MirandaKorner
-
Leo Kessler – pisarz i historyk, jako czołgista brał udział w II wojnie światowej. Autor kilkudziesięciu książek wojennych.*
„Batalion czołgów" to pierwsza część serii opartej na wspomnieniach byłego oficera SS, Kuna von Dodenburga. W szwajcarskim Bernie, a dokładniej w sklepie ze starociami, Leo Kessler znalazł rękopisy Kuna. Nikt nie jest w stanie wytłumaczyć, jak znalazły się one w tym miejscu. Pisarz postanowił napisać książkę na podstawie zapisków wojskowego. Taką informację znajdziemy, otwierając lekturę. Nie jest ona jednak prawdziwa; przedstawiona przez historyka opowieść to fikcja literacka. Po wstępie angielskiego wydawcy możemy również przeczytać biografię rzekomego autora odnalezionych przez Kesslera notatek.
Akcja obejmuje jeden dzień z życia Batalionu Szturmowego SS. Otrzymuje on rozkaz wesprzeć oddziały spadochronowe. Na pozór łatwe zadanie wcale takie nie jest; fortyfikacja sprawia wrażenie niezwykle trudnej do zdobycia. Jednakże niemieckie dowództwo jest nieugięte. Jego najważniejszy cel to wkroczenie do Belgii i atak na Francję. Śmierć żołnierzy nic dla nich nie znaczy. Są zdeterminowani i gotowi zrobić wszystko, by wygrać.
Doświadczenie autora „Batalionu czołgów" jest bardzo widoczne. Stanowi to niemały plus powieści. Wszystko jest szczegółowo objaśnione; Leo Kessler nie szczędzi opisów mundurów czy uzbrojenia. Przebieg szkolenia i walki również oddane są w sposób niezwykle realistyczny. Na tym jednak – niestety – kończą się zalety tej opowieści.
Bohaterowie są żywi i plastyczni, każdy z nich czymś się wyróżnia. Wszyscy są, gdzie są, z odmiennych pobudek. Niektórymi kieruje ambicja, innymi oddanie ojczyźnie bądź też egoizm. Z przykrością stwierdzam, że nie byłam w stanie polubić żadnego z nich. Postaci wykreowane przez historyka wzbudzały we mnie niechęć, której nie zdołałam przezwyciężyć.
Szczególnie irytujące w tej pozycji były nagminne powtórzenia, nieskładne gramatycznie zdania i wulgaryzmy. Przez te czynniki wciąż nie mogłam skupić się na tekście. Później przyłapałam się na tym, że co i rusz sprawdzam, ile stron zostało do końca. Fabuła po prostu nudzi i sprawia, że czytelnik myśli o wszystkim, tylko nie o akcji powieści.
Nie mam pojęcia, jaki cel przyświecał Kesslerowi, gdy pisał tę książkę. Ta nieudolnie przedstawiona fikcja literacka nie wnosi niczego nowego – no, może poza odkryciem, jak bardzo może nużyć słowo pisane.
„Batalion czołgów" zdecydowanie odradzam. Być może znajdą się osoby, którym przedstawiona w lekturze historia przypadnie do gustu; ja nie należę do ich grona. Czas spędzony z Batalionem Szturmowym SS Wotan był po prostu czasem straconym.
*opis z tyłu książki