Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Diabłu Ogarek Tom 1 Czarna Wierzba

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Diabłu Ogarek Tom 1 Czarna Wierzba | Autor: Konrad T. Lewandowski

Wybierz opinię:

Zuzankawes

Za pannę Polskę!

 

Licho nie śpi i strzec się należy sił nieczystych. To prawda życiowa, której trzymają się bohaterowie książki Konrada T. Lewandowskiego „Diabłu ogarek. Czarna wierzba". Z różnym skutkiem i różnymi efektami, bo złe jak wiadomo potrafi podejść człowieka z najróżniejszej strony i mocno zamieszać w jego życiu. Aby zachować równowagę na świecie, albo przynajmniej w najbliższym otoczeniu, Stanisław Jakub Lawendowski herbu Paprzyca (zbieżność nazwisk autora i bohatera, przez autora zamierzona), woźny trybunału ziemi litewskiej, dbać musi o to, by nie pozwolić zbytnio rozpanoszyć się siłom nieczystym, ale i o to, by nie przepędzić oswojonych już lich i diablików, zamieszkujących najbliższe okolice. Bo zawsze przecież może przyplątać się coś znacznie gorszego. Poza dbaniem o porządek w sferze nadprzyrodzonej, woźny trudni się i dbaniem o porządek doczesny, doręczając pozwy tym, którzy bronią się przed tym rękami i nogami. Nie dziwi więc, że mąż ów ma na pieńku z wieloma przedstawicielami szlachty, słynnej z warcholstwa... I z przedstawicielami jezuitów, zwłaszcza zaś z jednym, nadgorliwym w swej posłudze.

 

Ale jak na prawdziwego fachowca przystało, Stanisław to prawdziwy zabijaka, biegły w swej sztuce i nieskory do poddawania się kaprysom osób, które stoją na bakier z prawem. Bez mrugnięcia okiem potrafi zabić tego, kto nie chce podporządkować się prawu i dybie na jego życie. Czasy to srogie niemożebnie, zwłaszcza że w roku 1639 gdy rozgrywają się interesujące nas wydarzenia, nie istnieją jeszcze instytucje broniące praw człowieka i obywatela, a nietykalność cielesna dotyczy tylko tych najbogatszych i najbardziej wpływowych. Dlatego niech nikogo nie zdziwi, że książka ta obfituje w mocne, krwawe sceny. Tu bez problemu odcina się przeciwnikowi palce, wyłupuje oczy, czy patroszy niczym rybę. Bez jęknięcia, czy zastanowienia sięga się po każdą dostępną pod ręką broń i rąbie na odlew, pozostawiając za sobą zgliszcza i bebechy...

 

Fanów literatury fantasy z pewnością zadowoli ta pozycja, która obfitować będzie w zdarzenia nadprzyrodzone. Radość sprawi też tym, którzy lubują się w literaturze historycznej. A choć trudno uznać wydarzenia dziejące się w książce za prawdziwe, to warto sięgnąć po nią, by zobaczyć jak ciekawie prezentuje się tu cały historyczny kontekst, w którym toczą się wydarzenia. Warte to, by zaświecić diabłu ogarek.

 

Kolejny też raz literatura ostro potraktuje niesławnych Radziwiłłów, ponownie czyniąc z nich antybohaterów. Tym razem jednak przypisane zostaną im świństwa, jakich wcześniej nie znali. To za ich sprawą, o zgrozo, zostaną naruszone granice pomiędzy światem ziemskim, niebiańskim i diabelskim i z ich winy porządek w Rzeczypospolitej zostanie zachwiany. W niebezpieczeństwie znajdzie się cały kraj, doświadczony przez knowania tych podłych ludzi.

 

„Czarna wierzba" to powieść ciekawa, choć niełatwa. Winą za to obarczam trudny język z dużą ilością słownictwa dziś już zapomnianego, przez co niezrozumiałego. Sprawi to trudność zwłaszcza młodemu czytelnikowi, który nie zetknął się wcześniej z tego typu zasobem słów. Mam tylko nadzieję, że język ów nie stanie się barierą nie do przejścia dla tych ludzi, którzy nigdy wcześniej nie zetknęli się ze staropolszczyzną. Ci, którzy zdecydują się jednak na lekturę, na pewno nie będą rozczarowani. Znajdą tu pogańskie wierzenia i zabobony kontra chrześcijańska nauka. Realizm kontra świat fantazji i wyobrażeń, diabły walczące o ludzkie dusze plus mnóstwo stworzeń z nierealnego świata, które strzegą ładu na ziemi. To książka pełna symboli, trochę w niej metafizyki, odniesień do odwiecznej walki dobra ze złem, nie tylko spod znaku religii, ale i filozofii. Nie zdziwi to tych, którzy znają Konrada T. Lewandowskiego z wcześniejszych utworów.

 

Autor, postać znana doskonale w świecie literatury fantasy i science fiction, wielokrotnie nominowany był za swoją twórczość do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, zdobywając ją w 1995 roku za opowiadanie „Noteka 2015". Współpracował z kilkudziesięcioma czasopismami, w których publikował swoje utwory. Poza literaturą fantasy i science fiction, zasłynął z powieści detektywistycznych.

 

Cykl „Diabłu ogarek" to jedna z jego najnowszych propozycji, w której poza fantastyką sporo wspomnianej już historii w tle, choć nie typowo geopolitycznej, a raczej obyczajowo-społecznej. Z opisami sejmików, kupczenia głosami, stronnictwami w sejmie, zajazdami i polską złotą wolnością szlachecką, która doprowadziła Polskę do katastrofy.I z panną Polską w jednej z głównych ról, która jak na niewiastę przystało, wymaga męskiej opieki. W jaki sposób bohaterowie zajmą się nadobną panną, o tym przeczytajcie już w książce.

 

„Czarna wierzba", to z całą pewnością ciekawe doświadczenie dla tych, którzy lubią nietypową literaturę.

Uleczka38

Fantastyka i historia to dwie nieodłączne towarzyszki, które od wieków rozpalają wyobraźnię ludzi na całym świecie. Już od zamierzchłych czasów, na długo przed powstaniem pisma, ludzie raczyli się w blasku ogniska opowieściami o jeszcze dawniejszych wydarzeniach, w których to nadprzyrodzone moce i siły nie z tego świata, były nieodłącznym tłem życia człowieka. Pojawiło się słowo pisane, pierwsze księgi, gazety, radio, telewizja, Internet.., a ludzie wciąż kochają powieści historyczne z domieszką fantazji i chyba długo jeszcze kochać nie przestaną. Jest bowiem w tym duecie coś tak tajemniczego, pięknego i fascynującego zarazem, że kolejne opowieści o Naszych przodkach i ich kontaktach z bóstwami, aniołami, demonami i najróżniejszymi potworami rodem z najmroczniejszych koszmarów, są wciąż ciekawe. Jeśli do tego powieść taka opowiada o historii Polski, z polskimi bohaterami i polskimi bóstwami w tle, zaś jej autorem jest jeden z najbardziej utalentowanych pisarzy fantasy, to po prostu nie można odmówić sobie sięgnięcia po takową pozycję. Zatem przyjrzyjmy się bliżej powieści Konrada T. Lewandowskiego, zatytułowanej "Diabłu ogarek. Czarna wierzba".

 

Powieść ta jest pierwszą częścią cyklu "Diabłu ogarek", która miała swoja premierę w 2011 roku, obecnie zaś do księgarni trafia jej nowe wydanie. Fabuła książki skupia się na losach Stanisława Jakuba Lewandowskiego - XVII wiecznego mazowieckiego woźnego trybunału ziemi liwskiej, którego to praca polega na doręczaniu pozwów sądowych. Oto jednak nad głową imć Stanisława jak i przedstawicieli jego zacnej szlacheckiej familii, pojawiają się czarne chmury w postaci rodu Radziwiłów, którzy pragną przejąć władzę nad mazowiecką ziemią, a przy okazji pozbyć się niewygodnego Imć Stanisława..Ponadto w rodzime strony rodu Lewandowskich przybywa pewien biskup w towarzystwie hiszpańskiego inkwizytora, któremu nie w smak są kontynuowane przez tutejsze społeczeństwo wierzenia w miejscowych, prastarych bogów, a i żyjącego diabła po sąsiedzku..I do tego wszystkiego jeden z młodych kuzynów Stanisława, w pewien nieroztropny i nieodpowiedzialny sposób, sprowadza do ich domu pewną pannę, która w iście magiczny sposób trafia do ich świata z bardzo, bardzo odległych czasów..

 

Książka ta bardzo Mnie zaskoczyła, jak najbardziej na plus. Przystępując bowiem do jej lektury, spodziewałam się otrzymać kolejną pozycję opowiadającą o barwnych i rubasznych przygodach polskich szlachciców, którzy to swoją szabelką zazwyczaj rozwiązywali wszelakie kwestie i spory. I po pierwszych kilkunastu stronach nadal tkwiłam w owym przekonaniu, ale wówczas nastąpił swoisty zwrot w odbiorze tej pozycji. Otóż wówczas pojawił sie wątek nadprzyrodzony, ujęty jednak w bardzo przystępnej, nie przesadzonej i poniekąd zabawnej formie. Oto bowiem pojawia się stary diabeł, zamieszkujący tytułową czarną wierzbę, któremu to główny bohater składa podarki, by ten chronił tutejszą okolicę przez złem wszelakim..Trudno to określić, ale ma to w sobie pewną symbolikę, taką bardzo polską, znaną Nam choćby z opowiadań ludowych czy legend przekazywanych Nam przez Nasze prababcie..

 

Powieść Kondrada T. Lewandowskiego to na wpół historia historyczno - przygodowa, na wpół zaś fantastyczna. I tak jak pierwsza cześć tej książki to zdecydowanie sprawy nad wyraz ludzkie, czyli knowania, polityka, burdy i awantury, tak w drugiej swojej odsłonie staje się typową książką fantastyczną, zadowalającą nawet najbardziej wybrednych fanów tego gatunku. Przejście to odbywa się w bardzo łagodny, niemalże niezauważalny sposób, nie negujący w ten sposób niczego co ludzkie jak i również tego, co nad przyrodzone. W ogóle muszę przyznać, że przedstawiony tutaj świat, a konkretnie Polska, to świat ludzi i dawnych bogów, wypieranych przez religię chrześcijańską, w którym to ludzie i te nadludzkie byty starają się żyć ze sobą we względnej zgodzie, bynajmniej większość z nich. Takie ujęcie tematu ma w sobie pewien dawny urok, napawający swoistą tęsknota za tymi dawnymi, ale jakże pięknymi czasami. I nawet te topielice, wilkołaki, wampiry i strzygi, wydają się jakoś takie bardziej Nasze, polskie i swojskie..

 

Oczywiście nie oznacza to, że nie znajdą tutaj nic dla siebie wszyscy fani przygody rodem z Sienkiewiczowskiej trylogii, w której to prym wiodą silne charaktery polskich szlachciców. Tak jak i we wspomnianej klasyce, tak i w niniejszej powieści znajdziemy zajazdy, pojedynki na szable, szlachecką dumę, pijaństwo, knowania polityczne, przepiękne stroje i równie zachwycające dech w piersiach dworki. Autor w doskonały, bardzo szczegółowy sposób oddał nie tylko klimat tamtych czasów, ale i obraz ówczesnego życia. I tak oto wraz z głównymi bohaterami śledzimy niezwykłe dysproporcje społeczne pomiędzy bogatymi rodami a zubożałymi szlachcicami, nie mówiąc już o zwykłych chłopach, których to życie nie było warte więcej, niż garść zboża. Ponadto autor w bardzo czytelny sposób ukazuje także rolę i pozycję kościoła katolickiego w XVII - wiecznej Rzeczypospolitej, który tak naprawdę prowadził walkę z zabobonnymi wierzeniami miejscowych, nie bacząc bynajmniej przy tym na takie kwestie, jak chociażby chęć poprawy życia najuboższych, chorych i kalekich..Wbrew pozorom, książka ta, choć przecież wybitnie przygodowa i do tego z nutą fantastyki, bardzo wiernie trzyma się najważniejszych faktów i realiów historycznych, co zasługuje niewątpliwie na słowa uznania pod adresem jej autora.

 

Fabuła powieści stanowi bardzo złożoną i misternie skonstruowaną historię, wiążącą dwa główne wątki. Pierwszym z nich jest wątek kryminalny, polegający na rozwikłaniu prawdziwych zamiarów Radziwiłłów z jednej strony, z drugiej zaś na rozwikłaniu serii tajemniczych morderstw. Drugim wątkiem książki jest ten stricte fantastyczny, związany z osobą Panny Polski, który jest równie, jeśli nawet nie bardziej, interesujący i zaskakujący. Wraz ze zbliżaniem się do końca powieści, oba te wątki ze sobą się łącza, składając się tym samym na bardzo widowiskowy finał historii. Akcja powieści rozwija się w bardzo szybkim tempie, serwując czytelnikowi raz po raz kolejne niespodzianki, nie pozwalając tym samym choćby na moment nudy. Nie zabraknie tu również i odpowiedniej dawki humoru, zarówno sytuacyjnego jak i słownego, bez którego chyba tak naprawdę trudno jest dziś sobie wyobrazić opowieść o polskich szlachcicach.

 

Jeśli chodzi o sam warsztat pisarski Konrada T. Lewandowskiego, to stoi on na bardzo wysokim poziomie. Dialogi, konstrukcja zdań, logika i wiarygodność opisywanych wydarzeń, spełniają wszelkie wymagania nawet najbardziej kapryśnego czytelnika. Na uwagę zasługuje również fakt, że autor zdecydował się na zastosowanie języka współczesnego, ale nie pozbawionego wielu wyrażeń i pojęć z okresu Polski szlacheckiej. Na pewno początkowo może ów język sprawiać pewne małe kłopoty, jednak po niedługim czasie zaczynamy się do niego przyzwyczajać, i niemalże w ogóle nie zwracać uwagi na owe drobne trudności. Myślę, że to dobry pomysł autora, gdyż w ten oto sposób pozwala on czytelnikowi na łatwy odbiór powieści, pisanej współczesnym językiem, zachowując przy tym ten niezwykły klimat i wiarygodność przedstawianych wydarzeń, właśnie dzięki tym licznym pojęciom i zwrotom rodem z XVII wiecznej Polski.

 

Elementem owego warsztatu pisarza, są z pewnością bardzo dobrze zarysowane sylwetki głównych bohaterów książki. Są to ludzie na wskroś żywi, pełni dobrych i złych cech, których po prostu lubimy lub do których czujemy antypatię. Ważne jest jednak to, że bohaterowie Ci są bardzo wiarogodni w tym jak postępują i co mówią. I tak oto mamy tutaj doświadczonych, zaawansowanych wiekiem seniorów rodu, którzy decydują o tym, co jest dobre a co złe, i jak powinni postępować inni. Poznajemy także młodych, naiwnych i nie do końca rozsądnych w swych działaniach, którzy sprowadzają na głowy swoich najbliższych masę kłopotów i problemów. Wreszcie są czarne charaktery, dla których liczą się jedynie własne korzyści, pieniądze i władza. Można by rzec, ludzie jak wszędzie i zawsze.., i chyba to akurat jest komplement pod adresem pisarza.

 

Książkę czytałam przez 4 dni i z pewnością był to bardzo przyjemnie spędzony czas, którego absolutnie nie żałuję. Co więcej cieszę się już na kolejne odsłony tej sagi, które zapewne dostarczą wielu odpowiedzi na pytanie, jakie to namnożyły się wraz z ostatnią stroną lektury. Jeśli zatem ktoś kocha opowieści historyczne o dawnej Polsce, a do tego nie stroni od literatury fantastycznej, to ta powieść jest właśnie dla Niego.

Michał Lipka

GDZIE LUDZIE I DIABŁY ŻYJĄ RAZEM

 

Są książki, po które sięga się, bo temat i gatunek fascynują czytelnika, albo po prostu autor należy do ich ulubieńców, a są też takie, a które czytelnik zabiera się z zupełnie innych powodów. „Diabłu ogarek” w moim przypadku zalicza się do tej drugiej kategorii, bo kiedy po raz pierwszy powieść trafiła w moje ręce, ani nie przepadałem za prozą Lewandowskiego, ani podobnych dzieł fanem nie byłem. Okazało się jednak, że to kawał dobrej lektury, którą po dziś dzień wspominam z niemałym sentymentem.

 

Jeśli chodzi o treść, pozwólcie że zostawię Was z oficjalnym opisem:

 

Skoro zaś ludzie i diabły na tej ziemi muszą żyć razem, to niech żyją jak sąsiedzi, choćby nawet sobie krzywi. Nie podnosi się ręki na sąsiada, jeżeli on ci w niczym nie zawinił…

 

Lipiec 1639 roku. W spokojnej i dostatniej Rzeczpospolitej w zgodzie żyją katolicy, prawosławni, arianie i luteranie. Z trudem dają wiarę wieściom o bestialstwach i okrucieństwach wojny trzydziestoletniej. Ogień, który ogarnął całą Europę, zatrzymał się na granicy Polski, jakby napotkał niewidoczny mur.

 

Miedze pomiędzy ziemią, niebem a piekłem wszędzie tu na Mazowszu jasno i wyraźnie wytyczone były i każdemu od maleńkości znane. Tylko głupi przekraczali je na własną wieczną szkodę.

 

Weteran wojny smoleńskiej Stanisław Jakub Lawendowski herbu Paprzyca, woźny trybunału ziemi liwskiej, specjalizuje się w doręczaniu pozwów wyjątkowo agresywnym adresatom. Bywa, że jak weźmie skwitowanie odbioru, to wyrok nie jest już konieczny. Czasem jednak zawodzą naturalne sposoby i aby sprawiedliwości stało się zadość, niezbędna jest pomoc czarnej magii. Te kontrowersyjne praktyki są solą w oku pewnego biskupa oraz podróżującego incognito hiszpańskiego inkwizytora. Miejscowi magnaci zaś dostrzegają okazję przeprowadzenia własnej przewrotnej intrygi…

 

Duże nadzieje wiązałem z tą książką. Może nie jakieś wielkie, ale jak na to, że nie dość iż gatunek to nie moja bajka, a i polskiej prozy wielkim miłośnikiem nie jestem, ale jednak. Temat wydawał się nudny,za powieściami osadzonymi w historycznych realiach nie tylko nie przepadam, co po prostu ich nie trawię, a i prób pomieszania z nimi swojskiej fantastyki staram się unikać. Dlaczego zatem sięgnąłem po „Diabłu ogarek”? Bo rzecz rozgrywa się na terenach, które dobrze znam, bo mieszkam w pobliskim Liwa mieście (swoją drogą też wspomnianym w książce) a kto nie chce przeczytać książki dość znanego pisarza o własnych okolicach? Wiernie zresztą przedstawionych, choć rodzinny bohatera Korzeń autor przeniósł z własnych stron, upychając na mapie okolicy. Drugą rzeczą, która sprawiła, że po nią sięgnąłem było spotkanie z autorem, jakie odbyło się w moim rodzinnym mieście. Było to pierwsze spotkanie autorskie na jakim byłem, autograf Konrada Lewandowskiego na egzemplarzu promocyjnym był pierwszym jaki zdobyłem... (potem trafiłem na drugie z nim spotkanie, w tej samej bibliotece, ale za to o wiele bardziej kameralne, bo okazało się, że wraz z lepszą połową i naszym znajomym byliśmy tam jedynymi widzami). Do lektury zacząłem mieć więc pewien sentyment. Kupiłem więc w końcu powieść i...

 

Początek jest ciekawy, nawet wciągający i a na plus od razu trzeba zaliczyć także fakt, że autor posługuje się archaicznym acz przystępnym językiem, który dodaje całości historycznego brzmienia. Wkrótce, bo już w pierwszym rozdziale, pojawiają się pewne zgrzyty. Z jednej strony bowiem mamy na poły satyryczne potraktowanie tematu, a z drugiej przesadnie brutalny przebieg pierwszej potyczki Stanisława. Potyczki, która o tyle odstaje od reszty fabuły, że wprowadza pewien dysonans i trudno się pozbyć do samego końca. Przeszkadza również nie do końca określony styl: satyra miesza się tu z powagą i często bez umotywowania czy jasnego określenia z czym tak właściwie obcujemy. Wszystko to traci jednak na znaczeniu w obliczy pozytywów. Po pierwsze i jakże ważne, powieść czyta się jednym tchem, po drugie nawet najdziwniejsze elementy fantastyczne, które niemal nie mogły się udać, nie tylko nie drażnią, a wręcz po prostu pasują do przedstawionego tu świata (no dobrze, może nie zawsze, ale prawie, a to już dużo).

 

Przyznam się jednak, że czytając rozwinięcie całej historii uczucia miałem na tyle mieszane, że stwierdziłem, iż drugiego tomu nie kupię niemal na pewno. Całość wydawała się chaotycznym zbiorem na siłę wymyślonych przygód, które nawet gdy całość intrygi zaczęła się wyjaśniać, nadal były nie do końca przekonujące. Wszystko na szczęście zmieniło świetne zakończenie, mroczne, wciągające i trzymające w napięciu.

 

Czy po tym wszystkim zechciałem sięgnąć po drugi tom? Tak. I po trzeci. I za każdym razem dobrze się bawiłem, a co ważne, jeszcze kiedyś z ochotą wrócę do całej trylogii i kto wie, może znajdę tam coś więcej? A Wam, mimo niedociągnięć, polecam tę serię, bo jest zdecydowanie lepsza, niż większość rodzimej fantastyki, szczególnie historycznej.

 

Na koniec chciałbym jeszcze dorzucić pewną ciekawostkę. Warto bowiem wspomnieć jak w ogóle powstała ta powieść. Nie tylko z fascynacji nadliwskimi okolicami czy historycznej pasji autora. Wszystko zaczęło się w momencie, kiedy do drzwi Lewandowskiego zapukał pewien mężczyzna. Człowiek ów złożył mu propozycję napisania opowiadania na zamówienie dla żony. Jego kobieta bowiem była wielką fanką pisarza i czuły mąż chciał sprawić jej taki prezent. Lewandowski zrobił więc opowiadanie i sprzedał mężczyźnie, ale temat w nim zapoczątkowany nie chciał dać mu spokoju. Kiedy więc odwiedził okolice Liwa i wybrał się na spływ Liwcem, zafascynowany tymi okolicami zaczął tworzyć na nowo tę historię. Najpierw, jako opowiadanie, ukazała się ona w fantastyce, a potem na rynek trafił tom, o którym właśnie dla Was pisałem.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial