Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

365 Lekcji Religii Dla Całej Rodziny, Która Chce Się Wyzwolić

Kup Taniej - Promocja

Dodatkowe informacje


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

365 Lekcji Religii Dla Całej Rodziny, Która Chce Się Wyzwolić | Autor: Rafał Betlejewski

Wybierz opinię:

IDA

  Tytuł, gabaryty i charakterystyczny symbol odwróconego krzyża na okładce tej książki to atrybuty, które od razu skojarzyły mi się z publikacjami pewnego doradcy elit World Economic Forum. To nikt inny, jak Juwal Noach Harari głosi podobne tezy i indoktrynuje młode pokolenia, a i niektórym starszym imponuje, co widać na przykładzie pana Betlejewskiego, który nie należy przecież do generacji Z. 

 

Mamy przed sobą niezwykły - rzec by można - opasły tom, który ma bardzo przyjazną dla oka, czytelną formę. Powiem więcej, liczne rozdziały czyta się całkiem dobrze, a w pewnym momencie, mogę nawet stwierdzić, że wręcz są zgodne z moim tokiem myślenia. Bystre i wprawne oko kontrowersyjnego dziennikarza dostrzegło pewne błędy i wypaczenia, a także lukę społeczną, więc doskonale wpisuje się w ludzkie potrzeby, zrozumienia i wyrozumiałości jednocześnie. Czy to w wypowiedziach dotyczących tolerancji dla różności i odmienności, czy też w szeroko pojętej wolności wyznania i moralnych zasad. Dla tych ostatnich znaleźć można mnóstwo argumentów "za" i "przeciw", w zależności od tego, jaki temat przerabiamy.

 

Autor albo przebrnął przez wiele ważnych ksiąg historycznych albo wręcz wzorował na pomyśle i dokonaniach wspomnianego już pana Harariego, wszak jest on podobno "skromnym historykiem" Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Jego dzieła są jednak wszechobecne, a nawet narzucane w pewnych środowiskach. Czy i ta lektura pana Betlejewskiego ma szansę znaleźć się wśród korporacyjnych nagród za efektywność pracy? Pewnie potrzebne byłoby większe wsparcie medialne, ale kto wie...

 

A co znajdziemy w tytułowych 365 lekcjach? Naprawdę sporo rzetelnych i ciekawych jednocześnie wiadomości, a i spostrzeżeń tyleż błyskotliwych, co kąśliwych. Autor szczegółowo analizuje między innymi dekalog, gdzie na przykład w siódmym przykazaniu ("nie kradnij") daje nam nietuzinkowe porównania ucieczki niewolnika, który kradnie sam siebie swojemu panu. Kolejnym przykładem są wywłaszczenia ludzi z ich ziemi, choćby pod budowę infrastruktury państwowej. Nadmienię tylko, że wtedy chyba jednak coś płacą, a jeśli nie, to kto powiedział, że władze państwowe działają zgodnie z dekalogiem?

 

Kwestionowanie moralnych zasad jest wśród obowiązkowych pozycji liberalnej nowomowy i wiemy o tym doskonale. Udowadnianie prawa do miłości we wszelkich konstelacjach i składzie osobowym, antykoncepcji czy aborcji to już wręcz hasła przewodnie. Do tego dochodzi oczywiście hołd dla nauki, w której nie ma miejsca dla jakiegokolwiek Stwórcy, bo i po co. Szkoda tylko, że ta wspaniała nauka jest tak bardzo skomercjalizowana, a cały system badań i stawianych teorii ściśle kontrolowany przez odpowiednie kręgi i sponsorów.

 

Autor wyraźnie wskazuje na to, że ludzkość (w Europie) ruszyła z miejsca (opuszczając ponurą ciemnotę) dopiero wtedy, gdy "obłudna jezusowa wiara" została odrzucona. Domyślam się, że najbardziej ruszył Zachód Europy, który jest obecnie przysłowiową (i nie tylko) mekką dla oświeconych, a w praktyce sporo w nim islamu, który autorowi chyba aż tak bardzo nie przeszkadza jak katolicyzm. Zresztą wspomina też o swoich działaniach zachęcających do ciepłego przyjęcia uchodźców.

 

Analizujemy wspólnie teorię Darwina jak i powody, dla których tyle jest w katolicyzmie zanurzenia we krwi i cierpieniu. Śledzimy też udowodnienie tezy, że zło zostało stworzone przez religię, czyli w skrócie - gdyby nie katolicyzm, nie byłoby zła, winy no i oczywiście “grzechu". Z tych 365 lekcji, jedna przypada na każdy dzień roku, więc sporo się tutaj dzieje.

 

Pan Betlejewski już na wstępie określa nam cele, które przyświecały pisaniu tej książki. Ma być budzikiem, abyśmy w końcu mogli uwolnić się od przesądów i starych wierzeń, a porzuciwszy fałszywe poczucie winy, stali się po prostu szczęśliwi. Wynosząc naukę na piedestał, tylko utwierdza mnie w przekonaniu o tym, kto jest jego guru. I serio jeszcze ktoś uznaje, że wiarygodność wyników badań naukowych potwierdza ich publikowanie w eksperckich pismach czy recenzje innych naukowców?  Większość osób zdaje sobie sprawę z tego, jak to wszystko działa, ale być może ten argument trafi do tych, jeszcze nieuświadomionych (i to właśnie ich mogę nazwać nieprzebudzonymi).

 

Komentarze

Kod antyspamowy
Odśwież

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial