 

Brytania na przełomie V i VIw. po narodzeniu Jezusa Chrystusa to miejsce bardzo nieprzyjazne. Owładnięte wewnętrznymi sporami plemiona nie dają bowiem rady odeprzeć atakujących wyspę Saksonów. To także czas, gdy święte gaje druidów płoną, oświetlając drogę do serc Brytów nowej religii – monoteistycznemu chrześcijaństwu. Właśnie w tym niespokojnym okresie, w pewną zimową noc, na świat przychodzi następca tronu Dumnonii – kaleki chłopiec imieniem Mordred.

 

Nietrudno się domyślić, iż chrome dziecko będzie łatwym celem dla wrogów królestwa, pragnących przywłaszczyć sobie tytuł króla. Ktoś więc musi stanąć w jego obronie, zapewnić mu opiekę do czasu, aż młody władca będzie w stanie sprawować samodzielne rządy. Właśnie w tym momencie na brytyjską arenę wkracza Artur. Artur Niepokonany. Artur Zwycięzca. Ten sam Artur, którego najpewniej każdy zna z legendy o magicznym mieczu – Ekskaliburze – wyciągniętym z kamienia.

 

Jakież będzie zdziwienie czytelnika, gdy spostrzeże, że dzielny władca znany z bajek nijak się ma do wersji wydarzeń, jaką przedstawia Cornwell. Protektor małego Mordreda może i jest ukochany przez bogów, ale to wcale nie oznacza, że jego serca i dusza pozostają bez wad. Artur, poza swoimi niepowetowanymi przymiotami, to również człowiek owładnięty namiętnościami, pyszny, a nawet egoistyczny. To wspaniały wojownik, który przez jedną pomyłkę omal nie doprowadził do zagłady całej Brytanii...

 

Cornwell w swojej powieści umiejscawia także wiele innych postaci znanych z podań i legend. Na stronicach „Zimowego monarchy" można odnaleźć Ginewrę, wieszczkę Morganę, czarnoksiężnika Merlina oraz przyszywanych braci Lancelota i Galahada. Nie są to jednak bohaterowie rodem z kreskówek. To niejednokrotnie intryganci, ludzie żądni sławy i tytułów. Jeżeli obok nich postawimy tuziny mniej znanych lub wykreowanych tylko na potrzeby powieści person, otrzymamy istną mieszankę wybuchową.

 

Do całej lawiny charakterów należy jeszcze dodać mnóstwo miejsc, w których rozgrywa się akcja. Autor zabiera nas w zapierającą dech w piersiach podróż po Brytanii. Czytelnik ma możliwość odwiedzić niejeden zamek i fortecę, zabłądzić w puszczy, wstąpić do pogańskiej bądź chrześcijańskiej świątyni, a nawet opuścić wyspy, by udać się w podróż do Armoryki. A żeby się nie zgubić, na początku książki została zamieszczona mapka oraz spis bohaterów, jakich poznajemy na stronach powieści oraz miejsc ze specjalnym oznaczeniem, które z nich istniały naprawdę, a które to tylko fikcja literacka.

 

„Zimowy monarcha" to powieść pełna batalii, płonących chat i klątw rzucanych przez druidów. To nieustanne zmagania wrogich sobie plemion i religii, na tle których bohaterowie załatwiają pomiędzy sobą prywatne porachunki, kochają i nienawidzą, rodzą się i giną. A wszystko to zostaje przedstawione dzięki bardzo plastycznym opisom i wyjątkowo naturalnie skrojonym dialogom.

 

Na uwagę zasługuje także pierwszoosobowa narracja książki. Z historią Brytanii i dokonaniami Artura zapoznajemy się bowiem dzięki opowieści Derfla, który postanowił spisać lata swojej młodości na prośbę ukochanej królowej Igraine. Powieść to pięć części, które rozpoczynają się rozmową starego zakonnika z władczynią, po których to następują długie retrospekcje, stanowiące trzon powieści. Akcja rozgrywa się na przestrzeni wielu lat, dzięki czemu na oczach czytelnika Derfel z nastoletniego chłopca zmienia się w dorosłego dowódcę wojsk i jednego z najlepszych przyjaciół Artura.

 

„Zimowy monarcha" oczarował mnie przede wszystkim rozbudowaną akcją. Na tych niespełna sześciuset stronach wydarzyło się tak wiele, iż jedna recenzja to za mało, by opisać wszystkie wrażenia i odczucia, które podczas lektury zmieniały się jak w kalejdoskopie. Pozycja pochłonęła mnie całkowicie, zapoznała z bohaterami, których pokochałam lub znienawidziłam, a także podsunęła wizje miejsc, jakie chciałabym ujrzeć.

 

Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła choć jednej wady. Otóż odradzam tę książkę wszystkich, którzy nie przepadają za długimi opisami. Cornwell niezwykle popłynął na stronach „Zimowego monarchy" i niektóre relacje ciągną się stronami bez ani jednego dialogu. Choć opisy są w zdecydowanej części ciekawe, wiem jednak, że nie każdy czytelnik lubi rozwlekanie akcji na miarę Sienkiewicza. Pozycja nie przypadnie również do gustu osobom, które lepiej czują się z książkami o wąskiej gamie bohaterów czy miejsc. I choć powieść czysto historyczną nie jest, ktoś, kto nie preferuje cofania się w czasie o piętnaście wieków także może czuć się zmęczony taką podróżą. Cała reszta śmiało może sięgnąć po pierwszy tom trylogii legend arturiańskich, a ja ze swojej strony obiecuję, iż będzie to bardzo udany wybór.

Jarr74

„Dzieje krainy, którą zwiemy Lloegyrią, co oznacza Utracone Ziemie, krainy należącej niegdyś do nas, a teraz nazywanej przez naszych wrogów Anglią. Są to opowieści o Arturze, Walecznym Wodzu, Niedoszłym Królu, Nieprzyjacielu Boga i niech żyjący Chrystus i biskup Sansun mi wybaczą, najlepszym człowieku jakiego znałem. Jakże go opłakiwałem!".

 

Wydaje się że o Królu Arturze, Rycerzach Okrągłego Stołu i w ogóle całym micie arturiańskim powiedziano i napisano już wszystko. Powstały opasłe tomiska historycznych opracowań, setki mniej lub bardziej udanych powieści i opowiadań, filmy dokumentalne, fabularne, seriale itd. Niezmiennie od ponad 1400 lat przyciąga wszelkiej maści badaczy, historyków amatorów, pisarzy, publicystów. Wciąż fascynuje ową niezgłębioną tajemnicą, niepowtarzalnym magicznym klimatem i aurą. A przecież nie ma nawet zgodności co do tego, czy ktoś taki jak Artur w ogóle istniał, czy był Brytem, czy może jednym z pozostałych na wyspie rzymskich dowódców, gdzie znajdował się osławiony zamek Camelot.

 

Jak by jednak nie było, legenda ta zawładnęła umysłami ludzi na całe wieki. Możemy nie pamiętać jak nazywali się mitologiczni herosi, greccy czy rzymscy, słynny koń Aleksandra Macedońskiego, czy miecz opiewanego w pieśniach Rolanda, ale z całą pewnością każdy z nas wie doskonale kim był Artur, Merlin, Morgana, czym był Excalibur i Okrągły Stół.

 

Książka Bernarda Cornwella „Zimowy Monarcha" mile mnie więc zaskoczyła. To nowatorskie i urealnione spojrzenie na tę legendę, miejscami nawet brutalne, przerażające i mroczne. Autor nie idzie ( i chwała mu za to) powielanym wielokrotnie utartym schematem. Historię widzimy oczami Derfela Cadarna, niegdyś rycerza i przyjaciela Artura, dziś posuniętego wiekiem mnicha w jednym z klasztorów, który na życzenie Igraine królowej Powys, spisuje dawne, znane mu wydarzenia.

 

Poznajemy wczesnośredniowieczny świat Brytów, podzielony na szereg większych i mniejszych królestw zwalczających się wzajemnie, targany wewnętrznymi konfliktami na tle religijnym i politycznym. Krwawo i systematycznie podbijany przez wojowniczych Sasów, nękanych pirackimi napadami Irlandczyków, oraz buntami rodzimych możnowładców. Poznajemy dawne obrzędy i obyczaje, codzienne zmagania się z rzeczywistością, zaglądamy pod strzechy prostych chat i na rycerskie sale ponurych zamczysk. Mimo iż nie jest to książka historyczna, od razu rzuca się w oczy doskonałe merytoryczne przygotowanie autora, znajomość epoki i ówczesnych realiów, oczywiście w takim stopniu na ile jest to dziś możliwe. Akcja powieści toczy się na przełomie wielu lat: od dzieciństwa Derfela, poprzez śmierć Uthera Pendragona, wybór nowego króla, powrót Artura i cały skomplikowany proces scalania Brytanii, zakończony wielką bitwą w dolinie Lugg i nadzieją na trwały pokój.

 

TO OPOWIEŚĆ O ODWADZE, HONORZE, MIŁOŚCI I POŚWIĘCENIU!!!

 

Artur w tej powieści to bynajmniej nie postać ze spiżu, czysty, kryształowy bohater. To mężczyzna z krwi i kości, targany silnymi namiętnościami, nie pozbawiony wad i ambicji, popełniający błędy. Towarzyszy mu plejada niezwykle barwnie ukazanych i scharakteryzowanych postaci: Merlina, Morgany, Nimue, Derfela i innych, oraz znakomicie plastyczne opisy miejsc i zdarzeń. Wszystko tchnie realizmem i dbałością o szczegóły. Dzięki temu zmienia się trochę klimat tej legendy, która w dużym stopniu obdarta z wszechobecnej dotychczas magii, staję się nam bliższa i niemal namacalna. Książka jest bardzo dobrze napisana, jej język i specyficzny klimat narracji świetnie komponuje się z opisem zdarzeń i mimo tego iż w powieści przewija się wiele wątków, całość jest spójna i wyrazista.

 

Nie brakuje również tego, co męska część czytelników lubi najbardziej: pojedynki, zbrojne utarczki. szalone pogonie i wielkie bitwy.

 

„Zimowy Monarcha" Bernarda Cornwella to pierwszy tom trylogii arturiańskiej, po nim ukazały się kolejno „Nieprzyjaciel Boga" oraz „Excalibur".

 

Polecam tą książkę wszystkim, których nadal fascynuje ten nieśmiertelny mit, oraz tym którzy chcą przeżyć prawdziwą rycerską przygodę, na chwilę oderwać się od codzienności i zagłębić w mroczny, ale i piękny klimat wczesnośredniowiecznej Brytanii. Słychać już rżenie koni i chrzęst nakładanych zbroi.

 

ARTUR I JEGO RYCERZE ZNÓW RUSZAJĄ DO BOJU.....

 

Gorąco polecam!!!

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial