Kurdemolksiążkowy
-
Czasami zdarzają się takie książki, podczas których czytania nie do końca wiem co się dzieje.
„Miejsca powrotów” Marcina Pawlika mogę zaliczyć do takich pozycji. Książka ta to ciekawa i wielopłaszczyznowa opowieść, która łączy w sobie elementy literatury psychologicznej, filozoficznej i egzystencjalnej. Jest to książka, w której życie i literatura przestają być odrębnymi bytami, a fikcja coraz mocniej wpływa na rzeczywistość bohatera. Autor, przedstawia czytelnikowi obraz postępującego obłędu, który powoli przejmuje kontrolę nad głównym bohaterem, Hubertem, zagłębiającym się w coraz bardziej skomplikowaną sieć własnych wątpliwości, lęków i literackich ról, które zaczynają dominować nad jego rzeczywistym życiem.
Fabuła rozpoczyna się pozornie banalnym wydarzeniem – celebracją sukcesu teatralnego. Hubert, wraz z grupą przyjaciół-aktorów, świętuje zakończoną inscenizację „Zbrodni i kary”, klasyki literatury rosyjskiej, w której grali. Już ten wybór literackiego tekstu – dzieła Fiodora Dostojewskiego, które zgłębia ludzką psychikę i moralne rozterki – sugeruje, że książka Pawlika będzie czymś więcej niż tylko lekką narracją o losach artystów. Spotkanie kończy się w tajemniczy sposób, kiedy nad ranem Hubert budzi się samotnie na plaży, z dziwnym listem w kieszeni, nie mając pojęcia, jak się tam znalazł ani co się stało poprzedniej nocy.
Tajemniczy list i nagłe przebudzenie w nieznanym miejscu stanowią pierwszy sygnał, że rzeczywistość Huberta zaczyna się kruszyć. Od tego momentu powieść przybiera formę wewnętrznej wędrówki bohatera, podczas której zacierają się granice między jego własnym życiem a postaciami, które grał na scenie. Ta przemiana jest, a czytelnik jest świadkiem, jak Hubert popada w coraz głębsze rozdarcie między światem fikcji a rzeczywistością.
Autor bardzo umiejętnie balansuje na krawędzi tych dwóch wymiarów, prowadząc narrację w sposób, który każe czytelnikowi zastanawiać się, na ile wydarzenia przedstawione w książce są realne, a na ile stanowią wytwór wyobraźni i psychicznego rozchwiania bohatera. Czy Hubert rzeczywiście traci kontrolę nad sobą, czy też to, co przeżywa, jest efektem jego zbyt intensywnego zaangażowania w rolę aktora, który żyje postaciami literackimi?
Jednym z głównych tematów powieści jest problem tożsamości – zarówno osobistej, jak i artystycznej. Hubert jako aktor, nieustannie wciela się w różne postaci, co prowadzi go do utraty poczucia, kim naprawdę jest. Znika granica między Hubertem a granymi przez niego bohaterami, takimi jak Romeo czy Raskolnikow. Symboliczne jest to, że te postaci – choć z różnych epok i tradycji literackich – łączy pewien tragiczny rys: zarówno Romeo, jak i Raskolnikow są postaciami, które mierzą się z moralnym upadkiem, konfliktem z rzeczywistością i niemożnością spełnienia marzeń.
Motywy te odzwierciedlają wewnętrzny stan Huberta, który coraz mocniej czuje się oderwany od świata. Literatura staje się dla niego nie tylko formą ucieczki, ale także pułapką, w którą wpada bez nadziei na uwolnienie. Z czasem nie tylko życie sceniczne zaczyna dominować nad jego realnym bytem, ale także jego związki z innymi ludźmi stają się wyłącznie cieniem dawnych relacji, coraz bardziej zdominowanym przez melancholię, poczucie pustki i izolacji.
„Miejsca powrotów” to powieść, która zaskakuje i fascynuje swoją głębią oraz psychologicznym złożeniem. Marcin Pawlik stworzył książkę, która balansuje między rzeczywistością a literaturą, między obłędem a poszukiwaniem sensu.
„Miejsca powrotów” z pewnością nie jest łatwą książką. Nie daje prostych odpowiedzi, zmusza do refleksji nad tym, kim jesteśmy i jak łatwo można zatracić siebie w świecie pełnym niepewności i iluzji. To lektura dla osób, które lubią książki zmuszające do refleksji, ale także pozycje, które głęboko analizują kondycję ludzką, sztukę oraz granice między prawdą a fikcją.
Aleksimosa
-
Hubert…. kim jesteś Hubercie? Jestem aktorem gram w teatrze. Gdyby Hubert miał odpowiedzieć na to pytanie, właśnie tak brzmiała by jego odpowiedź. Aktor może grać w filmie, aktor może grać w teatrze, ale czy aktor może grać w życiu? Ciekawie brzmi nieprawdaż?
Historia ta nie jest dość długa, ale zawrotna. Pełna niedomówień, okrężnych myśli, bez większej precyzji czy głębszego sedna wypowiedzi autora. A teraz trochę prościej i troszkę o fabule. Nasz bohater grywa w teatrze, w różnych miastach wraz ze swoimi przyjaciółmi. Swoje role odgrywa całym sobą, poświęca im należytą uwagę, aby później wypaść świetnie na scenie. Lecz boryka się on ze swoimi dziwnymi myślami. Zaczyna się gubić, nie wie czy wypowiedziane zdania, to odegrana przez niego rola w teatrze, czy scena z jego życia. Wszystko mu się myli, rozmowy z nim są dziwne, dla wielu niekomfortowe. Bo ciężko zrozumieć człowieka, który sam nie wie o czym mówi. W trakcie rozmów porusza wiele tematów, nie na temat. Nie potrafi wyrazić swoich emocji, oraz prawdziwych myśli. Z tego powodu żyje w samotności. Chęci do życia daje mu tylko teatr, lecz nadchodzi ten dzień w którym wszystko się zmienia. Dzień, w którym razem ze swoimi przyjaciółmi świętuje w restauracji wystawienie spektaklu “Zbrodnia i kara” w jednym z teatrów. Gdy budzi się następnego dnia, znajduje się na plaży. Nie wie jak tam się znalazł. Ale odkrywa przy sobie coś dziwnego, coś niezwykłego. A mianowicie jest to list. Ale nie taki zwykły, lecz list o mrocznej treści. Takiej, której nie chce aby kiedykolwiek się spełnienia. To odkrycie i ta treść bardzo go pogrąża, tym bardziej że list jest anonimowy. On sam nie wie, kto mógłby zrobić mu coś takiego. Popada w obłęd. Oddala się on od wszystkich, bojąc się spełnienia treści listu.
Tym bardziej Hubert wycofuje się z życia towarzyskiego, do tego stopnia że musi zrezygnować z występów w teatrze. Dochodzi do tego jego niespełniona, nawet możliwe że nie odwzajemniona miłość. On sam już nie wie, gdzie jakie życie prowadzi i czy, aby całe jego życia to nie scena ze spektaklu. Nie wie czy w danej chwili znajduje się na deskach teatru czy we własnym domu. Ze względu na jego silną więź z teatrem, minione wydarzenia jeszcze bardziej odciskają na nim swoje piętno. Przez co jego stan psychiczny, pogarsza się coraz bardziej. Popada w melancholie, samotność. Aż zmuszony jest porzucić swoje dotychczasowe życie.
To tylko jakaś część opowieści o nim, z tych niuansów powstaje jeden wielki bałagan, który wy czytelnicy możecie poznać i zgłębić sięgając po tą książkę. Jest ona przeplatana wersami z “Romea i Julii” czy “Sen nocy letniej”Williama Szekspira. Pozwala to lepiej wczuć się w umysł aktora, upiększa to na swój sposób, treść tej książki. i to by było tyle z piękna. Reszta jest opisem totalnie pokręconego życia. Bohaterowi można jedynie współczuć, że doznaje takich przeżyć. Jeśli jesteście ciekawi, jak potoczą się losy naszego bohatera, który jest jednocześnie autorem książki. To bardzo zachęcam. Dużo tajemnic się tutaj kryje.
Read with tea, dog & me
-
Jest to pozycja niezbyt gruba, bo licząca zaledwie 109 stron, jednak pod względem treści mieści w sobie tyle, że spokojnie można ją porównać do pełnowymiarowej książki. Teraz pewnie pomyślicie, iż z takim niewielkim gabarytem rozprawicie się z nią szybko łatwo i przyjemnie, jednak gdy sięgniecie po te lekturę zrozumiecie, że wymaga ona od czytelnika skupienia, chwilowego zatrzymania, a co za tym idzie zmusi Was również do głębszych przemyśleń na poruszane w niej tematy. Pod względem kompozycji "Miejsca powrotów" także wyróżniają się na tle innych publikacji, ponieważ ten utwór literacki to swoista powieść szkatułkowej, ponieważ lektura zawiera w sobie książkę w książce. Znamienne okazało się również to, iż sam autor jest jednym z jej bohaterów, co ostatnimi czasy bardzo rzadko znajduje zastosowanie w środowisku twórców. Choć nie znam jeszcze pozostałych książek pisarza ten zabieg, moim zdaniem, czyni ją najbardziej osobistą ze wszystkich wydanych powieści Marcina Pawlika.
Lekturę rozpoczynają fragmenty wywiadu z autorem oraz jego myśli, w których przedstawia własne rozważania na temat kilku ważnych kwestii. Wśród nich znajdziecie zagadnienia związane ze śmiercią, życiem, religią bądź istnieniem Boga, sprawiedliwości, ale także odwołujące się do procesu twórczym czy literatury. Później przychodzimy do mogłoby się wydawać całkowicie odrębnej historii pod tytułem "Tańce św. Wita". Aczkolwiek jak się będziecie mogli sami przekonać tutaj nic nie zostało zostawione przypadkowi, gdyż pomimo swojej autonomiczności obie części tej pozycji idealnie się ze sobą łączą, tworząc nieszablonowy całokształt. Co ciekawe właśnie pod taką nazwą możecie zetknąć się, gdy mowa o choreomanii czy innymi słowy tanecznej manii, która prawdziwe zatrzęsienie miała w XIV wieku. Choć przyczyn tego zjawiska upatruje się w wielu czynnikach, to jedną z teorii okazuje się upatrywanie jej początków w stanie psychicznym ofiar. W tamtych czasach przez społeczeństwa przetaczały się kolejne zarazy, wojny bądź katastrofy, z którymi wówczas nie potrafiono sobie skutecznie radzić. W efekcie część ludzi po prostu nie wytrzymywała obciążenia i z powodu wysokiego stresu i napięcia zaczynała zachowywać się niepoczytalnie. Co prawda tutaj główny bohater tego wycinka powieści nie zapada na niekontrolowane ruchy przypominające taneczne pląsy, jednak analogię widać w utracie zmysłów pod wpływem pewnego wydarzenia, o którym za chwilę wam opowiem.
Opowieść dotycząca Huberta zaczyna się w momencie, gdy wraz z grupą przyjaciół – aktorów, tak jak i on – udaje się do restauracji, by uczcić zakończenie serii spektakli "Zbrodni i kary" Dostojewskiego, w której wszyscy brali udział. Następnego dnia, nad ranem mężczyzna budzi się na plaży i niewiele pamięta z wydarzeń z poprzedniego wieczoru oraz tego, jak znalazł się w tym miejscu. Nadmiar złego w kieszeni znajduje dziwny list od anonimowego nadawcy. Od tego czasu już nic w jego egzystencji nie będzie takie jak wcześniej . Artysta powoli zaczyna popadać w obłęd, nabierając przeświadczenia, że jego istnienie może teraz toczyć się wyłącznie na scenie, dlatego też zaczyna żyć życiem postaci, które gra na deskach teatru... Rosnący w nim paniczny lęk sprawia, że odrzuca rosnące w nim uczucie, a nawet posuwa się do próby samobójczej...
Ta niekonwencjonalna lektura zawiera w sobie spory ładunek rozważań filozoficznych bądź aspektów które zmuszają odbiorcę do refleksji. Znajdziecie tu też, oprócz wyżej wspomnianych kwestii, nawiązania do niespełnionej miłości, poczucia osamotnienia i izolacji, wszechogarniającej pustki, niezrozumienia lub melancholii oraz depresji. Za sprawą tej publikacji Marcin Pawlik udowadnia, że najlepszą inspiracją dla twórcy jest samo życie. A pomieszanie przez niego prawdy z fikcją czy literatury z rzeczywistością wypadło naprawdę rewelacyjnie. Jeśli lubicie nietuzinkowe powieści, które niosą ze sobą wiele tematów do rozmyślań, to "Miejsca powrotów" są zdecydowanie dla Was.