Pani M.
-
Młody pisarz Christopher Isherwood opuścił Anglię z biletem w jedną stronę do Berlina. Nie zabrał ze sobą zbyt dużo rzeczy, plecak i dwie walizki mieściły jego dobytek. W nowym miejscu Christopher Isherwood odnalazł nie tylko miłość, ale zrozumiał, że musi walczyć o swoje prawa, a nie chować się po kątach i ukrywać swoje prawdziwe „ja”.
Do napisania tej recenzji zbierałam się już długo. Zaintrygował mnie opis tej książki. Myślałam, że to będzie opowieść o odkrywaniu własnej tożsamości, odnajdowaniu drogi życiowej i walki o swoje prawa bez względu na to, gdzie człowiek się znajduje. I faktycznie, ta książka takie tematy porusza. Pokazuje czytelnikom przedwojenny Berlin z intrygującej perspektywy. Czuć widmo nadciągającej wojny, ale nadal toczy się tu życie pełne barw. Jednak kompletnie nie przemówił do mnie sposób narracji. Postać narratora była dla mnie odpychająca. Może nie od początku, ale im więcej czasu z nim spędzałam, tym bardziej czułam się zmęczona.
Nie chcę odbierać autorowi tego, że jest to dla niego, jak i dla sporego grona jego odbiorców, ważna publikacja. Christopher Isherwood patrzy na swoją młodość z perspektywy dorosłego człowieka, wraca do niej po 40 latach i pokazuje, co przeżywał. To jest cenne doświadczenie i doceniam to, że postanowił podzielić się swoją historią. Tylko jest jeden mankament, jeśli po tę książkę sięgnie ktoś, kto nie zna twórczości autora, odbije się od niej z hukiem. Mowa tu na przykład o mnie.
Autor rozszyfrowuje tutaj swoje powieści. Kompletnie nie miałam pojęcia, o czym mówił, gubiłam się w odniesieniach literackich, co sprawiało, że czułam się sfrustrowana. I żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie jest to z mojej strony zarzut w stosunku do tej książki. To nie jest wina autora, że nie czytałam jego poprzednich książek. Wspominam o tej kwestii dlatego, żebyście mieli świadomość, z czym się tę opowieść je. Jeśli po prostu zainteresuje was opis – międzywojenny Berlin, próba odnalezienia swojej tożsamości, walka o prawa, kwestia tego, z czym zmagały się osoby homoseksualne – musicie mieć świadomość tego, że ta historia ma warstwy, które mogą się wam wydać niezrozumiałe i szybko zniechęcicie się do dalszej lektury.
Moim zdaniem jest to książka raczej dla literaturoznawców. Jest tu cała masa kwestii, o których można rozmawiać na spotkaniach literackich. Ja takiego wykształcenia nie mam, więc nie spojrzę na książkę z tej perspektywy.
Przeczytanie „Christophera i chłopców w jego typie” stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Nie była to dla mnie książka, którą mogłam czytać jednym tchem. Zwłaszcza że w trakcie lektury narastała we mnie frustracja, że nie wiem do końca, o co chodzi i czuję się wykluczona z narracji. Nie powiem, że to zła książka, trafiła po prostu na niewłaściwego czytelnika. Żałuję, że wcześniej nie miałam świadomości tego, jakie warstwy ma ta autobiografia.
To cenny obraz międzywojennego Berlina i spojrzenia na swoją młodość z perspektywy czasu. Nie jest to książka, którą można czytać sobie dla relaksu, trzeba dobrze znać wcześniejszą twórczość autora, a poza tym dobrze dać sobie trochę czasu na przemyślenie tego, co ten chciał powiedzieć. Jeśli znacie powieści Christophera Isherwooda, to może być to ciekawa propozycja dla was, nie pogubicie się w narracji.