Scathach
-
Coraz częściej pojawiają się dziś książki, które za dominantę kompozycyjną obierają sobie ukazanie kontrastu. W wielu, często całkowicie różnorodnych sferach. Jedną z nich, jest Życie seksualne muzułmanina w Paryżu stanowiące zestawienie tradycji z nowoczesnością, konserwatywnej religii z pragnieniem wolności i niezależności, będące także zapisem próby ułożenia sobie życia pod maską, mającą wpłynąć na jego jakość.
Mohammed Ben Mokhtar, to czterdziestolatek, z pochodzenia syn algierskiego imigranta, wstydzący się swoich korzeni. Na potrzeby nowego życia rezygnuje więc z dotychczasowej tożsamości, przybierając zupełnie nowe imię i nazwisko: Basile Tocquard. Uchodząc za Paryżanina, bohater odcina się od przeszłości, zostawiając za sobą nieświadomą niczego rodzinę, która z wielkim oddaniem, gorliwością i rzewnością wyznaje islam.
Sam przestaje być przykładnym muzułmaninem – jego życie zaczyna determinować pragnienie wygody i bogactwa. Dni upływają mu a szukaniu mieszkania w ekskluzywnej paryskiej dzielnicy oraz na stosowaniu wybielających kremów – mężczyzna chce za wszelką cenę dostosować się do swojej nowo powstającej rzeczywistości, a co więcej – pragnie udowodnić sobie, jak wiele jest wart i na jak wiele go stać. Otaczanie się kosztownościami ma być urzeczywistnieniem tego, co za wszelką cenę chce osiągnąć: poczucia spełnienia i życia w luksusie. Chcąc zyskać nową tożsamość, Mohammed-Basile decyduje się na wiele śmiałych kroków, mających zbudować w jego oczach lepszą wersję siebie samego.
Nie sposób pominąć tutaj kwestii niepewnego statusu seksualności bohatera. To sfera bardzo delikatna, która stanowi jeden z ważniejszych elementów książki, mająca znaczący wpływ na szereg decyzji bohatera.
Czyje oczekiwania pragnie on tak naprawdę spełnić? Przed kim przybiera nową, wymuszoną, zupełnie inną od dotychczasowej tożsamość? Czy wystarczy zmienić nazwisko i zacząć otaczać się kosztownościami, by realnie i trwale zmienić siebie? Czy takie poświęcenie wciąż jest potrzebne w XXI wieku, w czasach głoszenia haseł tolerancji i szacunku, gdzie nie powinno już być miejsca na poczucie wyobcowania i braku przynależności? Gdzie nieprzystosowanie powinno być tylko i wyłącznie znakiem przeszłości? Dlaczego wciąż potrzebna jest tak upokarzająca i odzierająca z korzeni i tradycji walka w przeciwko dyskryminacji? Czy naprawdę musimy dołączać się do światowej miałkości i identyczności, by coś znaczyć w oczach innych?
Książka ta, mimo swojej pozornie małej objętości, porusza szereg ważkich problemów, stawia gros pytań, wciąż pozostających bez jednoznacznej i pewnej odpowiedzi. Ironia jest tu znakiem bezradności i wyrazicielem społecznych niepokojów. Choć wywołuje śmiech, jest to śmiech gorzki.
Mam wrażenie, że powieść ta jest znakiem nowej jakości, nowego spojrzenia na bolączki anachronicznego i skostniałego świata, w którym pragnienie o poczuciu własnej wartości dalekie jest od spełnienia.
Polecam tę książkę wszystkim, którym nie jest obojętna kwestia migrantów i osób poszukujących własnej tożsamości, często stojących na życiowym zakręcie, egzystujących z poczuciem przemożnej pustki i chęcią jej wypełnienia, chociażby za cenę powolnego, acz drastycznego odcinana się od korzeni i tradycji. Nie będziecie zawiedzeni.