Książkówka
-
Historia węgierskiego lekarza przeprowadzającego sekcje zwłok przy oświęcimskim krematorium po trosze odbiega od innych relacji obozowych więźniów jakie dane mi było przeczytać.
Miklos Nyiszli był ofiarą chorej niemieckiej fantazji o wyższości swojego narodu jakich wiele jednak tylko nielicznym udało się przeżyć ten okres i to w tak „komfortowych" warunkach.
Świetne wykształcenie i moc doświadczenia w zawodzie pozwoliło mu zachować przynajmniej część człowieczeństwa w jego czysto fizycznym znaczeniu. Nie był głodny, nie chodził w brudnych i zawszawionych ubraniach a higiena była w miejscu jego pracy bardzo ważnym priorytetem.Na tym jednak kończy się moja pewność co do jego „szczęścia w nieszczęściu". Dalej już sama nie wiem co gorsze... Czy katorżnicza praca bez grama odpowiednich do niej warunków czy obserwowanie cierpienia tych ludzi, często bycie świadkiem ich śmierci i wreszcie...otwieranie ich (często jeszcze ciepłych) ciał...
Kto przeczyta te wspomnienia i dotrze do opisu przypadku dwojga Żydów – ojca i syna, których szkielety miały posłużyć jako eksponaty w jednym z berlińskich muzeów, ten chyba zrozumie moją niepewność...