Pani M.
-
Adam Sawyer jest żołnierzem, Aniołem Zagłady. W razie wybuchu wojny jego zadaniem jest odpalenie arsenału nuklearnego USA. Dzięki programowi „Arka”, który pozwala na odbudowanie życia na wyjałowionej głowicami trineutronowymi Ziemi, może przeżyć taką wojnę. Adam jednak zostaje wybudzony ze snu kriogenicznego wcześniej, niż powinno to nastąpić. Aby przeżyć, musi dotrzeć do znajdującego się po przeciwległej stronie kontynentu centrum „Arki”.
Kiedy czytałam tę książkę, miałam momentami wrażenie, że Adam zachowuje się podobnie do Jima z „Pasażerów” i to było moje pierwsze skojarzenie, gdy widziałam, co dzieje się z nim po tym, jak został wybudzony z kriogenicznego snu. I w sumie jeszcze tuż po tym, jak wyruszył w drogę, miałam podobne odczucia. Z czasem jednak przestałam widzieć w Adamie Jima. Zaczął być dla mnie po prostu Adamem, który rozpoczął walkę o przetrwanie i podróż nie tylko po Stanach, ale i w głąb siebie.
Początek książki mnie zaintrygował, chociaż wiedziałam, w którą stronę będzie zmierzać fabuła, tytuł jednoznacznie na to wskazywał, jednak nie będę robić spoilerów. Potem moje zainteresowanie tym, co się dzieje, nieco osłabło. Na początku cieszyłam się wraz z Adamem jego odkrywaniem świata, potem przyszło znużenie, zaczęłam zastanawiać się, dokąd zaprowadzi nas autor.
Niektóre fragmenty nieco wybijały mnie z rytmu lektury. Miałam takie poczucie, że można było sobie na przykład opuścić opisy hotelu czy robienia w specyficzny sposób zakupów. Rozumiałam, po co takie opisy się tutaj znalazły, jednak wolałam, gdy w książce coś więcej się działo. Pod tym względem początek powieści oferował więcej, ale zakończenie wynagrodziło mi te mniej porywające fragmenty.
Scena, kiedy Adam wybudza się z kriogenicznego snu, ścisnęła mnie za gardło. Zrobiło mi się przykro, że znalazł się w takiej sytuacji, jednak mam wrażenie, że trochę za szybko przeszedł z tym do porządku dziennego. W sumie nie wiem, co bym zrobiła na jego miejscu, patrząc na to, że musiałabym jakoś przetrwać, więc nie powinnam go oceniać.
Czytanie o samotnej podróży było dla mnie momentami trudnym przeżyciem. I nie, nie chodzi mi o to, że autor przynudzał. Po prostu w mojej głowie zaczęły się pojawiać pytania, co ja bym zrobiła w tak ekstremalnej sytuacji, jak bym sobie poradziła. Niby wszystko fajnie, można sobie poszaleć „na zakupach”, wszystko jest dla mnie, ale co z tego, skoro jestem sama, nie mogę na nikogo liczyć, nie ma się do kogo odezwać.
Liczyłam na to, że będzie tutaj więcej akcji. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po postapokaliptycznym świecie. Mam mieszane uczucia co do tego, jak wyglądał i co działo się z bohaterem, ale nie powiedziałabym, że żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. Co prawda wątki związane z samotnością i stratą nieco mnie przytłaczały, ale tę historię czytało się dość szybko. Autor ma lekkie pióro. Nie powiem, że była to odkrywcza opowieść, podobne wątki już tu i tam spotkałam, ale miała w sobie coś, co sprawiało, że chciałam przebywać z Adamem i dowiedzieć się, co dalej będzie się z nim działo. Może i akcja w pewnym momencie siadła, ale i tak uważam, że to całkiem zgrabna opowieść postapokaliptyczna i warto jej poświęcić trochę czasu.