Beatrice
-
Zwiadowcy to jedna z tych serii do których miło się wraca. Autor nie pędzi za utartymi schematami, miłość to nie jest główny wątek, a wspaniale wykreowani bohaterowie i humor autora sprawiają, że książkę czyta się bardzo przyjemnie. "Zaginione Historie" to jednak nie jest po prostu kolejny książka o przygodach młodego zwiadowcy. Jest to zbiór opowiadań o ważniejszych wydarzeniach z życia Willa i Halta, a zainspirowany przez czytelników John Flanagan uzupełnia i dopowiada pewne fakty do poprzednich tomów swojej serii.
Część czytelników (przyznam, że w tym również ja) podchodzi sceptycznie do zbiorów opowiadań. Wolą przeczytać dłuższą książkę bogatą w szczegóły i akcję. Tak na prawdę jednak jedynym minusem opowiadań jest to, że są zwyczajnie za krótkie, a czytelnik zwyczajnie chciałaby dalej czytać o opisywanych przygodach. Tak jest również w przypadku "Zaginionych Historii", a przynajmniej ja nie mam nic do zarzucenia tym historią.
Każda z tych opowieści jest ciekawa i dotyczy czegoś innego. Znajdziemy tutaj niewyjaśnione do tej pory okoliczności wstąpienia Halta do korpusu zwiadowców, dowiemy się jak zginęli rodzice Willa, jak przebiegała ceremonia królewskiego ślubu Horacego i Evanlyn (tak jak Will nie umiem się przestawić na imię Cassandra), oraz niesamowitą i wzruszającą historię Wyrwija i jego więzi z Willem. Każda z tych opowieści jest specyficzna i ma coś w sobie. Odnajdujemy w nich charakterystyczny dla Johna Flanagana humor oraz akcję. Nie każda historia jest jednak szczęśliwa. Wiele razy czytelnik płacze ze wzruszenia i smutku, przyznajmy bowiem szczerze, czy historia o śmierci rodziców Willa może nieść ze sobą wielką dawkę humoru? Najsmutniejsze jest jednak to, że dopiero podczas czytania 11 części, uświadamiamy sobie, że to już na prawdę koniec. Koniec przygód Willa, koniec rozmów z ironicznym i cichym Haltem oraz wesołym Wyrwijem. Koniec sprzeczek z Horacym, czy drobnych flirtów z Alice. Niestety. To już koniec. Ale za to "Zaginione Historie" są bardzo dobrym, wzruszającym zakończeniem całej serii. Godnym korpusu zwiadowców, godnym Johna Flanagana.
Ja osobiście mogę powiedzieć tylko dziękuję. Dziękuję za lata, które spędziłam z tymi wspaniałymi książkami. Za chwile, które mogłam poświęcić tym wspaniałym bohaterom. Na pewno jeszcze nie raz wrócę do tej serii. Cieszę się, że ją odkryłam, a Was mogę jedynie zachęcić to tego, abyście również zajrzeli do Zwiadowców i oczarowali się równie mocno jak ja.
Moja ocena: 9/10 (z uwagi na to, że nie wszystkie opowiadanie wzruszyły mnie równie mocno i oczekuję od autora zdecydowanego rozwinięcia wątku Halta, którego historia była zdecydowanie najbardziej interesująca.. aha i jeszcze za mało Horacego! A tak go uwielbiałam :D)