Read with tea, dog & me
-
Każdy gatunek literacki rządzi się własnymi prawami, więc wrzucanie do jednego worka wszystkich kryminałów czy powieści fantastycznych może być bardzo mylące. Nie inaczej jest z horrorami, które również mają swoje podgatunki. Czym innym jest lżejsza opowieść o duchach, a zupełnie czym innym krwawa historia, w której liczbę trupów można liczyć w dziesiątkach. Bez wątpienia najbardziej odważnym z tych rodzajów okazuje się horror ekstremalny, do którego właśnie można zaliczyć "Pakt milczenia". Już sama nazwa tego podtypu horrorów wskazuje, że nie są to publikacje dla ludzi o wrażliwych żołądkach bądź słabych nerwach, ponieważ treść bywa do przesady obrzydliwa, brutalna lub po prostu makabryczna. Pełna okrucieństwa oraz ohydy nie bierze jeńców, a jej celem jest wywołanie w czytelniku najskrajniejszych emocji. Takie publikacje to bez wątpienia literatura niszowa, w której język często można nazwać rynsztokowym, a sama fabuła schodzi na drugi plan, ustępując miejsca barbarzyńskim, odrażającym scenom. Te pozycje są przeznaczone dla odbiorców, których nie przerażają hektolitry krwi lub morze wnętrzności, "zdobiące" kartki takich powieści. Wszechobecne są też brutalne morderstwa, obrzydliwi zbrodnialcy albo potwory z piekła rodem, a czasem można znaleźć też seks w niezbyt smacznym wydaniu. Właśnie te kwestie w większości znajdziecie w książce Michała Ferka, więc musicie przygotować się na ostrą jazdę bez trzymanki.
Autor zabiera nas do prowincjonalnego miasteczka Ely w Minnesocie, gdzie główny bohater Steven Foster w towarzystwie swojej narzeczonej Evelyn ma uczestniczyć w otwarciu kapsuły czasu jego zmarłej matki, a także dopełnić formalności spadkowych. Kiedy mężczyzna zatrzymuje się u swojego wuja Earla, zaczyna podejrzewać, że ktoś podszywa się pod jego krewnego, a rozwiązania całej sprawy szuka u wcześniej poznanego sąsiada - Ryana. Prawda jednak okazuje się tak potworna i nieprawdopodobna, że przeczy wszystkim prawom rządzącym naszym światem...
Od pierwszych stron czytelnik wprost zapada się w mroczny klimat tego prowincjonalnego miasteczka. Dodatkowego smaczku mogącego wzbudzić niepokój dodaje nietypowa pogoda, którą można zaobserwować tylko w obrębie Ely. Dość szybko odbiorca zauważa, iż nie tylko wspomniany wcześniej przeze mnie wuj Earl ma swoje tajemnice, ale też mieszkańcy dźwigają na swoich barkach jakieś bolesne sprawy z przeszłości. Aczkolwiek pisarz nie pozwala zbyt szybko odkryć wszystkich faktów – dawkując wiedzę o tym miejscu i jego społeczności, bawiąc się z nami w kotka i myszkę oraz powoli odkrywając rolę, jaką mają do odegrania poszczególni bohaterowie w tej makabrycznej rozgrywce. Po przekroczeniu pewnej granicy zostajemy wrzuceni w spiralę szaleństwa, przemocy czy wręcz ohydy, w której nie ma żadnych świętości i nie istnieją tematy tabu. W zamian otrzymujemy wodospady ludzkich wydzielin albo wiadra pełne flaków. By jeszcze urozmaicić treść twórca pokusił się o wprowadzenie żywych trupów - tu nazywanych Sińcami - które jednak różnią się od standardowych wersji popularnych zombiaków. Żeby jeszcze mocniej uwiarygodnić całą historię w książce zamieszczono mapkę oraz różne fotografie wzmacniające odbiór tej lektury.
Co ciekawe, mimo iż to horror w najbardziej drastycznym wydaniu, można w nim znaleźć wiele kwestii, które zmuszają do refleksji lub głębszego przemyślenia jakiegoś zagadnienia. Odkryjecie tu tęsknotę za zmarłymi, ból rozstania, miłość, która chciałaby pokonać śmierć czy stary, dobry motyw zemsty. Aczkolwiek to odwieczna żądza pieniądza i bogactwa stanowi tutaj kwintesencję fabuły. Pisarz pokazuje nam do czego zdolny może być człowiek, do jakich czynów się posunąć byle tylko "wyrwać trochę kaski" bądź zarobić, nie bacząc na wszelkie możliwe przeciwności lub konsekwencje.
Ta lektura, jak i cały podgatunek, dedykowana jest do pełnoletniego grona dość specyficznych odbiorców... Uwielbiającego dynamiczną, makabryczną rozrywkę oraz świadomego tego, co właśnie oferuje horror ekstremalny, a także rozsmakowanego w przesadzie mocno odbiegającej od realizmu.