Tulliana
-
Pełna zwrotów akcji opowieść o pragnieniu szczęścia i meandrach drogi ,,per aspera ad astra”.
,,Ślady gwiazd. Ascaucalis” to już trzeci tom cyklu Tomasza Petrusa o kobietach, które łączą skomplikowane, pełne rodzinnych sekretów życiorysy i tajemnicze znamiona w kształcie pięknych konstelacji gwiazd. Pierwsze dwie części tej opowieści dotyczyły Jadzi i Weroniki, tutaj mamy zaś okazję poznać córkę Weroniki, Alinkę wychowującą się w domu dziecka. Jakie są moje refleksje po przeczytaniu ostatniego tomu ,, Śladów gwiazd” Tomasza Petrusa? Książka jest wielowymiarowa, można nazwać ją nawet brawurowym połączeniem powieści historycznej z wątkami obyczajowymi, gdzie na pierwszy plan wysuwają się postaci interesujących kobiet po wielu przejściach. Podtrzymuję swoje dobre zdanie na temat tego cyklu, w moim odczuciu po nieco słabszym tomie pierwszym, tom drugi i trzeci to prawdziwe literackie perełki, które powinny przypaść do gusty nawet osobom nie przepadającym jakoś szczególnie za współczesną, polską literaturą kobiecą.
Bardzo zaintrygował mnie podtytuł trzeciej części ,,Śladów gwiazd”. Okazuje się, że autor nawiązał w nim do nazwy osady grecko-gepidzkiej wzmiankowanej niegdyś przez astronoma Ptolemeusza, występującej na jednaj z 26 map wchodzących w skład znanej wam zapewne jego Geografii. Położenie Ascucalisa miało być zgodne z dzisiejszym Nakłem, Kruszą Zamkową lub Bydgoszczą, gdzie z kolei rozgrywa się większość wątków z książki ,,Ślady gwiazd”.
Bardzo poruszające i zagadkowe, miejscami nawet przerażające jest rozpoczęcie tej właśnie, recenzowanej tutaj powieści. Poznajemy tutaj osobliwego mężczyznę, który po długiej nieobecności w rodzinnych stronach przypływa do portu w Brdzie. Tajemniczy jegomość, najwyraźniej zmagający się z duchami trudnej przeszłości, jak przez mgłę dostrzega bawiące się nad brzegiem dzieci, wyraźnie interesuje się jedną z dziewczynek o imieniu Alinka. Okazuje się, że tym mężczyzną jest znany z poprzednich części cyklu Oskar, zaś dziewczynka wspomniana wcześniej to Alinka – córka Weroniki, która nigdy nie przestała jej szukać po opuszczeniu więzienia.
Tomasz Petrus wykorzystując umiejętnie swój talent do intrygującego opowiadania historii, pokazuje dramat małego dziecka, które nic nie wie na temat swojej rodziny, nie bardzo odnajduje się w realiach sierocińca, nie ma świadomości, że matka bardzo ją kochała i nigdy nie zapomniała o jej istnieniu. Trzeci tom cyklu ,,Ślady gwiazd” rozgrywa się w latach 70. XX wieku, możemy poznać w nim dalsze losy bohaterów znanych z tomu pierwszego i drugiego takich jak np. Jadzia, Weronika, Oskar. Kim stanie się nieśmiała córka Weroniki Alina? Jak na jej dalsze losy wpłynie przypadkowe spotkanie ze starszym fotografem Władysławem? Czy pozowanie do aktów, które Władysław proponuje Alinie to propozycja, którą dziewczyna powinna poważnie rozważyć?
Jeśli lubicie skomplikowane opowieści o trudnych losach kobiet, wielowątkowe sagi rodzinne pełne niedomówień, traum, tajemnic z przeszłości, to jestem pewna, że będziecie zachwyceni trzecim tomem ,,Śladów gwiazd”. Do największych atutów powieści Tomasza Petrusa bez wątpienia należy bardzo oryginalny język, coś przypominającego barwny opis tła, na którym autor sytuuje kolejne postaci i rozgrywające się wokół nich wydarzenia.
To wszystko sprawia, że ,,Ślady gwiazd” wciągają czytelnika bez reszty, dają okazję zanurzyć się w innym świecie, towarzyszyć bohaterom w ich codziennych zmaganiach z codziennością, rozumieć trudne wybory, jakie wielokrotnie musieli podejmować. Bardzo podobał mi się element łączący ze sobą trzy tomy opowieści – stary manuskrypt i tajemniczy pomnik Łuczniczki. Polecam z całego serca lekturę tej powieści, sama zapewne chętnie sięgnę również po inne książki tego właśnie autora.
Pani M.
-
Ta książka stanowi trzecią część cyklu „Ślady gwiazd”. W poniższym tekście mogą pojawić się spoilery dotyczące dwóch poprzednich, więc jeśli planujecie ich lekturę, to wróćcie do mojego tekstu już po niej, żebyście mogli porównać nasze odczucia.
Tym razem akcja przenosi się do lat 70. XX wieku. W poprzednim tomie córeczka Weroniki, została od niej zabrana. Dorasta w domu dziecka. Jest nieśmiała i zamknięta w sobie. Nie ma pojęcia o tym, jak wyglądały losy jej rodziny i o tym, że matka po opuszczeniu więzienia nie przestała jej szukać. Pewnego dnia przypadkowo spotyka Władysława, starszego fotografa, który proponuje jej pozowanie do aktów. Alina jeszcze nie wie, jak te zmienią jej życie…
Kiedy recenzowałam drugi tom tego cyklu, chwaliłam go. Jak jest z tą książką? Lepiej niż z pierwszą, ale nieco gorzej niż z drugą. Momentami znów miałam takie poczucie, że w fabule pojawia się sporo chaosu i potrzebowałam chwili, żeby ogarnąć, co się dzieje. Przyznaję, nieco mnie to irytowało.
W tym tomie pojawia się Alina, córka Weroniki. Intrygująca postać. Na początku nie do końca wiedziałam, co o niej myśleć, ale z czasem zaczęłam się do niej przekonywać. Była nieśmiała i zamknięta w sobie, jednak trudno jej się w sumie dziwić, patrząc na to, jak poukładało się jej życie. Z czasem jej postać zaczyna się zmieniać i przyznam, że nie spodziewałam się, że w taką stronę to pójdzie. Pojawiają się także znani nam wcześniej bohaterowie, nie będę jednak zdradzać ich imion, żeby za dużo nie spoilerować. Tylko tutaj mam pewien dylemat, jeśli chodzi o zawiązanie niektórych wątków. Dochodzi do spotkań po latach. To powinno mnie wzruszyć, złapać za serce, ale nie poczułam zbyt wiele, gdy czytałam o nich. Mam takie poczucie, że to działo się za szybko, jakoś nie kupowałam tego, że tak mogło wyglądać zjednoczenie po długiej rozłące. Nie jestem też przekonana co do sceny w dziecka, gdy jedna z osób chciała zobaczyć się z Aliną. Ona powinna wywołać we mnie szereg emocji, ale nic takiego się nie stało. Starałam się zrozumieć, że tam wzięły górę niekontrolowane emocje, w sumie sama nie wiem, jak bym się zachowała na miejscu tej osoby, ale nie potrafię pozbyć się myśli, że to było naciągane.
Tak jak wspomniałam, książkę czytało mi się zdecydowanie lepiej niż tom pierwszy, ale moim zdaniem część trzecia nie umywa się do drugiej. Tamta wywołała we mnie więcej emocji. Blisko było mi do Weroniki, ta z tego tomu, była mi obca. Tak, sporo przeszła, a takie wydarzenia zostawiają po sobie ślad, jednak mam wrażenie, że straciła osobowość. Tęskniłam za jej dawną wersją. Mimo wszystko nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę i postanowiłam dać autorowi szansę, choć na początku nie było nam specjalnie po drodze.
Nie była to idealna literacka podróż, zdarzały się na niej wyboje, jednak uważam, że Tomasz Petrus stworzył ciekawą sagę rodzinną. Nie brakowało w niej zaskoczeń i sprytnego wykorzystania motywu łuczniczki. Doceniam ogrom pracy, jaką autor włożył w stworzenie tej historii. Ma lekkie pióro, potrafi zaintrygować swoją opowieścią. Zakończenie tomu trzeciego nie wzbudza moich zastrzeżeń i jest mi przykro, że rozstaję się z bohaterami cyklu.