KIRA
-
„Jesteśmy pierwszą ciemnością tego lata” to tom poetycki Oli Lewandowskiej, której wiersze prezentowane były wcześniej w publikacji „Połów. Poetyckie debiuty 2021”.
Treść stanowi dwadzieścia dziewięć utworów poetyckich. Niektóre z nich są króciutkie (trzy linijki) inne bardziej rozbudowane, część zapisano w formie literackiej prozy.
Wszystko od samego początku mi tu krzyczało, że to będzie mocna lektura: i tytuł (bardzo enigmatyczny i stawiający szereg pytań) i okładka (wywołująca lekki niepokój), i bio na czwartej stronie („Ola Lewandowska. Poetka, typiarka. (…) Lubi lato w mieście. Łobuzuje w Warszawie.”), a nawet dedykacja: „syreniarom”. Jeszcze przed przeczytaniem pierwszego wiersza czułam instynktownie, że autorka ma na swoją twórczość pomysł, wie co robi i robi to dobrze.
Już pierwszy wiersz, zatytułowany „virgin suicides” (pisane małymi literami), co można przetłumaczyć jako „przekleństwa niewinności” utwierdził mnie w przekonaniu, że się nie pomyliłam. To poezja bez tematów tabu, mocna, wyzywająca, kobieca i odważna. Autorka podejmuje temat dorastania i pokazuje jednocześnie dosadnie i lirycznie ten burzliwy stan bycia pomiędzy bezpiecznym dzieciństwem i stateczną dorosłością. Są tu wątki „cielesne” i duchowe, do tego prozaiczne wstawki z codziennego, zwykłego życia. Uwielbiam taką poezję. Przemieszaną, wywrotową, mocną w temacie.
Kolejny wiersz, który zrobił na mnie duże wrażenie to „venuski” i nie wiem, czy odpowiednio (po myśli autorki) go zinterpretowałam, ale on do mnie krzyczy. Dziewczyńską siłą, dziewczyńską zadziornością, dziewczyńskim rozkwitem i odkrywaniem siebie w dojrzewaniu.
Fragment z wiersza „pętla::::::::” (zapis tytułu oryginalny): „wieczory zachodzą sińcami. Rośnie w nas niepokój” można interpretować na wiele sposobów. I tak, w czytelniku też te słowa wywołują niepokój. To poezja pełna napięcia. Jakiejś zadziorności. Piękna i brzydoty. Liryki i przyziemności. No czym są twarde jabłka, jeszcze kwaśne? O co chodzi w ostatniej bitwie „toczącej się za paznokciami”? Skąd kotłująca się w żyłach krew? Dlaczego „jesteśmy pierwszą ciemnością tego lata”?
Z wierszy sączy się seksualność, pierwsze miłości, pierwsze próby wszelakie, przestawione czasem w bardzo zawoalowany sposób. Niespokojne dziewczyny „zakrywają kolana, odsłaniają kolana”, wokół nich „maszerują gangi wąskobiodrych chłopców”, ciała pokrywają się gęsią skórką, spojrzenia wyławiają spośród innych spojrzeń, na językach „pierwsze brzydkie słowa zbieramy jak czereśnie”.
Wszystkie wiersze utrzymane są w jednakowym klimacie – lato, miasto, morze, piach, trzepaki, chłodny cień budynków w skwarze. Młode, „syrenie” dziewczyny. Ławice ostrozębnych chłopaków pływające obok – podpłyną i ugryzą, czy tylko obserwują z daleka? Mroczno-piękny jest ten klimat. Niejednoznaczny, pełen symboliki, ukrytych podtekstów. Napięcie. Wyzwanie. Wahanie: gdzie przebiega granica? Jest też zderzenie pokoleń: „pod murkiem kolana głaszcze się jak puchate owoce (…) dziewczyny mówią, że nie należymy się sobie (…) matki słuchają, o czym mówimy; chowają się w reklamówkach.”
Mocne to wiersze. Mocny przekaz. Mocne obrazki pod powiekami przy czytaniu. To poezja mięsista, soczysta, pełna. Pozostawiająca otwartą, choć nakierunkowaną interpretację. Lektura tomu „Jesteśmy pierwszą ciemnością tego lata” była dla mnie olśnieniem. Autorka ma niesamowity talent i pełną wrażliwości duszę. Syrenio-łobuzerskie wiersze czyta się jednym tchem, nie można się od nich oderwać. Czytając czułam czułość do siebie samej sprzed lat, tej dziewczyny, w której budziła się kobiecość i nie wiadomo było, co z nią zrobić. I co zrobić z tymi strzelającymi spojrzeniami chłopaków wokół. Jestem zachwycona. Nie są to wiersze łatwe, mają swoją głębię, zaskakują zestawieniami słów. To cieniutka książeczka pełna wrzącej treści. Trafia na półkę z moimi ulubionymi książkami.